poniedziałek, 2 maja 2016

JongKey-Look At Me rozdział 60 [END]

Kto się nie spodziewał ręka w górę! :')
Wybaczcie, że przez cały czas blokuję wam dostęp do bloga, ale dzięki temu jest mi trochę łatwiej myśleć i nie czuję presji :)
Niesamowite, że pierwszy rozdział wyszedł w kwietniu 2014 roku... To już 2 lata i kilka i dni od rozpoczęcia LAM!
Naprawdę dziękuję wszystkim, którzy czytali moje wypociny od samego początku i tym, którzy dołączyli w trakcie. Dziękuję wam wszystkim za komentarze, komplementy i konstruktywną krytykę. <3
Co z dodatkami do opowiadania pytacie? Kiedyś się jakieś pojawią :D
Aktywna na tym blogu nie jestem na pewno, więc w przyszłości też nawet nie zauważycie pustki tutaj :')
Nie mówiąc już o samym ostatnim rozdziale, mam nadzieję, że całe opowiadanie wam się podobało i że będziecie jeszcze do niego wracać :)
Mam nadzieję, że ktoś tu zajrzy ;-;
W każdym razie zostawiajcie swoje opinie o całości w komentarzach! :* <3






Podniosłem się z łóżka w szampańskim nastroju, po czym wyjrzałem przez okno. Nadal pusto. Od mojej rozmowy telefonicznej z Jonghyunem minęło około pięć minut. Jak to możliwe, że jeszcze go nie było? Tak, doskonale wiedziałem, że nie teleportuje się do mojego domu w kilka sekund, ale po prostu nie mogłem się już doczekać naszego spotkania. Usiadłem z powrotem na pościeli, po czym podparłem brodę na otwartych dłoniach. W sumie to nie było do końca tak, że nie widzieliśmy się od bardzo dawna. Minęły tak naprawdę zaledwie kilka dni, jednak mi i tak czas dłużył się niemiłosiernie sprawiając, że dni te były jak wieczność.
Chwyciłem mój smartfon, po czym otworzyłem grę SMTOWN Superstar w celu zabicia czasu. Tak się złożyło, że łatwy poziom miałem już dawno za sobą, a że ten, który był pośredni nie szedł mi ani trochę, już po kilku chwilach zaprzestałem tej czynności, gdyż jedynie dodatkowo szargała moje nerwy. W tym wypadku nie miałem do roboty nic innego jak tylko po raz kolejny w ciągu tego tygodnia położyć się na łóżku i patrzeć w sufit dopóki nie zasnę. Ale ja przecież nie chciałem zasypiać! Chciałem być w pełni gotowy na powitanie mojego księcia, dla którego sam pokonałem smoka! To może nie do końca powinno tak być i może nie do końca pokonałem tego smoka, który oficjalnie zwał się moim ojcem, ale jakiś zarys historii był.

      -Nasza historia miłosna.-wyszeptałem wniebowzięty słysząc swoje własne słowa, po czym zawstydzony przyłożyłem dłonie do rumianych już zapewne policzków. Nie mogąc znieść tego łaskotania w brzuchu i całego nagłego przypływu szczęścia zacząłem turlać się po łóżku od jednej krawędzi do drugiej jak przedszkolak. Nie wiedziałem już co ze sobą zrobić, a miałem świadomość tego, że Jjong nie przyjedzie tak szybko jakbym tego chciał. Pewnie musiał wziąć jeszcze prysznic, bo zwykle o tej porze lubił chodzić na siłownię. Pewnie będzie jeszcze stał w korku i Bóg jeden wiedział co jeszcze. Znudzony wstałem z łóżka i pobiegłem do łazienki przypominając sobie, że nie miałem na sobie makijażu. Bo po co, skoro i tak nikt oprócz rodziców miał mnie tego dnia nie oglądać. Włosy też prawdopodobnie nie były w najlepszym stanie,


Wpadłem do niewielkiego pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi i od razu stanąłem przed lustrem. Najwyższa pora na uaktywnienie swoich uśpionych mocy. Odkręciłem kran i zmoczyłem twarz zimną wodą, a następnie umyłem ją specjalnym żelem. Po wytarciu ręcznikiem przetarłem wacikiem nasączonym tonikiem ogórkowym, po czym wklepałem grubą warstwę kremu nawilżającego. Chwyciłem pierwszy lepszy pędzel leżący na szafce i zabrałem się do nakładania kremu BB w najjaśniejszym odcieniu. Kredką do oczu mamy przejechałem po górnej linii wodnej. Miałem zamiar wyglądać jak naturalna piękność, a Jonghyun miał nie zauważyć żadnego makijażu. Chociaż w sumie on i tak był typowym facetem, który nawet z lupą nie wyczaiłby tapety. Ale może to i lepiej.

