poniedziałek, 20 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 57

Więc. Na początku wybaczcie za dzień opóźnienia :/ 
Kolejna sprawa... Naprawdę nie chcę na was nic wymuszać, ale proszę was o komentowanie. Zostały tylko 3 rozdziały do napisania, a ja naprawdę ani nie mam specjalnej ochoty na pisanie, ani motywacji, nic. Kiedyś wasze komentarze nie były mi aż tak potrzebne (mimo iż bardzo się z nich cieszyłam), ponieważ miałam dużo weny i byłam pełna zapału. Teraz jednak potrzebuję waszego wsparcia, bo naprawdę nie zostało już wiele, a ja potrzebuję mocnego kopa. Z góry dziękuję! :*
Przepraszam również za długość, ale tak jak powiedziałam musicie mi odrobinę pomóc...




     -Napisz do Jonghyuna i powiedz mu, że niedługo wrócisz.-uśmiechnęła się delikatnie.
     -Co z tatą?
     -Nie martw się, spróbuję go przekonać. Mimo iż sama nie jestem do końca przekonana. Jedyne na czym mi zależy to po prostu twoje szczęście.-pogłaskała mnie po głowie, a ja automatycznie mocno ją przytuliłem-Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. Jak mogłeś nie jeść przez trzy dni?
     -Jestem strasznie głodny.-przyznałem.
     -Zaczekaj chwilę, już idę.-poderwała się szybko do góry i skierowała ku drzwiom, za którymi po chwili zniknęła. Spojrzałem na mój telefon uśmiechając się jak Onew do kurczaków, a następnie podjąłem próbę włączenia go. Niestety po całym tym czasie z dala ode mnie był już zupełnie rozładowany. Czy miałem ładowarkę? Nie ja pakowałem swoją walizkę, a osoba, która to robiła skupiła się jedynie na najważniejszych rzeczach, więc odpowiedź brzmiała "nie". No super. Byłem jak jaskiniowiec przed wynalezieniem ognia. Posiadałem zwierzynę, ale nie miałem niczego, dzięki czemu mógłbym ją przyrządzić, więc i tak byłem skazany na głodowanie. Jednak ja to ja, a jaskiniowiec prawdopodobnie zjadłby mięso na surowo. Mi nie wypadało. I przecież nie będę jadł własnego telefonu! Mimo iż nie o to w tym wszystkim chodziło.
     -Jedzenie!-mój nos nagle zaczął wyczuwać zbliżający się i tym samym narastający zapach Bulgogi-Mięso!-wstałem gwałtownie, po czym zacząłem niebezpiecznie wolnym krokiem zbliżać się do wejścia do mojego pokoju. W tym momencie chyba naprawdę nie tylko przypominałem jaskiniowca, a po prostu nim byłem.
     -Kibum, usiądź.-poleciła mi mama, a ja bez żadnych zbędnych oporów, które mogłyby jedynie opóźnić skosztowanie dania opadłem na ciemne obrotowe krzesło stojące przy biurku, na którym kobieta postawiła miskę-Smacznego.-pogłaskała mnie po głowie, a ja zacząłem połykać kawałki wołowiny w całości, nie zawracając sobie głowy takimi duperelami jak gryzienie-Spokojnie, nie zabiorę ci.-zaśmiała się.
     -Po prostu jest pyszne!-ukazałem jej moją rozanieloną twarz.
     -Jedz ile tylko dasz radę.-powiedziała-Kontaktowałeś się już z Jonghyunem?-zapytała po chwili.
     -Telefon jest rozładowany.-jakimś cudem udało mi się wypowiedzieć z buzią pełną ryżu.
     -W sumie nie wzięłam twojej ładowarki.-zamyśliła się na chwilę-Ale możliwe, że mój telefon ma takie samo wejście jak twój.
     -To ty masz smartfona?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Oczywiście.-wzruszyła ramionami-Inaczej nie mogłabym grać w SM SUPERSTAR.
     -Mamo, kocham cię.-pokręciłem głową w niedowierzaniu i radości zarazem.

Podłączyłem ładowarkę do kontaktu tak szybko jak tylko się dało, po czym położyłem się na łóżku klepiąc się po brzuchu. Jak dobrze jest być najedzonym do syta. Tego właśnie było mi trzeba. Włączyłem telefon i od razu otworzyłem aplikację Kakao Talk. Nie musiałem szukać Jonghyuna zbyt długo, więc od razu do niego napisałem. Nie chodzi rzecz jasna o to, że mam mało znajomych na tym messengerze, co to to nie. Po prostu Jonghyun i Woohyun jako jedyni są w kategorii "ulubione", żebym zawsze mógł szybko znaleźć ich profile.

