wtorek, 14 października 2014

JongKey-Look At Me rozdział 34

34 rozdział! ^ㅂ^
Nie jestem szczególnie zadowolona z tego rozdziału, ale mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu :*
Chciałabym jeszcze serdecznie powitać nowych czytelników bloga! ♡♥♡♥
Miłego czytania ;)



     -Hi, guys. Wassup?-przywitał się nasz ukochany lider Onew niespodziewanie i zupełnie bez jakiejkolwiek zapowiedzi wchodząc do mojego oraz Jjonga pokoju hotelowego, a tuż za nim pojawili się Taemin i Minho trzymający się za ręce jak na wzorową parę przystało.
     -Co wy tu robicie?-wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia gwałtownie odrywając je od ekranu mojego najnowszego modelu Samsunga. No tego to się naprawdę nie spodziewałem. Mogli uprzedzić, że złożą wizytę, a nie tak nagle... A tak w ogóle to skąd oni u licha wiedzieli, że byliśmy akurat tam, gdzie byliśmy? No oczywiście, potężna moc fanów w zmowie z internetem czasami naprawdę potrafiła przerazić i tym samym wzbudzić respekt. Czasami bywały momenty, że zapominałem o tym, iż jestem "SHINee's Key"-gwiazdą kpopu. Niby czułem się wyjątkowy oraz jedyny w swoim rodzaju, ale bywało również i tak, że miałem ochotę być po prostu normalny. Nierozpoznawalny na ulicach, nie zapracowany od świtu do nocy i po prostu wolny od wszelkich obowiązków i zobowiązań. Mimo to lubiłem jednak swoje życie. Doskonale w końcu przecież wiedziałem na co się pisałem i zgodziłem się na to. Miło jest być celebrytą. Czasami odrobinę ciężko, ale miłość fanów zawsze wynagradza każdy trud oraz poświęcenie.
     -Na Allkpop napisali, że jesteście w Incheon, więc postanowiliśmy do was przyjechać i spędzić razem trochę wolnego czasu.-uśmiechnął się od ucha do ucha chłopak maknae.
     -Jak miło z waszej strony.-odwzajemniłem przyjacielski gest. Jednak w moim wydaniu wyglądał on zapewne trochę inaczej. Zupełnie jakby w gardle utknęła mi cytryna, a ja chciałem pokazać, że było w porządku. Ale nie było. To nie tak, że ich nie lubiłem. Wręcz przeciwnie. Uwielbiałem tych wariatów, ponieważ od kilku lat byli moją rodziną, ale w tym akurat momencie stawali na drodze w realizacji mojego misternego planu. Trójka osób to już tłok, a piątkę spokojnie i bez niepotrzebnego zastanowienia się mogłem porównać do fanów podczas naszych koncertów, czyli masakrycznie dużo. Aish, no wszystko zepsuli! I co teraz? Jak miałem go uwieść, kiedy wszyscy mogli swobodnie oglądać moje poczynania jak jakąś dramę na kanale SBS? Tak trudno jest być Kim Kibumem! No ale skoro już sprawy potoczyły się tak jak się potoczyły, musiałem znaleźć inne rozwiązanie. Byłem jednak na chwilę obecną zbyt zajęty przeglądaniem nowej kolekcji CHANEL, więc postanowiłem zająć się obmyślaniem planu trochę później. A może powinienem pójść na żywioł? Coś takiego w sumie chyba nawet mogłoby się sprawdzić. Tylko czy warto? Co jak nic nie pójdzie zgodnie z tym brakiem planu? Zaryzykować czy nie? Wiem! Soju! Alkohol mnie poprowadzi! Nie należę zwykle do osób nieśmiałych (okazjonalnie się zdarza), jednak w towarzystwie Jjonga tracę całą, no dobra prawie całą pewność siebie. Co z tym człowiekiem było nie tak? Za kogo on się uważał, żeby tak mnie   onieśmielać?! Faktycznie, soju to chyba dobry wybór. Chociaż... Było niestety jedno "ale". Kiedy jestem pijany prawda wypływa ze mnie jak na rozprawie w sali sądowej. A właśnie tego akurat wolałbym uniknąć. Czyli wspomaganie się procentami musiało jednak odpaść. No tak, brawo Kibum. A miałeś za dużo nie myśleć i iść na żywioł.
     -A gdzie jest Jonghyun?-rozejrzał się po pomieszczeniu Jinki.
     -Bierze prysznic.-odpowiedziałem mu-Idziemy niedługo do klubu.
     -Słyszałem, że David Guetta przyleciał dzisiaj do Korei i ma zagrać w którymś.-rzucił Choi.
     -Właśnie tam idziemy.-powiedziałem.
     -To zabierzemy się z wami.-stwierdził kurczak.
     -Spoko.-zgodziłem się, chociaż nie miałem zamiaru z tego powodu skakać ze szczęścia.

