niedziela, 29 czerwca 2014

JongKey-Look At Me rozdział 18



Zapukałem donośnie do drzwi dormu SHINee tworząc przy tym zabawny rytm, po czym zacząłem niecierpliwie przebierać nogami. Szczerze mówiąc strasznie, ale to strasznie nie lubiłem czekać. Dlatego właśnie zawsze wychodziłem z domu odrobinę później niż w rzeczywistości powinienem, aby nie być na miejscu spotkania tym pierwszym, przez co zawsze dochodziłem jako ostatni. I według mojego skromnego zdania tak było bardzo dobrze. Nie musiałem umierać z nudów podczas wyczekiwania przez nieskończoną ilość czasu, za to od razu jak się zjawiałem atmosfera była już wyluzowana i wszyscy się śmiali oraz wygłupiali. Nie przechwalając się rzecz jasna znalazłem rozwiązanie idealne! Ludzie to chyba nazywają złotym środkiem, ale do końca pewien nie byłem. Grunt, że wszystko było właśnie tak jak być powinno!
     -Key, w końcu jesteś.-przywitał mnie w progu tuż po otworzeniu drzwi wejściowych niekompletnie ubrany Jonghyun z lekko poczochranymi włosami.
Musiałem przyznać, że mimo iż mogłem się tego spodziewać, ponieważ on zwykle w dormie i w pokojach hotelowych nie lubił tracić czasu na zakładanie T-shirtów ani innych podobnych rzeczy, to i tak widok, który miałem przed sobą przyprawił mnie o niezły szok i chyba całkiem niewiele brakowało mi do palpitacji serca. Jego idealnie zarysowane mięśnie były zupełnie obnażone, a ja stałem sztywno jak słup soli nie mogąc odkleić od nich swojego wzroku. Ciemna skóra Jjonga dodatkowo sprawiała, że był jeszcze bardziej seksowny, co strasznie mi się podobało, a być może nawet mnie podniecało. Sam lubiłem być tak blady jak tylko się dało, ale jeśli chodziło o innych chłopaków, to zdecydowanie wolałem lekko brązowy odcień. Pewnie chociażby dlatego Bling Bling od zawsze był moim stuprocentowym ideal type.
     -Przecież się nie spóźniłem.-z wrażenia ledwo zdołałem wydukać kilka słów na krótką chwilę odrywając wzrok od klaty Jonghyuna, aby już po chwili znowu wpatrywać się w nią z uwielbieniem. Powstrzymał mnie dopiero jego delikatny chichot, który uderzył we mnie z niewyobrażalną siłą. W tym momencie powróciłem natychmiast do realnego świata i uświadomiłem sobie, że chłopak zorientował się co właśnie robiłem. W mgnieniu oka cała moja twarz zrobiła się czerwona, a ja speszony postanowiłem jak najszybciej wejść do środka, aby nie mógł zobaczyć moich rumieńców, które i tak już pewnie zauważył. O matko! Co za wstyd! Jak ja w ogóle mogłem mu się jeszcze pokazać na oczy?! Zorientował się co do niego czułem? Na pewno! Nie był aż taki głupi, na jakiego wyglądał, nie obrażając go oczywiście. Co robić, co robić... Jedyne na co miałem ochotę to uciec gdzieś daleko od dormu SHINee, wykopać sobie głęboki i przytulny grób w jakimś ładnym miejscu, a potem poprosić grzecznie jakiegoś miłego przechodnia, aby pogrzebał mnie w nim żywcem. Przesadzałem? No możliwe, ale kiedy się bardzo denerwowałem to czasami miałem do tego skłonności. A to była właśnie jedna z tych sytuacji, w których nie panowałem już nawet nad swoimi myślami, które pędziły jak szalone zostawiając przy tym rozum daleko za sobą w tyle.
          -Jestem!-oznajmiłem reszcie członków i menadżerowi Kim, kiedy wszedłem do pokoju Jinkiego i Dinozaura, gdzie odbywało się już posiedzenie. O tym, że już się zaczęło poznałem widząc kilka pudełek po skończonej pizzy oraz liczne puste paczki po chipsach porozrzucane na podłodze. Aish! Co za brudasy! Zupełnie jakbym wszedł do chlewu. Właśnie to był główny powód podjęcia mojej decyzji o wyprowadzeniu się z dormu. Główny oczywiście zaraz po półnagim Jjongu. Naprawdę, jak można tak żyć? Kiedy fanów nie było nigdzie w pobliżu ci ludzie bardziej przypominali wygłodniałe i niebezpieczne zwierzęta, które dopiero co uciekły z zoo, niż sławne na całym kontynencie azjatyckim i świecie megagwiazdy kpopu.