     "Hej, Jjongie~^^"
     "Bummie? Skąd masz telefon? O.o"
     "Mama mi go przed chwilą oddała."
     "To znaczy... że nie ma nic przeciwko naszemu związkowi?"
     "Zaakceptowała nas :) Teraz rozmawia z ojcem i trochę się szczerze mówiąc obawiam :/"
     "Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku"
     "Mama powiedziała, że będę mógł wrócić do Seulu :D"
     "Naprawdę? Kiedy??"
     "Niedługo!"
     "To świetnie!*-* Nie mogę się już doczekać. Tęsknię :("
     "Zaczekaj jeszcze trochę. Ja też strasznie tęsknię!"

czwartek, 16 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 56

Ehh... Powiem prosto z mostu. Średnio podoba mi się ten rozdział. Mam wrażenie, że to jeden wielki bałagan, a wena znowu zaczyna mnie powoli opuszczać O.o





     -Już w porządku, Bummie.-odwzajemnił uścisk i zaczął gładzić mnie czule po plecach-Jedyne o czym musisz pamiętać to to, że cię kocham i zawsze będę. Nikt nas nie rozdzieli. Obiecuję.
     -Ja też cię kocham, Jjong.-powiedziałem, po czym wtuliłem się w niego jeszcze mocniej, a on złożył motyli pocałunek na moich ustach. Zdziwiło mnie to jaki był delikatny, gdyż zwykle całujemy się z większą ilością emocji, że się tak wyrażę. Nie przeszkadzało mi to jednak, ponieważ lubiłem od czasu do czasu zmienić trochę repertuar i skosztować czegoś nowego-Muszę już iść.-oderwałem się od niego niechętnie po pewnym czasie.
     -Tak szybko?-jęknął zawiedziony-Dopiero przyszedłeś.
     -Mój ojciec powiedział, że jak zaraz nie wrócę to po mnie przyjdzie.-uśmiechnąłem się blado, mimo iż tak naprawdę nie widziałem w tym żadnej groteski.
     -Spotkamy się jeszcze?-spojrzał na mnie niczym mały smutny szczeniaczek.
     -Oczywiście, że tak.-pogładziłem jego policzek wierzchem swojej dłoni. Nie miałem pojęcia, czy będziemy mogli normalnie lub w ukryciu się widywać, ale "NIE" po prostu nie przeszłoby mi przez gardło. Mało tego, słowo to nie miało nawet żadnej szansy, aby dostać się do mojej głowy. Całym sercem miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze i skończy się happy end'em. Pięćdziesięciolatek co prawda powiedział, że już nigdy więcej nie zobaczę Jonghyuna, ale przecież stałem właśnie wtulony w jego ciepłe ciało i patrzyłem w jego głębokie brązowe oczy. Chyba jednak niemożliwe może stać się możliwe.
Po występie w programie Hello Counselor, tata od razu przywiózł mnie z powrotem do domu w Daegu. Nie byłem tym faktem zbytnio zachwycony, ale przecież i tak doskonale wiedziałem, że tak właśnie miało być. Wszedłem po schodach na górę kierując się do mojego pokoju, po czym od razu rzuciłem się na łóżko z braku siły do zrobienia czegokolwiek. Nie powiem, czułem się o wiele lepiej po spotkaniu z Jonghyunem. Nie było to jeszcze do końca to, czego chciałem, ale na razie musiało wystarczyć. Miałem przeczucie, że szybko niestety nie wrócę do Seulu na stałę. Za mój brak energii odpowiedzialny był akurat głód, który nasilił się jeszcze bardziej. Niby mogłem zjeść coś w garderobie, ale jakoś nie miałem na to czasu. Stylistki i makijażystki nie odstępowały mnie nawet na krok próbując zdziałać cuda w bardzo krótkim czasie. A z resztą może to i lepiej, jeśli trochę pogłoduję. Przecież od razu nie umrę, a za to mogę uzyskać wiele korzyści. Jeśli zasłabnę i będę musiał pobyć trochę w szpitalu, może rodzice w końcu zrozumieją jak strasznie jest mi źle. Plan był wcale nie lepszy od wymyślonego przez ucznia szkoły podstawowej, który próbuje się rozchorować, aby nie iść do szkoły, ale cóż. Trzeba przyznać, że pomysł jest dobry i szanse na sukces również wysokie.