           Lokal, do którego po kilku godzinach całą grupą weszliśmy miałem wrażenie był odrobinę mniejszy od seulskiego M2 Club. I to bardzo dobrze! Nie była to jakaś wielka znacząca różnica, ale jednak mniejsza szansa na zgubienie się pośród tego spoconego oraz pijanego stada imprezowiczów, którzy prawdopodobnie mieli zamiar spędzić w tym miejscu całą noc. A ja naprawdę za wszelką cenę musiałem pilnować się mojego księcia z bajki! Jeślibym go zgubił to koniec! Fail roku!
     -Jjong, chodź ze mną do toalety.-krzyknąłem swojemu przyjacielowi prosto do ucha, tak aby mój głos zdołał przedrzeć się przez głośną muzykę puszczaną przez DJ'a.
     -Chcesz poprawić makijaż?-zaśmiał się.
     -Bingo!-przytaknąłem.
     -Wygrałem coś?-zażartował.
     -Wieczór pełen wrażeń z Kim Kibumem.-odpowiedziałem, po czym zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno nie palnąłem żadnej głupoty. To mogło zabrzmieć za bardzo dwuznacznie? Może było tylko jedno znaczenie? A może nie załapał?! Zebrałem w sobie resztki odwagi, po czym zdecydowałem na niego spojrzeć. Aish! Serio? Poważnie?! Ja się tak zdenerwowałem, a on nawet tego nie usłyszał, bo uciął sobie pogawędkę z Onew. Ten głupi Dinozaur, naprawdę... Dobra, nie powinienem tracić zimnej krwi. Ale czy ja miałem jeszcze jakąś zimną krew? Było mi tak strasznie gorąco, że czułem jakbym miał wybuchnąć, a co za tym szło byłem cały mokry od potu, mimo iż nie zacząłem nawet jeszcze tańczyć. Jakby ktoś pytał to odpowiem, że to naturalna reakcja na wysoką temperaturę. To w sumie prawda. Tak samo jak kiedy jest zimno zamarzamy. Wszystko to jest jak najbardziej naturalne. Jonghyun też już niedługo będzie mokry, więc nie będzie się mógł do mnie przyczepić. Może nawet zdejmie koszulkę... Byłem zdecydowanie za! Kiedy chodził półnagi po hotelu nie mogłem się niestety dobrze przyjrzeć jego mięśniom, a tu? Można robić to co tylko się chce! Już zaczynałem się wczuwać w ten imprezowy nastrój. Zapowiadała się naprawdę niezapomniana noc!

niedziela, 5 października 2014

JongKey-Look At Me rozdział 33

Witajcie! :*
Dzięki waszym komentarzom pod poprzednim rozdziałem dostałam mnóstwo energii i chęci do napisania kolejnej części!  Normalnie trochę by mi się chyba zeszło, ale po prostu musiałam coś wstawić! I nawet wyszło dłużej niż zwykle! Więc... Dziękuję i życzę miłego czytania! ♥♡♥♡♥




