niedziela, 31 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 29

O mój Boże! Na początku chciałabym was naprawdę strasznie mocno przeprosić za opóźnienie. Mam kłopoty z internetem, więc musiałam iść aż na koniec miasta, żeby dobrać się do wifi McDonald's xD
Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale błagam wybaczcie ㅠ-ㅠ
Po drugie chciałabym serdecznie podziękować Kamg Mikao i Ems za te miłe słowa, które przeczytałam pod rozdziałem 28 :)
Kolejna sprawa to "Cold Man". Próbowałam coś wyskrobać i mam połowę 3 rozdziału, ale pisanie z perspektywy Taemina naprawdę trudno mi przychodzi, kiedy jestem przesiąknięta umysłem Kibuma O.o
Tak więc nie zapytam was nawet o zdanie (znowu przepraszam!), a poinformuję, bo inaczej nie dam rady. 2min bedzię pisany w przerwach pomiędzy sezonami JongKey. Nie wiem, czy sezon 3 będzie ostatnim, ale jeśli tak to potem skupię się na CM. Jeśli jednak nie, to będę pisała po prostu w przerwach. ;)
Uhh... Ale się rozpisałam... ^-^
Miłego czytania! *-*




Zerwałem się z łóżka niczym poparzony słysząc donośny dźwięk dochodzący z mojego smartfona oznaczający wiadomość na Kakao Talk, po czym spojrzałem na ekran, aby zorientować się, która była godzina. O cholercia! 6.00! Miałem jedynie dwie godziny! Przespałem nawet alarm. Tylko jakim cudem? Usłyszałem przyjście wiadomości, ale głośnego budzika już nie? Co za świat... Człowiek każdego dnia dziwi się coraz bardziej.
Powinienem był obudzić się pół godziny temu, żeby wszystko przygotować i się jakoś ogarnąć. Nie żebym przypadkiem nie był naturalnie piękny, ale jednak sytuacja wymagała dodatkowego upiękrzenia się za pomocą makijażu. Jak to mówią nie sztuką jest zrobienie makijażu, który od razu rzuca się w oczy, ale takiego którego nie widać, a podkreśla nasze walory i największe zalety. Właśnie w ten sposób miałem zamiar go wykonać.
Nie sprawdzając nawet powiadomienia, które przerwało mój sen od razu stanąłem na równe nogi, a następnie popędziłem do łazienki. Po wygrzebaniu się z pościeli było mi odrobinę zimno, więc zamiast jak zwykle zimnego prysznica, który zawsze perfekcyjnie działał na jędrność mojej skóry zdecydowałem się na gorący. Wysuszyłem szybko włosy, przy okazji ładnie je układając, po czym wziąłem się w końcu za make-up. Kiedy nareszcie skończyłem była już godzina 7.30. No musiałem przyznać, że trochę to mi się jednak zeszło. Udałem się do kuchni, gdzie przyrządziłem sobie smaczną i zdrową owsiankę, a potem zająłem się robieniem kanapek z żółtym serem na drogę. Wolałem szczerze mówiąc szynkę, ale moja mama zawsze powtarzała, że jedzenie mięsa w drodze może sprawić, że będzie ci niedobrze, a nie mógłbym przecież zwymiotować przy Jonghyunie! Oh, co to byłby za wstyd! Nie mógłbym mu się pokazać na oczy do końca życia! A nie widywanie go byłoby jeszcze gorsze. I tak oto w ten sposób nic nie znacząca i niewinna szynka byłaby powodem mojej śmierci.
Kończąc szóstą kanapkę usłyszałem nagle dzwonek do drzwi, co niemal przyprawiło mnie o atak serca. Już? Tak szybko? Przecież jeszcze nie było 8.00... Spojrzałem na duży zegar na ścianie, a po chwili zastanowienia się nad wskazówkami stwierdziłem, że przybył jak najbardziej na czas. Ani minuty później, ani minuty wcześniej. Spanikowany, ale zarazem podekscytowany rzuciłem okiem na ciuchy, które wcześniej założyłem, po czym pobiegłem prędko, aby otworzyć Blingowi drzwi. Miałem ogromną nadzieję, że moje obcisłe różowe rurki i miętowa koszulka bez nadruku przypadną mu do gustu. Co prawda mogłem się niby trochę bardziej postarać, ale wolałem postawić na luz i wygodę. Nie żeby reszta moich ubrań była niekomfortowa, ale po prostu nie chciałem być za bardzo ekstrawagancki. If you know what I mean.
     -Jongie! No hej!-przywitałem się z chłopakiem chyba jednak odrobinkę przesłodzonym głosem godnym czternastolatki używającej swojego aegyo, za co skarciłem się w myślach i dalej postanowiłem już mówić swoim normalnym tonem.
     -Cześć, Key.-powiedział, a następnie wszedł do mojego mieszkania nie czekając nawet na zaproszenie. Jak ja uwielbiałem tego siedzącego w nim bad boya, który od czasu do czasu się ujawniał!-Zrobiłeś kanapki?-zapytał wchodząc do kuchni.
     -Tak.-przytaknąłem chwilę po zamknięciu drzwi-Wyprodukowałbym więcej, ale mi przerwano.
     -To i tak chyba trochę przydużo.-stwierdził przygryzając jedną.
     -Daj spokój. Wiem jaki masz apetyt. Zjadłbyś całego konia i nie oszczędził podków.-uznałem-Przestań jeść! To na drogę!-wyrwałem mu z ręki pieczywo. Co za żarłok! Chyba jedyny z aż taką siłą ssania.
     -Jestem głodny!-wydął usta w słodkim geście.
     -Jak zawsze.-stwierdziłem-Masz.-postanowiłem mu jednak oddać pożywienie.
     -Jesteś już gotowy?-zapytał.
     -Jeśli bym nie był to musiałbym pożegnać się z paskiem od Chanel.
     -Co?-zdziwił się.
     -Nic takiego. Taki tam zakład z Dubu.-machnąłem ręką.
     -Jedziemy już?
     -Możemy.-uznałem.
     -A tak w ogóle to gdzie chcesz jechać?
     -No nad morze przecież.-wzruszyłem ramionami.
     -A może trochę bardziej sprecyzujesz?
     -Południowe wybrzeże.-odpowiedziałem.
     -Miasto?-dopytywał się.
     -Busan.
     -Kibum?
     -Słucham?
     -Odbiło ci?
     -Że co proszę?
     -To na drugim końcu państwa!
     -Co z tego?-oburzyłem się.
     -To, że jak Sooman się zorientuje to nas pozabija.
     -Nie wiedziałem, że z ciebie taki boidudek.-założyłem ręce na piersi, a następnie oparłem się plecami o ścianę. Punkt dla mnie. Sprytnie uderzyłem w jego męskość.
     -Wiesz, że nim nie jestem!-zmarszczył brwi.
     -Jestem jeszcze młody, nic tak naprawdę nie wiem.-westchnąłem ze stoickim spokojem, a on spojrzał na mnie jakbym powiedział, że jego głos jest poniżej przeciętnej.
     -Dobra. Niech ci będzie. Busan.-poddał się podnosząc ręce do góry-Ale jeśli wolno mi zapytać. Dlaczego?
     -Wakacje!-uśmiechnąłem się szeroko.
     -Tak nagle?-zdziwił się.
     -Bez spontana nie ma zabawy.
     -Ryzyka.-poprawił mnie.
     -To też jest!-krzyknąłem podniecony-A wy macie w końcu wolne podczas, gdy ja mam harować?-zaciekawiłem się.
     -Mamy.-westchnął.
     -No to czym się przejmujesz?-zapytałem zdziwiony.
     -Tobą, Bummie.-odpowiedział, na co przez moje ciało przeszedł dreszcz. On się o mnie troszczył! To takie kochane z jego strony...

środa, 27 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 28

Ten rozdział dedykuję trzem osobom, które skomentowały poprzedni part ^-^
Dziękuję :*
-----------------------------------------------------------------------



          KEY: Gdzie jesteś?

          Jonghyun: W dormie, a co?~

          KEY: Chcesz jechać teraz nad morze?

Po wystukaniu na klawiaturze tego pytania i późniejszym wysłaniu natychmiast zablokowałem ekran telefonu. Co ja właśnie najlepszego wyprawiałem?  Chciałem go uwieść? Może lepiej bym zrobił zgłaszając się do tego programu MTV "Strefa P"... Aj, nie wiem! Co robić, co robić... Totalnie postradałem zmysły! Ale już za późno. Wysłałem wiadomość! Tylko co jak się nie zgodzi? Co ja biedny wtedy pocznę! Tak trudno być mną! I dlaczego ten baran nie odpisywał?! Znowu wybierał emotikonkę? Oszaleję kiedyś przez niego! Wysiwieję, a potem wyłysieję! Złapałem się gwałtownie przerażony za głowę, aby sprawdzić czy przed sekundą wspomniany proces starzenia jeszcze mnie nie dosięgnął, a kiedy już upewniłem się, że jeszcze nie nadszedł usłyszałem wyczekiwany dźwięk na Kakao Talk. Spojrzałem na swój telefon z przymrużonymi oczami, po czym powoli i zarazem bardzo dramatycznie zacząłem wyciągać ku niemu rękę. Po tym jak w końcu go złapałem nie miałem najmniejszego zamiaru dalej się ociągać, więc od razu przeszedłem do rzeczy, a mianowicie odblokowałem ekran w szalonym tępie i pospiesznie wyświetliłem wiadomość.