~2 dni później~

Leżałem na łóżku przypatrując się małej plamce na suficie już od kilku godzin i powoli zaczynałem mieć deja-vu. Co robiłem w ciągu tych dwóch dni? W sumie nie za dużo. Leżałem, wychodziłem czasami do łazienki, znowu leżałem. Również od przyjazdu do domu nie tknąłem żadnego jedzenia, mimo iż mama chciała nawet próbować karmić mnie na siłę. Głowa bolała mnie już niemiłosiernie, ale nie miałem zamiaru się poddawać. Jakim cudem w ogóle jeszcze nie zasłabłem ani nie zemdlałem? Może to wina tego, że wciąż tylko leżałem? No bo jak miałem upaść? Z tej pozycji nie było przecież sposobu! Podniosłem się gwałtownie do góry, po czym poczułem nagłe pulsowanie w skroniach. Przyjemne uczucie to to nie było, ale jak na razie najprzyjemniejsze, co mnie spotkało. Wstałem powoli z łóżka mając wrażenie, że cały świat wokół mnie wiruje. Zupełnie jakbym kręcił się na karuzeli w wesołym miasteczku, nawet miałem ochotę zwymiotować. Jedyną przeszkodą ku temu był jednak fakt, iż od trzech dni nie miałem niczego w ustach. Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi natychmiast odwróciłem się w ich stronę powodując zachwianie słabej równowagi oraz głośny upadek na podłogę, który sprawił, że kobieta bez wahania wparowała do pomieszczenia.
     -Kibum, dziecko drogie!-krzyknęła przerażona, po czym od razu do mnie podbiegła-W porządku?-zaczęła desperacko błądzić dłońmi po mojej bladej twarzy-W ten sposób wylądujesz w szpitalu! Opamiętaj się!
     -W porządku.-odepchnąłem jej ręce, próbując się podnieść. Niestety nie miałem jednak na to wystarczająco dużo siły, więc ewentualnie byłem zmuszony do przyjęcia jej pomocy.
     -Dlaczego ty to robisz?-jęknęła płaczliwie usadzając mnie na łóżku i siadając obok mnie.
     -Bo dlaczego by nie?-wzruszyłem ramionami-Nie mam ostatnio wielu powodów do życia.
     -Dziecko, nie mów takich rzeczy!-potrząsnęła moim ramieniem.
     -Kiedy to prawda!-krzyknąłem czując jak po policzku ścieka mi łza-Ja go kocham. Wiesz jak to jest mieć świadomość, że możesz już nigdy nie zobaczyć najbliższej ci osoby? To boli! Tak bardzo boli...-jęknąłem, po czym rozpłakałem się już na dobre-Jak możecie być tak samolubni i pozbawiać mnie szczęścia?-spuściłem głowę, słysząc jej westchnienie.
     -Masz rację.-ujęła moją dłoń w swoje-Jestem okropną matką. Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie wyrządzić mojemu dziecku taką krzywdę.
     -Mamo...-szepnąłem, gdyż widok płaczącej kobiety zupełnie mnie rozmiękczył.
     -Weź to.-wyjęła z kieszeni swojej kremowej sukienki mój telefon.
     -Oddajesz mi telefon?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Napisz do Jonghyuna i powiedz mu, że niedługo wrócisz.-uśmiechnęła się delikatnie.
     -Co z tatą?
     -Nie martw się, spróbuję go przekonać. Mimo iż sama nie jestem do końca przekonana. Jedyne na czym mi zależy to po prostu twoje szczęście.-pogłaskała mnie po głowie, a ja automatycznie mocno ją przytuliłem-Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. Jak mogłeś nie jeść przez trzy dni?