Dokładnie tak jak przypuszczałem, na tych krótkich nóżkach daleko ode mnie nie ucieknie. Mniejsza z tym, że miałem okropną kondycję, a on tymczasem wręcz odwrotnie. Ja za to miałem boskie długie nogi, dzięki którym w końcu udało mi się go złapać. Po tym co odstawił i jak się zachował nie ma zmiłuj! Złapałem go za nadgarstek i próbującego się wyrwać pociągnąłem w stronę Diabelskiego Młyna.
     -Key, ja serio nie chcę.-pokręcił głową przerażony. Serio aż tak się bał?
     -Daj spokój, Jjong. Gdzie twoja męska duma?-zapytałem krzyżując ręce na wysokości piersi.
     -Nie mam pojęcia, chyba zgubiłem ją podczas ucieczki.
     -Ale to randka...-zacząłem go naśladować.
     -Dobra, robię to dla ciebie, Bummie.
Aww! Jaki słodki! Robił to dla mnie? Już sama ta świadomość by mi wystarczyła, ale fakt był taki, że byłem strasznie, ale to strasznie zachłanny i chciałem mieć go w swoich ramionach. Choćby nie wiem co!
     -Tak, tak... Chodź tutaj.-udałem niewzruszonego.

     -Oh My God.-jęknąłem schodząc z karuzeli. Nie spodziewałem się po niej dwóch rzeczy. Po pierwsze, że będzie aż taka wysoka. I po drugie, że będzie tak masakrycznie szybka! To był istny horror, a nie przejażdżka! Bałem się jak chyba nigdy w życiu! Już wiem dlaczego ktoś nazwał to Diabelskim Młynem. Jedyną kwestią zostaje ten młyn. Bo dlaczego młyn? Że się kręci? Równie dobrze mogłaby to być Diabelska Karuzela! No cóż, niektóre zagadki tego świata prawdopodobnie nie zostaną nigdy rozszyfrowane.
     -W sumie nie było tak źle. Całkiem mi się podobało.-uśmiechnął się szeroko Jonghyun-Nie wiem czego się tak bałem.
     -Miło słyszeć, że pokonujesz swoje lęki.-westchnąłem resztkami sił.
     -Bummie, w porządku?-złapał mnie mocno, kiedy właśnie miałem się przewrócić.
     -Oczywiście, że w porządku! Jestem wszechmogący Key!-krzyknąłem-Ale trzymaj mnie mocno, bo mogę upaść.-dopowiedziałem cicho, a następnie wtuliłem w niego mocniej. Rajuśku, jakie to romantyczne... Czułem się chociaż przez chwilę jakbym grał w dramie... I to całkiem długą chwilę, gdyż nie miałem zamiaru go puścić nawet gdyby odciągali mnie czołgiem.
     -Dasz radę sam iść?-zapytał.
     -Za bardzo kręci mi się w głowie.-odpowiedziałem mając nadzieję, że weźmie mnie na ręce i zaniesie do hotelu. Ułoży na dużym łóżku... I jak na razie powinieneś chyba tutaj przestać, Kibumie. Za dużo myślisz! Nie myśl, działaj!
     -Skoro i tak mamy już własny paring to chyba nic do stracenia, prawda?-zaśmiał się, po czym tak jak w duchu chciałem pochylił i usadowił mnie na swoich plecach.
Właśnie dla takich momentów człowiek żyje! Tyle razy byłem świadkiem takich scen w dramach, a teraz przytafiło mi się to w prawdziwym życiu! O matusiu! Co robić, co robić! Jak tylko wrócę do hotelu, od razu zadzwonię do... Jedną chwilę. Nie miałem do kogo zadzwonić! No bo po pierwsze nikt nie wiedział o mojej sekretnej jednostronnej miłości, a po drugie gdyby ktoś z kim jestem bardzo blisko miał się dowiedzieć o czymś o czym reszta całego świata nie to byłby to właśnie Jonghyun. Ale skoro sprawa dotyczyła właśnie jego, to był tą osobą, która nie powinna się dowiedzieć! A może powinna? W końcu do tego chyba akurat teraz dążyłem. Nawet wyciągnąłem go na wycieczkę nad morze, żebyśmy mogli pobyć sami w tej romantycznej scenerii, z dala od wszystkiego i wszystkich. Co ja właściwie chciałem zrobić? Trochę się już pogubiłem. Czy miłość zawsze musi być taka trudna? Jakby nie mogło być tak, że skoro ktoś się zakocha, to ta druga osoba odwzajemnia jej uczucia. Po co wszystko komplikować?