     -Nareszcie!-warknął Taemin, na co posłałem mu najbardziej złowrogie spojrzenie, na jakie tylko było mnie stać.
     -Usiądź, Kibum.-menadżer poklepał dłonią miejsce na łóżku maniaka kurczaków tuż obok siebie.
Nie ociągając się od razu wypełniłem polecenie, a tuż po chwili miejsce na swoim meblu do spania na przeciwko mnie zajął Jjong, który właśnie wrócił do pomieszczenia z butelką piwa w ręku. W duchu dziękowałem Bogu za to, że w pokoju panował półmrok, gdyż zasłony nie pozwalały promieniom słonecznym przedostać się do środka. W ten sposób nie byłem zmuszony do oglądania klaty Jonghyuna, a on nie mógł ujrzeć moich wypieków, które zdążyły już oblać całą twarz.
     -Pewnie jeszcze tego nie wiecie, ale...-zaczął pan Kim-Key został przydzielony do nowego zespołu.
     -Co?-oburzył się maknae, na co w tym samym momencie wszystkie oczy skierowały się na moją osobę.
W sumie doskonale rozumiałem ich zdziwienie, bo sam czułem to samo, kiedy dowiedziałem się od Lee Soomana.
     -To znaczy, że od teraz będziemy tylko w czwórkę?-zapytał niepewnym głosem Minho.
     -Nie, to nie tak.-zaprzeczył menadżer-Po prostu Kibum będzie taką męską wersją Hyuny. Wiecie... 4Minute, Trouble Maker, solo. No może z wyjątkiem tego solo, ale reszta się chyba zgadza, prawda?
     -Czyli zostanie z nami?-upewnił się lider.
     -Nie ma innej opcji.-wyszczerzył się pan Kim.
     -W sumie dużej straty byśmy nie ponieśli...-rzucił Taemin, na co już chciałem mu coś odpowiedzieć i byłaby to pewnie genialna cięta riposta, ale niestety ubiegł mnie jego chłopak.
     -Minnie!-trącił go delikatnie łokciem.
     -To jakie są plany na chwilę obecną?-zabrał głos Bling Bling.
     -Key razem z nowym kolegą będą ćwiczyć do debiutu, a wy zdaje się, że macie wakacje.-odpowiedział menadżer.
     -Naprawdę?-zapytali ożywieni chórem.
     -Pewnie, że nie.-zgasił ich-Macie cały czas harować.
     -Menadżerze Kim...-jęknął Minho.
     -Dobra, zobaczę co da się zrobić. Ale wszystko zależy od Lee Soomana. Nic nie obiecuję.
     -Wierzymy w pana.-dodał z uśmiechem chłopak Taemina.
     -Jeszcze jedna sprawa. Key.-zwrócił się do mnie-Szef zaprasza cię do swojego gabinetu.
     -Znowu?-przewróciłem oczami, jednak po chwili kiwnąłem głową.
Kolejny raz? Może powinienem był zamieszkać w jego biurze? Byłbym od razu na każde jego skinienie.  Czy tak nie byłoby łatwiej? I dla mnie i dla niego. Ostatnio naprawdę bardzo często musiałem odwiedzać jego biuro, zwłaszcza, że kiedyś zdarzało mi się to mniej więcej raz na rok, a czasami nawet rzadziej. Tym razem już w ogóle nie wiedziałem o co mogło chodzić. Myślałem, że omówiliśmy już wszystko, co było do omówienia, ale wyglądało na to, że chyba jednak się myliłem. Również znając ostatnio moje szczęście, pewnie to spotkanie z Lee Soomanem nie miało wnieść do mojego życia nic przyjemnego ani pożytecznego. Zwykła strata czasu, której nie mogłem w żaden sposób zapobiec. Miałem jednak złe przeczucie, że szef chciał się ze mną widzieć w sprawie Pierwszego Idioty Korei Południowej Nam Woohyuna, co wcale nie było moim ulubionym tematem do rozmowy przy filiżance herbaty, której i tak zapewne bym nie dostał.