poniedziałek, 13 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 55

Dzisiaj trochę później, wybaczcie :*



     -Ubieraj się, Kibum. - mój ojciec wparował do pokoju zanim mama zdążyła go w ogóle opuścić.
     -Wychodzimy gdzieś?-podniosłem zdziwiony opartą na kolanach głowę do góry.
     -Tak.-odparł krótko.
     -A może raczyłbyś powiedzieć mi gdzie?-przewróciłem oczami zirytowany jego bezpodstawną tajemniczością. Nie mógł powiedzieć od razu? Miałem dopytywać się wszystkiego z osobna?-Nie mam ochoty nigdzie iść.-oznajmiłem. Nie wystarczyło mu, że przywiózł mnie do Daegu wbrew mojej woli? Widocznie chyba nie, gdyż teraz wydawało mu się, że będę wykonywał wszystkie jego prośby i polecenia. Problem jednak tkwił w tym, że on mnie nigdy nie prosił. Zawsze tylko mi rozkazywał i oczekiwał posłuszeństwa jak od psa. A z resztą nie byłem specjalnie przekonany co do tej wycieczki. To wydawało mi się co najmniej dziwne. No bo gdzie moglibyśmy iść lub jechać? Pierwsza opcja to taka, że rodzice zamierzają zamknąć mnie w jakimś zakładzie, który magicznie wyleczy moją "chorobę", a druga to po prostu jakieś egzorcyzmy w lokalnej parafii. Nic innego nie przychodziło mi do głowy, ale byłem niemal pewien, że którąś z tych opcji mieli zamiar mnie obdarzyć.
     -Zapomniałeś, że jesteś idolem? Twój menadżer do mnie dzwonił. Masz dzisiaj występ w jakimś programie na BBS.-wyjaśnił.
     -KBS.-poprawiłem nazwę kanału telewizyjnego. No proszę, tego się nie spodziewałem. Kto by pomyślał, że tak szybko wrócę do Seulu? Obawiałem się jednak, iż niestety nie będę mógł tam zostać. A co jeszcze gorsze na pewno nie będzie żadnej okazji na spotkanie Jonghyuna.
     -Wszystkie brzmią tak samo.-podsumował-Lepiej się pospiesz. Masz tam być za cztery godziny, a sam dojazd zajmie trzy.
     -Pojadę z wami.-powiedziała kobieta, która przez cały czas stała przy drzwiach.
     -Nie ma takiej potrzeby.-zwrócił się do niej pięćdziesięciolatek łagodnym głosem. Całe szczęście, że przynajmniej jej nie traktował jakby była zwykłym śmieciem, gdyż tego na pewno nigdy bym mu nie wybaczył. Mama zawsze była dla mnie dobra i dawała mi dużo wsparcia. Wiedziałem, że tym razem również tak będzie. Musiała po prostu tylko trochę ochłonąć i powoli przyzwyczaić się do faktu, że jej jedyny syn kocha mężczyznę.
     -Zejdę za pół godziny.-powiedziałem, próbując dać im do zrozumienia, żeby zostawili mnie samego. Chyba zrozumieli mój przekaz,  gdyż już po chwili wyszli z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałem czy tyle czasu wystarczy mi na ogarnięcie się, gdyż prawdopodobnie wyglądałem jak zombie. Nadal również miałem na sobie jedynie bokserki, w których przyjechałem do mojego rodzinnego domu. Starając się za wiele nie myśleć wyrzuciłem na łóżko całą zawartość walizki, która stała tuż przy moim łóżku, po czym zacząłem przebierać w ubraniach. Za dużego wyboru nie miałem, ponieważ moja rodzicielka spakowała mi jedynie najmniej rzucające się w oczy ubrania, więc postanowiłem założyć czarne obcisłe rurki oraz czarny T-shirt z napisem "Super Junior". Tak, kiedyś byłem fanem. Musiałem jednak spiąć się i przestać piszczeć za każdym razem, kiedy widziałem Donghae. Debiut jednak do czegoś mnie zobowiązywał. A miałem przez to na myśli dbanie o swój imidż. Również teraz nie powinienem pozwolić, aby na moim wizerunku powstała jakaś plama. Dlatego właśnie musiałem jak najszybciej zrobić coś z tymi czerwonymi oczami i zapuchniętą twarzą. O mój zwykły ubiór się nie martwiłem, ponieważ wiedziałem, że stylistka Toheart na pewno się mną zajmie, gdy dotrę w końcu na miejsce.

     -W końcu jesteś, MyBum.-Woohyun przytulił mnie na powitanie, kiedy tylko przekroczyłem próg naszej garderoby-Dzień dobry.-przywitał się z moim ojcem, który wszedł do pomieszczenia tuż za mną. Nasze powitanie chyba niezbyt mu się spodobało, jednak najwidoczniej postanowił nie zwracać na to uwagi i kiwnął w odpowiedzi głową. Tak się zabawnie złożyło, że wszędzie za mną chodził i nie miał zamiaru spuścić mnie z oczu nawet na chwilę. Rany, naprawdę mi nie ufał. W sumie to nawet mu się nie dziwiłem-Jonghyun opowiedział mi sytuację.-szepnął mi do ucha chłopak, kiedy mężczyzna skupił się na stoliku z przekąskami.
     -Masakra, no nie?-przeczesałem dłonią aksamitne blond włosy.
     -No trochę.-przyznał.
     -Kiedy się z nim widziałeś?-zapytałem cicho tak, aby nie zwrócić na siebie uwagi mojego czujnego ojca.
     -Przed chwilą.
     -Jest tu?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Czeka na ciebie w łazience.-uśmiechnął się jednoznacznie, a ja od razu walnąłem go w ramię.
     -Jak to w łazience?-zdziwiłem się.
     -Poprosił mnie, żebym ci powiedział.-wzruszył ramionami.
     -To dlaczego dopiero teraz mi mówisz?-nakrzyczałem na niego szeptem-Tato!-zwróciłem się do pięćdziesięciolatka-Muszę iść do toalety.
     -Pójdę z tobą.-stwierdził.
     -I może wejdziesz ze mną do jednej kabiny?
     -Na pewno nie idziesz spotkać się z Jonghyunem?-zmarszczył brwi.
     -A co on miałby tu robić?-przewróciłem oczami niczym zawodowy aktor.
     -Nie siedź tam za długo, bo po ciebie pójdę.-ostrzegł mnie, po czym podekscytowany wyszedłem z garderoby kierując się do pomieszczenia, w którym czekał na mnie mój chłopak. Próbowałem chociaż odrobinę hamować swoje emocje, ale kiedy poczułem, że nie mogłem już dłużej wytrzymać zacząłem biec, aby skrócić czas oczekiwania. Po kilku sekundach wpadłem do łazienki niczym burza, zderzając przy tym z Blingiem i mocno go obejmując.
     -Już w porządku, Bummie.-odwzajemnił uścisk i zaczął gładzić mnie czule po plecach-Jedyne o czym musisz pamiętać to to, że cię kocham i zawsze będę. Nikt nas nie rozdzieli. Obiecuję.
     -Ja też cię kocham, Jjong.-powiedziałem, po czym wtuliłem się w niego jeszcze mocniej.

