wtorek, 30 grudnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 39

SURPRISE!^^ Kolejny rozdział 2 stycznia :*




     -Już okej?-zapytał cicho Woohyun nadal trzymając mnie w swoich ramionach, na co lekko pokiwałem głową odsuwając się od jego torsu.
     -Tak. Pójdziemy na plażę?-poprosiłem z nadzieją. Chciałem szybko stamtąd wyjść, gdyż wiedziałem, że niedługo powinien wrócić Jonghyun, a po raz pierwszy w życiu naprawdę nie miałem ochoty go spotkać.
     -Co tylko zechcesz.-odpowiedział z szerokim uśmiechem, który po chwili odwzajemniłem.
     -Zaczekaj chwilę.-powiedziałem-Muszę się ogarnąć.

     -Mogę ci zaufać?-zapytałem zakopując przy tym swoje stopy pod grubą warstwą piasku. Od dziecka lubiłem tak robić. To mnie niesamowicie uspokajało i pozwalało zebrać wszystkie myśli w kupę. Dziwne, prawda? Sam nigdy nie wiedziałem, dlaczego taka prosta czynność tak magicznie na mnie działała.
     -Oczywiście.
     -Ja...-zatrzymałem się na chwilę, ale postanowiłem jednak dokończyć-Kocham Jonghyuna.-wydusiłem, po czym zerknąłem na niego, aby zobaczyć jego reakcję. Ku mojemu zdziwieniu jednak ani jeden mięsień na tej przystojnej twarzy nie drgnął. Tylko dlaczego? Nie wydawało mu się to dziwne? Albo nawet chore jak pomyślałoby pewnie wielu ludzi. A może niedosłyszał? Tak, to musiało być w takim wypadku to. Nie miałem jednak pojęcia czy to dla mnie lepiej, czy gorzej. Nam był pierwszą osobą, jaka kiedykolwiek dowiedziała się o moim małym sekrecie i szczerze mówiąc poczułem w tym momencie ogromną ulgę. Jakby kamień spadł mi z i tak obolałego serca, albo jakby ktoś zdjął mi wielki ciężar z ramion.
     -Przecież wiem.-odparł, czym sprawił, że jeszcze bardziej się zdziwiłem.
     -Jak to? Od kiedy?-wydukałem.
     -Od kiedy pierwszy raz was razem zobaczyłem. Pamiętasz tamtą ciemną uliczkę za M2 Club?-czy on był samobójcą? Po co wspominał o tamtym incydencie?
     -Wolałbym nie pamiętać.-stwierdziłem.
     -Racja, ja też.-uśmiechnął się delikatnie i zarazem przepraszająco-Ale chciałem powiedzieć, że to tam zauważyłem po raz pierwszy w jaki sposób na siebie patrzycie. On też coś do ciebie czuje.
     -Mylisz się.-uznałem sucho-Jest hetero. Nie mógłby.
     -Ale...-zaczął.
     -Nie, Woohyun.-przerwałem mu, po czym obaj zajęliśmy się rysowaniem palcem różnych figur na piasku.
     -Key.-przerwał po dłuższej chwili ciszę.
     -Hm?
     -A co gdybym powiedział ci teraz, że cię lubię?-zapytał wbijając w moją osobę swoje przenikające spojrzenie.
     -Ja również zacząłem cię lubić.-uśmiechnąłem się do niego-Wiem już, że nie jesteś taki jak myślałem. Tak naprawdę jesteś miły, troskliwy i pomocny. A wiesz jak cię nazywałem, kiedy okazało się, że stworzymy nowy zespół?
     -Jak?-zaciekawił się.
     -Pierwszy Idiota Korei Południowej.-wyznałem, po czym wybuchnąłem dzikim śmiechem na widok jego miny. Od razu zauważyłem, że czegoś takiego się nie spodziewał.
     -Ya.-powiedział tylko, a następnie złapał się dramatycznie za serce-To boli.
     -Nie myślałeś chyba, że nazywałem cię Pierwszym Ciachem Korei Południowej?-zażartowałem.
     -Ta zniewaga krwi wymaga.-stwierdził, na co ja od razu poderwałem się ze swojego miejsca i zacząłem biec wzdłuż linii morza śmiejąc się przy tym jak dziecko i krzycząc, że nigdy mnie nie złapie. Musieliśmy wyglądać strasznie zabawnie ganiając się i wrzeszcząc w niebogłosy po całej plaży. Mało osób wcale nie było, a rzekłbym nawet, że więcej ich matka nie miała, tak więc oczy wszystkich, no może nie wszystkich, ale większości były skierowane głównie na nas. Nikt by chyba nie pomyślał, że dwaj idole mogą się w ten sposób zachowywać na codzień. Ale cóż, idol też człowiek.
     -Przestań!-krzyknąłem, kiedy w końcu mnie złapał i powalił zaczynając łaskotać-Powiedziałem, żebyś przestał!-powtórzyłem, ale on ani myślał mnie słuchać. Nie mogłem przecież pozostać bierny, więc postanowiłem odwdzięczyć mu się tym samym.
     -Hej!-zdziwił się, gdy to ja nagle i zupełnie dla niego niespodziewanie znalazłem się na górze i zacząłem sprawiać, że ze śmiechu nie mógł oddychać.
     -Dziękuję.-powiedziałem ni stąd ni zowąd zaprzestając karania go.
     -Za co?
     -Za to, że tak łatwo i szybko poprawiłeś mi humor.-uśmiechnąłem się-Bądźmy przyjaciółmi.-dodałem po chwili namysłu.
     -Naprawdę tego chcesz?-rozbłysły mu oczy.
     -Tak.-pokiwałem głową-A ty?
     -Jeszcze pytasz?-wyszczerzył się, co mnie rozbawiło-Ostatnio nawet spędziłem całą noc na wymyślaniu fajnych ksywek na wypadek, gdybyś jednak się do mnie przekonał!
     -I co wymyśliłeś?-zaciekawiłem się.
     -MyBum i MyHyun.-powiedział dumnie-Co ty na to?
     -Hmm-zastanowiłem się przez chwilę-Wiesz, że nie są złe? Podobają mi się.-pokazałem mu kciuk w górę.
     -Serio?-ucieszył się-MyBum.-dodał po sekundzie.
     -Serio, MyHyun.-odpowiedziałem.
     -Czy nie jesteśmy uroczy?-zapytał przesłodzonym głosem.
     -Wystarczy tej sielanki.-zdecydowałem-Ludzie dziwnie się patrzą.-zauważyłem, po czym wstałem ze swojego nowego przyjaciela i wyciągnąłem w jego kierunku rękę, aby pomóc mu wstać. Niesamowite. Zanim przyjechał czułem się potwornie i jedyne, na co miałem ochotę to wypłakać się w hotelową poduszkę, a teraz nie mogłem przestać się śmiać. To było bardzo miłe, ale wiedziałem, że niestety będzie trwało tylko do momentu, w którym zobaczę twarz Jonghyuna.

wtorek, 23 grudnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 38

Wybaczcie mi za moją nieobecność :( napisałam niby więcej, ale nie miałam jak wstawić. Znowu problemy z internetem i siedzę właśnie w McDonald's -,- dlatego kolejny rozdział 2 stycznia, bo wiem, że wtedy do mnie wróci. Ostatnio wzięłam się porządnie za przerabianie 2 rozdziału Cold Mana i mam nawet 3! :D dodatkowo zaczęłam pisać nowe 3 częściowe opowiadanie i jestem w połowie 1 rozdziału ;) kiedyś się pojawi! A na razie życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! Nie pijcie za dużo! :*





          Wytarłem wierzchem dłoni słone ślady pozostawione na policzkach przez łzy, a następnie podniosłem się do góry i skierowałem z powrotem w stronę hotelu, w którym obecnie mieszkałem. Już wystarczy. Postanowiłem przestać starać się o względy Jonghyuna. Zawsze łudziłem się, że osiągnę swój cel i miałem głęboko w sobie nadzieję. Nawet jeśli czasami nie było jej za wiele, i tak wystarczała mi do normalnego funkcjonowania. Ale to bez sensu. Powoli traciłem siłę i zaczynałem czuć się wypalony. Z resztą on i tak pewnie aż do końca nie odwzajemniłby moich uczuć. Lepiej więc przestać teraz, kiedy jeszcze mogłem to zrobić. Potem bolałoby jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Czyli właśnie oficjalnie... Dałem sobie spokój z Jjongiem. Czy to naprawdę przeszło mi przez gardło? Zdaje się, że chyba tak. Tyle lat... Kochałem go tak długo. Nie do wiary, że w końcu przyszedł czas, aby to zakończyć. Nie miałem jednak pewności co do jednego. Czy dam sobie radę? Moja decyzja miała wpłynąć również na naszą przyjaźń. Nie miałem pojęcia czy na zawsze, czy tylko na jakiś czas. Wiedziałem tylko, że na razie jakakolwiek bliska relacja była wykluczona. Dla mojego dobra, o którym powinienem w końcu pomyśleć zamiast się ranić. Chciałem się komuś wygadać, wyznać wszystko co we mnie od dawna zalegało, każdy sekret. Problem jednak w tym, że nie było nikogo takiego. Jedyną osobą, której wszystko mówiłem była ta, z którą nie mogłem teraz ani w najbliższym czasie porozmawiać. W sumie... mógłby się znaleźć ktoś, kto byłby chętny odkryć ze mną wspólny język, ale nie byłem przekonany czy był to dobry pomysł. Przecież tak naprawdę wcale go nie znałem i dopiero ostatnio zdecydowałem się dać mu szansę. I od razu mu się zwierzyć? No cóż, jest takie powiedzenie: "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Raz kozie śmierć. Sięgnąłem do kieszeni różowych spodni od pidżamy i wyjąłem z niej swój   telefon, a następnie wyszukałem w kontaktach numeru do osoby, która była w tym momencie moją ostatnią deską ratunku.
     -Woohyun?-odezwałem się niepewnie, kiedy usłyszałem, że odebrał połączenie.
     -Key! Kiedy zapisałem ci swój numer, naprawdę nie sądziłem, że zadzwonisz.-zdziwił się, ale wyczułem, że również ucieszył.
     -Ja też.-uśmiechnąłem się lekko-Mogłbyś do mnie przyjechać?-zapytałem po chwili zastanowienia, czy na pewno wiem co robię.
     -Jasne. Coś się stało?
     -Po prostu przyjedź.-poprosiłem.
     -Gdzie jesteś?
     -Incheon.
     -Incheon? Co ty robisz w Incheon?
     -Wyślę ci adres smsem.-powiedziałem, po czym rozłączyłem się i napisałem wiadomość. Miałem nadzieję, że przyjedzie. Nadzieja matką głupich? Się okaże. Ale nawet jeśli, to będzie tu dopiero za jakąś godzinę. Nie mogłem przecież wrócić teraz do budynku w tym stanie i narażać się na konieczność wyjaśnienia Kimowi mojego zachowania. Wiedziałem doskonale, że go nie rozumiał, bo o niczym nie wiedział, ale jak już wspomniałem pora pomyśleć o sobie i swoim szczęściu.
          Spojrzałem na ekran swojego smartfona, aby zorientować się która jest godzina, po czym stwierdziłem, że w końcu mogłem udać się do hotelu. Nie miałem jednak pojęcia, gdzie się aktualnie znajdowałem, gdyż błądziłem przez długi czas po zupełnie nieznanych mi ulicach równie obcego miasta. Miałem ogromnego farta, że mój Samsung jeszcze się doszczętnie nie rozładował, mimo iż był już na granicy wytrzymałości, więc mogłem użyć GPSa, który szybko doprowadził mnie w odpowiednie miejsce, od którego jak się okazało nie byłem wcale strasznie daleko. Wszedłem ostrożnie do środka i wspiąłem się po schodach powoli kierując do swojego pokoju jakbym właśnie szedł na ścięcie. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że drzwi były delikatnie uchylone, jednak poczułem ulgę, kiedy zastałem w środku Nama przedstawiającego się Minho, Taeminowi i Onew.
     -Gdzie byłeś tyle czasu?-oczy lidera rozbłysły na mój widok. Był teraz dużo poważniejszy, niż przed moim wyjściem. Martwili się o mnie?-Jonghyun odchodził od zmysłów, z resztą tak samo jak my.-na dźwięk imienia bruneta nagle niekontrolowanie się wzdrygnąłem.
     -Nie widzę go tutaj.-wydukałem.
     -Poszedł cię szukać.-powiedział Minho-Zadzwonię do niego i powiem, że wróciłeś.-postanowił, a następnie poszedł do kuchni.
     -W porządku?-dotarł do mnie suchy, jednak nie tak jak zazwyczaj głos maknae. No tego to bym się nie spodziewał. On też się mną przejął?
     -Tak.-wydusiłem nadal będąc w szoku z powodu tej nagłej zmiany.
     -To dobrze.-uznał, po czym skierował się do pomieszczenia, w którym zniknął wcześniej jego chłopak.
     -Nie strasz nas tak więcej.-Onew pogroził mi palcem jak małemu dziecku i również się ulotnił zostawiając mnie samego z Woohyunem.
     -Dzięki, że przyjechałeś.-rzuciłem nieco zażenowany całą sytuacją.
     -Co się dzieje?-zapytał smutno, na co tylko wzruszyłem ramionami wplepiając wzrok w podłogę-Nie chcesz mi powiedzieć?
     -Nie wiem.-szepnąłem.
     -Powiesz, kiedy będziesz gotowy.-uśmiechnął się ciepło, a mi od razu zrobiło się odrobinę lepiej-To naprawdę musi być coś, skoro nasz seulski Fashion King poszedł do miasta w środku dnia w samej pidżamie.-stwierdził, a następnie podszedł do mnie i lekko przytulił. Jeszcze kilka dni temu zaprotestowałbym natychmiastowo, ale nie dzisiaj. Desperacko potrzebowałem czyjejś bliskości i nic nie mogłem na to poradzić. Po raz kolejny poczułem, że mięknę, a do moich oczu zaczęły powoli napływać łzy, które w końcu pociekły po policzkach.-Nie płacz, Key.-pogłaskał mnie po plecach-Nie chcę patrzeć jak płaczesz.-powiedział mocniej mnie do siebie przyciągając.
     -Kiedy nie mogę przestać.-wydusiłem zanosząc się jeszcze większym szlochem.