wtorek, 24 czerwca 2014

JongKey-Look At Me rozdział 17



     -O! Woohyun!-krzyknął nagle podekscytowany podrywając się z krzesła.
Czując przypływ ciekawości gwałtownie odkręciłem głowę w kierunku, w którym patrzył mój towarzysz, po czym mój uśmiech natychmiastowo zgasł, a palec wskazujący skierował się na jego osobę.
     -Ty!-krzyknąłem przerażony bez namysłu.
Nie zwracałem nawet uwagi na to, że wszyscy ludzie, którzy byli obecni w bufecie nagle zaprzestali wykonywania swoich czynności i przyglądali się naszej trójce czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Nie to było wtedy najważniejsze. Jedyne na czym mogłem się skupić i na czym koncentrowały się moje zdezorientowane myśli to ten niebezpieczny chłopak, którego Jonghyun pobił w ciemnej uliczce niedaleko klubu M2. Ale jak tomożliwe? Przecież byłem niemal w 100% pewien, że nigdy już go nie spotkam. To chyba naprawdę był pech. Albo może karma. Jeśli to drugie, to w poprzednim życiu musiałem być naprawdę bardzo złym człowiekiem. Pewnie zabiłem wielu ludzi lub zdradziłem swój kraj. No bo jak niby inaczej dało się wytłumaczyć to nieszczęście? Czy mogło mnie w ogóle spotkać coś gorszego? Mieliśmy być w jednym zespole? To nie miało cienia szansy, aby móc przejść! Przecież on był skłonny do zrobienia mi krzywdy! Nie mogłem mu nawet zaufać! Ah, co robić, co robić. To był chyba właśnie idealny przykład jednej z tych sytuacji bez wyjścia. A przynajmniej ja takowego nie widziałem.
     -O?-zdziwił się menadżer Lee-Wy się znacie?
Spojrzałem na starszego mężczyznę niepewnym wzrokiem. Co miałem mu powiedzieć? Wyglądało na to, że polubił tego idiotę. Uwierzyłby mi, gdybym wyznał, że próbował się do mnie dobrać, a potem mnie pobić? Eh, chyba raczej nie. Jak na złość ten cały Woohyun, czy jak mu tam wyglądał teraz na całkiem grzecznego i poukładanego młodego chłopaka. No cóż... Okoliczności zdaje się skłaniały mnie do kłamstwa.
     -Nie.-zaprzeczyłem szybko opuszczając wskazujący palec-Po prostu wygląda zupełnie jak mój kolega z liceum.-dopowiedziałem, dzięki czemu ustanowiłem swój nowy rekord. Po raz pierwszy udało mi się zawrzeć aż dwa kłamstwa w jednej wypowiedzi.
Woohyun był chyba tą całą sytuacją widocznie rozbawiony, bo na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, co przerażało mnie jeszcze bardziej, gdyż wyglądał jakby knuł plan idealny, który raczej na pewno dotyczył zrobienia mi krzywdy. Fizycznej lub psychicznej. Aish, to naprawdę niepokojące.
          Pierwszy Idiota Korei Południowej, jak postanowiłem go nazywać zajął miejsce na krześle tuż obok mnie, co sprawiło, że gwałtownie odsunąłem się od niego szurając głośno o podłogę, co również wywołało u niego delikatny chichot. Trzecia osoba siedząca z nami przy stoliku była chyba natomiast lekko zdezorientowana, gdyż nie za bardzo rozumiała, dlaczego próbowałem zachować dystans.
     -Key, w porządku?-zapytał.
     -Tak, proszę pana.-zapewniłem go.
     -Skoro tak mówisz...-czułem, że mi nie uwierzył, a jego ton głosu dodatkowo to potwierdził, ale chyba postanowił nie dociekać-No więc. Przejdźmy do spraw zespołu. Woolim Entertainment i mój ukochany braciszek postanowili nazwać was Toheart.
     -Toheart?-zapytałem.
     -Tak. To znaczy, że kierujecie swoją twórczość do serc fanów i razem macie dwa serca czy jakoś tak. W każdym razie rozumiecie przesłanie?-zapytał, na co pokiwaliśmy głowami-To świetnie. Kolejna sprawa to koncept. W teledysku obaj będziecie konkurować o jedną dziewczynę, więc musi być w tym trochę humoru.
     -Kiedy nagramy teledysk?-odezwał się Woohyun.
     -Najpierw powinniście chyba myśleć o nagraniu piosenki, nie prawda?-zaśmiał się pan Lee.
     -No tak.-przytaknął chłopak-A zna pan już tytuł?
     -Mhm.-kiwnął głową-"Delicious".
     -O czym będzie?-szczerze mówiąc zdziwił mnie ten tytuł.
Mieliśmy śpiewać o jedzeniu? To chyba trochę nie na miejscu, jeśli największa gwiazda koreańskiej muzyki pop będzie śpiewać o tym jak bardzo smakuje jej hamburger. Może jeszcze miałem pokazać się na scenie w czasie całkiem nowego debiutu w kostiumie wziętym prosto z McDonald's? Co to to nie! Lee Sooman miał naprawdę coraz głupsze pomysły.
     -C'mon girl, love is so delicious.-zanucił menadżer mocno się przy tym wczuwając.
Czyli jednak nie o jedzeniu. Uff.. To dobrze. W sumie jakim cudem wpadłem na coś tak radykalnego? To chyba nie Lee Sooman miał coraz gorsze pomysły tylko ja. Ale to nie moja wina! Tytuł mówił sam za siebie. Byłem pewien, że fani też tak pomyślą po usłyszeniu go po raz pierwszy.
     -Chwytliwa melodia.-uznał pajac siedzący obok mnie.
     -Prawda?-przytaknął brat mojego szefa.
          Po półgodzinnym spacerze w końcu dotarłem do apartamentowca, w którym mieszkałem. Nieczęsto zdarzało się, że mogłem się po prostu przejść i nigdzie nie spieszyć, dlatego postanowiłem dobrze ten czas wykorzystać i w spokoju pomyśleć na świeżym powietrzu. W sumie w samym centrum Gangnam nie było ono aż tak świeże, ale pomyśleć sobie i tak było miło. No może nie do końca miło, ponieważ mój mózg skupiał wszystkie myśli wokół Pierwszego Idioty Korei Południowej, co za dużej przyjemności mi wcale nie sprawiało. Powinienen poprosić prezesa SM, aby mnie kimś zastąpił, czy zachować się jak profesjonalista? Trudna decyzja. Chociaż... Czy jeśli powiedziałbym szefowi, że nie chcę tego robić to przyjąłby to do wiadomości i zaakceptował? To chyba nie było w jego stylu, zupełnie jak kurczak w Krisa, czego Onew absolutnie nie potrafił zrozumieć. No cóż... Chyba jednak będę musiał cierpieć. Ale z drugiej strony ten osiłek nie powinien mi raczej niczego zrobić, kiedy mieliśmy występować niedługo razem na scenie. Byliśmy jednym zespołem, więc jeżeli ja miałem źle wypaść, to jego wielka światowa kariera też zawisłaby na cienkim włosku, a tego prawdopodobnie nie chciał. W sumie nie wiedziałem do końca czy nie chciał. Może miał duszę samobójcy i chciał wypaść jak najgorzej się tylko dało. Takich rzeczy nigdy nie da się przewidzieć. No chyba, że wróżki. One potrafią. Kiedyś poszedłem do jednej podczas wycieczki na Jeju i przepowiedziała mi, że złamię nogę przed bardzo ważnym koncertem. Chciałem tego za wszelką cenę uniknąć i postanowiłem uważać na siebie bardziej niż zazwyczaj. Kiedy jednak za bardzo się staram, to wychodzi na opak, więc pośliznąłem się na skórce od banana, którą rzucił na podłogę wredny klaun Taemin. Ale nie to było akurat w tym momencie ważne. Moim największym problemem był Nam Woohyun.