piątek, 10 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 54




Leżałem na niewielkim łóżku w swoim starym pokoju nie spuszczając wzroku z sufitu już od kilku godzin. Jak się czułem? W sumie sam nie miałem do końca pewności. Powinienem być wściekły, smutny i zawiedziony w tym samym czasie, a tymczasem nie czułem nic. Miałem wrażenie, jakby ktoś wyssał ze mnie całą duszę, pozostawiając po tym jedynie pustkę, która miała wypełnić mnie całego. Ale jak pustka mogła sprawić, abym poczuł się pełen negatywnych emocji? Nie mogła nic zrobić, zupełnie tak samo jak ja. Z moich oczu przestały już lecieć łzy, ponieważ prawdopodobnie pozbyłem się ich co do jednej, a w mojej głowie panował  wielki bałagan. Mimo iż patrzyłem wciąż w jeden punkt nadal nie mogłem się na niczym skupić. Ta rozłąka z Jjongiem jest jednym z najgorszych przeżyć w moim życiu. Nawet okres, w którym myślałem, że zupełnie nie odwzajemniał moich uczuć nie mógł równać się z obecną sytuacją. Dlaczego? Ponieważ wtedy wszystko zależało ode mnie. Mogłem wyznać Jonghyunowi swoje uczucia, kiedy tylko miałem na to ochotę. Inna sprawa to, że zbyt bardzo bałem się odrzucenia, poniżenia i straty najbliższej mi osoby. Teraz jednak wiedziałem, że on również mnie kocha. Byłem z tego powodu naprawdę szczęśliwy i czułem, że mogę przenosić góry chociażby samą siłą umysłu. To bolało najbardziej. Wiedziałem doskonale jak blisko jest moje szczęście oraz wiedziałem nawet jak po nie sięgnąć, jednak ktoś za wszelką cenę próbował pokrzyżować moje plany. Nic już nie zależało ode mnie i to było w tym wszystkim najgorsze. Czułem się jak marionetka, którą ktoś wciąż manipuluje dla własnych korzyści. Oczywiste jest, że mój ojciec zachowywał się w ten sposób, ponieważ jego największym marzeniem było zobaczenie mnie w czarnym garniturze na ślubnym kobiercu u boku jakiejś koreańskiej piękności, a potem rozpieszczanie gromadki swoich wnucząt. Nie mogłem go za to winić i nawet nie zamierzałem, ale dlaczego musiał spełniać swoje marzenia moim kosztem? Nie liczyło się to, czego ja chciałem? Przecież nie musiałem się żenić, aby być ojcem. Razem z Jonghyunem moglibyśmy zaadoptować jedno dziecko lub dwójkę. W tych czasach coraz więcej par homoseksualnych się tego podejmowało, więc my też moglibyśmy spróbować. Oczywiście jeszcze nie teraz, ale kiedy będziemy już w odpowiednim wieku nic nie będzie stało na przeszkodzie.
"To ostatni raz, kiedy go widzisz" rozbrzmiało nagle w mojej głowie, a ja gwałtownie zacisnąłem powieki, jakby miało mnie to ochronić przed wszelkim złem i utratą szczęścia. Jedyne czego byłem w stu procentach pewien to to, że mój ojciec nigdy nie skrzywdziłby Jonghyuna. Nie był takim człowiekiem, który byłby do tego zdolny i dobrze o tym wiedziałem, przez co w chociaż jednej kwestii postanowiłem mu zaufać. Jednak... Czy to prawda, że już więcej się nie spotkamy? Przecież to niemożliwe! Jesteśmy w jednym zespole, którego popularność nadal bije rekordy, mimo że zadebiutowaliśmy już dawno temu. Mąż mojej mamy nie ma takiej mocy, która sprawiłaby, że SHINee mogłoby się rozpaść. A nawet jeśli by ją miał, i tak by mu się to nie udało. Lee Sooman nigdy na to nie pozwoli. Zarabiamy dla niego naprawdę spore sumy pieniędzy, więc rozpad grupy zupełnie by mu się nie opłacał. Dodatkowo mamy również ogromny fandom, w którym co trzecia osoba oddałaby za nas swoje własne życie. No cóż, chyba nie tak łatwo zniszczyć k-popowy boysband, jakby mogło się wydawać.