Uczesałem jasne włosy i ułożyłem grzywkę nie będąc nawet świadomym, że szczerzyłem się do lustra jak Onew do kurczaków. Innymi słowy jak seryjny zboczeniec. Po powrocie do swojego pokoju otworzyłem szafę i przejrzałem ciuchy, które spakowała mi moja mama. Swoją drogą musiała je chyba pakować z zamknietymi oczami. Nie żebym miał w garderobie jakieś wtopy modowe, ale rodzicielka wybrała same proste rzeczy, które jak wiadomo w każdej szafie znaleźć się musiały. Zero dodatków, zero jakiejkolwiek biżuterii. No cóż, musiałem działać z tym co miałem. Ja, Kim Kibum znany również jako Fashion King miałem za zadanie dokonać niemożliwego. Wyjąłem z mebla obcisłe czarne rurki z dziurami na kolanach, po czym założyłem je na swój zgrabny tyłek. Teraz została mi do ubrania jeszcze tylko góra. Najrozsądniej byłoby chyba wybrać biały T-shirt bez żadnego nadruku, ale to byłoby zbyt zwykłe. Czarny T-shirt? Jeszcze gorzej, wyglądałbym jak śmierć. Może ta biel nie była jednak taka zła. Lepiej zaprezentuję się mojemu chłopakowi, kiedy wrócę do Seulu. Wdziałem koszulkę, po czym swoim okiem sokoła dostrzegłem na dnie szafy dżinsową kurtkę.

      -Perfect.-pisnąłem natychmiast się do niej dokopując. Stanąłem przed lustrem, aby ocenić swój strój. Co tu mówić, wykonałem kawał dobrej roboty.

      -Kibum!-usłyszałem nagle głos mojej mamy dochodzący z parteru-Zgadnij kto przyszedł!

Nadal patrząc w swoje odbicie wytrzeszczyłem oczy tak, że niemal wypadły mi z orbit. Już? Jonghyun już tu był? Ale od naszej rozmowy minęło dopiero około pół godziny! Zgodnie z moimi kalkulacjami nie powinien wsiąść jeszcze nawet do samochodu! Zacisnąłem dłonie w piąstki czując, że zaczynały trząść się ze zdenerwowania. Dlaczego się denerwowałem? Nie miałem pojęcia, ale zaczęło skręcać mnie w żołądku. Złapałem kilka głebokich oddechów, po czym uświadamiając sobie sytuację opuściłem swój pokój niczym tornado i zbiegłem ze schodów omal nie łamiąc sobie obu nóg.

      -Cześć, Bummie.-Jonghyun przywitał mnie swoim śnieżnobiałym uśmiechem nadal stojąc w progu drzwi wejściowych. Bez żadnego słowa złapałem go za rękę i ku zdziwieniu mamy i mojego chłopaka szybko zaciągnąłem go do swojego pokoju na piętrze. Nie wiedziałem nawet kiedy obudził się we mnie taki zwierzęcy instynkt, ale wepchnąłem go do pomieszczenia i zamknąłem drzwi na klucz.