sobota, 21 czerwca 2014

JongKey-Look At Me rozdział 16

Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału, ale miałam z nim mały problem. Pisałam go w notatkach na telefonie i jakimś cudem po kilku dniach już go tam nie było T-T
Dzisiaj również nie miałam za dużo szczęścia, gdyż usunęła mi się 1/8 tekstu :(
A kolejna sprawa to komentarze. Wcześniej było ich więcej niż teraz, kiedy komentuje głównie jedna osoba, której i tak jestem niesamowicie wdzięczna za wyrażanie swojego zdania i dzieleniem się opinią, a mowa oczywiście o Harumi Enoki ♥
Domyślam się, że pewnie powodem jest to, że rozdziały są coraz nudniejsze i moje pisanie się pogorszyło, więc postaram się pracować ciężej, żeby zasłużyć na wasze przychylne komentarze. Fighting! ♡
---------------------------------------------------------------------


          Stanąłem przed drzwiami bufetu wahając się czy powinienem wejść do środka. Nie miałem w sumie wyboru, ale bardzo lubiłem czuć, że go mam, dlatego chciałem jeszcze przez chwilę się powahać. Jakby tego wszystkiego było mało strasznie się denerwowałem. To chyba jednak normalne, kiedy ma się zaplanowane spotkanie z nowymi osobami. Byłem też strasznie ciekawy jaki będzie mój kolega z nowego zespołu. Jego charakter. Czy to będzie taki nieskoordynowany uroczy głuptas z dwiema lewymi rękami i nogami jak Onew? Wredny młodszy ode mnie chłopak, który cały czas będzie wtykał nosa w moje sprawy i wytykał każdy błąd jak Taemin? A może będzie jak Jonghyun albo Minho? W sumie istniało też ponad 50%, które mówiło, że będzie zupełnie inny. Najbardziej byłem chyba jednak ciekawy jego wyglądu. Miałem skrytą nadzieję, że będzie megaprzystojnym ciachem z brązowymi włosami i czekoladowymi oczami. Nie znaczyło to jednak, że chciałem się zakochiwać ani przeżywać jakiegoś krótkiego romansu czy niewinnego flirtu, bo moje serce od zawsze należało do tego kurduplowatego Dinozaura, który w całym moim życiu nie spojrzał na mnie jak na kogoś więcej niż tylko przyjaciela. Po prostu wolałem pracować z atrakcyjnymi mężczyznami, ponieważ było na co sobie popatrzeć. Przecież każdy lubi patrzeć na ładnych ludzi, prawda? Kolejna normalna rzecz. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie jakimś głupim napakowanym idiotą, który nazywa dziewczyny dziuniami. Strasznie, ale to strasznie nie lubiłem takich ludzi. Zupełnie tak samo jak zarozumiałych lalusiów. Takim to tylko jedno w głowie. W tym samym momencie w mojej głowie pojawiła się nagle scena, kiedy podobny do mojego znienawidzonego typu chłopak próbował się do mnie dobrać w klubie, do którego poszedłem razem z Jjongiem i Sunny. Automatycznie potrząsnąłem głową, aby pozbyć się tego niemiłego wspomnienia. Naprawdę miałem szczerą nadzieję, że nigdy więcej już tego osiłka nie spotkam. Chociaż szczerze mówiąc szanse na to, że jeszcze kiedyś moglibyśmy się spotkać były tak niskie, że mogły dosięgać nawet zera, więc jedno zmartwienie z głowy.
          Wszedłem niepewnie do środka, po czym rozejrzałem się dookoła i zdałem sobie sprawę, że znalezienie osób, z którymi byłem umówiony graniczyło z cudem. W bufecie panował wieli tłok, a ja prawie połowy z tych ludzi w życiu nie widziałem. Lee Sooman mógł jakoś lepiej zaplanować to spotkanie.  Nasza trójka powinna mieć ze sobą po czerwonej róży, żeby wiedzieć kogo mamy w ogóle szukać. W filmach to był częsty motyw i musiałem przyznać, że genialnie się tam sprawdzał. W prawdziwym życiu też pewnie okazałby się przydatny, bo w sumie między rzeczywistością a produkcją hollywoodzką wielkich różnic nie ma. Przecież scenarzyści skądś muszą czerpać pomysły i inspiracje. A wracając do tematu to było niemożliwe, żebym znalazł na sali pełnej ludzi dwie osoby, które i tak właściwie nie wiedziałem jak wyglądają. Byłem w kropce. Jeśli bym po prostu wyszedł, szef wkurzyłby się na mnie i zarzucił niewykonywanie jego poleceń i lekceważenie kariery swojej i innych.Ale zostanie też chyba nie miało jakiegokolwiek sensu, bo i tak nie wiedziałem kogo powinien szukać.
     -Przepraszam.-moje rozmyślania o poważnym w tamtej chwili problemie przerwał gruby męski głos.-Key, prawda?
Zaskoczony odwróciłem się, aby zobaczyć kto wypowiedział mój pseudonim sceniczny. Moim oczom ukazał się niski mężczyzna z brzuszkiem od piwa, który wyglądał mniej więcej na 50 lat. Jego wyraz twarzy był bardzo miły, jak u kochanego wujka, który podczas każdej wizyty dawał pieniądze i słodycze, co sprawiło, że odruchowo się uśmiechnąłem.
     -Tak, proszę pana.-odpowiedziałem grzecznie, gdyż nie wiedzieć czemu chciałem, aby mnie polubił.
     -Jestem nowym menadżerem.-oznajmił z szerokim uśmiechem.
     -Miło mi pana poznać.-uścisnąłem jego dłoń-Skąd pan wiedział, że to ja?
     -Moja siostrzenica jest ogromną fanką SHINee.-zaśmiał się-A tak w ogóle uwielbia Jonghyuna. Mogłbyś załatwić jej jego autograf?
     -Nie ma sprawy, proszę pana.-odwzajemniłem śmiech.
     -To miło z twojej strony.-odpowiedział-A teraz chodź. Przedstawię ci twojego nowego kolegę.
          Po przedarciu się przez tłum doszliśmy do stolika umiejscowionego tuż przy oknie umożliwiającym klientom bufetu widok na ulicę, przy której postawiony został budynek SM Entertainment.
     -Eh, Woohyun widocznie poszedł do toalety.-oznajmił menadżer-Usiądź. Porozmawiamy chwilę.
     -Dobrze.-wykonałem jego polecenie.
     -Cieszysz się, że dostałeś nowy zespół?
     -Jestem naprawdę zaszczycony, że pan Lee Sooman wybrał akurat mnie.
     -Faktycznie to musi być wyróżnienie. Znam go od samego początku i wiem, że strasznie trudno mu zaimponować.
     -Od samego początku?-zdziwiłem się.
     -Tak, to mój młodszy brat.-zaśmiał się.
     -Młodszy brat?-wytrzeszczyłem oczy.-Nie wiedziałem, że szef ma brata.
     -Uwierz mi chłopcze, że wielu rzeczy o nim nie wiesz-zaśmiał się, w czym mu zawtórowałem.
     -Pewnie ma pan rację.
     -A traktuje was chociaż dobrze?
     -Umm-nie byłem tak do końca pewien, co odpowiedzieć.
     -Tak myślałem. Powinienem z nim porozmawiać?-zażartował.
Byłem w naprawdę niezłym szoku. Ten facet był zupełnie inny niż jego brat. Przez cały czas sypał żartami  jak z rękawa, a na dodatek sprawiał, że ludzie czuli się w jego towarzystwie bardzo komfortowo.
     -O! Woohyun!-krzyknął nagle podekscytowany podrywając się z krzesła.Zdezorientowany przez krótką chwilę nie wiedziałem co się działo, ale po kilku sekundach na szczęście oprzytomniałem. Nareszcie nadeszła ta chwila! W końcu  mogłem go poznać! Uśmiechnąłem się do siebie zadowolony, ponieważ dzięki krótkiej pogawędce z menadżerem Lee mój stres już dawno zniknął, a moje ręce przestały drżeć ze zdenerwowania. Czując przypływ ciekawości gwałtownie odkręciłem głowę w kierunku, w którym patrzył mój towarzysz, po czym mój uśmiech natychmiastowo zgasł, a palec wskazujący skierował się na jego osobę.
     -Ty!-krzyknąłem przerażony bez namysłu.