wtorek, 2 grudnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 37



           Zgłebokiego snu wyrwało mnie nagle  delikatne łaskotanie w okolicy nozdrzy. Nie wiedząc co się dzieje i co to za uczucie natychmiast otworzyłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu kilka centymetrów nade mną widniała roześmiana twarz lidera, a w jego dłoni obecne było małe białe piórko, którym drażnił mój nos. Jego kasztanowe włosy były w totalnym nieładzie, jakby przeżył jakiś huragan, a oczy zamieniły się w dwa półksiężyce jak zawsze, gdy się szczerzył. Dla rozjaśnienia zaistniałej sytuacji powiem tylko, że nie, nie był już pijany. Pacjent ten od wielu lat cierpi na rzadką chorobę "syndrom  Onew", której głównym objawem jest bycie idiotą lub zachowywanie się jak taki i potykanie o własne nogi. U pana Lee niestety pojawiło się to wszystko.
     -Ya. Co ty robisz?-zapytałem niewzruszony.
     -Budzę cię, Bummie.-stwierdził.
     -Od kiedy jesteśmy na ty?-zażartowałem.
     -Jestem twoim hyungiem.-zmarszczył brwi, co sprawiło, że delikatnie się zaśmiałem.
     -Która godzina?
     -Coś koło 12.-poinformował mnie, na co spojrzałem w okno, aby się co do tego upewnić. Faktycznie, słońce świeciło wysoko na niebie, a jego promienie wdzierały się do mojego i Jjonga pokoju. Właśnie! Jonghyun! Gdzie jest do jasnej ciasnej Jonghyun? Ktoś widział? Ktoś słyszał? Ktoś wie? Odwróciłem gwałtownie głowę w bok, aby zauważyć, że wcale nie ma go obok mnie na naszym wspólnym dużym łóżku. Rozejrzałem się pospiesznie po pokoju, po czym niemal natychmiast poderwałem do góry.
     -Chwila...-zastanowiłem się i spojrzałem podejrzliwie na Jinkiego-A ty co tutaj robisz?
     -No przecież już mówiłem.-zrobił minę zbitego psa.
     -Weź się nie wygłupiaj.-pouczyłem go, a następnie uderzyłem poduszką, na której spałem, aby odzyskał swój rozum. Nie miałem teraz czasu, aby zajmować się dorosłym dzieckiem.-Gdzie Jonghyun?-nagle rozbłysły mi oczy na myśl o chłopaku, a ja sam rozejrzałem się dookoła.
     -Robi śniadanie w kuchni.
     -Śniadanie? O tej porze?-pokręciłem głową z dezaprobatą.
     -Prawda? Zareagowałem tak samo! Jakbyśmy nie mogli po prostu od razu zamówić kurczaka!-nakręcił się.
Nie zwracając uwagi i nie odpowiadając nic na jego wylane żale natychmiast wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem jak poparzony do pomieszczenia, w którym przygotowuje się posiłki.
     -Jongie! Jongie!-pisnąłem widząc chłopaka, który stał przy blacie przygotowując kanapki, a następnie podbiegłem do niego uwieszając mu się na szyi i delikatnie całując w policzek. Co prawda byłem trochę zawstydzony przez wczorajszą sytuację, ale jednak postanowiłem przełamać wszystkie swoje bariery i po prostu cieszyć się obecnością swojego... ekhm... Jak mówi się na chłopaka, z którym się namiętnie całowało, ale jednak nie jest się razem? Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia! Prawie chłopak? Tak, niech będzie. Wolałbym co prawda bez "prawie", ale to jednak i tak lepiej niż "na pewno nie" lub "nigdy". Chociaż teraz to już teoretycznie byliśmy u progu umawiania się! No bo to przecież niemożliwe, żeby zapomiał co się wydarzyło! Może i był pijany, ale nie zapomniałby czegoś takiego. Na sto procent! Człowiek pod wpływem alkoholu zawsze jest szczery! No chyba, że zapytasz go o to czy pił. Wtedy w większości wypadków zaprzeczy. Nigdy nie rozumiałem tego wyjątku, ale nieważne. Nie o to przecież w tej chwili chodziło. Miałem na myśli, że to on zaczął się do mnie kleić pierwszy! Ha! Nie ja, ale on! Czy to nie było szczere wyznanie jego uczuć pod wpływem nagłego przypływu odwagi? To oczywiste! Kim Jonghyun był we mnie zakochany na zabój!
     -Jak się spało?-uśmiechnął się szeroko obejmując mnie i... klepiąc po ramieniu? Co u licha! Dlaczego to robił? Przecież to był powszechnie znany gest używany w stosunku do przyjaciół! Swoją drugą połówkę zwykle delikatnie się gładzi opuszkami palców, a nie klepie jak ziomala jakiegoś czy coś!
     -Dobrze.-postanowiłem jednak tym razem przymnknąc oko na tę niedogodność. Ale, żeby wszystko było jasne, pierwszy i ostatni raz!-Zwłaszcza po tym co się wczoraj działo.-wypowiadając te słowa mocno się zarumieniłem. To była chyba najbardziej krępująca chwila w całym moim życiu! Strasznie trudno patrzeć mu w oczy, kiedy zaszliśmy tak daleko!
     -A co się działo?-zapytał zdziwiony.
     -Słucham?-wydawało mi się, że źle usłyszałem.
     -Wydaje mi się, że za dużo wypiłem, bo zupełnie nic nie pamiętam.-podrapał się po karku, a ja od razu od niego odskoczyłem.
Co? Are you fucking kidding me? Jak to nic nie pamiętał? Jakim cudem ja się pytam?! To mi się tylko śniło, tak? Jeden z tych świadomych snów, czy jak im tam. Przecież... On tego naprawdę nie powiedział. Nie mógł! Nie po tym wszystkim... Myślałem, że jestem już tak blisko celu, że prawie sięgnąłem po nagrodę. I to nie taką pocieszenia, ale główną! A co się okazało? To tylko złudzenie. Jak przyjemny widok fatamorgany na środku ogromnej pustyni. Nagle poczułem, że coś we mnie pękło. Było o wiele gorzej niż kiedyś. Bolało tak jak jeszcze nigdy. Bo jak mogłem teraz wrócić do punktu wyjścia, skoro skosztowałem już nawet jego warg? Niewykonalne! To było niewykonalne! Do moich oczu zaczęły napływać łzy, a ja nie chcąc aby starszy je zobaczył od razu rzuciłem się pędem w stronę drzwi. Wybiegłem z hotelu w samej pidżamie, po czym skierowałem się do pobliskiego parku. Zmęczony biegiem zatrzymałem się przy jednej z ławek i opadłem na nią bezsilnie. To był jeden z tych momentów, w których nie obchodziło mnie nawet w co byłem ubrany i co inni o tym myślą. Właśnie straciłem coś bardzo ważnego. Nie wiedziałem w sumie na kogo byłem bardziej wściekły. Na Jonghyuna czy na siebie? On nic nie pamiętał, bo pił jak jakiś Polak, ale ja przez swoją zachłanność i chciwość cały czas nalewałem mu więcej. Ale... Dlaczego nie pamiętał? Mógł być wściekły, nawyzywać mnie i obrażać wszystkimi możliwymi obelgami! Wszystko tylko nie zapomnieć...

Po tym jak Kibum wybiegł z kuchni osunąłem się po szafce w dół lądując na podłodze. Przepraszam, Bummie. Naprawdę przepraszam. Nigdy nie chciałem cię tak ranić i nadal tego nie chcę, ale nie mam żadnego wyboru. Wiem, że mnie kochasz. Ja również przez te wszystkie lata czułem to samo. Trwanie u twego boku jedynie jako przyjaciel potwornie bolało. Chciałem czegoś więcej, a dodatkowa myśl o tym, że ty pragniesz tego samego niczego nie ułatwiała. Dlaczego to musi być tak skomplikowane? Skłamałem. Pamiętam każdy szczegół wczorajszej nocy w klubie. Nie wypiłem ani łyka alkoholu. Wszystko co mi nalewałeś, przelewałem do kieliszka Onew. To było takie urocze jak starałeś się doprowadzić mnie do korzystnego dla ciebie stanu, jednak nie mogłem ci na to pozwolić. Nawet jeśli chciałem. Wybacz mi ten pocałunek. To była chwila słabości, którą postanowiłem przypisać alkoholowi i wyjść z tego później bez żadnych konsekwencji. Niedojrzałe, prawda? Ale tak strasznie trudno jest być, albo chociaż udawać dojrzałego, kiedy twoje serce krwawi...

czwartek, 27 listopada 2014

JongKey-Look At Me rozdział 36

Surprise! Napisałam w tym czasie trochę wprzód, więc teraz już się nie martwcie! :)