      -Nie znałem cię od tej strony.-Jjong uśmiechnął się, gdy przyparłem go do szafy. Nie tracąc czasu przylgnąłem do niego całym swoim ciałem i złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Chłopak nie mogąc utrzymać rąk przy sobie jedną dłonią powędrował do moich pośladków, a drugą wplótł w moje włosy pogłębiając tym samym pocałunek. Nasze języki poruszały się tak zachłannie jakbyśmy żyli w celibacie przez co najmniej rok. Jonghyun jednym zgrabnym ruchem obrócił nas tak, że teraz to ja opierałem się o szafę, a on naciskał na mnie swoim umięśnionym ciałem. Złapał za moje uda, a następnie owinął moje nogi wokół swoich bioder dociskając przy tym swoją męskość do mojej. Pod wpływem nagłej przyjemności jęknąłem cicho w jego usta. Wsunąłem dłonie pod jego białą koszulę i zacząłem gładzić nią jego mięśnie brzucha, które tak uwielbiałem. Jonghyun nie pozostając mi dłużny trzymał jedną rękę na tyle mojej szyi, aby nasze usta były tak blisko siebie jak tylko się dało. Drugą zaś ambitnie ugniatał moje pośladki. Mimo iż miałem go tak blisko nadal było mi mało. Chciałem go bliżej, bardziej, mocniej. Z jego brzucha zjechałem pospiesznie dłonią do rozporka, który w mgnieniu oka otworzyłem.

      -Przestań, Key.-chłopak wyszeptał z trudem łapiąc oddech, kiedy zacisnąłem palce na jego męskości-Nie tutaj.

      -Tęskniłem za tobą.-zrobiłem smutną minkę i po raz kolejny nacisnąłem na jego przyjaciela, który z sekundy na sekundę robił się coraz twardszy. Jjong oparł swoje czoło o moje zamykając zmysłowo oczy. Prosił mnie, abym przestał, ale jego reakcja na moje działanie zdecydowanie zaprzeczała jego słowom. Postanowiłem więc nie przestawać i zanim mój chłopak zdążył zareagować uwolniłem jego penisa z uwięzi wyjmując go ze spodni starszego.

      -Kibum, powiedziałem ci...-zaczął, ale urwał czując jak moje palce przesuwają się po całej jego długości.

      -Naprawdę chcesz, żebym przestał?-uniosłem wyzywająco jeden kącik ust-Przecież widzę, że ci się podoba.-przyspieszyłem ruchy mojej ręki jężdżąc nią w górę i w dół, sprawiając, że chłopak wstrzymał oddech.

      -Wiesz, że nie chcę.-polizał mnie po szyi kierując się w stronę ucha-Najchętniej kochałbym się z tobą tu i teraz.-wyszeptał, a przez jego wyznanie zrobiło mi się gorąco.

      -Więc co stoi na przeszkodzie?-odchyliłem głowę w bok, aby miał lepszy dostęp do mojej szyi.

      -Twoi rodzice są na dole, a przecież nie łatwo było ich do nas przekonać.-przygryzł moją małżowinę uszną.

      -Przecież się już przekonali.-objąłem jego twarz swoimi dłońmi zmuszając go przy tym, by na mnie spojrzał, po czym złożyłem na jego wargach motyli pocałunek.

      -Zawsze mogą zmienić zdanie.-tym razem to on cmoknął moje usta.

      -Nie przesadzaj.-przewróciłem oczami-Nakryli nas w łóżku.-przypomniałem mu, na co się zaśmiał.

      -Nie ryzykujmy.-chłopak pogładził mnie po policzku i odgarnął moją grzywkę, która zakrywała mi lekko oczy.

      -Chłopcy!-dobiegło nas wołanie mojej mamy z dołu-Kolacja gotowa!

Zdenerwowany komunikatem rodzicielki zeskoczyłem z Jonghyuna i zrobiłem nadąsaną minę. Chwyciłem jego członka i niechętnie schowałem go z powrotem do jego bokserek, a następnie zapiąłem rozporek.

      -Obiecuję, że jak wrócimy do domu nie będziesz w stanie usiąść przez cały tydzień.-uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w czubek nosa.

      -Pamiętaj, że obiecałeś!

      -Myślę o tobie dwadzieścia cztery godziny na dobę, niemożliwe żebym zapomniał.-powiedział, a ja mimo woli się zarumieniłem. Naprawdę aż tak dużo o mnie myślał?-Chodż, twoja mama nas wołała.-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.

      -Kocham cię.-wyznałem zanim niższy zdążył przejść przez próg. Na moje słowa automatycznie się odwrócił i ukazał wszystkie swoje zęby w uśmiechu.

      -Ja też cię kocham, Bummie.-powiedział i przytulił mnie tak delikatnie jakbym był z porcelany.




      -Siadajcie!-moja mama usadziła nas przy sucie zastawionym stole obok siebie, a sama usiadła na przeciwko mnie.

