środa, 20 stycznia 2016

JongKey-Look At Me rozdział 59

Obiecany rozdział :) Jeszcze raz przepraszam i proponuję, żebyście przeczytali kilka poprzednich rozdziałów jeszcze raz, bo pewnie tak jak ja już niczego nie pamiętacie :')






      -Kochanie.-w drzwiach zupełnie niespodziewanie pojawił się mężczyzna zwracając się do swojej żony-Daj mi porozmawiać z Kibumem.

      -Ee...-mama wyglądała na nieźle zdziwioną-W porządku.-powiedziała, po czym skierowała się powolnym krokiem w stronę wyjścia z mojego pokoju-Na pewno powinnam wyjść?-zawahała się w ostatniej chwili.
      -Poradzę sobie, mamo.-uśmiechnąłem się do niej dając do zrozumienia, że może wyjść.

      -No dobrze.-kiwnęła delikatnie głową, mimo iż doskonale wiedziałem, że moja odpowiedź ani trochę jej nie uspokoiła-Więc zostawię was.-uśmiechnęła się niepewnie, po czym zniknęła za progiem mojego pokoju.

Szczerze mówiąc odrobinę się denerwowałem. Odrobinę? Miałem wrażenie, że zaraz umrę z niepewności. Co ten mężczyzna, który zwał się moim ojcem chciał mi powiedzieć? Chciał udzielić mi i Jonghyunowi swojego błogosławieństwa? A może chciał moje nadzieje na związek z ukochanym mężczyzną pogrzebać żywcem? Mało tego. Może to czego chciał to mojego ukochanego mężczyznę pogrzebać żywcem?!

      -Słucham?-zdecydowałem się odezwać jako pierwszy, gdyż ciekawość zaczynała mnie już wyżerać od środka.

      -Powiedz mi, Kibum.-mężczyzna usiadł na obrotowym fotelu znajdującym się tuż przy biurku splatając ze sobą palce swoich dłoni. Doskonale wiedziałem, że starał się na mnie nie patrzeć mimo, iż siedziałem na swoim łóżku dosłownie na przeciwko niego-Nie myślałeś nigdy o założeniu rodziny?-zapytał.

      -Chcę być z Jonghyunem.-odpowiedziałem świadomy tego, że postawione przed chwilą pytanie dotyczyło czegoś zupełnie innego.

      -Nie myślałeś o ślubie? O dzieciach?-zmarszczył brwi-Naprawdę o tym nie myślałeś?-w końcu zebrał się na odwagę, aby na mnie spojrzeć.

      -Oczywiście, że miałem tego rodzaju myśli.-kiwnąłem głową.

      -Ale?

      -Nie potrafię działać wbrew sobie, a nawet nie powinienem. Nie jestem w stanie pokochać żadnej dziewczyny i szczerze wątpię, aby w przyszłości uległo to zmianie.-wzruszyłem ramionami-Jeśli to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć...

      -To jeszcze nie wszystko.-przerwał mi.

      -Więc?-wbiłem w niego swój wzrok, mimo iż wiedziałem, że nie miał mi do powiedzenia nic, co chciałem usłyszeć-Co jeszcze?

      -Jeśli...-zaczął, ale wyglądało na to, że słowa, które miał zaraz wypowiedzieć zupełnie ugrzęzły w jego gardle.

      -Jeśli?

      -Jeśli naprawdę, aż tak go kochasz, to...

      -Tato.-w jednej chwili zupełnie znieruchomiałem.

      -To daję wam moje błogosławieństwo.-powiedział biorąc głęboki oddech.

Moje serce nagle stanęło. Chciałem coś powiedzieć. Chciałem rzucić mu się na szyję, podziękować mu za to, co właśnie usłyszałem z jego ust, ale nie mogłem się ruszyć. Byłem w zbyt dużym szoku. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że pięćdziesięciolatek naprawdę zgodzi się na mój związek z Jonghynem i zaakceptuje osobę, którą jestem. Ale tak właśnie się stało. Nie chciałem, żeby ta piękna chwila miała swój koniec, chciałem w niej trwać wiecznie. Bez żadnych zbędnych słów. Po prostu ze świadomością tego, co zostało już wypowiedziane. Tego, co zdecydowanie było najważniejsze.