     -Chodźmy zająć parkiet.-szturchnąłem lekko pijanego już Jonghyuna w ramię cały nabuzowany nadziejami na to, że "coś" się wydarzy.
Ale co dokładnie znaczy coś? Sam nie miałem kolorowego ani bladego pojęcia, więc postanowiłem rozłożyć ten problem na części pierwsze. Szczerą prawdę mówiąc matematyk lub fizyk był ze mnie żaden, ale spróbować każdy może. Coś. Takie niepozorne słowo, które tak naprawdę okazuje się mieć za sobą dużo znaczeń. No bo jak można zostawić je w pozycji wyjściowej? No właśnie nie można! Co mogło skrywać w mojej sytuacji? Numer jeden. Przytulanie się podczas wolnego. Numer dwa. Szeptanie sobie czułych słówek na uszko... Chwila. Wszystko fajnie i super, ale dwa na dwa nie przejdą. Dlaczego? Otóż, byliśmy właśnie w jednym z najpopularniejszych klubów w Incheon, w którym akurat grał David Guetta, a na dodatek było już dawno po północy, więc wątpliwe byłoby usłyszenie jakiejś ckliwej ballady. Jeśli chodzi o drugą opcję, to ledwo słyszeliśmy siebie krzycząc, w takim razie różnego rodzaju szepty odpadały. Więc może... Kiss? Omo! Omo! Od razu to sobie wyobraziłem. W tym samym momencie również stałem się cały czerwony i nie tylko z zawstydzenia, ale również z powodu małego zdenerwowania. A co jeśli to naprawdę miało szansę się wydarzyć? Co wtedy?! W końcu niecodziennie przecież przeżywasz pierwszy pocałunek ze swoją miłością. Niestety swój ogólny pierwszy pocałunek  miałem już za sobą. I to w dodatku z jakąś laską. Brr... Jak to sobie przypomnę... Nie żebym tego wtedy chciał, czy coś w podobnym stylu. Po prostu jakoś tak się stało, że oszołomiona i omamiona moją niezwykłą atrakcyjnością dziewczyna z równoległej licealnej klasy latała za mną jak latawiec, albo balon przyczepiony do nadgarstka dziecka i za nic w świecie nie miała zamiaru się odczepić. Co prawda nie dziwiłem jej się, ale jakby to ładnie ująć... Nie była w moim stylu. Zupełnie tak samo jak reszta przedstawicielek tej płci. Miałem nieco inne zapędy, jednak wolałem nie dzielić się nimi z resztą świata. To doskonale usprawiedliwiało jej uczucia, bo w końcu o niczym nie wiedziała, ale jej nachalność... Po prostu WOW. Szedłem sobie pewnego słonecznego dnia zatłoczonym chodnikiem w centrum miasta słuchając muzyki z odtwarzacza mp3, kiedy nagle BOOM! Ni stąd ni zowąd pojawiła się ona! Chwyciła mnie mocno za nadgarstek i łapczywie przyssała się do moich ust! Na to wspomnienie aż dostałem gęsiej skórki. W sumie mogłem jej się wyrwać, albo nawet nie pozwolić na jakąkolwiek akcję, lecz niestety problem leżał w tym, że była dwa razy większa ode mnie. I żeby było jasne, wcale nie chodziło mi o wzrost. Zabawne, taka pozornie zwykła dziewczyna, a zostawiła mi traumę do końca życia.
     -Spoko.-kiwnął głową Jjong.
     -Tylko czy dasz radę?-złapałem go pod ramię, kiedy tuż po wstaniu z taboretu lekko się zachwiał.
     -Taka jest kolej rzeczy. Najpierw pijesz, potem tańczysz i dobrze się bawisz.-stwierdził brunet-Myślisz, że po co piłem?
     -Jak chcesz.-wzruszyłem ramionami. Mi w to graj-Chodźmy.-powiedziałem, po czym poprowadziłem chłopaka na sam środek parkietu, z dala od Onew, Taemina i Minho, którzy pewnie nawet nie zauważyli, że zniknęliśmy. Chyba tylko ja z naszej piątki zostałem trzeźwy i w pełni świadomy tego co się wokół mnie działo. Jeden punkt dla mnie! Muzyka była tak głośna, że nie tylko słyszałem ją głeboko w uszach, ale również czułem całym sobą. Nawet moje serce biło w rytmie Davida Guetty. Głośno i szybko. Chociaż to poniekąd wina Jonghyuna, który pod wpływem promili już zaczął się do mnie lepić. Wiedziałem, że tak będzie, ale nie wiedziałem, że tak szybko. Na szczęście nie na marne co chwilę podstawiałem mu pod nos kolejne drinki. Mogłem być chociaż pewny, że mój wysiłek nie poszedł w las. Tylko co teraz? Plan na dzisiejszą noc przewidywał tylko doprowadzenie go do takiego stanu. Resztę miałem wymyślić w praniu. Czyli co? Połowa sukcesu? Dziwne, ale na to wygląda. Niby powinienem był się cieszyć i skakać z radości, ale byłem zbyt zdziwiony, bo prawdę mówiąc nie sądziłem, że uda mi się dojść do tego punktu, mimo iż był banalnie łatwy.Rozmyślając tak zupełnie odpłynąłem i nawet nie zwróciłem uwagi na to, że nagle ktoś nakrył moje usta swoimi. Chwilę. Co? Boże! Matuchno Przenajświętsza! Co się właśnie działo?! Wytrzeszczyłem gwałtownie oczy i zorientowałem kto śmiał się tak daleko posunąć. W tym momencie myślałem, że zemdleję. To był... Jjong. To naprawdę był on! Pierwszy raz w całym moim życiu byłem z nim tak blisko. Zawsze o tym marzyłem i w końcu moje prośby zostały wysłuchane! Musiałem kuć żelazo póki gorące. Przepuścić taką okazję? Nigdy! Nie w tym wcieleniu! Chwyciłem jego twarz w swoje dłonie, a następnie przysunąłem go jeszcze bliżej siebie o ile było to możliwe i pogłebiłem pocałunek. Smak jego warg, tak jak się spodziewałem był niesamowity. Nie potrafiłem go nawet opisać. Słodszy od miodu, ostrzejszy od papryczki chili... Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Motyle w moim brzuchu latały we wszystkie strony jak szalone, a po całym ciele rozlewało się cudowne ciepło. Miałem wrażenie, że czas wokół nas się zatrzymał. Byliśmy tylko ja i on. Nawet dudniąca muzyka przestała nagle wdzierać się do mojego narządu słuchu. Chciałem tylko po prostu skupić się na tej długo wyczekiwanej chwili. Nie potrafiłem się od niego oderwać. Poprawnym sformułowaniem byłoby również "nie chciałem". Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie moje problemy, obawy i zmartwienia w jednej sekundzie bezpowrotnie zniknęły. Bezpowrotnie, ponieważ nic już nigdy nie będzie takie samo. Zawędrowałem zbyt daleko, aby się cofnąć i poddać. Mało tego, byłem coraz bliżej mojego celu.

piątek, 7 listopada 2014

JongKey-Look At Me rozdział 35

W końcu... Może nie dzieje się nic specjalnego, ale przeczytajcie ;)
Enjoy~



     -Pospiesz się, Key. Czekają na nas.-naglił mnie Jonghyun.
     -Jeszcze chwilę.-jęknąłem-Wszystko musi być idealnie na swoim miejscu. Wiesz przecież, że jeśli chodzi o wygląd to jestem perfekcjonistą.-powiedziałem po raz kolejny przeczesując swoje długie rzęsy czarną mascarą-I przestań narzekać, bo mnie w ten sposób stresujesz. A jak jestem zestresowany to mi się ręce trzęsą. Chcesz, żebym wyglądał jak panda?-oburzyłem się.
     -Rób co musisz.-uniósł ręce w geście zawieszenia broni.
     -Dziękuję.-kiwnąłem głową-A teraz patrz i podziwiaj cuda.
Wyjąłem z kieszeni dżinsowej kurtki  eyeliner w pisaku i poprowadziłem nim idealne kreski na powiekach tuż przy linii rzęs.
     -Już? To ten cud?-zaśmiał się.
     -Ślepy jesteś? Nie widzisz tej boskości bijącej ode mnie na kilka kilometrów?
     -Ee...-zająknął się, uderzając w tym samym momencie w mój czuły punkt. Nie uważał, że byłem śliczną istotą?
     -Czy ty Kim Jonghyunie, właśnie zasugerowałeś mi prosto w twarz, że jestem brzydki?-wycedziłem przez zęby.
     -Nie to miałem na myśli!-pomachał przede mną rękami w geście zaprzeczenia. Chyba zauważył, że nieźle się wkurzyłem. Ale przecież mógł się tego spodziewać, nie prawda? Musiałem przyznać, że byłem strasznie wrażliwą osobą i zawsze niewiarygodnie łatwo można mnie było zranić. Nie była to moja zaleta, ale niestety nic chyba raczej nie mogłem na to poradzić. Ktoś mądry kiedyś powiedział "Life is brutal". Zgadzam się w stu procentach! Tyle niedocenionych geniuszy chodzi sobie po tym świecie... Niewiarygodne!
     -To co miałeś na myśli?-zmarszczyłem brwi, mimo iż na codzień nie byłem zwolennikiem tego gestu mimicznego.
     -Tylko żartowałem.-podrapał się po głowie. Ach, ten frajer i te jego głupie dowcipy. Zero taktu, zero klasy. Jak ja mogłem się zakochać w takim dzieciaku? No cóż... Przynajmniej nadrabia twarzą i sześciopakiem. Oczywiście teraz to ja sobie żartowałem, ponieważ wygląd jest bardzo ważny, ale jednak, żeby zaimponować Kim Kibumowi potrzeba czegoś więcej! Szczerze mówiąc nie wiedziałem do końca czym było to więcej, ale to było w tej chwili najmniej ważne. Grunt, że on miał to coś, co tak mnie do niego przyciągało i sprawiało, że chciałem spędzać z nim cały swój cenny czas.
     -Phie...-prychnąłem.
     -Key, już ci to kiedyś mówiłem. Nie bierz wszystkiego tak na serio.-uśmiechnął się nieśmiało.
     -Teraz sugerujesz, że nie mam poczucia humoru?-oburzyłem się. Aish! Serio, jak tak w ogóle można? Podwójny cios. Wygląd oraz osobowość. Ta zniewaga naturalnie krwi wymaga! Chciałem tej nocy sprawić, aby w końcu był mój, ale jak na razie miałem wrażenie, że za chwilę wyjdę z siebie i stanę obok.
     -Znowu źle zrozumiałeś...-jęknął.
     -Po prostu przeproś.-zacmokałem zniecierpliwiony.
     -Przepraszam, Bummie. Nie o to mi chodziło.-wyrecytował formułkę, którą po wielokrotnym powtarzaniu zdążył już zapamiętać. No tak, nasza relacja jest i od zawsze była odrobinę specyficzna. Dla niektórych może się wydawać dziwna, ale dla nas to chleb powszedni.
     -W porządku, Jjongie.-uśmiechnąłem się szeroko-Chodźmy podensić!
     -Istnieje taki czasownik?-zaśmiał się.
     -To ja wyznaczam trendy w czasownikach.-odparłem.
     -Czyżby?-zmarszczył czoło.
     -Oczywiście!-stwierdziłem, wychodząc z łazienki tuż za Blingiem.

     -Co tak długo?-zapytał Minho, kiedy w końcu dotarliśmy do baru.
     -To było pytanie retoryczne.-uznał Taemin w chwili, gdy już otwierałem usta, aby coś powiedzieć-Tak naprawdę nie chcemy wiedzieć co tam robiliście.-dodał na co ja jedynie wytrzeszczyłem oczy. O co oni nas podejrzewali? Jakim cudem?
     -Ja tam chętnie posłucham.-zaśmiał się Onew, na co zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony niż za wcześniejszym komentarzem.
     -Y-ya!-wydukałem.
     -Niczego nie usłyszysz!-wtrącił Jonghyun.
     -Oh, no tak.-pokiwał głową wyrozumiale Żabol-Mamy rozumieć, że to sekret.
     -Bawicie się w detektywów? Jesteście walnięci.-wyraził swoje zdanie Dinozaur.
     -Dobra, dobra. Powiedzmy, że wam wierzymy.-Jinki podparł swoją brodę koszykiem utworzonym z dłoni.
     -Ja tam tego nie kupuję.-pokręcił głową maknae-Coś za długo tam siedzieli.
     -Jestem ponad tym.-odrzuciłem z ramienia niewidzialne długie włosy, po czym usiadłem na taborecie przy ladzie.
     -Raczej pod tym.-rzucił najmłodszy.
     -No chyba ty.-powiedziałem pierwsze co mi ślina na język przyniosła.
     -Nie ma to jak cięta riposta.-podsumował Taemin, a ja spojrzałem na niego spod byka.
     -Wystarczy, Minnie.-pocałował go w policzek Minho.
     -Błagam, oszczędźcie mi tego.-jęknął Onew.
     -Dlaczego?-zdziwił się Choi-Nie cieszysz się naszym szczęściem?
     -Bardzo się cieszę. Żyję tylko po to, żeby shippować 2mina.-zmrużył oczy.
     -Miło, że jesteś tak oddany naszemu związkowi.-rzucił maknae.
     -Dobra, napijmy się panowie.-zabrał głos Jjong.
     -W końcu odezwał się ktoś rozsądny.-pokiwałem głową.
     -Onew approves.-odezwał się lider.
     -Minnie, nareszcie możesz poznać to boskie uczucie, kiedy promile rozchodzą się po całym twoim ciele.-postanowiłem zażartować z jego młodego wieku.
     -To nie mój pierwszy raz.-odpowiedział.
     -Z hyungami pierwszy.-stwierdziłem.
     -Nieważne. Nie mów do mnie Minnie.
     -Właśnie!-przyznał mu rację Minho-Tylko ja mogę mówić do niego Minnie. Prawda, Minnie?
     -Cokolwiek. Po prostu już się napijmy.

wtorek, 14 października 2014

JongKey-Look At Me rozdział 34

34 rozdział! ^ㅂ^
Nie jestem szczególnie zadowolona z tego rozdziału, ale mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu :*
Chciałabym jeszcze serdecznie powitać nowych czytelników bloga! ♡♥♡♥
Miłego czytania ;)