      -Mamo.-zwróciłem się do kobiety-Mogłabyś usiąść na przeciwko Jonghyuna? Wolałbym nie kusić losu.

      -Jeśli tak wolisz.-zaśmiała się, w czym zawtórował jej chłopak. Przesiadła się na miejsce obok i zawołała swojego męża-Kochanie, kolacja!

      -Co tata robi?-zapytałem.

      -Ma trochę pracy i jak zwykle nie może się oderwać.-moja rodzicielka machnęła ręką-Pójdę po niego.

      -Denerwujesz się?-zapytałem starszego, kiedy moja mama zniknęła z naszego pola widzenia.

      -Jeszcze jak.-pokiwał głową.

      -Spokojnie.-pogładziłem go po ramieniu-Jeśli nie wyjdzie ze swojego pokoju z siekierą to znaczy, że wszystko w porządku.-zażartowałem, żeby trochę Jonghyuna rozluźnić, ale kurdupel nawet nie drgnął wargą.

      -A co jeśli wyjdzie z siekierą?

      -Dobre pytanie.-udałem, że chwilę się nad tym zastanawiam, po czym wybuchnąłem śmiechem. Tym razem chłopak mi zawtórował.

      -Dobry wieczór.-natychmiast wstał i się ukłonił widząc mojego ojca w progu.

      -Witaj, Jonghyunie.

      -Siadaj, kochanie.-poleciła mu jego żona, a sama usiadła na swoim wcześniejszym miejscu-Częstujcie się.-zwróciła się do nas.

Atmosfera była trochę niekomfortowa, ale nie przeszkodziło mi to we wpakowaniu sobie do buzi wielkiej łyżki ryżu. Spojrzałem na Jjonga, który niepewnie nabierał ryż pałeczkami za wszelką cenę unikając spojrzenia mojego ojca.

      -Too...-zaczął mężczyzna-Od kiedy jesteście razem?

      -Od niedawna.-powiedziałem z pełną buzią.

      -I już spaliście w jednym łóżku?-zapytał patrząc wprost na mojego chłopaka, który jak na zawołanie złapał z nim kontakt wzrokowy.

      -Jakoś tak wyszło.-uśmiechnął się zawstydzony. Zaśmiałem się w duchu widząc jego zachowanie. Wiedziałem, że było mu ciężko i się stresował, ale pierwszy raz w życiu widziałem tę stronę Jonghyuna i musiałem przyznać, że była niezmiernie urocza.

       -Kochanie.-mama szturchnęła lekko swojego męża-Młodzież jest w tych czasach inna.

      -No tak.-pokiwał głową.

      -Mam coś do powiedzenia.-ogłosił nagle mój chłopak sprawiając, że wszystkie oczy włącznie z moimi zwróciły się ku niemu.

      -Słuchamy.-zainteresował się tata.

      -Korzystając z okazji...-zaczął-Chciałbym poprosić państwa o rękę Kibuma.

Słysząc jego słowa automatycznie otworzyłem buzię, przez co herbata, którą właśnie piłem wyciekła mi z ust.

      -Jjong...-spojrzałem na niego nie wierząc w to, co przed chwilą powiedział. Na pewno dobrze usłyszałem? Mówił o mojej ręce? Czyli przez to był wcześniej taki zdenerwowany!

      -To legalne?-zapytała moja mama.

      -Moglibyśmy wziąć ślub za granicą.-uśmiechnął się nieśmiale.

      -Zgadzam się!-krzyknąłem wzruszony tuląc się do niego.

      -Wiem, Bummie.-odzajemnił uścisk-Pytałem twoich rodziców.

      -To chyba na razie dla mnie za dużo.-mężczyzna odłożył swoje pałeczki na stół.

      -Czy to trochę nie za szybko?-zapytała kobieta.

      -Bardzo kocham państwa syna.-wyznał chłopak chwytając mnie za rękę i splatając razem palce naszych dłoni, a ja poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele.

      -Wiemy.-uśmiechnęła się moja mama-Ale poczekajcie jeszcze trochę. Nadal jesteście młodzi, ślub wam nie ucieknie.

      -Rozumiem.-Jonghyun pokiwał głową i odwzajemnił uśmiech-W przyszłości jeszcze o to zapytam.