          Jonghyun: Teraz? Key, jest środek nocy! + zdziwiona buźka

Nie miałem racji? Wybierał emotikonkę! To po pierwsze. A po drugie-CO? Co to miała być za marna wymówka? Mógł przecież od razu powiedzieć "Nie" albo "Spadaj na bambus". Ale on próbował się wymigiwać? Ode mnie? Na dodatek wybrał tę najbardziej oczywistą i       zarazem najgłupszą wymówkę, czyli czas. Nie do wiary! Po prostu nie do wiary! W głowie się nie mieści! Mógł jeszcze napisać, że jest zmęczony. To już byłby szczyt wszystkiego!

          Jonghyun: Jestem trochę zmęczony...

Omo! Kiedy przeczytałem kolejną wiadomość, którą właśnie mi przysłał myślałem, że upadnę. Ratowało mnie tylko to, że akurat siedziałem na miękkim wygodnym łóżku. A tego drania zabiję swoim nowym pilnikiem do paznokci, kiedy tylko go następnym razem spotkam! Już nie żyjesz, Kim Jonghyunie! Powinieneś szykować się na moją zemstę! Ostrą i krwawą! Aish... Gdybym nie był w tobie zakochany na zabój naprawdę zrobiłbym ci krzywdę! Wiedz w takim razie, że ocaliło cię moje dobre serce!

          KEY: Jak nie chcesz to nie.

Dobrze, twarde zagranie. Postawiłem sprawę jasno. Niech zastanowi się nad swoim zachowaniem. Głupi dzieciak. Mniejsza z tym, że był starszy ode mnie. Poziom głupoty i tak pozostawał na tym samym miejscu. Miał teraz do wyboru dwie opcje. Albo mnie olać albo powiedzieć, że jednak chce jechać i przybiec do mnie ile tylko sił w nogach nadal będąc w kapciach i pidżamie. Jedną chwilę... Czy on przypadkiem nie mówił mi kiedyś, że śpi nago? Co prawda ostatnio, kiedy nocowałem w jego i Onew pokoju założył spodenki, ale to było tylko dlatego, że gdyby zdecydował się spać jak go Pan Bóg stworzył byłoby naprawdę niezręcznie. Przynajmniej dla niego, bo ja szczerze mówiąc nie miałbym nic przeciwko temu. A na pewno nie pogardziłbym takim widokiem... Patrzeć na jego ciało w całej okazałości... Oj, chyba znowu za bardzo się rozmarzyłem. Ale kto mi zabroni? Moja głowa, moje myśli, moje marzenia, moje zachcianki. Nawet Jjong nie mógłby niczego zrobić. Ja sam w sumie też nie za bardzo miałem na to wpływ.

          Jonghyun: Bummie, przecież wiesz, że chcę. Przyjadę po ciebie o 8.00 rano, więc bądź gotowy + buźka wysyłająca całuska

          KEY: W porządku. Tylko się nie spóźnij.

Aaa!! O rany! Omo! OMG! Oh my God! Co się właśnie działo?! Czy my mieliśmy na serio jechać sami na wycieczkę? Na serio? I to nad morze! Będziemy się obejmować oglądając wschody i zachody słońca, nasmaruje mi plecki kremem z filtrem, aby moja skóra pozostała mleczno-biała i może nawet będziemy pić koktajle przez dwie słomki z jednej szklanki. To wszystko oczywiście dla podtrzymania paringu! Oj kogo ja próbowałem oszukać. Siebie bym przecież nie zdołał, bo znałem się tak dobrze jak nikt inny. Chodziło o rozniecenie iskier! Nie, ognia miłości! Matko, ale się podjarałem. Chyba jednak nie będzie mi dane zmrużyć oka tej nocy. Nie skoro sprawy tak się potoczyły! Oh, jutro spotkam się z moim księciem... Ale musiałem przecież wyglądać dla niego świetnie! Idealnie! PERFEKCYJNIE! W tym przypadku powinienem jak najszybciej zamknąć oczy i nie otwierać ich aż do rana! Ale jak... Zdążyłem już za bardzo się podekscytować. A jak jestem w takim stanie, to łatwo i szybko z niego nie wyjdę. Kombinuj, Kibum. Jeśli nic nie wymyślisz to Jonghyun zastanie jutro na twojej cudownej twarzy ogromne sine wory, a na dodatek skórę bez blasku! Na to nie mogłem w żadnym wypadku pozwolić! Jak można iść na podryw wyglądając jak zombie? No nie można! Jednak prawdą było, że od zawsze byłem szalenie inteligentny, nawet aż za bardzo. Gdyby Einstein mnie spotkał na pewno miałby ochotę się schować i już nigdy więcej nie opuszczać swojej kryjówki. Jak taki geniusz jak ja miałby nie wymyślić dobrego rozwiązania problemu?

          Jonghyun: Bardziej martwiłbym się twoim wyczuciem czasu xD

Eh, zapomnij. Byłem już tak niesamowicie szczęśliwy, że nawet nie miałem ochoty się wkurzać. Chociaż mogłem w sumie obrazić go chociażby tylko jeden raz. Głupek jeden. Spóźniam się dlatego, bo lubię, a nie dlatego, że chcę! Jak to zaakceptuje to ja rozważę to jego wybieranie emotikonek.
          Wstałem pospiesznie z łóżka, a następnie pobiegłem w podskokach do kuchni. W ekspresowym tempie zaparzyłem sobie uspokajający rumianek, po czym wróciłem z powrotem do sypialni. Uchyliłem okno, aby do środka wleciało trochę świeżego powietrza, a potem spryskałem swoją pościel i poduszkę zapachem lawendy, która również miała za zadanie mnie ostudzić. Włożyłem do magnetofonu płytę z dźwiękami górskiej natury, po czym po całym pomieszczeniu rozszedł się przepływający przez skały oraz kamienie potok i wypiłem przygotowany napar aż do dna. Dla pewności postanowiłem jeszcze założyć sobie opaskę na oczy, a następnie położyłem się w wygodnej pozycji i czekałem na nadejście snu, który na szczęście wcale nie kazał mi na siebie długo czekać.

niedziela, 24 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 27

Dodaję kolejny rozdział^^
Rany, to już 27... Jak ten czas szybko leci! Pamiętam jak wczoraj, kiedy pisałam 1 część... :)
Tutaj w końcu możecie dowiedzieć się, dlaczego tytuł opowiadania jest taki, jaki jest ^ㅂ^
Miłego czytania~~