     -Key, żyjesz?-wyrwał mnie z rozmyślań rozbawiony głos Jjonga.
     -Hm?
     -Mówię do ciebie już od jakiegoś czasu, a ty nic.
     -Wybacz. Zamyśliłem się. A co mówiłeś?
     -Zapytałem czy chcesz już wracać do hotelu.
     -Nie możemy przesiedzieć całego dnia w hotelu!-oburzyłem się-Chodźmy na obiad.
     -Co chciałbyś zjeść?-zaśmiał się.
     -Coś od czego na pewno nie przytyję.-uznałem.
     -Na przykład?
     -Sałatka? Może coś w tym stylu.
     -Albo...-zaczął-Skoro jesteśmy nad morzem zjedzmy rybę z frytkami w pierwszym lepszym barze na plaży.-zaproponował.
     -Ty na serio masz już chyba dosyć tej swojej atrakcyjności, prawda?-zapytałem.
     -Uważasz, że jestem atrakcyjny?-zaczął się droczyć.
     -Ya!-klepnąłem go otwartą dłonią w plecy tak, żeby coś poczuł, ale żeby jednak nie upuścił mnie pod wpływem doznanego szoku-Nie wiesz, że każdy tak myśli?-zmarszczyłem brwi.
     -Oj, ale to przecież wycieczka!-zajęczał jak małe dziecko-Ma być fajnie! Dlaczego musimy się trzymać diety?
     -No niech ci będzie. Ale masz zjeść dużo warzyw do tych niezdrowych rzeczy.-postanowiłem pójść na kompromis.
     -Ty też.-upomniał mnie.
     -Ja to wiem, ty wszystkożerny Dinozaurze. Potrafię o siebie zadbać.-stwierdziłem.
     -A tak w ogóle zauważyłeś, że nikt za nami nie idzie?-rozejrzał się dookoła, a ja poszedłem w jego ślady i zrobiłem to samo.
     -Faktycznie plaża jest prawie pusta.-przytaknąłem.
     -Pewnie dlatego, że zrobiło się trochę zimno.-powiedział Jjong.
     -Możliwe, ale żeby wszystkich tak wywiało?-zdziwiłem się.
     -Może gdzieś jest jakiś event?-rzucił, po czym kiedy byliśmy już przy barze kucnął, abym mógł zejść z jego pleców-Poszukajmy czegoś jak już będziemy pełni.
     -Przecież tyle razy ci mówiłem, że nie możesz wpychać w siebie do pełna. Co ty samochód jesteś? Do pełna...-prychnąłem-Powinieneś skończyć jeść wtedy, gdy czujesz, że trochę się jeszcze zmieści.
     -Ale jestem strasznie głodny.-nadął policzki.
     -A byłeś ty kiedyś najedzony?
     -Nie, bo przez cały czas muszę się trzymać diety.-westchnął, wchodząc do niskiego budynku-Dzień dobry.-powiedział do mężczyzny, który stał za ladą.No w końcu! Nareszcie mógł nas obsłużyć osobnik płci według mnie równie ładnej, a może i nawet ładniejszej od pięknej. Zwykle jedyne co mnie spotykało to mierzenie wzrokiem z dziewczynami, które wprost śliniły się na widok Jonghyuna. Aish! Naprawdę. Takie irytujące. Nawet jeśli tylko o tym myślałem.
     -Dzień dobry.-odpowiedział pracownik.
     -Poprosimy dwa razy rybę z frytkami.
     -I do tego warzywa oraz woda.-wtrąciłem do zamówienia.
     -Proszę usiąść, za chwilę podam.-powiedział, po czym skierował się do kuchni.
     -Całkiem tu miło, prawda?-rzuciłem okiem na lokal słysząc słowa mojego przyjaciela.
     -Droga restauracja to to nie jest, ale fakt. Przytulnie.-przyznałem mu rację.