     -Hi, guys. Wassup?-przywitał się nasz ukochany lider Onew niespodziewanie i zupełnie bez jakiejkolwiek zapowiedzi wchodząc do mojego oraz Jjonga pokoju hotelowego, a tuż za nim pojawili się Taemin i Minho trzymający się za ręce jak na wzorową parę przystało.
     -Co wy tu robicie?-wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia gwałtownie odrywając je od ekranu mojego najnowszego modelu Samsunga. No tego to się naprawdę nie spodziewałem. Mogli uprzedzić, że złożą wizytę, a nie tak nagle... A tak w ogóle to skąd oni u licha wiedzieli, że byliśmy akurat tam, gdzie byliśmy? No oczywiście, potężna moc fanów w zmowie z internetem czasami naprawdę potrafiła przerazić i tym samym wzbudzić respekt. Czasami bywały momenty, że zapominałem o tym, iż jestem "SHINee's Key"-gwiazdą kpopu. Niby czułem się wyjątkowy oraz jedyny w swoim rodzaju, ale bywało również i tak, że miałem ochotę być po prostu normalny. Nierozpoznawalny na ulicach, nie zapracowany od świtu do nocy i po prostu wolny od wszelkich obowiązków i zobowiązań. Mimo to lubiłem jednak swoje życie. Doskonale w końcu przecież wiedziałem na co się pisałem i zgodziłem się na to. Miło jest być celebrytą. Czasami odrobinę ciężko, ale miłość fanów zawsze wynagradza każdy trud oraz poświęcenie.
     -Na Allkpop napisali, że jesteście w Incheon, więc postanowiliśmy do was przyjechać i spędzić razem trochę wolnego czasu.-uśmiechnął się od ucha do ucha chłopak maknae.
     -Jak miło z waszej strony.-odwzajemniłem przyjacielski gest. Jednak w moim wydaniu wyglądał on zapewne trochę inaczej. Zupełnie jakby w gardle utknęła mi cytryna, a ja chciałem pokazać, że było w porządku. Ale nie było. To nie tak, że ich nie lubiłem. Wręcz przeciwnie. Uwielbiałem tych wariatów, ponieważ od kilku lat byli moją rodziną, ale w tym akurat momencie stawali na drodze w realizacji mojego misternego planu. Trójka osób to już tłok, a piątkę spokojnie i bez niepotrzebnego zastanowienia się mogłem porównać do fanów podczas naszych koncertów, czyli masakrycznie dużo. Aish, no wszystko zepsuli! I co teraz? Jak miałem go uwieść, kiedy wszyscy mogli swobodnie oglądać moje poczynania jak jakąś dramę na kanale SBS? Tak trudno jest być Kim Kibumem! No ale skoro już sprawy potoczyły się tak jak się potoczyły, musiałem znaleźć inne rozwiązanie. Byłem jednak na chwilę obecną zbyt zajęty przeglądaniem nowej kolekcji CHANEL, więc postanowiłem zająć się obmyślaniem planu trochę później. A może powinienem pójść na żywioł? Coś takiego w sumie chyba nawet mogłoby się sprawdzić. Tylko czy warto? Co jak nic nie pójdzie zgodnie z tym brakiem planu? Zaryzykować czy nie? Wiem! Soju! Alkohol mnie poprowadzi! Nie należę zwykle do osób nieśmiałych (okazjonalnie się zdarza), jednak w towarzystwie Jjonga tracę całą, no dobra prawie całą pewność siebie. Co z tym człowiekiem było nie tak? Za kogo on się uważał, żeby tak mnie   onieśmielać?! Faktycznie, soju to chyba dobry wybór. Chociaż... Było niestety jedno "ale". Kiedy jestem pijany prawda wypływa ze mnie jak na rozprawie w sali sądowej. A właśnie tego akurat wolałbym uniknąć. Czyli wspomaganie się procentami musiało jednak odpaść. No tak, brawo Kibum. A miałeś za dużo nie myśleć i iść na żywioł.
     -A gdzie jest Jonghyun?-rozejrzał się po pomieszczeniu Jinki.
     -Bierze prysznic.-odpowiedziałem mu-Idziemy niedługo do klubu.
     -Słyszałem, że David Guetta przyleciał dzisiaj do Korei i ma zagrać w którymś.-rzucił Choi.
     -Właśnie tam idziemy.-powiedziałem.
     -To zabierzemy się z wami.-stwierdził kurczak.
     -Spoko.-zgodziłem się, chociaż nie miałem zamiaru z tego powodu skakać ze szczęścia.

           Lokal, do którego po kilku godzinach całą grupą weszliśmy miałem wrażenie był odrobinę mniejszy od seulskiego M2 Club. I to bardzo dobrze! Nie była to jakaś wielka znacząca różnica, ale jednak mniejsza szansa na zgubienie się pośród tego spoconego oraz pijanego stada imprezowiczów, którzy prawdopodobnie mieli zamiar spędzić w tym miejscu całą noc. A ja naprawdę za wszelką cenę musiałem pilnować się mojego księcia z bajki! Jeślibym go zgubił to koniec! Fail roku!
     -Jjong, chodź ze mną do toalety.-krzyknąłem swojemu przyjacielowi prosto do ucha, tak aby mój głos zdołał przedrzeć się przez głośną muzykę puszczaną przez DJ'a.
     -Chcesz poprawić makijaż?-zaśmiał się.
     -Bingo!-przytaknąłem.
     -Wygrałem coś?-zażartował.
     -Wieczór pełen wrażeń z Kim Kibumem.-odpowiedziałem, po czym zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno nie palnąłem żadnej głupoty. To mogło zabrzmieć za bardzo dwuznacznie? Może było tylko jedno znaczenie? A może nie załapał?! Zebrałem w sobie resztki odwagi, po czym zdecydowałem na niego spojrzeć. Aish! Serio? Poważnie?! Ja się tak zdenerwowałem, a on nawet tego nie usłyszał, bo uciął sobie pogawędkę z Onew. Ten głupi Dinozaur, naprawdę... Dobra, nie powinienem tracić zimnej krwi. Ale czy ja miałem jeszcze jakąś zimną krew? Było mi tak strasznie gorąco, że czułem jakbym miał wybuchnąć, a co za tym szło byłem cały mokry od potu, mimo iż nie zacząłem nawet jeszcze tańczyć. Jakby ktoś pytał to odpowiem, że to naturalna reakcja na wysoką temperaturę. To w sumie prawda. Tak samo jak kiedy jest zimno zamarzamy. Wszystko to jest jak najbardziej naturalne. Jonghyun też już niedługo będzie mokry, więc nie będzie się mógł do mnie przyczepić. Może nawet zdejmie koszulkę... Byłem zdecydowanie za! Kiedy chodził półnagi po hotelu nie mogłem się niestety dobrze przyjrzeć jego mięśniom, a tu? Można robić to co tylko się chce! Już zaczynałem się wczuwać w ten imprezowy nastrój. Zapowiadała się naprawdę niezapomniana noc!

niedziela, 5 października 2014

JongKey-Look At Me rozdział 33

Witajcie! :*
Dzięki waszym komentarzom pod poprzednim rozdziałem dostałam mnóstwo energii i chęci do napisania kolejnej części!  Normalnie trochę by mi się chyba zeszło, ale po prostu musiałam coś wstawić! I nawet wyszło dłużej niż zwykle! Więc... Dziękuję i życzę miłego czytania! ♥♡♥♡♥




Dokładnie tak jak przypuszczałem, na tych krótkich nóżkach daleko ode mnie nie ucieknie. Mniejsza z tym, że miałem okropną kondycję, a on tymczasem wręcz odwrotnie. Ja za to miałem boskie długie nogi, dzięki którym w końcu udało mi się go złapać. Po tym co odstawił i jak się zachował nie ma zmiłuj! Złapałem go za nadgarstek i próbującego się wyrwać pociągnąłem w stronę Diabelskiego Młyna.
     -Key, ja serio nie chcę.-pokręcił głową przerażony. Serio aż tak się bał?
     -Daj spokój, Jjong. Gdzie twoja męska duma?-zapytałem krzyżując ręce na wysokości piersi.
     -Nie mam pojęcia, chyba zgubiłem ją podczas ucieczki.
     -Ale to randka...-zacząłem go naśladować.
     -Dobra, robię to dla ciebie, Bummie.
Aww! Jaki słodki! Robił to dla mnie? Już sama ta świadomość by mi wystarczyła, ale fakt był taki, że byłem strasznie, ale to strasznie zachłanny i chciałem mieć go w swoich ramionach. Choćby nie wiem co!
     -Tak, tak... Chodź tutaj.-udałem niewzruszonego.

     -Oh My God.-jęknąłem schodząc z karuzeli. Nie spodziewałem się po niej dwóch rzeczy. Po pierwsze, że będzie aż taka wysoka. I po drugie, że będzie tak masakrycznie szybka! To był istny horror, a nie przejażdżka! Bałem się jak chyba nigdy w życiu! Już wiem dlaczego ktoś nazwał to Diabelskim Młynem. Jedyną kwestią zostaje ten młyn. Bo dlaczego młyn? Że się kręci? Równie dobrze mogłaby to być Diabelska Karuzela! No cóż, niektóre zagadki tego świata prawdopodobnie nie zostaną nigdy rozszyfrowane.
     -W sumie nie było tak źle. Całkiem mi się podobało.-uśmiechnął się szeroko Jonghyun-Nie wiem czego się tak bałem.
     -Miło słyszeć, że pokonujesz swoje lęki.-westchnąłem resztkami sił.
     -Bummie, w porządku?-złapał mnie mocno, kiedy właśnie miałem się przewrócić.
     -Oczywiście, że w porządku! Jestem wszechmogący Key!-krzyknąłem-Ale trzymaj mnie mocno, bo mogę upaść.-dopowiedziałem cicho, a następnie wtuliłem w niego mocniej. Rajuśku, jakie to romantyczne... Czułem się chociaż przez chwilę jakbym grał w dramie... I to całkiem długą chwilę, gdyż nie miałem zamiaru go puścić nawet gdyby odciągali mnie czołgiem.
     -Dasz radę sam iść?-zapytał.
     -Za bardzo kręci mi się w głowie.-odpowiedziałem mając nadzieję, że weźmie mnie na ręce i zaniesie do hotelu. Ułoży na dużym łóżku... I jak na razie powinieneś chyba tutaj przestać, Kibumie. Za dużo myślisz! Nie myśl, działaj!
     -Skoro i tak mamy już własny paring to chyba nic do stracenia, prawda?-zaśmiał się, po czym tak jak w duchu chciałem pochylił i usadowił mnie na swoich plecach.
Właśnie dla takich momentów człowiek żyje! Tyle razy byłem świadkiem takich scen w dramach, a teraz przytafiło mi się to w prawdziwym życiu! O matusiu! Co robić, co robić! Jak tylko wrócę do hotelu, od razu zadzwonię do... Jedną chwilę. Nie miałem do kogo zadzwonić! No bo po pierwsze nikt nie wiedział o mojej sekretnej jednostronnej miłości, a po drugie gdyby ktoś z kim jestem bardzo blisko miał się dowiedzieć o czymś o czym reszta całego świata nie to byłby to właśnie Jonghyun. Ale skoro sprawa dotyczyła właśnie jego, to był tą osobą, która nie powinna się dowiedzieć! A może powinna? W końcu do tego chyba akurat teraz dążyłem. Nawet wyciągnąłem go na wycieczkę nad morze, żebyśmy mogli pobyć sami w tej romantycznej scenerii, z dala od wszystkiego i wszystkich. Co ja właściwie chciałem zrobić? Trochę się już pogubiłem. Czy miłość zawsze musi być taka trudna? Jakby nie mogło być tak, że skoro ktoś się zakocha, to ta druga osoba odwzajemnia jej uczucia. Po co wszystko komplikować?
     -Key, żyjesz?-wyrwał mnie z rozmyślań rozbawiony głos Jjonga.
     -Hm?
     -Mówię do ciebie już od jakiegoś czasu, a ty nic.
     -Wybacz. Zamyśliłem się. A co mówiłeś?
     -Zapytałem czy chcesz już wracać do hotelu.
     -Nie możemy przesiedzieć całego dnia w hotelu!-oburzyłem się-Chodźmy na obiad.
     -Co chciałbyś zjeść?-zaśmiał się.
     -Coś od czego na pewno nie przytyję.-uznałem.
     -Na przykład?
     -Sałatka? Może coś w tym stylu.
     -Albo...-zaczął-Skoro jesteśmy nad morzem zjedzmy rybę z frytkami w pierwszym lepszym barze na plaży.-zaproponował.
     -Ty na serio masz już chyba dosyć tej swojej atrakcyjności, prawda?-zapytałem.
     -Uważasz, że jestem atrakcyjny?-zaczął się droczyć.
     -Ya!-klepnąłem go otwartą dłonią w plecy tak, żeby coś poczuł, ale żeby jednak nie upuścił mnie pod wpływem doznanego szoku-Nie wiesz, że każdy tak myśli?-zmarszczyłem brwi.
     -Oj, ale to przecież wycieczka!-zajęczał jak małe dziecko-Ma być fajnie! Dlaczego musimy się trzymać diety?
     -No niech ci będzie. Ale masz zjeść dużo warzyw do tych niezdrowych rzeczy.-postanowiłem pójść na kompromis.
     -Ty też.-upomniał mnie.
     -Ja to wiem, ty wszystkożerny Dinozaurze. Potrafię o siebie zadbać.-stwierdziłem.
     -A tak w ogóle zauważyłeś, że nikt za nami nie idzie?-rozejrzał się dookoła, a ja poszedłem w jego ślady i zrobiłem to samo.
     -Faktycznie plaża jest prawie pusta.-przytaknąłem.
     -Pewnie dlatego, że zrobiło się trochę zimno.-powiedział Jjong.
     -Możliwe, ale żeby wszystkich tak wywiało?-zdziwiłem się.
     -Może gdzieś jest jakiś event?-rzucił, po czym kiedy byliśmy już przy barze kucnął, abym mógł zejść z jego pleców-Poszukajmy czegoś jak już będziemy pełni.
     -Przecież tyle razy ci mówiłem, że nie możesz wpychać w siebie do pełna. Co ty samochód jesteś? Do pełna...-prychnąłem-Powinieneś skończyć jeść wtedy, gdy czujesz, że trochę się jeszcze zmieści.
     -Ale jestem strasznie głodny.-nadął policzki.
     -A byłeś ty kiedyś najedzony?
     -Nie, bo przez cały czas muszę się trzymać diety.-westchnął, wchodząc do niskiego budynku-Dzień dobry.-powiedział do mężczyzny, który stał za ladą.No w końcu! Nareszcie mógł nas obsłużyć osobnik płci według mnie równie ładnej, a może i nawet ładniejszej od pięknej. Zwykle jedyne co mnie spotykało to mierzenie wzrokiem z dziewczynami, które wprost śliniły się na widok Jonghyuna. Aish! Naprawdę. Takie irytujące. Nawet jeśli tylko o tym myślałem.
     -Dzień dobry.-odpowiedział pracownik.
     -Poprosimy dwa razy rybę z frytkami.
     -I do tego warzywa oraz woda.-wtrąciłem do zamówienia.
     -Proszę usiąść, za chwilę podam.-powiedział, po czym skierował się do kuchni.
     -Całkiem tu miło, prawda?-rzuciłem okiem na lokal słysząc słowa mojego przyjaciela.
     -Droga restauracja to to nie jest, ale fakt. Przytulnie.-przyznałem mu rację.