           Po całym dniu spędzonym z Woohyunem na ćwiczeniu układu choreograficznego w końcu wyczerpany i zlany potem aż po palce u stóp wróciłem do domu. Strasznie chciało mi się pić, a że wcześniej nie miałem na to czasu po wejściu do kuchni chwyciłem dużą dwulitrową butelkę wody, a następnie wypiłem całą ciurkiem. Nie cierpiałem tego uczucia, kiedy później czułem się jak wielki napompowany balon, ale byłem zbyt spragniony, żeby trzeźwo myśleć. Nareszcie zaspokojony udałem się do sypialni i położyłem na łóżku, aby odrobinę odpocząć oraz zregenerować swoje siły. Instruktor tańca naprawdę dał nam niezły wycisk, nawet jeśli twierdził, że specjalnie dla nas jest to wersja light. Według mnie to było zaawansowane hard, więc aż bałem się pomyśleć jak musiał wyglądać u niego solidny trening. Wróciłbym stamtąd żywy? W sumie nawet jeżeli tak, to i tak pewnie nie doczołgałbym się do mieszkania. Aż dziwnie to mówić, ale przetrwałem tą męczarnię chyba tylko dzięki Namowi. O rany, czy to naprawdę przeszło mi przez gardło i wyszło przez moje ładne pełne usta? Gdyby tydzień temu ktoś powiedział mi, że wypowiem takie mrożące krew w żyłach zdanie, w życiu bym mu nie uwierzył, a na dodatek wyśmiałbym go i to prosto w twarz. Ale w rzeczywistości on poważnie nie był tak zły jak myślałem. Jego chyba największym atutem było poczucie humoru. Koleś był pod tym względem niesamowity. I jeżeli Jonghyun zostanie moim pełnoetatowym chłopakiem i nie będzie miał czasu na bycie przyjacielem to być może Woo będzie mógł go zastąpić. Tak na wszelki wypadek podkreślę "być może", aby nie pozostawiać wątpliwości oraz co najważniejsze, żeby nie wyjść na łatwego, bo tego na pewno bym nie chciał. Ale chwilę, za bardzo wybiegałem w przyszłość z tym związkiem. I w kosmos oraz wyobraźnię. Czy nie uznałem któregoś razu, że sobie odpuszczę? Nie uczucie, gdyż tego nie byłbym w stanie zrobić, ale staranie się o jego względy. Tak, faktycznie chyba tak było. Ale gdyby spojrzeć na to pod innym kątem i z innej perspektywy to dlaczego powinienem się poddać? Czy te wszystkie dziewczyny miały coś, czego ja nie posiadałem? No może piersi i... ekhm. Ale to przecież o niczym nie przesądzało. Niektórzy nie lecą na takie bajery. A tak w ogóle to każdy mężczyzna jest podobno tak naprawdę gejem. Tyle tylko, że nie odkrytym. Pewnie dlatego, że po prostu nie spotkał jeszcze swojej drugiej połówki, która byłaby tej samej płci, co on. Więc Jjong, facet z krwi i kości również musiał być homoseksualny. Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem? Zjawiskowa teoria! W każdym razie moim zadaniem było teraz uwiedzenie go. Tylko jak? A z resztą. Sposób jest przecież na pęczki. Coś, co będzie mi pasowało i mnie nie skompromituje na pewno się znajdzie. W końcu od czego jest wujek Google? On zawsze pomoże w potrzebie! Powinienem obmyślić jakiś plan działania, prawda? O jejku! Ale to ekscytujące! Po takim długim okresie czasu nareszcie zdecydowałem się wziąć sprawy w swoje ręce. Jak to ostatnio powiedziałem, tutaj przytoczę własny osobisty cytat: "Lepiej zaryzykować niż żałować, że się nie zaryzykowało". No może to nie do końca mój cytat, ponieważ ktoś to chyba już przede mną stwierdził, ale mniejsza z tym. Na dodatek to zdaje się nie było do końca w takiej postaci. Lepiej żałować, że się zaryzykowało, niż żałować, że się nie zaryzykowało? To prawdopodobnie było tak, ale kto zwraca uwagę na takie nic nie znaczące drobne szczegóły? Nie ja i pewnie właśnie dlatego na początku tego nie zauważyłem. No ale dobra. Sprawa wyjaśniona, więc można było wrócić do głównego tematu. A mianowicie "JongKey Project"! Nie, to brzmiało słabo. Musiałem posiedzieć przez chwilę i pogłówkować trochę nad nazwą mojego wyzwania. Podniosłem się delikatnie opierając na łokciach, po czym sięgnąłem do szafki stojącej przy łóżku i wyjąłem z szuflady różowy notes oraz w tym samym kolorze niebieskopiszący długopis, a następnie zabrałem się do zapisywania najlepszych pomysłów, na jakie zdołałem wpaść. "Gonna Be Mine Project", "Fall In Love With Me Project", "Give Me Your Heart Project"... O! Znalazłem! W końcu chyba przyszło do mnie coś naprawdę dobrego! "Look At Me Project". Nawet miało wytłumaczenie! A mianowicie chodziło o to, że jego oczy zawsze zwrócone były w kierunku atrakcyjnych dziewczyn, a teraz nadszedł czas, w którym spojrzy w drugą stronę. Wtedy zobaczy mnie i zda sobie sprawę z tego, że przez ten cały okres był na złej drodze i się nawróci. Padniemy sobie w ramiona i będziemy żyli happily ever after! Czy to nie jest nieskazitelny plan oraz sama jego nazwa? Owszem, jest! A wymyśliłem to zaledwie minutę wcześniej! Zdecydowanie byłem geniuszem bez dwóch zdań. To najtrudniejsza część zadania już za mną. Teraz już z górki, nie? Po prostu musiałem jakoś obudzić w Blingu jego sekretnego geja. Bułka z masłem. Powinienem tylko uwydatnić swoje walory. Gdy się naprawdę postaram Jonghyunowi na sto procent nie uda się oprzeć i zanim się obejrzę będzie już mój. To była ta optymistyczna wersja. Istniała również pesymistyczna na wypadek, jeśli coś poszłoby nie tak, ale była zbyt dołująca, więc postanowiłem wyrzucić ją ze swojej głowy na tak długo jak tylko się dało. Nic nie miało prawa w tym momencie psuć mi humoru. Odważyłem się i zrobiłem właśnie pierwszy krok na drodze prowadzącej do mojego marzenia. To już dużo!
Przyjaźniliśmy się od pierwszej klasy szkoły podstawowej, kiedy to nauczyciel pierwszego dnia posadził nas razem w jednej ławce. Moja mama była wtedy tak rozstrzepana i roztargniona, że zapomniała spakować mi kanapek do szkoły, co w sumie dobrze wyszło, bo on podzielił się ze mną wtedy swoim drugim śniadaniem. Dzieciom zawieranie nowych znajomości wychodzi strasznie łatwo, więc automatycznie zostaliśmy po tym wydarzeniu Best Friends Forever. W czwartej klasie awansowaliśmy na poziom braterstwa, a w szóstej uświadomiłem sobie, że czuję do niego o wiele więcej niż powinienem. I miałem tu na myśli miętę przez rumianek. Minęły trzy lata gimnazjum, potem trzy lata liceum, okres trainee w to wliczony oraz czas po debiucie, a ja aż do teraz byłem tchórzem. Ale koniec z tym! Kim Kibum w końcu zdobędzie to, na czym od tak dawna mu zależało! Postanowione!

czwartek, 21 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 26




     -Myślałeś?-zapytał.
     -Tak.-skinąłem głową.
     -I?-dociekał-Możesz dać mi szansę?
     -Nie mam pojęcia czy będę tego żałował, ale lepiej zaryzykować niż żałować, że się nie zaryzykowało.-odpowiedziałem omijając szerokim łukiem słowo "tak".
     -Czyli się zgadzasz!-wykrzyknął podekscytowany niczym sześciolatek, po czym podbiegł do mnie z szeroko rozłożonymi rękoma w celu przytulenia mojego ciała.
     -Przestrzeń osobista.-powiedziałem stanowczo zatrzymując go za pomocą swojej dłoni stykającej się z jego umięśnionym torsem, na co zareagował śmiechem, w którym po chwili mu zawtórowałem.
     -W porządku, w porządku.-uniósł ręce w geście obronnym-Jadłeś śniadanie?
     -Zapomniałem...
     -Odchudzasz się czy jak? Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia!-pouczył mnie-Chodźmy na stołówkę.
     -Ale kucharki nie dadzą nam o tej porze niczego do jedzenia!-zauważyłem-Ostatnim razem jak przyszedłem do nich tak rano to przepędziły mnie wałkiem do ciasta! Aish... Naprawdę! Żeby tak traktować gwiazdę! W głowie się nie mieści!
     -Mi powiedziały, że jestem strasznie, ale to strasznie uroczy i żebym przychodził, kiedy tylko będę chciał.-uśmiechnął się, na co ja jedynie prychnąłem-Let's go!-złapał mnie za nadgarstek, a następnie poprowadził w stronę wyjścia.