      -Dziękuję.-wyszeptałem cicho patrząc na swoje dłonie i czując jak samotna łza spływa po moim policzku wkrótce przekształcając się w mokrą plamkę na rękawie mojej białej bluzy. Za nią nieświadomie podążyły kolejne-Dziękuję.-powtórzyłem, po czym rozpłakałem się już na dobre.

      -Kibum.-odezwał się mój ojciec-Chcę, żebyś wiedział, że zawsze pragnąłem twojego szczęścia.-uśmiechnął się delikatnie-Nawet jeśli robiłem to w samolubny sposób, próbując rozdzielić cię z Jonghyunem. Wszystko robiłem wyłącznie dla ciebie.

      -Wiem, tato.-pokiwałem głową-Dziękuję.

Co prawda wiele wycierpiałem, przez to, że jedynie chciał dla mnie jak najlepiej, ale jak to mówią najważniejsze były intencje. Nie wszystko zawsze idzie po czyjejś myśli, dlatego rozmowa i poznanie uczuć drugiej osoby było bardzo istotne.

      -Zadzwoń do tego młodego mężczyzny i powiedz mu, żeby przyjechał.-mąż mojej matki podniósł się powoli z fotela i ruszył w kierunku wyjścia z mojego pokoju.

Jedną chwilę. Dlaczego chciał, żebym zaprosił Jonghyuna do naszego domu? Coś było nie tak... Czy to możliwe, że chciał go skrzywdzić? Co jeśli od razu po tym jak Jjong wejdzie do domu omami go w jakiś sposób i zamknie w piwnicy, a potem będzie torturował dopóki się go nie pozbędzie?! Przecież nie mogłem na to pozwolić! Ale z drugiej strony przed chwilą powiedział, że daje nam swoje błogosławieństwo. Czy on próbował mnie jedynie zmylić? Co się w ogóle działo?!

      -Żeby przyjechał?-uśmiechnąłem się, próbując nie pokazywać żadnej oznaki niepokoju. Nie chciałem, żeby wiedział, że czegoś się domyślałem-Tutaj? Dlaczego miałby tutaj przyjechać?

      -Żeby zjeść z nami obiad.-mężczyzna wzruszył ramionami-W końcu to chłopak naszego syna.-instynktownie zwróciłem uwagę na to z jakim trudem wyszło z jego ust słowo "chłopak". Faktycznie musiało być mu ciężko.

      -Zadzwonię do niego.-pokiwałem energicznie głową szczerząc się jak głupi do sera, na co mój tata jedynie odwzajemnił uśmiech i opuścił pomieszczenie zostawiając mnie w środku samego.

Nie czekając ani chwili dłużej chwyciłem telefon w drżącą z podekscytowania dłoń po czym wybrałem numer Jjonga.

      -Bummie?-usłyszałem w słuchawce jego anielski głos, który niemal natychmiast sprawił, że ugięły się pode mną nogi, zmuszając mnie do spoczęcia na łóżku. Tak dawno go nie słyszałem. Tak bardzo za nim tęskniłem.

      -Cześć, kurduplu.-zaśmiałem się. Miałem nadzieję, że jeśli rozpocznę w ten sposób naszą rozmowę, to zdołam powstrzymać się od płaczu, jednak nie byłem chyba aż tak silny i stabilny emocjonalnie jak myślałem. Nim się obejrzałem byłem zalany łzami i nie mogłem z siebie wydusić nic innego jak tylko głośny zupełnie niezrozumiały szloch.

-Bummie... Płaczesz?-zapytał-Co się dzieje?

-Przyjedź do mnie.-wybełkotałem.

-Twój ojciec nie pozwoli nam się spotkać.

-Zaakceptował nas, Jjongie!-wybuchnąłem jeszcze większym płaczem tak, jakbym był najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a przecież byłem tak szczęśliwy jak nigdy.

-Naprawdę?-usłyszałem jego zdziwienie i z łatwością wyobraziłem sobie jego minę.

-Tak.-pokiwałem głową, mimo iż tego nie widział-Przyjedź szybko.

-Czekaj na mnie, niedługo będę.-powiedział, po czym szybko się rozłączył.