sobota, 27 września 2014

JongKey-Look At Me rozdział 32

Postanowiłam wynagrodzić wam trochę to czekanie, żebyście nie uciekli :3




     -Poproszę lody o smaku czekoladowym-wskazał Jonghyun palcem na słodycz za szybką-A ty Bummie?-zwrócił się do mnie.
     -Ja podziękuję.-stwierdziłem-Żeby mieć takie ciało trzeba ciężko pracować.
     -Ale to randka...-zajęczał prawdopodobnie próbując wyrzucić z siebie swoje wewnętrzne aegyo. No i jak ja miałem mu odmówić w takiej sytuacji? No jak się pytam? Na dodatek po usłyszeniu tego jakże magicznego słowa "randka" przez całe moje ciało przeszedł mocny dreszcz, przez który stałem się jeszcze słabszy, a moja zdolność łatwego i szybkiego odmawiania w każdej niewygodnej sytuacji nagle zniknęła nie wiadomo gdzie.
     -Randka?-zdziwiła się kobieta stojąca za ladą. Była pewnie niewiele starsza od nas o ile nie w tym samym wieku i swoim czujnym sokolim wzrokiem zauważyłem, że chyba miała chrapkę na mężczyznę moich marzeń (może już niedługo mężczyznę mojej rzeczywistości). Jak ja strasznie nie lubiłem takich dziewczyn! Zupełnie jak rozdwojonych końcówkek. Ughh! Aż się we mnie krew zagotowała! Kim one myślą, że są? Jakimiś super mega laskami? No dobra, może i niektóre są, ale BITCH PLEASE I AM KIM KIBUM.
     -Poproszę pistacjowe.-wskazałem na wypowiedziany wcześniej smak jednocześnie nie spuszczając oczu z kobiety.
     -Dziękujemy.-powiedział Jjong płacąc za dwie porcje (jejku, to naprawdę randka!), po czym wręczył mi rożek i skierował się do wyjścia z kawiarni. Dogoniłem go szybko, aby się przypadkiem nie zgubić w całkiem nowym miejscu, a następnie udaliśmy się na deptak ciągnący się wzdłuż linii plaży.
     -Jak tu ładnie.-westchnąłem-Tak dawno nie byłem nad morzem...
     -Powinniśmy uwiecznić tę chwilę?-uśmiechnął się.
     -Myślę, że oni sobie doskonale radzą.- machnąłem głową w kierunku fanów, którzy podążali na nami krok w krok z włączonymi kamerami i aparatami.
     -To nie zastąpi uroczej selfie.-wzruszył ramionami wydymając przy tym usta.
     -Wiesz, że ja zawsze i wszędzie.-zaśmiałem się, po czym wyjąłem z tylnej kieszeni spodni swojego ukochanego smartfona, a następnie zapozowałem do obiektywu z zieloną gałką w rożku robiąc przy tym urocze miny.
     -Ale ze mną.-zmarszczył brwi Dinozaur.
     -No tak...-ukazałem prawie wszystkie zęby w zażenowanym uśmiechu. Aish! Ale wtopa. Wpadka na całego. To słowo "randka" chyba zupełnie wyprało mi mózg ze wszystkich myśli. Pewnie teraz suszyły się gdzieś daleko od zdrowego rozsądku zostawiając mnie samego na pastwę losu, który na moje nieszczęście był strasznie okrutny.
     -Chodź tutaj.-przyciągnął mnie do siebie niespodziewanie, po czym uwiecznił na zdjęciu swój szeroki uśmiech, przez który zawsze uginają mi się kolana oraz moje zszokowane spojrzenie i rozdziawione usta. To chyba najgorsza selfie w całej historii kiedykolwiek zrobionych selfie. I jak to jest w ogóle możliwe, że jest moja?! No nic. Przynajmniej jesteśmy na niej razem.
     -Gdzie chciałbyś pójść?-zapytał Bling.
     -Hmm...-zamyśliłem się-Spójrz na to!-zawołałem wskazując na ogromną karuzelę, którą zauważyłem w oddali. Wygląda na świetną zabawę!-Wesołe miasteczko!
     -Chcesz iść do wesołego miasteczka?-usłyszałem jak głośno przełyka ślinę. Wiedziałem doskonale, że wysokość plus obroty w powietrzu to jego Pięta Achillesa, ale cóż poradzić... Ja naprawdę miałem ochotę się przejechać na Diabelskim Młynie. A na dodatek Jonghyun będzie po tym doświadczeniu tak słaby, że po zejściu na ziemię od razu rzuci mi się w ramiona! MVAHAHAHA! Ach, Kibumie, jesteś taki przebiegły! Za to cię lubię.
     -Bardzo chcę!-przyznałem.
     -Nie jestem do końca pewien czy to dobry pomysł...-podrapał się po karku.
     -Dlaczego? To świetny pomysł! Najlepszy!
     -No dobra...-zgodził się niepewnie, ale przy bramie i tak zaczął odstawiać przedstawienie niczym małe dziecko.
     -Ja jednak nie chcę...-ociągał się.
     -Nie bądź śmieszny. Oczywiście, że chcesz!-zaprzeczyłem ciągnąc go za rękę.
     -Nie, wcale nie chcę...-pokręcił głową.
     -Chcesz, chcesz. Kto wie lepiej? Ja czy ty?
     -Ja.-uznał bez zastanowienia.
     -Bzdura.-stwierdziłem.
     -Co?-zdziwił się.
     -Chodź już, musimy zająć kolejkę.-zacisnąłem mocniej dłoń na jego nadgarstku czując, że chce się wyrwać.
     -A może zaczekam na ciebie na dole?-próbował za wszelką cenę coś wymyślić.-Albo pójdę zagrać w...
     -Daj sobie spokój. Idziemy na karuzelę!
     -Wygram dla ciebie misia!-próbował mnie przekonać.
     -Misiu.-zacząłem, a kiedy już się zorientowałem co właśnie wyszło z moich ust natychmiast ugryzłem się w język. Dlaczego? Dlaczego właśnie ja? Czy tylko mi się przytrafiają takie rzeczy? Oh my God! Co robić?!-Jonghyun.-poprawiłem się najszybciej jak mogłem zaraz po tym jak odzyskałem zmysły. Mało brakowało...
     -Key.-pogładził mnie niespodziewanie dłonią po policzku.No dobra. Tym razem udało mu się mnie zapędzić w ślepą uliczkę i mocno przyprzeć do muru. Jego delikatne palce sprawiały, że moja twarz robiła się coraz bardziej czerwona. Co on ze mną robił i dlaczego tak łatwo mu to szło? Wystarczy tylko jeden dotyk, abym zapomniał o Bożym świecie i wszystkim innym. Nie wiedząc nawet kiedy pod napływem emocji puściłem jego nadgarstek, który tak kurczowo trzymałem. Kiedy tylko to zrobiłem ten wstrętny Dinozaur rzucił się biegiem w kierunku przeciwnym od Diabelskiego Młyna. Serio, Kim Kibumie? Ale dałeś się nabrać...

sobota, 6 września 2014

JongKey-Look At Me rozdział 31

Nie byłam do końca pewna, czy powinnam wziąć się za kolejny rozdział, ale tak strasznie nie cierpię chemii, że musiałam po prostu odreagować. Miłego czytania ♡♥♡




     -Poprosimy o jeszcze jeden pokój.-powiedział spokojnie.
     -Przykro mi, ale niestety nic z tego. Wszystko jest już zajęte.-ostudziła jego chęci.
     -Dosłownie wszystko?-dociekał.
     -Dosłownie.-przytaknęła.
     -Co za pech...-westchnąłem udając, że mi to nie odpowiada. W rzeczywistości to był raj na ziemi! Znowu mogłem spać z Jonghyunem w jednym pomieszczeniu. O matusiu! Ten wyjazd to chyba naprawdę najlepsze co mnie kiedykolwiek spotkało w całym moim życiu-Chyba jednak musimy się kisić w jednym.
     -Możemy zobaczyć czy w innych hotelach są wolne miejsca.-zaproponował.
Gdzie indziej? Nie! Tutaj było idealnie. Strasznie chciałem być z nim w pokoju! Wcześniej nawet nie wpadłem na taki wygórowany pomysł, ale skoro sprawy przybrały taki nieoczekiwany i wygodny dla mnie obrót nie mogłem tak po prostu się poddać! Musiałem szybko coś wymyślić i jeszcze szybciej działać.
     -Ale ja nie chcę innego. Tutaj mi się podoba.-stwierdziłem. Może nie był to zbyt silny argument, ale jak to całkiem niedawno powiedział Woohyun "Tonący wszystkiego się złapie." W sumie powiedzenie jak najbardziej życiowe.
     -Nie przeszkadza ci, że będziemy musieli dzielić ze sobą pokój?-zapytał.
     -Nie, a dlaczego? Przecież w dormie również spaliśmy w jednym.-wzruszyłem ramionami.
     -Może i tak, ale w dormie mieliśmy dwa łóżka.-podrapał się po tyle głowy.
     -A tutaj nie ma dwóch?-zdziwiłem się.
     -To pokój jednoosobowy.-wtrąciła się recepcjonistka.
     -Co?-gwałtownie odskoczyłem jak najdalej od Jjonga jak tylko się dało zakrywając przy tym rękami swoją klatkę piersiową. W sumie nie miałem pojęcia dlaczego zakryłem akurat tą część ciała, bo nie była ona jakoś specjalnie intymna. Może w lekkim stopniu, ale nie aż takim jak... no... ten tego...ekhm... Oj, nie ważne. Chyba wiadomo o co kaman.
Niektórych mogłoby zdziwić takie moje nagłe zachowanie, bo przecież ostatnio w dormie również spałem z nim w jednym łóżku. Jednak tym razem to była trochę inna sytuacja, gdyż Jonghyun prawdopodobnie nie zabrał ze sobą żadnej pidżamy. A to zdecydowanie co innego marzyć o widoku jego nagiego ciała, a naprawdę tego doświadczać. I na dodatek leżeć z nagim nim w jednym łóżku. Jednym! Nie w dwóch, ale w jednym! Dobra, to chyba nie za bardzo miało sens, ale mniejsza z tym.
     -No właśnie. Chodźmy do innego miejsca.-powiedział Bling Bling.
     -Nie, jest ok.-uznałem po ogarnięciu się strzepując przy tym zawstydzony niewidzialne pyłki z ubrania.
     -Na pewno?-dopytywał.
     -Tak, na pewno. W porządku.-przytaknąłem.
Może i byłem troszeczkę nieśmiały jeśli chodzi o romantyczne relacje, może nawet i bardzo, ale nie mogłem przecież pozwolić, aby to powstrzymywało mnie przed spełnieniem mojego marzenia, którym akurat tak się złożyło był Jjong we własnej osobie.
     -W takim razie chodźmy się rozpakować.-rzucił Dinozaur, po czym wziął klucz do naszych wspólnych czterech ścian i ruszył w kierunku schodów prowadzących na górne piętra. Aby nie stracić go z zasięgu mojego wzroku ukłoniłem się kobiecie, a następnie podążyłem za nim. Kiedy w końcu znaleźliśmy się przed drzwiami z numerem 121 na pierwszym piętrze niepewnie wymieniliśmy spojrzenia i po chwili zdecydowaliśmy się wejść do środka. Szczerze mówiąc naprawdę bardzo podobał mi się ten hotel. I nie tylko dlatego, że chciałem w nim zostać z Jonghyunem. Wyglądał trochę jak antyk i pewnie właśnie dlatego zrobił na mnie tak ogromne wrażenie. Od zawsze lubiłem stare i zarazem klasyczne rzeczy. Trudno co prawda wytłumaczyć dlaczego, ale grunt, że tak było. Przeważające w całym budynku kolory czerwony, biały i brązowy oraz spektakularne żyrandole wiszące tuż pod sufitem sprawiały, że czułem się jakbym naprawdę był w wielkim pałacu. Pokój wcale nie był gorszy. Duże łóżko z ciemnego drewna stojące na środku pokoju nakryte było bordową pościelą, a w obu oknach wisiały śnieżnobiałe zasłony, przez które rozpościerał się widok na prawie pustą jeszcze o tej porze plażę. Nie było tam niestety wiszącego żyrandola, ale jego brak wynagradzały śliczne cztery stojące w kątach lampy z motywem pnącego się w górę bluszczu.
     -Wow.-tylko tyle zdołałem z siebie wydać, gdyż cały ten wystrój po prostu zaparł mi dech w piersi-Tu jest naprawdę pięknie.
     -Prawda?-uśmiechnął się mój przyjaciel.
     -To tylko godzina drogi z Seulu. Jak to możliwe, że jeszcze tutaj nie byliśmy?
     -Jakoś chyba nie było okazji.-wzruszył ramionami-Jeśli chcesz będziemy mogli tu jeszcze kiedyś wrócić.
     -Oczywiście, że chcę!-krzyknąłem rozentuzjazmowany.
     -A teraz co masz ochotę porobić?-zapytał.
     -To znaczy?
     -Powinniśmy iść na randkę?-walnął prostu z mostu.
     -Na... randkę?-wytrzeszczyłem oczy tak bardzo, że aż zdziwiłem się, iż mi nie wypadły.
     -Na randkę. Całe SHINee World będzie zachwycone, nie sądzisz?
     -No... chyba tak.-wydukałem.
Nie żebym nie był równie szczęśliwy co reszta fanów, ale wypalił to tak nagle, że po prostu zabrakło mi języka w buzi. Chwilę. Musiałem jeszcze przez co najmniej kilka sekund przetrawić tą informację. Czy my mieliśmy iść na naszą pierwszą oficjalną randkę? Może nie aż tak oficjalną, bo dla niego zapewne nie będzie znaczyła tyle ile dla mnie, ale to i tak dobry krok naprzód. Kiedy w końcu doszedłem do siebie i odzyskałem zmysły w końcu zacząłem zdawać sobie sprawę, że to moja szansa! Szansa od Boga, który zauważył jak mizernie mi idzie i dlatego postanowił zaoferować swoją pomoc. Nie mogłem tym razem zaprzepaścić takiej okazji. Musiałem go uwieść. Złapać byka za rogi tak mocno jak tylko się dało i nie wypuścić aż do końca. "Look At Me Project" czas zacząć. Kim Jonghyunie, tym razem już mi się nie wywiniesz!