     -Widzisz? Mówiłem, że nie dadzą nam umrzeć z głodu.-powiedział Nam zajmując miejsce przy stoliku na przeciwko mnie.
     -Co ty zrobiłeś tym wiedźmom?-zdziwiłem się.
Faktycznie musiały go bardzo lubić, bo nigdy w życiu nie widziałem, żeby dla innych osób z wytwórni były miłe. A swoją drogą to ich zachowanie było naprawdę zastanawiające. Przez całe życie miały okres, czy co? To idole powinni być kapryśni, a nie stare baby stojące przy garach! Nie miałem racji? Oczywiście, że ją miałem! Jak zawsze z resztą. Czy ktoś kiedyś widział takie cuda, żeby Kim Kibum się mylił? To chyba jakieś mity i legendy.
     -Nikt się nie oprze mojemu aegyo.-wyszczerzył zęby.
     -Aha... Akurat.-stwierdziłem pod nosem.
     -Nie wierzysz? To patrz!-przybrał bojowy wyraz twarzy-Hyung...-zapiszczał, a następnie zrobił całą masę niezwykle uroczych póz.
     -Blee...-udałem odruch wymiotny, chociaż tak naprawdę musiałem przyznać, że był w tym świetny. Aż w pewnym momencie miałem ochotę złapać go za te wydęte policzki i doszczętnie wypuciać. Oczywista sprawa nie mogłem tego zrobić, więc musiałem się ostro powstrzymywać. Dopiero co zostaliśmy kumplami, chociaż nie wiem czy to nie za dużo powiedziane, a już rzuciłbym się na niego przez jego słodkość. I co on by sobie pomyślał? W sumie nie miałem pojęcia co by sobie pomyślał, ale wiedziałem na pewno, że zdecydowanie za dużo. Tego byłem w stu procentach pewien!
     -Aż tak źle?-zasmucił się, co jednak było chyba dalszą częścią pokazu, który zorganizowany został w celu zmiękczenia mojego serca.
     -A w ogóle to dlaczego nazwałeś mnie hyung? Myślisz, że wyglądasz młodziej ode mnie? Chciałbyś.-prychnąłem.
     -Który rok?-zapytał.
     -Co który rok?-nie zrozumiałem.
     -W którym się urodziłeś.-sprostował.
     -91.
     -Ja też!
     -Serio? Wyglądasz na zdecydowanie starszego niż ja. Ale to pewnie po prostu wina tych zmarszczek.-odgryzłem się za nazwanie mnie hyungiem. Wyglądałem przecież na dongsaeng, a nie żadnego starszego! Może jeszcze ajussi, co? I frytki do tego!
     -To mimiczne!-zmarszczył brwi.
     -Mimiczne, nie mimiczne. Zmarszczki jak zmarszczki. Grunt, że są.-uznałem-I nie marszcz tych brwi, bo będziesz miał ich jeszcze więcej.-pouczyłem go.
     -Racja. Powinienem bardziej o siebie dbać, prawda?-stwierdził, na co ja przyznałem mu rację poprzez kiwnięcie głową-A wracając do tematu, skoro jesteśmy w tym samym wieku, to możemy zostać przyjaciółmi!
     -A jutro parą?
     -Słucham?
     -Jesteś naprawdę szybki. Dopiero co dałem ci szansę, a ty już chyba myślisz, że cię lubię. Ale posłuchaj moich słów uważnie. To jest proces. Nie da się tak od razu przerzucić na koleżeństwo, a co dopiero na przyjaźń, więc na litość Boską przestań być w takiej gorącej wodzie kąpany, bo się jeszcze oparzysz. Rozumiesz, co chcę ci przekazać?-zapytałem.
     -Chyba tak.-posmutniał-Ale jest szansa, że kiedyś będziemy ze sobą blisko?
     -Jakaś szansa może i jest, ale musisz mi udowodnić, że jesteś wart ogrzewać się w blasku mojej niezrównanej chwały!
     -Jak mogę to zrobić?-zaciekawił się.
     -Nie wiem.-wzruszyłem ramionami-Mi zależy, czy tobie?
     -Masz rację. Na pewno coś wymyślę.-wyszczerzył się-Ale jak powinienem cię nazywać teraz?
     -Hmm... Key?
     -Nie, zbyt formalnie.-skrzywił się-Bummie?-jego oczy nagle rozbłysły.
     -Nie popadajmy w przesadę.-odrzuciłem jego propozycję.
     -Kibummie?-próbował dalej.
     -Kibum. Moje ostatnie słowo.
     -Aish... No dobra.-zajęczał-Ale jak będziemy już przyjaciółmi, to wymyślę dla nas fajne ksywki, okej?
     -Zobaczymy. I wszystko zależy również od poziomu fajności tych ksywek.
     -Będą super fajne!-pokazał kciuk w górę.
     -W takim razie będę mógł rozważyć.-uśmiechnąłem się delikatnie podnosząc jednak tylko jeden kącik ust w górę.
     -Wow! Uśmiechnąłeś się!-zauważył-Jestem na dobrej drodze.
     -Wcale nie!-zaprzeczyłem-Po prostu... Mięśnie twarzy mi zdrętwiały.-wymyśliłem szybko na poczekaniu nie zastanawiając się nawet nad sensem wypowiadanego przeze mnie zdania. Och, serio? Serio, Kibumie? Tylko to zdołałeś wymyślić? Głupi mózg! Więcej z nim strat, niż korzyści!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 25

Wszystko co chciałam powiedzieć, powiedziałam już przy rozdziale 24^^




           Kiedy wyszliśmy z kina na dworze było już ciemno, a że nie za bardzo, czyli absolutnie w ogóle nie ufałem Woohyunowi jedyne czego chciałem to jak najszybciej się od niego odłączyć. Za dnia po prostu nie mogłem go znieść, ale jeśli była to noc czułem ogromne przerażenie. O tej porze nie widać za wiele, więc bez żadnych przeszkód mógł zaciągnąć mnie w jakąś pustą uliczkę, gdzie nikt nie usłyszałby mojego krzyku, a następnie zgwałcić i pobić. Zupełnie jak za naszym drugim spotkaniem, tylko że wtedy zmuszony był ominąć to pierwsze i zadowolić się fizycznym zadaniem mi bólu. Ale byłem głupi. Mogłem przecież od razu po incydencie zadzwonić na policję. W końcu miałem nawet świadka. Może gdybym tak zrobił zamknęliby go w więzieniu i już na zawsze zszargali jego imię oraz reputację. Wtedy nie byłoby nawet mowy o tym, że taka osoba wpakuje się do świata show-biznesu i zagra duet ze swoją ofiarą. Mało tego, wtedy nie byłoby nawet mowy o tym, że wyjdzie z więzienia po dziesięciu latach! Dobra, znowu przesadzałem. Najwięcej mogliby dać mu rok, jak nie kilka miesięcy. W każdym razie nie musiałbym szlajać się z nim teraz po kinach. Chociaż musiałem przyznać, że film był fantastyczny. Woohyun chciał iść na jakiś horror lub thriller, ale biedaczek będąc ze mną nie miał za dużego wyboru, ponieważ uparłem się na komedię romantyczną z Jennifer Aniston. Grunt, że przynajmniej kupił popcorn jak zapowiedział. Swoją boską osobą zasłużyłem również na dużą colę, którą nadal dokańczałem po wyjściu z budynku.
     -Odprowadzę cię.-zadeklarował, na co natychmiast pozieleniałem.
Chciał mnie odprowadzić? Do mojego domu? Po co? Dlaczego? Żeby wiedzieć, gdzie mieszkam? Po kiego mu do szczęścia ta wiedza?
     -Lepiej nie.-powiedziałem, po czym ruszyłem w stronę przeciwną od mojego apartamentu w Gangnam.
     -Dlaczego?-zapytał zrównując swój krok z moim-Boisz się mnie?
     -Coo?-przeciągnąłem sarkastycznie-Z jakiego powodu miałbym? W końcu tylko na mnie napadłeś!-wyrzuciłem.
     -Myślałem, że już o tym zapomniałeś...-spuścił głowę.
     -Że o tym zapomniałem?-gwałtownie stanąłem na środku chodnika-Czy ty siebie słyszysz?
     -Masz rację.-stwierdził-Ale naprawdę mi z tego powodu głupio. Zawsze jak jestem pijany to mi odwala, a potem żałuję.
     -To po co pijesz?-oburzyłem się.
     -Prawie wywalili mnie z Infinite! Musiałem odreagować!-powiedział, a ja nie wiedziałem co miałem mu odpowiedzieć. Miał dobre usprawiedliwienie. Przez cały czas od tamtego incydentu chowałem do niego urazę i jednocześnie się go bałem. Myślałem, że to skończony kretyn, a teraz nagle te myśli zaczęły jedna po drugiej wyparowywać.-Przepraszam.-nieoczekiwanie opadł na kolana nie spuszczając ze mnie swojego wzroku.-Naprawdę przepraszam.
     -Co robisz?-wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia-Wstawaj!-złapałem go za ramię i pociągnąłem w górę tak, aby stanął. Dopiero wtedy zauważyłem, że po jego policzku spływa łza, która próbowała przekonać mnie do szczerości jego intencji, w które nadal trudno było mi jednak uwierzyć. Nie dlatego, że myślałem, że kłamie, ale dlatego, że zbyt długo miałem o nim zupełnie inne zdanie. Znałem zupełnie innego Nam Woohyuna, niż jakim pokazał mi się w tamtej chwili.
     -Wybaczysz mi?-zapytał łamiącym się głosem.
     -Pozwól mi to przemyśleć.-odpowiedziałem.