niedziela, 15 czerwca 2014

JongKey-Look At Me rozdział 15


          Szybko, chociaż nie aż tak bardzo, ogarnąłem swój wygląd, po czym rzuciłem się pędem w stronę SM. Szczerze mówiąc nie miałem najmniejszej ochoty tam iść, ale sam sobie wybrałem życie idola, więc chyba nie miałem prawa do narzekania, nawet jeśli chciałem się trochę nad sobą poużalać, co w sumie nie oszukujmy się i tak bezprawnie robiłem. Ale chyba nie robiłem tego dlatego, że było mi źle, po prostu lubiłem narzekać. Takie tam hobby na równi ze swataniem. Musiałem przyznać, że byłem człowiekiem ze strasznie dziwnymi hobby. Zwykle ludzie lubią grać w piłkę nożną, koszykówkę, tańczyć i inne podobne rzeczy. A ja? Tłumaczyłem to sobie tym, że jestem oryginalny, albo unikalny, co nawet ładniej brzmiało. Nie wiem, czy moje myślenie było prawidłowe, ale w każdym razie pomagało.
          Na dodatek nie mogłem się spóźnić do wytwórni. To znaczy teoretycznie to może i bym mógł, ale potwornie chciałem wygrać zakład z Onew, więc taka opcja nie wchodziła w grę. To była świetna okazja, żeby wyposażyć moją garderobę w luksusowy drogi pasek do spodni nie płacąc przy tym ani grosza i na deser zobaczyć jak lider męczy się nie mogąc zjeść ani kawałka kurczaka, którego kocha tak mocno, że nasi fani nawet utworzyli paring: Onchicken, będący pierwszym jaki powstał w SHINee. To, że pierwszy coś chyba znaczy.
          Wszedłem do budynku i od razu popędziłem do biura Lee Soomana. Ciekawe czego chciał tym razem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że za każdym razem, kiedy wzywał mnie do siebie nie było wcale fajnie. Ostatnim razem wydał mi i Jonghyunowi nakaz zabawiania fanów odmienną orientacją, przez co co jakiś czas musieliśmy udawać parę (nie powiem co prawda, że mi się to nie podobało). O co mogło chodzić? Przystanąłem na chwilę przed drzwiami szefa wytwórni próbując się zastanowić na spokojnie jaki był powód tego niespodziewanego wezwania i oderwania mnie od odpoczynku po długiej, męczącej podróży. Popełniłem jakiś błąd? Co takiego mogłem przeskrobać? Hmm... Nie, nic nie przychodziło mi do głowy. Zachowywałem się dobrze. Ba! Nawet bardzo dobrze. Byłem zbyt leniwy? Ale przecież tak ciężko pracowałem! To nie mogło być to! Ćwiczyłem swój głos oraz ruchy całymi dniami, a czasami zdarzało się, że nawet nocami. To z pewnością nie to. Co by tu jeszcze... Chce podnieść mój i Jjonga "związek" na wyższy poziom? Nie, no błagam. To bez sensu. Ostatnia opcja była zdecydowanie najmniej prawdopodobna. Trochę szkoda, bo mogłaby dać mi możliwość bycia przy nim jeszcze bliżej i nie musiałbym mu niczego wyjaśniać. Chociaż z drugiej strony to całe udawanie pary nie jest aż tak miłe, kiedy wiesz, że ten ktoś, którego lubisz o wiele bardziej niż tylko jak przyjaciela wykonuje każdy gest z przymusu, a każde spojrzenie maślanymi oczami jest sztuczne. Jeśli tego nie zrobi to będzie miał problemy, a tak naprawdę prawdopodobnie czuje do ciebie obrzydzenie, gdyż jest hetero. Życie jest brutalne.
          Delikatnie zapukałem drżącą dłonią w drzwi, po czym nacisnąłem na klamkę, aby je otworzyć i już po chwili znaleźć się w środku. Lee Sooman jak zwykle siedział przy swoim komputerze i wyszukiwał artykułów o SHINee, Girl's Generation, EXO, f(x), Super Junior, TVXQ oraz badał co sądzi o tych zespołach szeroka publiczność. Zawsze znał wszystkie plotki i był na bieżąco. Czasami zastanawiałem się jak on ma czas na inne rzeczy skoro całymi dniami przesiaduje w biurze z oczami wlepionyni w monitor.