      -Ja się zgodzę na pewno!-zapewniłem go.

      -Wiem.-zachichotał i pogłaskał mnie po głowie.
 

środa, 20 stycznia 2016

JongKey-Look At Me rozdział 59

Obiecany rozdział :) Jeszcze raz przepraszam i proponuję, żebyście przeczytali kilka poprzednich rozdziałów jeszcze raz, bo pewnie tak jak ja już niczego nie pamiętacie :')






      -Kochanie.-w drzwiach zupełnie niespodziewanie pojawił się mężczyzna zwracając się do swojej żony-Daj mi porozmawiać z Kibumem.

      -Ee...-mama wyglądała na nieźle zdziwioną-W porządku.-powiedziała, po czym skierowała się powolnym krokiem w stronę wyjścia z mojego pokoju-Na pewno powinnam wyjść?-zawahała się w ostatniej chwili.
      -Poradzę sobie, mamo.-uśmiechnąłem się do niej dając do zrozumienia, że może wyjść.

      -No dobrze.-kiwnęła delikatnie głową, mimo iż doskonale wiedziałem, że moja odpowiedź ani trochę jej nie uspokoiła-Więc zostawię was.-uśmiechnęła się niepewnie, po czym zniknęła za progiem mojego pokoju.

Szczerze mówiąc odrobinę się denerwowałem. Odrobinę? Miałem wrażenie, że zaraz umrę z niepewności. Co ten mężczyzna, który zwał się moim ojcem chciał mi powiedzieć? Chciał udzielić mi i Jonghyunowi swojego błogosławieństwa? A może chciał moje nadzieje na związek z ukochanym mężczyzną pogrzebać żywcem? Mało tego. Może to czego chciał to mojego ukochanego mężczyznę pogrzebać żywcem?!

      -Słucham?-zdecydowałem się odezwać jako pierwszy, gdyż ciekawość zaczynała mnie już wyżerać od środka.

      -Powiedz mi, Kibum.-mężczyzna usiadł na obrotowym fotelu znajdującym się tuż przy biurku splatając ze sobą palce swoich dłoni. Doskonale wiedziałem, że starał się na mnie nie patrzeć mimo, iż siedziałem na swoim łóżku dosłownie na przeciwko niego-Nie myślałeś nigdy o założeniu rodziny?-zapytał.

      -Chcę być z Jonghyunem.-odpowiedziałem świadomy tego, że postawione przed chwilą pytanie dotyczyło czegoś zupełnie innego.

      -Nie myślałeś o ślubie? O dzieciach?-zmarszczył brwi-Naprawdę o tym nie myślałeś?-w końcu zebrał się na odwagę, aby na mnie spojrzeć.

      -Oczywiście, że miałem tego rodzaju myśli.-kiwnąłem głową.

      -Ale?

      -Nie potrafię działać wbrew sobie, a nawet nie powinienem. Nie jestem w stanie pokochać żadnej dziewczyny i szczerze wątpię, aby w przyszłości uległo to zmianie.-wzruszyłem ramionami-Jeśli to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć...

      -To jeszcze nie wszystko.-przerwał mi.

      -Więc?-wbiłem w niego swój wzrok, mimo iż wiedziałem, że nie miał mi do powiedzenia nic, co chciałem usłyszeć-Co jeszcze?

      -Jeśli...-zaczął, ale wyglądało na to, że słowa, które miał zaraz wypowiedzieć zupełnie ugrzęzły w jego gardle.

      -Jeśli?

      -Jeśli naprawdę, aż tak go kochasz, to...

      -Tato.-w jednej chwili zupełnie znieruchomiałem.

      -To daję wam moje błogosławieństwo.-powiedział biorąc głęboki oddech.

Moje serce nagle stanęło. Chciałem coś powiedzieć. Chciałem rzucić mu się na szyję, podziękować mu za to, co właśnie usłyszałem z jego ust, ale nie mogłem się ruszyć. Byłem w zbyt dużym szoku. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że pięćdziesięciolatek naprawdę zgodzi się na mój związek z Jonghynem i zaakceptuje osobę, którą jestem. Ale tak właśnie się stało. Nie chciałem, żeby ta piękna chwila miała swój koniec, chciałem w niej trwać wiecznie. Bez żadnych zbędnych słów. Po prostu ze świadomością tego, co zostało już wypowiedziane. Tego, co zdecydowanie było najważniejsze.