          Kiedy w końcu po przebyciu długiej drogi znalazłem się w swoim mieszkaniu od razu udałem się do łazienki, aby wziąć orzeźwiająco lodowaty prysznic. Dobrze, że był środek sierpnia, bo inaczej moje zdrowie solidnie by na tym ucierpiało, a na to nie mogłem pozwolić zważając na to, że mój debiut w Toheart zbliżał się nieubłaganie dużymi krokami. Po zmyciu z siebie wszystkich negatywnych emocji zaparzyłem sobie herbatę z cytryną, a następnie trzymając ją w dłoniach usiadłem na szerokim parapecie dużego okna w mojej sypialni, przyglądając się miastu, które tak samo jak ja nadal jeszcze nie spało. W końcu nadeszła ta niewyczekiwana przeze mnie chwila, w której musiałem pomyśleć o Namie. W sumie to nawet nie wiedziałem co miałem myśleć. Wydawał się zupełnie inny niż przypuszczałem. Albo był tak świetnym aktorem, że mu uwierzyłem, albo naprawdę okazał skruchę. Jak już wspomniałem uwierzyłem mu. Możliwe, że byłem w błędzie, ale przecież każdy zawsze zasługuje na drugą szansę, prawda? Czasami można w ciągu pierwszych pięciu minut spotkania pokazać się w złym świetle i być już potem skreślonym, mimo iż jest się dobrym człowiekiem. Czy tak właśnie było z Woohyunem? Powinienem dać mu szansę? Klęknął przede mną na oczach innych ludzi nie zawracając sobie głowy jakimkolwiek upokorzeniem, ani wstydem. Chciał tylko, żebym mu wybaczył, więc jak mogłem mu odmówić? No właśnie nie mogłem.
          Obudziłem się rano o godzinie 5.00 i po doprowadzeniu swojego wyglądu do porządku udałem się do budynku SM Entertainment, aby poćwiczyć choreografię do debiutanckiej piosenki o tytule "Delicious" mojego nowego zespołu. Układ naprawdę bardzo mi się podobał, więc nie miałem żadnych problemów z powtarzaniem go setki razy.
     -Też przyszedłeś wcześniej?-usłyszałem nagle, a w dużym lustrze ukazała mi się sylwetka Woohyuna, który właśnie wszedł do sali.
     -Jak widać...-wymamrotałem czując się odrobinę nieswojo.
     -Myślałeś?-zapytał.
     -Tak.-skinąłem głową.
     -I?-dociekał-Możesz dać mi szansę?
     -Nie mam pojęcia czy będę tego żałował, ale lepiej zaryzykować niż żałować, że się nie zaryzykowało.-odpowiedziałem omijając szerokim łukiem słowo "tak".

JongKey-Look At Me rozdział 24

Witajcie! Rany, tak strasznie trudno było mi napisać ten rozdział... Wena chyba mnie powoli opuszcza T-T Ale nie martwcie się! Zaraz coś jeszcze wyskrobię po chwili odpoczynku i dzisiaj dostaniecie jeszcze część 25 :)
Miałam dodać dwa party razem, ale Ems już jęczy, więc...
Do Ems: Naprawdę bardzo ci dziękuję za komentowanie i lubienie tego, co piszę ♥ To bardzo dużo dla mnie znaczy i mam ogromną motywację do działania. Ten rozdział niby nie należy do moich ulubionych, ale jednak chciałabym ci go zadedykować, ponieważ bez ciebie by nie powstał :*
Do innych, którzy również czytają: Nie ma was tu wielu, ale jesteście bardzo ważną częścią tego bloga. Bo bez was dla kogo miałabym pisać? Naprawdę jestem bardzo wdzięczna i mam nadzieję, że nie zanudzam was, ani nic podobnego i, że w przyszłości będziecie czytać kolejne rozdziały Look At Me oraz Cold Man. Nawet jeśli się nie odzywacie, to nie szkodzi^^ Widok samych wyświetleń jest dla mnie wystarczający, więc po prostu cieszcie się czytaniem :D Chyba, że fanfic wam się nie podoba, to wtedy się nie zmuszajcie O.o
Chciałabym, żebyśmy wszyscy mogli zostać przyjaciółmi, a może nawet taką małą yaoistyczną rodziną :**
Pozdrawiam, Weronika ♡♥♡♥♡



          Jonghyun: Zrobiłem coś źle? Przepraszam... ㅠ-ㅠ

          KEY: Nie, to ja przepraszam...

Wpatrywałem się przez chwilę w jedynkę przy swojej wiadomości, która oznaczała, że tekst nie został jeszcze wyświetlony, a kiedy cyfra nagle zniknęła natychmiast odłożyłem telefon na szafkę stojącą tuż przy moim łóżku. Siedziałem w jednym miejscu wpatrując się w urządzenie i czekając niecierpliwie na zabawny dźwięk powiadamiający o przyjściu nowej wiadomości. Czekałem i czekałem. Ile czasu można pisać jedno lub dwa zdania? Ten człowiek chciał mnie chyba wykończyć. A nawet jeśli nie chciał, to i tak robił to nieświadomie. Wstałem zniechęcony, a następnie udałem się do kuchni po szklankę wody. Wyjmując naczynie z szafki do moich uszu doszedł w końcu ten wyczekiwany dźwięk, a ja sam zerwałem się do szybkiego biegu w kierunku sypialni. Chwyciłem telefon i spojrzałem w ekran. "Jonghyun wysłał naklejkę." Oh... Jak ja strasznie nie lubiłem tego powiadomienia! Sprawiało, że ludzie, którzy chcieli jak najszybciej poznać treść musieli czekać dodatkowe kilka sekund. A czas to pieniądz! Ale z drugiej strony wiedziałem już dlaczego Jjongowi zajęło tyle czasu odpisanie mi. Znowu zastanawiał się przez całą wieczność którą emotikonkę wybrać. Niby doskonale znałem ten problem, bo sam nigdy nie potrafiłem się na żadną zdecydować (po kiego ich tak dużo??), ale jednak ja opanowałem wybieranie ich w błyskawicznym tępie tak, żeby inni nie musieli czekać. On też powinien. Przez to tylko niepotrzebnie stresował ludzi...

          Czyli wszystko między nami w porządku. + naklejka z uśmiechniętym kotkiem

Yy... To tyle? Przeciągnąłem palcem po ekranie w dół w poszukiwaniu reszty tekstu. Jak to tylko tyle? Gdzie dalsza część?! Przez kilka dobrych minut czekałem na takie gucio? Pff... Nie, Kim Jonghyunie. Z powodu tego nagłego i wcale nie fajnego obrotu sprawy nic nie było w porządku. Przebrzydły Dinozaur jeden. Jak można być aż tak niedomyślnym oraz przede wszystkim głupim? Mógł sobie w ten sposób rozmawiać z kimkolwiek mu się podobało, ale nie ze mną! Włożyłem smartfona z powrotem do tylnej kieszeni, po czym postanowiłem wyjść z domu, aby odrobinę się przewietrzyć. Przestało już padać i nawet wyszło słońce, więc powietrze musiało być naprawdę nieziemsko przyjemne. Mimo iż był to Seul zapełniony samochodami i innymi nieodpowiednimi dla  środowiska rzeczami. W drodze do drzwi chwyciłem jeszcze czarną czapkę beanie, która miała zapobiec napuszeniu się moich włosów oraz portfel na wypadek jakby w mojej głowie nagle zadzwonił zakupowy alarm.
           Wyszedłem z domu, a następnie skierowałem się do Myeong-Dong. To była szczerze mówiąc od zawsze moja ulubiona dzielnica. Tak pełno tam wszystkiego. Sklepy, kawiarnie, restauracje.
           Rozejrzałem się dookoła z rozmarzonymi oczami chłonąc wszystko jak gąbka. Za pierwszy cel obrałem sobie butik CHANEL, z którego już po krótkiej chwili wyszedłem chwiejnym krokiem cały obładowany markowymi papierowymi torbami, a po nim przyszła pora na kilka innych. Musiałem przyznać, że zakupy to jednak ciężka praca. Ale jaka satysfakcja! Z wielkim uśmiechem na twarzy udałem się do stoiska z ddeokbokki na głównym deptaku, gdyż szczerze mówiąc trochę zgłodniałem. Po złożeniu zamówienia wyjąłem portfel chcąc zapłacić za przekąskę, jednak ktoś wręczył ajummie pieniądze zanim ja zdążyłem to zrobić.
     -Ja zapłacę.-usłyszałem  znajomy męski głos, a kiedy odkręciłem głowę w bok ujrzałem Pierwszego Idiotę Korei Południowej.
Wytrzeszczyłem oczy z niedowierzania, a on zareagował na to śmiechem. Co on tu robił? Śledził mnie? No nie. On był chyba naprawdę niepohamowanym psychopatą! Gdybym tylko nie musiał się z nim użerać na scenie i poza nią, to od razu bez jakiegokolwiek wahania wezwałbym policję! Przecież tak niemogło być! Co ten dureń sobie w ogóle wyobrażał? Co to za samowola jakaś? Miło, że zapłacił za moje jedzenie, ale na nic innego nie miał prawa liczyć. Odebrałem od kobiety ddeokbokki, po czym odwróciłem się na pięcie i ruszyłem szybkim krokiem przed siebie, próbując zniknąć mu z oczu w tłumie.
     -Hej! Zaczekaj! Chodźmy razem!-usłyszałem za sobą, co sprawiło, że natychmiastowo przyspieszyłem. Trudno było prawie biec będąc tak obładowanym torbami, ale albo to albo macki Nam Woohyuna. Już wolałem opalić się na czekoladkę, niż to drugie, a naprawdę nie mówiłem tego często. Tylko w wyjątkowych przypadkach.-Wołałem cię. Nie słyszałeś?-poczułem nagle na swoim ramieniu jego dłoń.
     -Nie.-odparłem sucho.
     -Daj. Pomogę ci.-zaczął zdejmować ze mnie mój bagaż, ale odtrąciłem jego pomoc.
     -Poradzę sobie.
     -Ale ja chcę ci pomóc.-stwierdził, po czym zdecydowanym ruchem zdjął z mojej ręki torby, które od razu zawiesił na swojej. Spojrzałem na niego spod byka, a następnie wręczyłem mu drugie tyle.
     -W takim razie nieś wszystko.-uznałem, po czym ruszyłem w dalszą drogę zajmując się już tylko jedzeniem ddeokbokki.
     -Mieliśmy dzisiaj iść na randkę.-stwierdził doganiając mnie-Powinniśmy iść teraz?
     -Dlaczego miałbym z tobą gdziekolwiek iść?-zapytałem.
     -Bo jeśli nie pójdziesz to powiem szefowi.-wzruszył ramionami.
     -Nie jesteś za duży na skarżenie?-zauważyłem kąśliwie.
     -Tonący wszystkiego się złapie.
     -W takim razie dokąd?-zrezygnowałem z dalszego wymigiwania się, gdyż i tak pewne było, że to on wygra.
     -Hmm... Kino? Kupię ci popcorn.-uśmiechnął się od ucha do ucha.
     -W porządku. Ale nie wyobrażaj sobie za dużo. Idę, bo muszę.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 23