piątek, 5 września 2014

JongKey-Look At Me rozdział 30

Ehh, nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału... No ale cóż... Mam nadzieję, że chociaż wam się spodoba ^-^



     -No to czym się przejmujesz?-zapytałem zdziwiony.
     -Tobą, Bummie. Jak przed chwilą wspomniałeś musisz teraz ostro harować. Niedługo wasz debiut.
     -Oj, daj spokój!-jęknąłem. Może i ta jego troska była super mega urocza, ale  chciałem spędzić z nim chociaż chwilę sam na sam w romantycznym, malowniczym miejscu. To był na dany moment mój priorytet i nawet ten wiecznie niczego nie rozumiejący Dinozaur nie mógł mi tego popsuć.-Debiut mamy dopiero za około 2 miesięce, więc luzik. Mam jeszcze kupę czasu na zaśpiewanie tej piosenki kolejne tysiąc razy.
     -No nie wiem...
     -Come on!
     -Dobra, ale pamiętaj, że to był twój pomysł!
     -Tak. Tak. Pamiętam, przyjąłem do wiadomości.-przewróciłem oczami-Let's go!
     -Go.-powtórzył moje ostatnie słowo jeszcze nie do końca przekonany.
     -GO! GO!-krzyknąłem próbując zagrzać go do działania zupełnie jakbyśmy byli na boisku od koszykówki.
     -Po prostu już chodźmy zanim zmienię zdanie.-powiedział, po czym zgarnął z blatu kuchennego resztę kanapek i wrzucił je do swojego plecaka.

     -Kiedy będziemy na miejscu?-zapytałem marudnie niczym małe dziecko, któremu czas dłużył się nieubłaganie. Nie żebym nie lubił przebywać z Jonghyunem, wręcz przeciwnie, ale chciałem jak najszybciej zobaczyć w końcu to morze oraz plażę, na które tak niecierpliwie czekałem. Tymczasem siedziałem w samochodzie i oglądałem mniej znane mi dzielnice Seulu. Oczywiście, nie mogłem za bardzo narzekać, bo źle wcale nie było. Czerwone Porsche, które Bling pożyczył od swojego ojca było naprawdę obłędne i czułem się dzięki niemu jak jakaś bardzo ważna osoba. W sumie nic nie znaczący też chyba nie byłem, bo jednak ludzie gwiazdy kpopu lubią, ale miałem na myśli, że czułem się trochę jak prezydent Republiki Korei Południowej.
     -Key, jedziemy zaledwie 15 minut.-zaśmiał się.
     -Tylko? Ile jeszcze?-ziewnąłem.
     -Jeszcze trochę. Około pięciu godzin.-stwierdził.
     -Co?-wytrzeszczyłem oczy-Aż tyle?
     -Możemy jechać do Incheon. To też jest nad morzem i jest o wiele bliżej.
     -Jak bardzo bliżej?-zaciekawiłem się.
     -Cztery godziny krócej w samochodzie.
     -W takim razie zawracaj.-uznałem.
     -Jak sobie życzysz.-powiedział, a następnie ruszył w kierunku zachodniego wybrzeża.
     -Mogłeś wcześniej zaproponować Incheon, a nie tak w ostatniej chwili.-prychnąłem-Przecież wiesz, że jestem otwarty na pomysły innych.
     -Otwarty?-zachichotał-Jak się uprzesz to nie ma zmiłuj.
     -O co ci chodzi? Właśnie się zgodziłem!
     -Dlatego, bo znudziła ci się jazda.-odpowiedział. Czy on właśnie stwierdził, że byłem uparty i nie zdolny do słuchania innych? Omo! Co on za bzdury wygadywał! Może jeszcze zapatrzony w siebie? To już lekka przesada!
     -Nieprawda!-oburzyłem się.
     -Jak to nie?-zaczął się przekomarzać.
     -Idę spać.-oświadczyłem w ten sposób planując zakończyć tę niewygodną dla mnie wymianę zdań. To był tylko pretekst, bo ja wcale nie zamierzałem nawet zmrużyć oka. Czasami zdarzało mi się trochę chrapać, a nie mogłem przecież robić tego przy nim. Niby nie zawsze, ale jednak nigdy nie wiadomo kiedy, więc w tej kwestii po prostu wolałem nie ryzykować. Chwilę po tym jak oświadczyłem mu, że nie mam zamiaru już na razie rozmawiać usłyszałem jego dźwięczny głos w piosence Breath, którą nagrał z Taeyeon na potrzeby SM The Ballad. Zupełnie zapomniałem, że Jjong zawsze coś nuci prowadząc. To niestety powoli niweczyło moje plany o nie zaśnięciu, gdyż melodia, w którą stopniowo zaczynałem się wczuwać brzmiała zupełnie jak kołysanka, a ja powoli zaczynałem odpływać.

     -Bummie...-poczułem nagle, że ktoś lub coś mną delikatnie potrząsa-Wstajemy...
     -Jeszcze 5 minut.-wymamrotałem za nic w świecie nie chcąc wykonać polecenia, które przed sekundą usłyszałem.
     -Już jesteśmy.-powiedział znajomy głos.
     -Gdzie?-zapytałem od niechcenia nadal nie podnosząc powiek.
     -Incheon.
Incheon? Otworzyłem gwałtownie zaspane jeszcze oczy, po czym rozejrzałem się dookoła zauważając, że nie mam nad sobą górnej części auta.
     -Dlaczego nie ma dachu?-zdziwiłem się-Ukradli?
     -Było strasznie gorąco, więc go złożyłem.-powiedział.
     -Nie prościej włączyć klimatyzację?
     -A gdzie w tym zabawa?-zmarszczył brwi.
     -Nie wiem.-wzruszyłem ramionami-Śpiący jestem.
     -Oo... Mój Bummie jest śpiący?-zapytał głosem pełnym cukru.
     -Tak. Bummie to właśnie powiedział.-przytaknąłem mu równie słodkim tonem.
     -Wejdźmy do hotelu.-zaproponował.
     -Z chęcią.

     -Dzień dobry.-przywitaliśmy się chórkiem z recepcjonistką.
     -Dwa pokoje zarezerwowane na nazwisko Kim.-powiedział Jjong.
     -Już sprawdzam.-odpowiedziała kobieta, po czym zaczęła przeglądać dane w komputerze-Jest tylko jeden pokój zarezerwowany na to nazwisko.
     -Ale jak to?-zdziwił się-Na pewno prosiłem o dwa.
     -Tutaj jest czarno na białym napisane, że jeden.-stwierdziła trzydziestolatka.
     -Ale to niemożliwe.-zaprzeczył.
     -Widocznie jednak możliwe.-uznała.
     -Dobrze. W takim razie poprosimy o jeszcze jeden pokój.-powiedział spokojnie.
     -Przykro mi, ale niestety nic z tego. Wszystko jest już zajęte.-ostudziła jego chęci.
     -Dosłownie wszystko?-dociekał.
     -Dosłownie.-przytaknęła.

niedziela, 31 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 29

O mój Boże! Na początku chciałabym was naprawdę strasznie mocno przeprosić za opóźnienie. Mam kłopoty z internetem, więc musiałam iść aż na koniec miasta, żeby dobrać się do wifi McDonald's xD
Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale błagam wybaczcie ㅠ-ㅠ
Po drugie chciałabym serdecznie podziękować Kamg Mikao i Ems za te miłe słowa, które przeczytałam pod rozdziałem 28 :)
Kolejna sprawa to "Cold Man". Próbowałam coś wyskrobać i mam połowę 3 rozdziału, ale pisanie z perspektywy Taemina naprawdę trudno mi przychodzi, kiedy jestem przesiąknięta umysłem Kibuma O.o
Tak więc nie zapytam was nawet o zdanie (znowu przepraszam!), a poinformuję, bo inaczej nie dam rady. 2min bedzię pisany w przerwach pomiędzy sezonami JongKey. Nie wiem, czy sezon 3 będzie ostatnim, ale jeśli tak to potem skupię się na CM. Jeśli jednak nie, to będę pisała po prostu w przerwach. ;)
Uhh... Ale się rozpisałam... ^-^
Miłego czytania! *-*