      -Dziękuję.-wyszeptałem cicho patrząc na swoje dłonie i czując jak samotna łza spływa po moim policzku wkrótce przekształcając się w mokrą plamkę na rękawie mojej białej bluzy. Za nią nieświadomie podążyły kolejne-Dziękuję.-powtórzyłem, po czym rozpłakałem się już na dobre.

      -Kibum.-odezwał się mój ojciec-Chcę, żebyś wiedział, że zawsze pragnąłem twojego szczęścia.-uśmiechnął się delikatnie-Nawet jeśli robiłem to w samolubny sposób, próbując rozdzielić cię z Jonghyunem. Wszystko robiłem wyłącznie dla ciebie.

      -Wiem, tato.-pokiwałem głową-Dziękuję.

Co prawda wiele wycierpiałem, przez to, że jedynie chciał dla mnie jak najlepiej, ale jak to mówią najważniejsze były intencje. Nie wszystko zawsze idzie po czyjejś myśli, dlatego rozmowa i poznanie uczuć drugiej osoby było bardzo istotne.

      -Zadzwoń do tego młodego mężczyzny i powiedz mu, żeby przyjechał.-mąż mojej matki podniósł się powoli z fotela i ruszył w kierunku wyjścia z mojego pokoju.

Jedną chwilę. Dlaczego chciał, żebym zaprosił Jonghyuna do naszego domu? Coś było nie tak... Czy to możliwe, że chciał go skrzywdzić? Co jeśli od razu po tym jak Jjong wejdzie do domu omami go w jakiś sposób i zamknie w piwnicy, a potem będzie torturował dopóki się go nie pozbędzie?! Przecież nie mogłem na to pozwolić! Ale z drugiej strony przed chwilą powiedział, że daje nam swoje błogosławieństwo. Czy on próbował mnie jedynie zmylić? Co się w ogóle działo?!

      -Żeby przyjechał?-uśmiechnąłem się, próbując nie pokazywać żadnej oznaki niepokoju. Nie chciałem, żeby wiedział, że czegoś się domyślałem-Tutaj? Dlaczego miałby tutaj przyjechać?

      -Żeby zjeść z nami obiad.-mężczyzna wzruszył ramionami-W końcu to chłopak naszego syna.-instynktownie zwróciłem uwagę na to z jakim trudem wyszło z jego ust słowo "chłopak". Faktycznie musiało być mu ciężko.

      -Zadzwonię do niego.-pokiwałem energicznie głową szczerząc się jak głupi do sera, na co mój tata jedynie odwzajemnił uśmiech i opuścił pomieszczenie zostawiając mnie w środku samego.

Nie czekając ani chwili dłużej chwyciłem telefon w drżącą z podekscytowania dłoń po czym wybrałem numer Jjonga.

      -Bummie?-usłyszałem w słuchawce jego anielski głos, który niemal natychmiast sprawił, że ugięły się pode mną nogi, zmuszając mnie do spoczęcia na łóżku. Tak dawno go nie słyszałem. Tak bardzo za nim tęskniłem.

      -Cześć, kurduplu.-zaśmiałem się. Miałem nadzieję, że jeśli rozpocznę w ten sposób naszą rozmowę, to zdołam powstrzymać się od płaczu, jednak nie byłem chyba aż tak silny i stabilny emocjonalnie jak myślałem. Nim się obejrzałem byłem zalany łzami i nie mogłem z siebie wydusić nic innego jak tylko głośny zupełnie niezrozumiały szloch.

-Bummie... Płaczesz?-zapytał-Co się dzieje?

-Przyjedź do mnie.-wybełkotałem.

-Twój ojciec nie pozwoli nam się spotkać.

-Zaakceptował nas, Jjongie!-wybuchnąłem jeszcze większym płaczem tak, jakbym był najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a przecież byłem tak szczęśliwy jak nigdy.

-Naprawdę?-usłyszałem jego zdziwienie i z łatwością wyobraziłem sobie jego minę.

-Tak.-pokiwałem głową, mimo iż tego nie widział-Przyjedź szybko.

-Czekaj na mnie, niedługo będę.-powiedział, po czym szybko się rozłączył.