     -Jesteśmy całkiem popularną parą, prawda?-zaśmiał się.
     -Chyba tak...-westchnąłem, po czym na moją twarz wypełz promienny uśmiech, a ja sam zacząłem energicznie machać do fanów, którzy robili w tym samym czasie mnóstwo zdjęć i nagrywali filmiki, które prawdopodobnie następnego dnia miały pojawić się w prasie oraz internecie.-Ale nieprawdziwą.-dodałem pod nosem, tak, aby nie zdołał tego wyłapać. Niestety jednak wcale nie uszło to jego pilnej uwadze.
     -Myślisz, że nam nie wierzą?-zapytał, na co zupełnie nie potrafiłem wydusić odpowiedzi. Chciałem powiedzieć, że powinniśmy iść dalej! Może posunąć się do przodu na przykład o jedno przytulenie w towarzystwie Shawoli? Ale to nie wchodziło w grę! Pomyślałby sobie o mnie pewnie nie wiadomo co! A mało tego odrzuciłby moje zaloty na oczach całego państwa Republiki Korei Południowej! Wtedy nie mógłbym nawet wyjść z domu bez torby papierowej założonej na głowę! Wszyscy bez żadnego wyjątku wytykaliby mnie palcami i wyśmiewali moje złamane serce, które pękło na pół! Wtedy rozpadłoby się jeszcze bardziej pozostawiając po sobie jedynie drobny mak! Nie miałbym innego wyjścia jak tylko wyprowadzić się w góry i zamieszkać w jakiejś przytulnej jaskini, którą urządziłbym meblami z IKEI. Moim głównym zajęciem byłoby prawdopodobnie pasanie lam lub alpak, z którymi rozmawiałbym całymi dniami, gdyż do nikogo innego nie mógłbym otworzyć ust. A może ludziom zrobiłoby się mnie żal i to Jonghyuna spotkałby wspomniany już los?-Przekonajmy ich.-usłyszałem nagle jego głos, który sprowadził mnie z powrotem do rzeczywistości.
Spojrzałem na niego zdezorientowany i zauważyłem, że jego ciało pochyla się przez cały stolik, a twarz znajduje się tuż przy mojej. Nie spodziewałem się tego bardziej niż nie spodziewałbym się zupełnie nagłego, w ogóle nie przewidzianego ataku ze strony Północy! Tonąłem w jego ciemnobrązowych tęczówkach, zapominając o Bożym świecie i fanach, którzy obserwowali nas jedynie przez cienką szybę, a moje serce nie mogło się zdecydować czy ma bić szybko jak szalone, czy może całkowicie się zatrzymać przez szok, którego właśnie doznało. To sprawiało, że jego odgłos był zupełnie nieregularny. Nie miałem pojęcia co ten nieobliczalny Dinozaur chciał zrobić. W pewnym momencie niespodziewanie musnął delikatnie mój lekko zaróżowiony policzek swoimi pełnymi wargami, co sprawiło, że zastygłem w pozycji, w której się znajdowałem z nienaturalnie wytrzeszczonymi oczami. Co to było? Czy on właśnie... On zrobił to, co mi się zdawało, czy to po prostu po raz kolejny moja bezwstydna wyobraźnia płatała mi figle, chcąc zrobić ze mnie idiotę? Nie byłem do końca pewien, ale tym razem to chyba była rzeczywistość. I to taka widziana przez różowe okulary. Pozostawało tylko jedno pytanie, aby wyjaśnić tę zagadkową sytuację. A mianowicie: "Dlaczego?" DO JASNEJ CIASNEJ DLACZEGO??!! Podobałem mu się? O to chodziło? Nie, to na pewno nie to. Był przecież hetero i co chwilę zmieniał dziewczyny jak wnętrze swojej szafy. Subtelną różnicą było jednak to, że niektóre trendy wracały do mody, a on nigdy nie umawiał się z laską drugi raz po rzuceniu jej. Wracając do głównego tematu nie był gejem! Ani nawet bi! Dlaczego więc miałby zakochać się w chłopaku? A, chwilę. No tak... Nie chodziło o mnie, tylko o fanów. I wszystko stało się logiczne. Jedyne o co mu chodziło to podtrzymanie paringu. Głupie JongKey! Sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej niż normalnie. Nasza publiczność była natomiast wniebowzięta, co łatwo dało się wywnioskować ze wzmożonych pisków i krzyków. Dobrze przynajmniej, że inni się świetnie bawili.
     -Co to było?-spytałem po upływie paru minut, podczas których próbowałem dojść do siebie. Możliwe, że powinienem czuć się szczęśliwy, bo każdy w danej chwili na pewno by się tak czuł, ale po prostu nie mogłem. Czułem się wykorzystany. Jak zwierzę w cyrku, żyjące tylko dla zabawiania swoją egzystencją ludzi. Nie, czułem się jeszcze gorzej. Miałem wrażenie, że mój najlepszy przyjaciel, który był dla mnie również jak brat i w dodatku kochałem go całym sercem tak jak jeszcze nigdy nikogo zdradził mnie. Zupełnie jakbym był dla niego nikim i mu na mnie nie zależało. Miarka się przebrała. Nie mogłem tego dnia już więcej znieść. Nie chciałem nawet o tym myśleć, ale znacznie utrudniał mi to fakt, że Jjong siedział na przeciwko mnie.-Muszę już iść.-rzuciłem pospiesznie, po czym wybiegłem sprintem z kawiarni, zostawiając go tam zdziwionego i nie dając mu nawet szansy na jakąkolwiek odpowiedź.
          Przebierałem nogami tak szybko jak tylko dawałem radę przemieszczając się z Cheongdam-Dong do swojego apartamentu w Gangnam. Pot spływał po mnie strużkami, gdyż nie byłem najlepszym biegaczem i moja słaba kondycja dawała się we znaki, a w dodatku założyłem na siebie rano swoje ulubione mega obcisłe rurki, jednak nie zatrzymałem się ani na sekundę. Chciałem jak najszybciej dotrzeć do domu. Nie chciałem płakać na ulicy. Musiałem wszystko sobie na spokojnie przemyśleć i przeanalizować we własnym pokoju. Delikatny wiatr smyrał mnie po twarzy dając lekkie ukojenie, lecz nie było ono na tyle wystarczające, aby złagodzić cały ból. Po chwili biegu poczułem na sobie drobne krople ciepłego letniego deszczu, które sprawiły, że natychmiast się zatrzymałem. Schyliłem się, po czym oparłem ręce na kolanach, aby w ten sposób wyrównać oddech. Po chwili odpoczynku ponownie zerwałem się do biegu, który powoli zaczynał mnie już wykańczać.
          Zatrzasnąłem za sobą drzwi, a następnie udałem się do sypialni, gdzie rzuciłem się agresywnie na wielkie łóżko nie zwracając uwagi na wodę ściekającą z przemoczonych ubrań. Byłem strasznie zły. Ale nie przez sytuację, która miała miejsce wcześniej w kawiarni. Czułem złość dlatego, że byłem bezsilny i nie potrafiłem zapanować nad swoimi uczuciami. Uformowałem ręce w pięści, którymi zacząłem wymierzać ciosy poduszce, a w tym samym czasie trzymałem w zębach skrawek pościeli, co miało powstrzymać mnie od głośnego krzyku, po czym z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie wiedziałem ile czasu minęło, kiedy nagle usłyszałem powiadomienie o nowej wiadomości na Kakao Talk, ponieważ nie zawracałem sobie nim głowy. Sięgnąłem do tylnej kieszeni dżinsów, po czym wyjąłem z niej smartfona sprawdzając kto śmiał zakłócić mój spokój. Ku mojemu zdziwieniu był to Jjong.