Zerwałem się z łóżka niczym poparzony słysząc donośny dźwięk dochodzący z mojego smartfona oznaczający wiadomość na Kakao Talk, po czym spojrzałem na ekran, aby zorientować się, która była godzina. O cholercia! 6.00! Miałem jedynie dwie godziny! Przespałem nawet alarm. Tylko jakim cudem? Usłyszałem przyjście wiadomości, ale głośnego budzika już nie? Co za świat... Człowiek każdego dnia dziwi się coraz bardziej.
Powinienem był obudzić się pół godziny temu, żeby wszystko przygotować i się jakoś ogarnąć. Nie żebym przypadkiem nie był naturalnie piękny, ale jednak sytuacja wymagała dodatkowego upiękrzenia się za pomocą makijażu. Jak to mówią nie sztuką jest zrobienie makijażu, który od razu rzuca się w oczy, ale takiego którego nie widać, a podkreśla nasze walory i największe zalety. Właśnie w ten sposób miałem zamiar go wykonać.
Nie sprawdzając nawet powiadomienia, które przerwało mój sen od razu stanąłem na równe nogi, a następnie popędziłem do łazienki. Po wygrzebaniu się z pościeli było mi odrobinę zimno, więc zamiast jak zwykle zimnego prysznica, który zawsze perfekcyjnie działał na jędrność mojej skóry zdecydowałem się na gorący. Wysuszyłem szybko włosy, przy okazji ładnie je układając, po czym wziąłem się w końcu za make-up. Kiedy nareszcie skończyłem była już godzina 7.30. No musiałem przyznać, że trochę to mi się jednak zeszło. Udałem się do kuchni, gdzie przyrządziłem sobie smaczną i zdrową owsiankę, a potem zająłem się robieniem kanapek z żółtym serem na drogę. Wolałem szczerze mówiąc szynkę, ale moja mama zawsze powtarzała, że jedzenie mięsa w drodze może sprawić, że będzie ci niedobrze, a nie mógłbym przecież zwymiotować przy Jonghyunie! Oh, co to byłby za wstyd! Nie mógłbym mu się pokazać na oczy do końca życia! A nie widywanie go byłoby jeszcze gorsze. I tak oto w ten sposób nic nie znacząca i niewinna szynka byłaby powodem mojej śmierci.
Kończąc szóstą kanapkę usłyszałem nagle dzwonek do drzwi, co niemal przyprawiło mnie o atak serca. Już? Tak szybko? Przecież jeszcze nie było 8.00... Spojrzałem na duży zegar na ścianie, a po chwili zastanowienia się nad wskazówkami stwierdziłem, że przybył jak najbardziej na czas. Ani minuty później, ani minuty wcześniej. Spanikowany, ale zarazem podekscytowany rzuciłem okiem na ciuchy, które wcześniej założyłem, po czym pobiegłem prędko, aby otworzyć Blingowi drzwi. Miałem ogromną nadzieję, że moje obcisłe różowe rurki i miętowa koszulka bez nadruku przypadną mu do gustu. Co prawda mogłem się niby trochę bardziej postarać, ale wolałem postawić na luz i wygodę. Nie żeby reszta moich ubrań była niekomfortowa, ale po prostu nie chciałem być za bardzo ekstrawagancki. If you know what I mean.
     -Jongie! No hej!-przywitałem się z chłopakiem chyba jednak odrobinkę przesłodzonym głosem godnym czternastolatki używającej swojego aegyo, za co skarciłem się w myślach i dalej postanowiłem już mówić swoim normalnym tonem.
     -Cześć, Key.-powiedział, a następnie wszedł do mojego mieszkania nie czekając nawet na zaproszenie. Jak ja uwielbiałem tego siedzącego w nim bad boya, który od czasu do czasu się ujawniał!-Zrobiłeś kanapki?-zapytał wchodząc do kuchni.
     -Tak.-przytaknąłem chwilę po zamknięciu drzwi-Wyprodukowałbym więcej, ale mi przerwano.
     -To i tak chyba trochę przydużo.-stwierdził przygryzając jedną.
     -Daj spokój. Wiem jaki masz apetyt. Zjadłbyś całego konia i nie oszczędził podków.-uznałem-Przestań jeść! To na drogę!-wyrwałem mu z ręki pieczywo. Co za żarłok! Chyba jedyny z aż taką siłą ssania.
     -Jestem głodny!-wydął usta w słodkim geście.
     -Jak zawsze.-stwierdziłem-Masz.-postanowiłem mu jednak oddać pożywienie.
     -Jesteś już gotowy?-zapytał.
     -Jeśli bym nie był to musiałbym pożegnać się z paskiem od Chanel.
     -Co?-zdziwił się.
     -Nic takiego. Taki tam zakład z Dubu.-machnąłem ręką.
     -Jedziemy już?
     -Możemy.-uznałem.
     -A tak w ogóle to gdzie chcesz jechać?
     -No nad morze przecież.-wzruszyłem ramionami.
     -A może trochę bardziej sprecyzujesz?
     -Południowe wybrzeże.-odpowiedziałem.
     -Miasto?-dopytywał się.
     -Busan.
     -Kibum?
     -Słucham?
     -Odbiło ci?
     -Że co proszę?
     -To na drugim końcu państwa!
     -Co z tego?-oburzyłem się.
     -To, że jak Sooman się zorientuje to nas pozabija.
     -Nie wiedziałem, że z ciebie taki boidudek.-założyłem ręce na piersi, a następnie oparłem się plecami o ścianę. Punkt dla mnie. Sprytnie uderzyłem w jego męskość.
     -Wiesz, że nim nie jestem!-zmarszczył brwi.
     -Jestem jeszcze młody, nic tak naprawdę nie wiem.-westchnąłem ze stoickim spokojem, a on spojrzał na mnie jakbym powiedział, że jego głos jest poniżej przeciętnej.
     -Dobra. Niech ci będzie. Busan.-poddał się podnosząc ręce do góry-Ale jeśli wolno mi zapytać. Dlaczego?
     -Wakacje!-uśmiechnąłem się szeroko.
     -Tak nagle?-zdziwił się.
     -Bez spontana nie ma zabawy.
     -Ryzyka.-poprawił mnie.
     -To też jest!-krzyknąłem podniecony-A wy macie w końcu wolne podczas, gdy ja mam harować?-zaciekawiłem się.
     -Mamy.-westchnął.
     -No to czym się przejmujesz?-zapytałem zdziwiony.
     -Tobą, Bummie.-odpowiedział, na co przez moje ciało przeszedł dreszcz. On się o mnie troszczył! To takie kochane z jego strony...

środa, 27 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 28

Ten rozdział dedykuję trzem osobom, które skomentowały poprzedni part ^-^
Dziękuję :*
-----------------------------------------------------------------------



          KEY: Gdzie jesteś?

          Jonghyun: W dormie, a co?~

          KEY: Chcesz jechać teraz nad morze?

Po wystukaniu na klawiaturze tego pytania i późniejszym wysłaniu natychmiast zablokowałem ekran telefonu. Co ja właśnie najlepszego wyprawiałem?  Chciałem go uwieść? Może lepiej bym zrobił zgłaszając się do tego programu MTV "Strefa P"... Aj, nie wiem! Co robić, co robić... Totalnie postradałem zmysły! Ale już za późno. Wysłałem wiadomość! Tylko co jak się nie zgodzi? Co ja biedny wtedy pocznę! Tak trudno być mną! I dlaczego ten baran nie odpisywał?! Znowu wybierał emotikonkę? Oszaleję kiedyś przez niego! Wysiwieję, a potem wyłysieję! Złapałem się gwałtownie przerażony za głowę, aby sprawdzić czy przed sekundą wspomniany proces starzenia jeszcze mnie nie dosięgnął, a kiedy już upewniłem się, że jeszcze nie nadszedł usłyszałem wyczekiwany dźwięk na Kakao Talk. Spojrzałem na swój telefon z przymrużonymi oczami, po czym powoli i zarazem bardzo dramatycznie zacząłem wyciągać ku niemu rękę. Po tym jak w końcu go złapałem nie miałem najmniejszego zamiaru dalej się ociągać, więc od razu przeszedłem do rzeczy, a mianowicie odblokowałem ekran w szalonym tępie i pospiesznie wyświetliłem wiadomość.

          Jonghyun: Teraz? Key, jest środek nocy! + zdziwiona buźka

Nie miałem racji? Wybierał emotikonkę! To po pierwsze. A po drugie-CO? Co to miała być za marna wymówka? Mógł przecież od razu powiedzieć "Nie" albo "Spadaj na bambus". Ale on próbował się wymigiwać? Ode mnie? Na dodatek wybrał tę najbardziej oczywistą i       zarazem najgłupszą wymówkę, czyli czas. Nie do wiary! Po prostu nie do wiary! W głowie się nie mieści! Mógł jeszcze napisać, że jest zmęczony. To już byłby szczyt wszystkiego!

          Jonghyun: Jestem trochę zmęczony...

Omo! Kiedy przeczytałem kolejną wiadomość, którą właśnie mi przysłał myślałem, że upadnę. Ratowało mnie tylko to, że akurat siedziałem na miękkim wygodnym łóżku. A tego drania zabiję swoim nowym pilnikiem do paznokci, kiedy tylko go następnym razem spotkam! Już nie żyjesz, Kim Jonghyunie! Powinieneś szykować się na moją zemstę! Ostrą i krwawą! Aish... Gdybym nie był w tobie zakochany na zabój naprawdę zrobiłbym ci krzywdę! Wiedz w takim razie, że ocaliło cię moje dobre serce!

          KEY: Jak nie chcesz to nie.

Dobrze, twarde zagranie. Postawiłem sprawę jasno. Niech zastanowi się nad swoim zachowaniem. Głupi dzieciak. Mniejsza z tym, że był starszy ode mnie. Poziom głupoty i tak pozostawał na tym samym miejscu. Miał teraz do wyboru dwie opcje. Albo mnie olać albo powiedzieć, że jednak chce jechać i przybiec do mnie ile tylko sił w nogach nadal będąc w kapciach i pidżamie. Jedną chwilę... Czy on przypadkiem nie mówił mi kiedyś, że śpi nago? Co prawda ostatnio, kiedy nocowałem w jego i Onew pokoju założył spodenki, ale to było tylko dlatego, że gdyby zdecydował się spać jak go Pan Bóg stworzył byłoby naprawdę niezręcznie. Przynajmniej dla niego, bo ja szczerze mówiąc nie miałbym nic przeciwko temu. A na pewno nie pogardziłbym takim widokiem... Patrzeć na jego ciało w całej okazałości... Oj, chyba znowu za bardzo się rozmarzyłem. Ale kto mi zabroni? Moja głowa, moje myśli, moje marzenia, moje zachcianki. Nawet Jjong nie mógłby niczego zrobić. Ja sam w sumie też nie za bardzo miałem na to wpływ.

          Jonghyun: Bummie, przecież wiesz, że chcę. Przyjadę po ciebie o 8.00 rano, więc bądź gotowy + buźka wysyłająca całuska

          KEY: W porządku. Tylko się nie spóźnij.

Aaa!! O rany! Omo! OMG! Oh my God! Co się właśnie działo?! Czy my mieliśmy na serio jechać sami na wycieczkę? Na serio? I to nad morze! Będziemy się obejmować oglądając wschody i zachody słońca, nasmaruje mi plecki kremem z filtrem, aby moja skóra pozostała mleczno-biała i może nawet będziemy pić koktajle przez dwie słomki z jednej szklanki. To wszystko oczywiście dla podtrzymania paringu! Oj kogo ja próbowałem oszukać. Siebie bym przecież nie zdołał, bo znałem się tak dobrze jak nikt inny. Chodziło o rozniecenie iskier! Nie, ognia miłości! Matko, ale się podjarałem. Chyba jednak nie będzie mi dane zmrużyć oka tej nocy. Nie skoro sprawy tak się potoczyły! Oh, jutro spotkam się z moim księciem... Ale musiałem przecież wyglądać dla niego świetnie! Idealnie! PERFEKCYJNIE! W tym przypadku powinienem jak najszybciej zamknąć oczy i nie otwierać ich aż do rana! Ale jak... Zdążyłem już za bardzo się podekscytować. A jak jestem w takim stanie, to łatwo i szybko z niego nie wyjdę. Kombinuj, Kibum. Jeśli nic nie wymyślisz to Jonghyun zastanie jutro na twojej cudownej twarzy ogromne sine wory, a na dodatek skórę bez blasku! Na to nie mogłem w żadnym wypadku pozwolić! Jak można iść na podryw wyglądając jak zombie? No nie można! Jednak prawdą było, że od zawsze byłem szalenie inteligentny, nawet aż za bardzo. Gdyby Einstein mnie spotkał na pewno miałby ochotę się schować i już nigdy więcej nie opuszczać swojej kryjówki. Jak taki geniusz jak ja miałby nie wymyślić dobrego rozwiązania problemu?

          Jonghyun: Bardziej martwiłbym się twoim wyczuciem czasu xD

Eh, zapomnij. Byłem już tak niesamowicie szczęśliwy, że nawet nie miałem ochoty się wkurzać. Chociaż mogłem w sumie obrazić go chociażby tylko jeden raz. Głupek jeden. Spóźniam się dlatego, bo lubię, a nie dlatego, że chcę! Jak to zaakceptuje to ja rozważę to jego wybieranie emotikonek.
          Wstałem pospiesznie z łóżka, a następnie pobiegłem w podskokach do kuchni. W ekspresowym tempie zaparzyłem sobie uspokajający rumianek, po czym wróciłem z powrotem do sypialni. Uchyliłem okno, aby do środka wleciało trochę świeżego powietrza, a potem spryskałem swoją pościel i poduszkę zapachem lawendy, która również miała za zadanie mnie ostudzić. Włożyłem do magnetofonu płytę z dźwiękami górskiej natury, po czym po całym pomieszczeniu rozszedł się przepływający przez skały oraz kamienie potok i wypiłem przygotowany napar aż do dna. Dla pewności postanowiłem jeszcze założyć sobie opaskę na oczy, a następnie położyłem się w wygodnej pozycji i czekałem na nadejście snu, który na szczęście wcale nie kazał mi na siebie długo czekać.

niedziela, 24 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 27

Dodaję kolejny rozdział^^
Rany, to już 27... Jak ten czas szybko leci! Pamiętam jak wczoraj, kiedy pisałam 1 część... :)
Tutaj w końcu możecie dowiedzieć się, dlaczego tytuł opowiadania jest taki, jaki jest ^ㅂ^
Miłego czytania~~