     -Dzień dobry, szefie.-starałem się wyprówać na nim moje aegyo, które chciałem, aby trochę go złagodziło.
 Czy mój misterny plan się powiedzie? To się dopiero okaże.
     -Witaj, Kibumie.-uśmiechnął się na mój widok.-Jak było w Japonii?
     -Hę?-zdziwiłem się. Czy on mnie właśnie zapytał jak było w Japonii? Dlaczego był taki miły? Przecież to do niego nie podobne! I jeszcze ten uśmiech...-D-dobrze.-odpowiedziałem jednak na pytanie trochę niepewnie, ale chyba nie ma co się dziwić. Byłem w niezłym szoku.
     -Pewnie zastanawiasz się, dlaczego cię do siebie wezwałem, prawda?
     -Tak.-starałem się być tak bardzo grzeczny jak tylko potrafiłem.
     -Otóż...-zaczął-Postanowiłem utworzyć nowy zespół.
     -Ale, szefie!-zaprotestowałem-Ja mam już zespół!
     -Nie chodzi mi o to! To będzie duet. W Woolim Entertainment za 3 miesiące zadebiutuje nowy boysband. Jako szefowie 2 wytwórni postanowiliśmy zawrzeć takie, no wiesz collaboration. Jeden z nich zostanie sławny jako pierwszy, a potem wypromuje całą nowopowstałą grupę.
     -Ale czy to nie jest bez sensu?-ośmieliłem się podważyć jego zdanie-Powinni zadebiutować wszyscy razem!
     -Wiem lepiej, dzieciaku. Masz miliardy wonów na swoim koncie bankowym? Jesteś bardziej wpływowy ode mnie? Odpowiedź na oba pytania brzmi 'nie', więc jak myślisz kto ma rację?
     -Oczywiście, że znasz się lepiej ode mnie, szefie, ale nadal uważam, że nie jest to najlepszy pomysł.
     -Oj, cicho bądź! Mam gdzieś twoje zdanie. Właśnie dostałeś się do nowego zespołu. Gratulacje.
     -Ale, szefie...-próbowałem coś powiedzieć, jednak potok słów z ust Lee Soomana nie chciał mi na to pozwolić.
     -Twój nowy kolega z nowego zespołu czeka na ciebie z nowym menadżerem w bufecie. O jejku, ile tu nowości i świeżości!-pisnął nagle, czego zupełnie nie spodziewałbym się po podstarzałym mężczyźnie, a już na pewno po prezesie najpopularniejszej wytwórni w Korei Południowej-No biegnij do nich szybko!-popędził mnie machając dłonią w kierunku drzwi.
No cóż... Niewiele mogłem zrobić, a nawet nic. Właśnie dostałem nowy zespół. Ale jak ja dam radę to wszystko ze sobą pogodzić? Powinienem zadzwonić do Hyuny i zapytać ją jak ona to robi? Nie, to nie wchodziło w grę. Nie mogłem przecież prosić innych o rady. To oni powinni prosić o nie mnie, a nie ja ich. Musiałem rozwiązać ten problem sam. Chociaż... Z drugiej strony Lee Sooman wybrał akurat mnie... A miał do wyboru chłopców z EXO, Super Junior i resztę SHINee. Ale wybrał mnie! W jednej chwili moje nastawienie zrobiło obrót o całe 180 stopni i wszystko się zmieniło. Musiał uważać widocznie, że byłem najlepszy i biłem każdego na głowę. To ogromne wyróżnienie! Nie mogłem go zawieść! Co to to nie! Ja nie z takich! A jak jeszcze wyobraziłem sobie zazdrosną twarz Taemina, który poczerwienieje ze złości, postanowiłem, że dam z siebie całe 100%, a może wyduszę nawet 200. Kolejnym ogromnym plusem zgadywałem, że miała być większa sława, co oczywiście mi pasowało jak ulał. Sławy przecież nigdy nie za wiele! Czy to było moje motto? Raczej nie, ale lubiłem to sobie powtarzać. W końcu kto nie chciałby, aby tłumy go kochały i podziwiały? Chyba jakiś idiota, którym ja z pewnością nie byłem.