           Jonghyun: Zrobiłem coś źle? Przepraszam... ㅠ-ㅠ   

Patrzyłem przez chwilę na wyświetlacz telefonu, po czym zorientowałem się, że on przecież nie zrobił nic złego. To nie była jego wina. On nie wiedział co czułem, więc jak mógł się domyślić o co mi chodziło? Zapewne nawet nie wiedział za co przepraszał. Ból w ułamku sekundy zmienił się we wstyd. Zrobiłem takie zamieszanie o nic... Co sobie musieli pomyśleć fani? Jak wytłumaczyć im całą sytuację? Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że następnego dnia Krystal zobaczy na jakiejś stronie plotkarskiej, że jej chłopak pocałował inną osobę, którą wcale nie była dziewczyna. MVAHAHA!! Tak, zgadza się. Byłem odrobinę wredny. Ale to chyba normalne w stosunku do wrogów, prawda?

środa, 6 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 22




     -Cześć. Nazywam się Nam Woohyun i jestem w zespole razem z Key.-wyciągnął rękę w kierunku Jjonga przedstawiając się chwilę po zamknięciu drzwi od gabinetu Lee Soomana.
     -Key?-zwrócił się do mnie Dinozaur-O czym on mówi?
     -No bo...-zacząłem-To z nim mam stworzyć ten duet.-wydukałem.
     -To jakiś żart?-zaczął przewiercać Woohyuna wzrokiem-To przez niego ledwo wystąpiłeś w Japonii. A teraz macie razem tańczyć na jednej scenie?
     -Mogłbyś oddać mi Key?-zapytał bezczelnie Nam cofając rękę, która jednak nie została uściśnięta-Właśnie idziemy na randkę.
     -Słucham?-zdziwił się Jonghyun.
     -Szef kazał nam się lepiej poznać, a żeby tak się stało musimy spędzić trochę czasu razem.-wytłumaczył mu spokojnie brązowowłosy.
     -Dlaczego niby mielibyście się lepiej poznać?-oburzył się Bling Bling-Niektórzy członkowie k-popowych zespołów się nie znoszą, więc dlaczego wy macie iść o kilka kroków dalej?!-podniósł głos.
     -Czy ja wiem...-zastanowił się przez chwilę Nam-Może szef czuje między nami chemię?
     -Chemię?-zaśmiał się brunet z goryczą-Chciałeś go pobić!
     -Najpierw wykorzystać!-wtrąciłem bez namysłu, jednak po chwili skarciłem się za te słowa.
     -A o tym mi nic nie wiadomo. Bummie?-zwrócił się do mnie-Jak to chciał cię wykorzystać?
     -No... Po prostu.-wydukałem.
     -Bummie?-zaśmiał się Pierwszy Idiota Korei Południowej-Jesteście parą albo coś?-mimo powagi sytuacji, w której akurat się znalazłem zarumieniłem się lekko słysząc to pytanie.
     -Jesteśmy przyjaciółmi od dzieciństwa i wiedz jedno. Nikomu nigdy nie pozwolę skrzywdzić Kibuma. Nigdy.-ostatnie słowo wyszeptał, niebezpiecznie przybliżając się do Woohyuna, co jednak nie wywołało u niego reakcji, jakiej oczekiwał, gdyż ten jedynie zachichotał.
     -Nie zamierzam go skrzywdzić.-stwierdził szatyn wzruszając ramionami.
     -Na pewno tego nie zrobisz, bo będę cię obserwował.-wycedził mój przyjaciel-A tak w ogóle to nie idziecie na żadną randkę. Chodź, Key.-pociągnął mnie w stronę wyjścia z budynku SM Entertainment zanim tamten zdążył jakkolwiek zareagować.

     -Jjong!-walnąłem chłopaka delikatnie w ramię, zatrzymując się przy bramie przed wytwórnią-Co robisz? Mamy teraz przechlapane! Szef się wkurzy, że nie wykonujemy jego poleceń!
     -Nie przesadzaj.-machnął ręką-Pomyślimy jak się usprawiedliwić później, ok?-uśmiechnął się szeroko.
     -O-ok.-zająknąłem się oślepiny śnieżnobiałym blaskiem jego zębów.
     -To idziemy?-zapytał.
     -Gdzie?-zainteresowałem się.
     -No na tą randkę! Ktoś przecież musi z tobą iść! A skoro ten idiota nie chce...
     -Ale chyba chciał!-poczułem się lekko zdezorientowany.
     -Odniosłem inne wrażenie.-uznał.
Według mnie nie wyglądał jakby był przeciwny temu pomysłowi Lee Soomana, a nawet miałem wrażenie, że był bardzo za! Myślałem, że doskonale znałem się na ludziach... A tu taka niespodzianka! Kto by pomyślał?
     -To ja bardziej nie chciałem z nim nigdzie iść.-prychnąłem.
     -Wiem, Bummie.-zaśmiał się-Ale popatrz! Teraz, dzięki mnie żaden z was nie musi spędzać ze sobą czasu.-powiedział, na co uśmiechnąłem się pod nosem. Faktycznie. Jonghyun był moim wybawcą! Chwilę, to nie brzmiało odrobinę dziwnie? A kto by się tam przejmował! Najważniejsze, że byłem w tamtym momencie akurat z nim, a nie z Woohyunem. To się najbardziej liczyło!
     -W takim razie dokąd pójdziemy?-zapytałem nieśmiało niczym niewinna dziewica.
     -Słyszałem, że siostra Kaia z EXO otworzyła ostatnio kawiarnię...
     -Serio?-zaciekawiłem się.
     -Mhm. Kamong Espresso, czy jakoś tak. Powinniśmy wypróbować lokal?
     -Czemu nie?-przytaknąłem.

     -O co chodziło z tym wykorzystaniem?-zapytał Bling Bling, kiedy zajęliśmy miejsca przy małym stoliku w kameralnym pomieszczeniu. Było naprawdę przytulne i miłe, co najprawdopodobniej było zasługą niewielkiej przestrzeni oraz zdobiących go ciepłych barw, do których zaliczały się kolory pomarańczowy, czerwony oraz brązowy.
     -Jesteś naprawdę mało domyślny.-zmarszczyłem brwi-Mówi samo za siebie.
     -Mogłem mu w takim razie mocniej przyłożyć.-syknął-Ale w sumie mam jeszcze okazję.-nagle całkowicie się rozpogodził.
     -Nie rób tego.-powiedziałem stanowczo-Po prostu go ignorujmy. Nie zasłużył na nic innego.
     -W porządku. Zrobię co zechcesz.-przewrócił oczami-Jednak jeśli chociażby dziwnie na ciebie spojrzy, powiedz mi, a doprowadzę go do porządku.-nakazał mi, na co pokiwałem głową, aby dać mu do zrozumienia, że przyjąłem to do wiadomości.
          Słysząc nieoczekiwane pukanie w szybę, przez którą widać było główną ulicę Cheongdam-Dong automatycznie odwróciłem w jej stronę głowę, aby mniej więcej zorientować się o co chodziło. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem małą grupkę fanek, które kiedy już się upewniły z kim miały do czynienia zaczęły piszczeć i podskakiwać w miejscu, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście.
     -To JongKey!-dotarło do mnie w pewnej chwili, a następnie poczułem jak moje ciało zamarza aż po koniuszki palców u stóp, sprawiając, że paraliż całkowicie przejął nade mną kontrolę. Spojrzałem z przerażeniem na mojego przyjaciela, siedzącego na przeciwko mnie, aby ocenić jego reakcję, ale ten wydawał się w ogóle niczego sobie z tego nie robić.
     -Słyszałeś?-zapytałem niepewnie.
     -Owszem.-przyznał upijając z filiżanki łyk Cappuccino.
     -I?-dociekałem.
     -Jesteśmy całkiem popularną parą, prawda?-zaśmiał się.
     -Chyba tak...-westchnąłem.
Spodziewałem się jednak innej odpowiedzi, niż tej, którą dostałem. Myślałem, że będzie zdenerwowany, albo zażenowany, lub jeszcze gorzej! Byłem mile zaskoczony. Miałem takie złudne wrażenie, jakbyśmy naprawdę byli na randce i to w dodatku pierwszej, ponieważ tej się nigdy nie zapomina. Chociaż z drugiej strony, ja nigdy nie zapomniałbym ani sekundy spędzonej z chłopakiem moich marzeń, więc mogłoby to być równie dobrze setne spotkanie.