           Po całym dniu spędzonym z Woohyunem na ćwiczeniu układu choreograficznego w końcu wyczerpany i zlany potem aż po palce u stóp wróciłem do domu. Strasznie chciało mi się pić, a że wcześniej nie miałem na to czasu po wejściu do kuchni chwyciłem dużą dwulitrową butelkę wody, a następnie wypiłem całą ciurkiem. Nie cierpiałem tego uczucia, kiedy później czułem się jak wielki napompowany balon, ale byłem zbyt spragniony, żeby trzeźwo myśleć. Nareszcie zaspokojony udałem się do sypialni i położyłem na łóżku, aby odrobinę odpocząć oraz zregenerować swoje siły. Instruktor tańca naprawdę dał nam niezły wycisk, nawet jeśli twierdził, że specjalnie dla nas jest to wersja light. Według mnie to było zaawansowane hard, więc aż bałem się pomyśleć jak musiał wyglądać u niego solidny trening. Wróciłbym stamtąd żywy? W sumie nawet jeżeli tak, to i tak pewnie nie doczołgałbym się do mieszkania. Aż dziwnie to mówić, ale przetrwałem tą męczarnię chyba tylko dzięki Namowi. O rany, czy to naprawdę przeszło mi przez gardło i wyszło przez moje ładne pełne usta? Gdyby tydzień temu ktoś powiedział mi, że wypowiem takie mrożące krew w żyłach zdanie, w życiu bym mu nie uwierzył, a na dodatek wyśmiałbym go i to prosto w twarz. Ale w rzeczywistości on poważnie nie był tak zły jak myślałem. Jego chyba największym atutem było poczucie humoru. Koleś był pod tym względem niesamowity. I jeżeli Jonghyun zostanie moim pełnoetatowym chłopakiem i nie będzie miał czasu na bycie przyjacielem to być może Woo będzie mógł go zastąpić. Tak na wszelki wypadek podkreślę "być może", aby nie pozostawiać wątpliwości oraz co najważniejsze, żeby nie wyjść na łatwego, bo tego na pewno bym nie chciał. Ale chwilę, za bardzo wybiegałem w przyszłość z tym związkiem. I w kosmos oraz wyobraźnię. Czy nie uznałem któregoś razu, że sobie odpuszczę? Nie uczucie, gdyż tego nie byłbym w stanie zrobić, ale staranie się o jego względy. Tak, faktycznie chyba tak było. Ale gdyby spojrzeć na to pod innym kątem i z innej perspektywy to dlaczego powinienem się poddać? Czy te wszystkie dziewczyny miały coś, czego ja nie posiadałem? No może piersi i... ekhm. Ale to przecież o niczym nie przesądzało. Niektórzy nie lecą na takie bajery. A tak w ogóle to każdy mężczyzna jest podobno tak naprawdę gejem. Tyle tylko, że nie odkrytym. Pewnie dlatego, że po prostu nie spotkał jeszcze swojej drugiej połówki, która byłaby tej samej płci, co on. Więc Jjong, facet z krwi i kości również musiał być homoseksualny. Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem? Zjawiskowa teoria! W każdym razie moim zadaniem było teraz uwiedzenie go. Tylko jak? A z resztą. Sposób jest przecież na pęczki. Coś, co będzie mi pasowało i mnie nie skompromituje na pewno się znajdzie. W końcu od czego jest wujek Google? On zawsze pomoże w potrzebie! Powinienem obmyślić jakiś plan działania, prawda? O jejku! Ale to ekscytujące! Po takim długim okresie czasu nareszcie zdecydowałem się wziąć sprawy w swoje ręce. Jak to ostatnio powiedziałem, tutaj przytoczę własny osobisty cytat: "Lepiej zaryzykować niż żałować, że się nie zaryzykowało". No może to nie do końca mój cytat, ponieważ ktoś to chyba już przede mną stwierdził, ale mniejsza z tym. Na dodatek to zdaje się nie było do końca w takiej postaci. Lepiej żałować, że się zaryzykowało, niż żałować, że się nie zaryzykowało? To prawdopodobnie było tak, ale kto zwraca uwagę na takie nic nie znaczące drobne szczegóły? Nie ja i pewnie właśnie dlatego na początku tego nie zauważyłem. No ale dobra. Sprawa wyjaśniona, więc można było wrócić do głównego tematu. A mianowicie "JongKey Project"! Nie, to brzmiało słabo. Musiałem posiedzieć przez chwilę i pogłówkować trochę nad nazwą mojego wyzwania. Podniosłem się delikatnie opierając na łokciach, po czym sięgnąłem do szafki stojącej przy łóżku i wyjąłem z szuflady różowy notes oraz w tym samym kolorze niebieskopiszący długopis, a następnie zabrałem się do zapisywania najlepszych pomysłów, na jakie zdołałem wpaść. "Gonna Be Mine Project", "Fall In Love With Me Project", "Give Me Your Heart Project"... O! Znalazłem! W końcu chyba przyszło do mnie coś naprawdę dobrego! "Look At Me Project". Nawet miało wytłumaczenie! A mianowicie chodziło o to, że jego oczy zawsze zwrócone były w kierunku atrakcyjnych dziewczyn, a teraz nadszedł czas, w którym spojrzy w drugą stronę. Wtedy zobaczy mnie i zda sobie sprawę z tego, że przez ten cały okres był na złej drodze i się nawróci. Padniemy sobie w ramiona i będziemy żyli happily ever after! Czy to nie jest nieskazitelny plan oraz sama jego nazwa? Owszem, jest! A wymyśliłem to zaledwie minutę wcześniej! Zdecydowanie byłem geniuszem bez dwóch zdań. To najtrudniejsza część zadania już za mną. Teraz już z górki, nie? Po prostu musiałem jakoś obudzić w Blingu jego sekretnego geja. Bułka z masłem. Powinienem tylko uwydatnić swoje walory. Gdy się naprawdę postaram Jonghyunowi na sto procent nie uda się oprzeć i zanim się obejrzę będzie już mój. To była ta optymistyczna wersja. Istniała również pesymistyczna na wypadek, jeśli coś poszłoby nie tak, ale była zbyt dołująca, więc postanowiłem wyrzucić ją ze swojej głowy na tak długo jak tylko się dało. Nic nie miało prawa w tym momencie psuć mi humoru. Odważyłem się i zrobiłem właśnie pierwszy krok na drodze prowadzącej do mojego marzenia. To już dużo!
Przyjaźniliśmy się od pierwszej klasy szkoły podstawowej, kiedy to nauczyciel pierwszego dnia posadził nas razem w jednej ławce. Moja mama była wtedy tak rozstrzepana i roztargniona, że zapomniała spakować mi kanapek do szkoły, co w sumie dobrze wyszło, bo on podzielił się ze mną wtedy swoim drugim śniadaniem. Dzieciom zawieranie nowych znajomości wychodzi strasznie łatwo, więc automatycznie zostaliśmy po tym wydarzeniu Best Friends Forever. W czwartej klasie awansowaliśmy na poziom braterstwa, a w szóstej uświadomiłem sobie, że czuję do niego o wiele więcej niż powinienem. I miałem tu na myśli miętę przez rumianek. Minęły trzy lata gimnazjum, potem trzy lata liceum, okres trainee w to wliczony oraz czas po debiucie, a ja aż do teraz byłem tchórzem. Ale koniec z tym! Kim Kibum w końcu zdobędzie to, na czym od tak dawna mu zależało! Postanowione!

czwartek, 21 sierpnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 26




     -Myślałeś?-zapytał.
     -Tak.-skinąłem głową.
     -I?-dociekał-Możesz dać mi szansę?
     -Nie mam pojęcia czy będę tego żałował, ale lepiej zaryzykować niż żałować, że się nie zaryzykowało.-odpowiedziałem omijając szerokim łukiem słowo "tak".
     -Czyli się zgadzasz!-wykrzyknął podekscytowany niczym sześciolatek, po czym podbiegł do mnie z szeroko rozłożonymi rękoma w celu przytulenia mojego ciała.
     -Przestrzeń osobista.-powiedziałem stanowczo zatrzymując go za pomocą swojej dłoni stykającej się z jego umięśnionym torsem, na co zareagował śmiechem, w którym po chwili mu zawtórowałem.
     -W porządku, w porządku.-uniósł ręce w geście obronnym-Jadłeś śniadanie?
     -Zapomniałem...
     -Odchudzasz się czy jak? Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia!-pouczył mnie-Chodźmy na stołówkę.
     -Ale kucharki nie dadzą nam o tej porze niczego do jedzenia!-zauważyłem-Ostatnim razem jak przyszedłem do nich tak rano to przepędziły mnie wałkiem do ciasta! Aish... Naprawdę! Żeby tak traktować gwiazdę! W głowie się nie mieści!
     -Mi powiedziały, że jestem strasznie, ale to strasznie uroczy i żebym przychodził, kiedy tylko będę chciał.-uśmiechnął się, na co ja jedynie prychnąłem-Let's go!-złapał mnie za nadgarstek, a następnie poprowadził w stronę wyjścia.

     -Widzisz? Mówiłem, że nie dadzą nam umrzeć z głodu.-powiedział Nam zajmując miejsce przy stoliku na przeciwko mnie.
     -Co ty zrobiłeś tym wiedźmom?-zdziwiłem się.
Faktycznie musiały go bardzo lubić, bo nigdy w życiu nie widziałem, żeby dla innych osób z wytwórni były miłe. A swoją drogą to ich zachowanie było naprawdę zastanawiające. Przez całe życie miały okres, czy co? To idole powinni być kapryśni, a nie stare baby stojące przy garach! Nie miałem racji? Oczywiście, że ją miałem! Jak zawsze z resztą. Czy ktoś kiedyś widział takie cuda, żeby Kim Kibum się mylił? To chyba jakieś mity i legendy.
     -Nikt się nie oprze mojemu aegyo.-wyszczerzył zęby.
     -Aha... Akurat.-stwierdziłem pod nosem.
     -Nie wierzysz? To patrz!-przybrał bojowy wyraz twarzy-Hyung...-zapiszczał, a następnie zrobił całą masę niezwykle uroczych póz.
     -Blee...-udałem odruch wymiotny, chociaż tak naprawdę musiałem przyznać, że był w tym świetny. Aż w pewnym momencie miałem ochotę złapać go za te wydęte policzki i doszczętnie wypuciać. Oczywista sprawa nie mogłem tego zrobić, więc musiałem się ostro powstrzymywać. Dopiero co zostaliśmy kumplami, chociaż nie wiem czy to nie za dużo powiedziane, a już rzuciłbym się na niego przez jego słodkość. I co on by sobie pomyślał? W sumie nie miałem pojęcia co by sobie pomyślał, ale wiedziałem na pewno, że zdecydowanie za dużo. Tego byłem w stu procentach pewien!
     -Aż tak źle?-zasmucił się, co jednak było chyba dalszą częścią pokazu, który zorganizowany został w celu zmiękczenia mojego serca.
     -A w ogóle to dlaczego nazwałeś mnie hyung? Myślisz, że wyglądasz młodziej ode mnie? Chciałbyś.-prychnąłem.
     -Który rok?-zapytał.
     -Co który rok?-nie zrozumiałem.
     -W którym się urodziłeś.-sprostował.
     -91.
     -Ja też!
     -Serio? Wyglądasz na zdecydowanie starszego niż ja. Ale to pewnie po prostu wina tych zmarszczek.-odgryzłem się za nazwanie mnie hyungiem. Wyglądałem przecież na dongsaeng, a nie żadnego starszego! Może jeszcze ajussi, co? I frytki do tego!
     -To mimiczne!-zmarszczył brwi.
     -Mimiczne, nie mimiczne. Zmarszczki jak zmarszczki. Grunt, że są.-uznałem-I nie marszcz tych brwi, bo będziesz miał ich jeszcze więcej.-pouczyłem go.
     -Racja. Powinienem bardziej o siebie dbać, prawda?-stwierdził, na co ja przyznałem mu rację poprzez kiwnięcie głową-A wracając do tematu, skoro jesteśmy w tym samym wieku, to możemy zostać przyjaciółmi!
     -A jutro parą?
     -Słucham?
     -Jesteś naprawdę szybki. Dopiero co dałem ci szansę, a ty już chyba myślisz, że cię lubię. Ale posłuchaj moich słów uważnie. To jest proces. Nie da się tak od razu przerzucić na koleżeństwo, a co dopiero na przyjaźń, więc na litość Boską przestań być w takiej gorącej wodzie kąpany, bo się jeszcze oparzysz. Rozumiesz, co chcę ci przekazać?-zapytałem.
     -Chyba tak.-posmutniał-Ale jest szansa, że kiedyś będziemy ze sobą blisko?
     -Jakaś szansa może i jest, ale musisz mi udowodnić, że jesteś wart ogrzewać się w blasku mojej niezrównanej chwały!
     -Jak mogę to zrobić?-zaciekawił się.
     -Nie wiem.-wzruszyłem ramionami-Mi zależy, czy tobie?
     -Masz rację. Na pewno coś wymyślę.-wyszczerzył się-Ale jak powinienem cię nazywać teraz?
     -Hmm... Key?
     -Nie, zbyt formalnie.-skrzywił się-Bummie?-jego oczy nagle rozbłysły.
     -Nie popadajmy w przesadę.-odrzuciłem jego propozycję.
     -Kibummie?-próbował dalej.
     -Kibum. Moje ostatnie słowo.
     -Aish... No dobra.-zajęczał-Ale jak będziemy już przyjaciółmi, to wymyślę dla nas fajne ksywki, okej?
     -Zobaczymy. I wszystko zależy również od poziomu fajności tych ksywek.
     -Będą super fajne!-pokazał kciuk w górę.
     -W takim razie będę mógł rozważyć.-uśmiechnąłem się delikatnie podnosząc jednak tylko jeden kącik ust w górę.
     -Wow! Uśmiechnąłeś się!-zauważył-Jestem na dobrej drodze.
     -Wcale nie!-zaprzeczyłem-Po prostu... Mięśnie twarzy mi zdrętwiały.-wymyśliłem szybko na poczekaniu nie zastanawiając się nawet nad sensem wypowiadanego przeze mnie zdania. Och, serio? Serio, Kibumie? Tylko to zdołałeś wymyślić? Głupi mózg! Więcej z nim strat, niż korzyści!