     -I nie wracaj tu.-usłyszałem nagle zdenerwowany głos mojego ojca, który z trzaskiem zamknął drzwi frontowe. Czyżby... Jonghyun? Przyjechał tu za mną? Wstałem gwałtownie z łóżka, a następnie rzuciłem się pędem w stronę okna, które wcale nie było daleko od mojego posłania, gdyż błękitne ściany pomieszczenia były postawione blisko siebie powodując, że powierzchnia pokoju nie była zbyt duża. Widok jednak miałem na szczęście dobry, ponieważ wychodził na ulicę przed domem, a nie ogród po drugiej stronie budynku, dzięki czemu mogłem zobaczyć na drodze czerwone Porsche chłopaka, przy którym akurat stał. Na początku mnie nie zauważył, ale już po chwili patrzyliśmy sobie w oczy z dość dużej odległości, mając na uwadze, że mój pokój mieścił się na pierwszym piętrze jednorodzinnego domu. Pomachałem mu delikatnie, na co od razu się uśmiechnął. Jego widok naprawdę bolał. Chciałem wybiec z budynku i rzucić mu się w ramiona lub po prostu wyskoczyć przez okno, ale wiedziałem, że żadna z tych opcji nie była możliwa. Oparłem się plecami o miejsce na ścianie tuż obok okna, po czym zjechałem po niej powoli w dół.
     -Kibum.-drzwi pomieszczenia nagle uchyliły się, a do środka weszła mama-Zrobiłam ci kanapki.
     -Nie jestem głodny.-skłamałem. Prawda była taka, że nie włożyłem niczego do ust przez cały dzień, a zbliżała się już powoli pora kolacji. Byłem strasznie głodny, ale zupełnie nie byłem w nastroju na spożywanie pokarmu. Z drugiej strony nie chciałem również niczego, co pochodziło od moich rodziców. Skoro tak bardzo mnie skrzywdzili, jak mogą jeszcze oczekiwać, że cokolwiek od nich przyjmę?
     -Proszę cię, musisz coś jeść.-położyła talerz na stojącym przy wejściu biurku z ciemnego drewna, przy którym kiedyś odrabiałem lekcje, po czym niepewnie do mnie podeszła.
     -Nie mam ochoty.-odpowiedziałem chowając twarz w kolanach, które objąłem swoimi rękami.
     -Kochanie.-położyła dłoń na moim ramieniu, jednak ja natychmiast ją zrzuciłem-Proszę cię, Kibum. Nie zachowuj się w ten sposób.
     -Więc może poinstruujesz mnie jak powinienem się zachowywać?-spojrzałem na nią lodowatymi oczami.
     -Przecież robimy to dla twojego dobra!-wyjaśniła.
     -To nie jest moje dobro, tylko wasze.-odparłem-Robicie to w szczególności dla siebie i w ogóle nie myślicie o moich uczuciach.
     -Chcemy, żebyś był szczęśliwy. Żebyś się ożenił i miał dzieci.
     -A co jeśli mogę być szczęśliwy tylko przy Jonghyunie?-zapytałem ciekaw jej reakcji.
     -Jesteś tego pewien?-odpowiedziała pytaniem na moje pytanie.
     -Mamo, ja naprawdę nie jestem hetero, ani biseksualny. Interesują mnie tylko chłopcy.-wytłumaczyłem.
     -Nigdy nie pokochasz dziewczyny?
     -Ani innego chłopaka. Chcę tylko Jonghyuna.-położyłem policzek na kolanach wbijając wzrok w ścianę, która znajdowała się po przeciwnej stronie niż kobieta.
     -Przemyśl to jeszcze.-poprosiła, po czym skierowała się w stronę drzwi.
     -Nie mam o czym mysleć.-odpowiedziałem-Nie mogę przecież zmienić swojego serca.