niedziela, 8 czerwca 2014

JongKey-Look At Me rozdział 14

Witajcie! ^-^ Rozdział 15 dopiero w weekend T-T 
Ale potem postaram się już wstawiać regularnie :)


     -Nie śpisz jeszcze?-usłyszałem nagle głos Jonghyuna, jednak wiedziałem, że to tylko moja wyobraźnia, która działała na pełnych obrotach, więc postanowiłem nie otwierać oczu, a co za tym szło nie pozbawiać się tej miłej, beztroskiej chwili, w której wszystkie myśli opuściły moją głowę.
     -Chyba jednak śpisz.-usłyszałem cichy śmiech, na dźwięk którego automatycznie otworzyłem oczy.
To naprawdę był Jonghyun? Tylko skąd dochodził jego głos? Rozejrzałem się niepewnie w jego poszukiwaniu, po czym natknąłem się na osobę, która akurat w tym momencie mnie interesowała. No tak, zupełnie wyleciało mi z głowy, że jego pokój był tuż obok mojego. Widocznie on również postanowił popodziwiać piękne Tokio nocą, więc wyszedł na balkon. Sceneria była niesamowicie romantyczna, a mój ukochany stał całkiem blisko, ale miałem wrażenie, że dzieli nas dysystans jak z Nowego Jorku do Los Angeles. Czułem, że był zdecydowanie za daleko, ale absolutnie nie miałem pojęcia jak się do niego zbliżyć.
-Wcale nie śpię.-powiedziałem powracając do podziwiania panoramy miasta.