sobota, 2 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 21

No i drugi sezon!! ☆★☆
-----------------------------------------




          Usiadłem na czarnej kanapie nieopodal gabinetu Lee Soomana, aby powoli i na spokojnie przeanalizować to, co zgromadziło się w moim mózgu. Poklepałem swoje policzki, aby ostudzić emocje, ale jednocześnie nie uszkodzić twarzy, po czym odchyliłem się do tyłu stykając plecy z oparciem. Tej nocy naprawdę spałem z Jjongiem w jednym łóżku, czy to był tylko jeden z tych wielu cudownych snów? Spojrzałem na swoją rękę, która była sina od ciągłego podszczypywania i zdałem sobie sprawę, że to była rzeczywistość. Niestety do niczego nie doszło, ale i tak byłem strasznie szczęśliwy! Kiedy on spał, ja przyglądałem mu się z bliska bez jego wiedzy, ani zgody przez całą noc, więc odpłynąłem dopiero około ósmej nad ranem. Nie obyło się jednak bez nieprzyjemnych skutków, jakimi były sińce pod oczami, które przed wyjściem sprawnie ukryłem pod sporą warstwą make-up'u oraz blizny na ręku po sprawdzaniu czy to na pewno nie był tylko sen. Byłem potwornie zmęczony, ale jednak musiałem przyznać, że jak najbardziej warto było się poświęcić.
            Wszedłem do biura szefa wytwórni i pierwsze co zobaczyłem to ku mojemu niezadowoleniu ten, którego imienia nie miałem nawet ochoty wymawiać. I nie chodziło mi wcale o Voldemorta. Brązowooki szatyn siedział już na krześle przy biurku ucinając sobie pogawędkę z panem Lee, który wydawał się być nim zachwycony. Dlaczego wszyscy tak bardzo go lubili? W głowie się nie mieści. Czy nikt nie widział jaki on był naprawdę? To wcale nie był mały uroczy baranek, za jakiego go mieli. Do tego było mu tak daleko jak długość równika i to wcale nie na globusie, ale w przestrzeni. Już bardziej pasowała do niego rola przebiegłego i niewyżytego wilka, który zaczepia innych w różnych klubach chcąc zaspokoić swoje potrzeby. Czyli, że to ja byłem owieczką i w dodatku ofiarną? W sumie czemu nie. Wszystko się idealnie zgadzało.
     -Dzień dobry, szefie.-przywitałem się, a następnie usiadłem na krześle obok niego, odsuwając je jednak jak najbardziej w przeciwną stronę.
     -Poznaliście się już, prawda?-zapytał Lee Sooman.
     -Tak, szefie.-przytaknąłem.
     -A jak wam się podoba wasze towarzystwo?-dociekiwał.
     -Jestem naprawdę uhonorowany, że mogę współpracować z Key sunbae. Od początku jestem wielkim fanem SHINee.-stwierdził Nam.
Pff... Co za bzdura. Totalny kit! Po pierwsze. Czy Shawol śpiewałby po pijaku "Wolf"-piosenkę EXO? Otóż nie. Darłby się w niebogłosy "Juliette"! Po drugie. Czy Shawol napastowałby swojego idola? Odpowiedź po raz kolejny brzmi: nie. No może sasaeng, ale to już zupełnie inna bajka. Chodziło o w pełni pełnosprawnych umysłowo fanów, którzy kochają swoich ulubieńców nad życie! Ale... Chwilę... O jasny gwint! Nam Woohyun sasaengiem? Zwykle to napalone dziewczyny dostają ten tytuł, ale czym napalony facet jest od nich gorszy? No teraz to faktycznie wszystko nabrało jako takiego sensu. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Zaoszczędziłbym sobie tyle zszarganych nerwów. Może nawet bym zrozumiał... Nie, raczej nie. Świętą Matką Teresą z Kalkuty nie byłem, więc nie miałem zamiaru okazywać swojej dobroci tylko dlatego, że mógł mieć małe, albo nawet całkiem spore kuku na muniu. A prosto z mostu mówiąc ten facet był walnięty! A przez tą swoją buźkę wyglądał na uroczego ronantyka, który zabrałby swoją wybrankę na plażę, aby podziwiać zachód słońca. Ale wcale taki nie był! Pozory mylą! I to jeszcze jak!
     -Naprawdę? Nie wiedziałem, że jesteś fanem.-zainteresował się szef, na co szatyn kiwnął głową na potwierdzenie swoich wcześniejszych słów-To będzie genialna historia do sprzedania! Potem się to jeszcze jakoś podrasuje. A ty, Key?-zwrócił się do mnie-Jak się czujesz?
     -Dobrze.-uznałem nie pokazując jednak żadnych pozytywnych emocji, które i tak w tym przypadku byłyby fałszywe.
     -A może to jakoś rozwiniesz?-naciskał szef.
     -Jestem naprawdę zaszczycony, że mam takiego hoobae. Mam nadzieję, że będzie nam się razem świetnie pracowało.-wymusiłem uśmiech, który i tak nie wyglądał chyba za szczerze, ale głowie całej wytwórni chyba wystarczył.
     -No i to rozumiem!-ucieszył się klaszcząc w dłonie-A teraz. Mam nadzieję, że nie macie na dzisiaj żadnych planów.-popatrzył po naszych twarzach, aby wyczytać z nich jakąś odpowiedź.
     -Nie.-powiedzieliśmy w tym samym czasie kręcąc przecząco głowami.
     -To wybornie, bo i tak musielibyście odwołać.-zaśmiał się, w czym niechętnie mu zawtórowaliśmy, gdyż zdawało się, że tego właśnie oczekiwał.-Spróbujcie zgadnąć dlaczego!-podekscytował się jak dziesięciolatek.
     -Nie mam pojęcia.-uznałem.
     -Ja również.-przyznał  Pierwszy Idiota Korei Południowej.
     -Uwaga, uwaga... Przygotujcie się! Jesteście gotowi?-prawie krzyknął.
     -Tak, szefie.-stwierdziłem.
     -Idziecie dzisiaj na randkę!-wykrzyknął ukazując wszystkie zęby.
     -Co?-wytrzeszczyłem nienaturalnie oczy.To była już nawet nie lekka przesada! To było zdecydowane przegięcie! Ja na randce z kimś kto najchętniej by mnie zgwałcił? Raczej nie dziwne, że nie byłem tą opcją zachwycony. Mogłem z tego spotkania już w ogóle nie wrócić! To chyba jednak trochę niepokojące! Wtedy Woohyun zamiast w duecie zadebiutowałby solo, co byłoby dla niego jeszcze lepsze, więc miał już oprócz zemsty kolejny powód więcej do pozbycia się mnie. Naprawdę sam powinienem wykopać sobie grób. Przynajmniej załatwiłbym to wszystko znacznie delikatniej i mniej boleśnie niż on. I gdzie niby mielibyśmy iść na tą... ekhm... Niech to będzie spotkanie biznesowe, bo tamto słowo przyprawiało mnie o mdłości, zawroty głowy i resztę objaw, które do przyjemnych wcale nienależały.
     -Coś taki wytrzeszcz zrobił?-zapytał mnie pan Lee-Coś ci nie pasuje?
     -N-nie, nic. W porządku.-wyjąkałem. Na początku szczerze mówiąc myślałem, że to skończy się na ćwiczeniu układu choreograficznego i nagrywaniu piosenki w towarzystwie innych ludzi, ale się niestety pomyliłem. Co robić, co robić... To zdecydowanie była sytuacja bez wyjścia.
     -Będziemy się dobrze bawić.-oznajmił Nam uśmiechając się szeroko do szefa.
     -Mam nadzieję.-odwzajemnił przyjazny gest-To gdzie pójdziecie?
     -Oceanarium!-odezwał się szatyn.
     -Wolę wesołe miasteczko.-rzuciłem pospiesznie. Jeszcze czego! Oceanarium? W takim miejscu jest zdecydowanie za mało osób. Wolałem mieć świadków. I to dużą ilość na wypadek, gdyby ktoś czegoś nie zauważył lub w celu innego zabezpieczenia.

          -Co on tutaj robi?-zapytał wściekłym głosem Jonghyun łapiąc mnie za nadgarstek i chowając za swoimi plecami.
     -Cześć. Nazywam się Nam Woohyun i jestem w zespole razem z Key.-wyciągnął rękę w kierunku Jjonga przedstawiając się chwilę po zamknięciu drzwi od gabinetu Lee Soomana.
     -Key?-zwrócił się do mnie Dinozaur-O czym on mówi?