wtorek, 7 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 53

Tak jak obiecałam dodaję kolejny rozdział^^ Miłego czytania! :D




     -Kibum, dziecko! Co ty wyprawiasz?!-obudził mnie nagle znajomy głos, po czym niepewnie otworzyłem oczy widząc obok mnie anielską twarz Jonghyuna, który jeszcze spał. Ale chwila. Ten głos należał do...
     -Mama?-wytrzeszczyłem gwałtownie oczy, po czym jak oparzony odskoczyłem natychmiast jak najdalej od mojego chłopaka, powodując tym bolesny upadek na podłogę-Co wy tutaj robicie?-przylgnąłem plecami do zimnej ściany, kiedy w progu zupełnie nieoczekiwanie pojawił się również mój ojciec-Jak tu weszliście?
     -Mamy klucz do twojego apartamentu.-wytłumaczył mi mężczyzna szorstkim głosem.
     -Czy to Jonghyun?-zapytała rodzicielka, która nadal chyba nie potrafiła wyjść z szoku po tym, co właśnie zobaczyła. Oczywiste jest, że znała go od dziecka, gdyż kiedyś bardzo często przychodził do naszego domu, ale raczej nigdy nie przeszłoby jej przez myśl, że mogłaby zastać nas razem w łóżku.
     -T-tak.-wydukałem.
     -Bummie, czemu jesteś tak głośno?-Jjong zaczął wodzić dłonią po mojej stronie łóżka, jednak gdy w końcu zorientował się, że wcale nie było mnie na materacu otworzył oczy, po czym podniósł się do siadu.
     -Dzień dobry, Jonghyunie.-przywitała się moja mama. W jej głosie nie słychać jednak było niczego, co mogłoby wskazywać na dobrze zapowiadający się dzień.
     -Dzień...-zaczął Bling, którego oczy prawie wypadły z orbit pod wpływem zdziwienia.
     -Daruj sobie.-uciął mąż kobiety-Niech ktoś mi wytłumaczy co się tu dzieje.-zażądał-Najlepiej ty.-wskazał palcem w moją stronę.
     -My...-przełknąłem głośno ślinę. Powinienem przyznać się do tego, że jesteśmy razem? Chyba tak, ale nie miałem jednak co do tego stu procentowej pewności.
     -Jesteśmy razem.-skończył za mnie Jjong, który dostał najwidoczniej nagły zastrzyk odwagi.
     -Słucham?-zaśmiał się pięćdziesięciolatek, mimo iż tak naprawdę wcale do śmiechu mu nie było-Jak to jesteście razem? To ma być jakiś żart?
     -To prawda.-powiedziałem-Kocham go.
     -Dziecko, ty nie wiesz co mówisz.-zabrała głos kobieta.
     -Nie wyrażam na to zgody.-oznajmił mój ojciec.
     -Nie potrzebuję twojej zgody. Jestem pełnoletni.-starałem się patrzeć na niego przez cały czas, aby pokazać mu, że wcale się go nie bałem i nie miałem zamiaru go słuchać. Prawda była jednak odrobinę inna. Strasznie się bałem, ponieważ jeszcze nigdy nie przegrał żadnej kłótni i zawsze stawiał na swoim.
     -Jesteś moim synem i twoim obowiązkiem jest się mnie słuchać niezależnie od tego ile masz lat.-podsumował, a ja zacząłem powoli wątpić w to, że tym razem mógłbym wygrać. Nie miałem zamiaru się jednak poddać,  gdyż miałem o co walczyć. Mój wymarzony chłopak w końcu stał u mojego boku, a ja musiałem robić wszystko, co tylko w mojej mocy, aby nie dać mu odejść.
     -Nie możesz mnie do niczego zmusić.-zacisnąłem usta w wąską kreskę.
     -Tak myślisz?-uśmiechnął się sztucznie-To patrz.-powiedział, po czym podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał mocno za ramię, które pod wpływem uścisku zaczęło mnie boleć.
     -Puść.-zacząłem się szarpać, jednak moje starania były na nic, gdyż mężczyzna był po prostu zbyt silny.
     -Niech pan go zostawi.-zażądał ostrym tonem Jonghyun-To go boli.
     -Ty już się lepiej nie odzywaj.-zwrócił się do mojego chłopaka, a następnie nakazał mamie spakować moje rzeczy i wyprowadził mnie siłą z apartamentowca. Dobrze, że była dopiero siódma rano, a na ulicach nie było żadnych tłumów. Nie obchodziło mnie to jak wyglądam. Rozczochrane włosy, czerwona od płaczu twarz oraz ciało okryte jedynie bokserkami było niczym w porównaniu do tego, co czuło moje serce. Jednak, gdyby ktoś zrobił mi w takim stanie jakieś zdjęcia, Lee Sooman na pewno byłby wściekły.
     -Zostaw mnie!-krzyknąłem, kiedy pięćdziesięciolatek agresywnie wrzucił mnie na tylne siedzenie niedużego granatowego samochodu.
     -To ostatni raz, kiedy go widzisz.-powiedział z gniewem w oczach, a następnie zatrzasnął drzwi tak, żebym nie mógł wyjść i usadowił się na fotelu kierowcy. Próbowałem je odblokować, ale jakimś dziwnym trafem nie mogłem. Waliłem w szybę pięściami, jednak to mi nic nie dawało. Szkło nie chciało się zbić, nikt mnie pewnie nie słyszał, a jakby tego było mało szyby na tylnych siedzeniach były przyciemniane, więc nikt nie mógł mnie również zobaczyć. W końcu czując, że i tak nie mogę nic zrobić opadłem bezsilnie na siedzenie zamykając oczy i próbując złapać oddech.
     -Spakowałam tak dużo jak zmieściło się do walizki.-oznajmiła mama, która właśnie wsiadła do auta-Po resztę wrócimy jutro.
     -Będziesz miał mnóstwo czasu na przemyślenie swojej głupoty. Wracasz do Daegu.-zarządził mężczyzna.
     -Daegu?-gwałtownie otworzyłem oczy.
     -Nie cieszysz się, że jedziesz do domu?-uśmiechnęła się delikatnie kobieta.
     -Ani trochę! Nigdzie nie jadę! Nawet nie ma mowy.-oburzyłem się.
     -Bardzo mi przykro, ale to jednak nie od ciebie zależy.-poinformował mnie pięćdziesięciolatek, a następnie zapalił samochód.