~2 dni później~


          Otworzyłem pospiesznie drzwi swojego mieszkania, po czym od razu skierowałem się do sypialni. Lot samolotem do Seulu strasznie mnie zmęczył. Miałem wręcz wrażenie, że wyssał ze mnie całą energię i chęć do życia, przez co jedyne na co miałem ochotę to nie ruszanie się z łóżka przez kilka dobrych godzin albo nawet dni. Jednak mimo zmęczenia, dobrze wspominałem ten wyjazd. Występ wyszedł nam perfekcyjnie, a do tego razem z Jjongiem, Minho i Taeminem zwiedziłem naprawdę sporą część stolicy Japonii. Onew nie poszedł z nami, gdyż umówił się z Kyary Pamyu  Pamyu w jakiejś kameralnej kawiarence. Ci, którzy dotrzymywali towarzystwa mi i Jonghyunowi i tak z resztą nie zawracali sobie głowy atrakcjami miasta, gdyż jedyne na co zwracali uwagę to oni sami, więc wyszłoby na to samo, gdyby wcale ich z nami nie było.
Byli razem od jakiegoś roku, a zachowywali się zupełnie jakby obchodzili swoją pierwszą tygodnicę. Czułem się szczerze mówiąc trochę niekomfortowo w towarzystwie takich papużek nierozłączek, ale z drugiej strony byli tacy uroczy, że cały czas patrzyłem na nich identycznie jak Sulli-szalona yaoistka na mnie i Jjonga. Zazdrościłem im. Tak strasznie im zazdrościłem... Muszę przyznać, że nawet zacząłem rozmyślać, czy powinienem wyznać Blingowi swoje uczucia, ale po chwili sam siebie za to skarciłem. On był przecież hetero! Stuprocentowym hetero, który nie wytrzymałby bez dziewczyn ani jednego dnia. Brutalna prawda po raz kolejny uderzyła mnie z potężną mocą, co jak zwykle zabolało. Doskonale wiedziałem, że nie przyjąłby mojego serca, które tak strasznie chciałem mu podarować. Nie to jednak byłoby najgorsze. Dużo bardziej bałem się tego, że mógłby mnie wyśmiać albo zacząć obrażać. Na pewno by tak zrobił. Użyłby też pewnie całej masy przekleństw połączonej z "ty pedale". Nie dałbym sobie z tym rady. Nie potrafiłbym tak żyć. Świadomość, że osoba, którą kocham nienawidzi mnie zabijałaby mnie od środka powoli, zadając mi jak najwięcej cierpienia. Nie miałem najmniejszej ochoty przechodzić przez takie tortury. Ktoś pewnie mógłby pomyśleć, że idę na wygodę i że wybieram łatwiejszą opcję, bo jestem skończonym tchórzem, ale w sumie nie mogłem temu niestety zaprzeczyć. Prawda była taka, że byłem nim. Nie do końca mi się to podobało, a wręcz w ogóle, ale co mogłem zrobić? Nie potrafiłem walczyć. Nawet o swoje, a co dopiero o coś, co do moich własności nie należało. No cóż, chyba mój los zdecydował, że kiedyś będę zmuszony do patrzenia jak mężczyzna mojego życia żeni się z jakąś ładną, szczupłą kobietą. Na samą myśl o ich ceremonii ślubnej potrząsnąłem automatycznie głową, aby pozbyć się tego nieprzyjemnego obrazka. Chciałem na chwilę zapomnieć o tym wszystkim i cieszyć się wycieczką. Po odłożeniu moich problemów na dalszy plan musiałem przyznać, że było naprawdę miło. Odwiedziliśmy Ogrody Cesarskie, Park Ueno, Tokijskie Muzeum Narodowe, Świątynię Meiji-jingu, Świątynię Senso-ji, Świątynię Ueno Toshouguu oraz wiele innych ciekawych miejsc. Pod koniec dnia, kiedy wróciliśmy już do hotelu ledwo stałem na nogach, które bolały mnie niemiłosiernie, co było tą mniej fajną konsekwencją zwiedzania. Nie byłem szczerze mówiąc przyzwyczajony do pokonywania tak dużej ilości kilometrów w tak krótkim czasie. To dla mnie zdecydowanie za wiele. Nie miałem nawet ochoty się wykąpać w ogromnej luksusowej wannie hotelowej. To znaczy ochotę to może i miałem, ale byłem tak padnięty, że nie dałbym nawet rady ruszyć małym palcem u ręki. Po prostu nie miałem na nic siły. Położyłem się na dużym łóżku i niemrawie zacząłem mierzyć wzrokiem sufit. Taemin poszedł się umyć, więc miałem krótką chwilę dla siebie i nie musiałem słuchać jego zrzędzenia.
          Teraz czułem się zupełnie tak samo. Zakopałem się w ciepłej pościeli z zamiarem hibernacji, po czym powoli zacząłem zasypiać. Moje szczęście nie potrwało jednak długo, gdyż ktoś postanowił przerwać mój błogi spokój poprzez wysłanie mi kilku wiadomości pod rząd na Kakao Talk. Była dopiero 9.00 rano. Kto normalny poza kpopowym idolem jest już o tej godzinie na nogach?! I to w sobotę! Jęknąłem głośno, po czym otworzyłem ospale jedno oko i wyciągnąłem rękę w kierunku szafki nocnej, aby chwycić leżący na niej smartfon. Odblokowałem ekran, po czym kliknąłem palcem w ikonkę messengera. O nie! To chyba jakiś koszmar...
             Menadżer: Zapewne teraz śpisz...
             Menadżer: Wstawaj, Key! ^ㅂ^
             Menadżer: Nie możesz teraz spać! 
             Menadżer: Lee Sooman kazał wam stawić się w jego biurze za godzinę.
             Menadżer: Pobudka!
             Menadżer: Wiem, że jeszcze nie wstałeś -,-
             Menadżer: RUSZ TEN TŁUSTY TYŁEK I BIEGNIJ DO WYTWÓRNI!!!
Aish! Czy ten facet jest poważny? No chyba nie! Miałem wstawać? Dopiero się położyłem! Może to ukryta kamera? Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu urządzeń, które prawdopodobnie mnie nagrywały.
     -Halo?-krzyknąłem-To żart?
Nikt mi jednak nie odpowiedział, co w sumie i tak mnie nie zdziwiło.
     -Mało zabawny.-rzuciłem jeszcze, po czym w tępie ślimaczym zwlekłem się z łóżka lądując na podłodze.
Słysząc charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości spojrzałem w ekran telefonu, który nadal trzymałem w dłoni.
             Menadżer: No nareszcie ;)
Skąd wiedział, że wstałem? Albo naprawdę ktoś mnie obserwował albo po prostu tak dobrze mnie znał. Odrobinę przerażające.