sobota, 4 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 52 [+18]

 Kurczę. Miałam dodać jutro, ale nie mogłam się powstrzymać ;-;  




     -Powiedz to.-przerwał nagle pocałunek.
     -Chcę cię tu i teraz, na tym fotelu.-sapnąłem patrząc mu głęboko w oczy i ocierając się o jego krocze.
     -Hmm... Kuszące, ale może następnym razem.-zaśmiał się.
     -Co masz przez to na myśli?-gwałtownie zaprzestałem robienia "malinki" na jego szyi. Czy on właśnie chciał przerwać nasze zbliżenie, po tym jak w końcu dał mi na nie nadzieję?
     -Na fotel, stół, prysznic, wannę i inne wymyślne miejsca przyjdzie jeszcze czas. To nasz pierwszy raz, więc powinniśmy zrobić to w sypialni.-pocałował mnie w nos, po czym wstał na równe nogi nadal trzymając mnie w swoich objęciach i skierował się w stronę pomieszczenia, w którym znajdowało się duże łóżko. Ułożył mnie na pastelowo różowej pościeli, a sam opadł na mnie tak delikatnie jakby bał się, że jego umięśnione ciało może zmiażdżyć moje. W chwili, kiedy nasze usta ponownie się tego wieczora złączyły, czułem się naprawdę szczęśliwy. Kochałem go przez tyle lat i myślałem, że byłem na straconej pozycji, a teraz tak po prostu mogłem go dotykać i całować, kiedy tylko miałem na to ochotę. To najwspanialsze uczucie, jakie tylko można sobie wyobrazić.
     -Dlaczego płaczesz?-Jjong wytarł samotną łzę, która spływała właśnie po moim policzku. Nawet nie zauważyłem, kiedy w ślady pierwszej poszła kolejna.
     -To ze szczęścia.-uśmiechnąłem się delikatnie, co starszy odwzajemnił, a następnie zaczął składać krótkie pocałunki wzdłuż mojej szyi. Uniósł się lekko w górę i jednym zwinnym ruchem ściągnął moją koszulkę odsłaniając tym samym mój blady płaski brzuch oraz niezbyt wyrzeźbione mięśnie. Próbowałem pomóc mu z jego koszulką, ale moje trzęsące się ręce stanowczo mi to uniemożliwiały, przez co Jonghyun postanowił samodzielnie uporać się ze swoim odzieniem i już po chwili czarny T-shirt z logo jakiegoś rockowego zespołu, którego nawet nie znałem leżał niedbale na podłodze.
     -Denerwujesz się?-zapytał troskliwie.
     -Boję się.-wyznałem szczerze.
     -Przecież to ty próbowałeś zaciągnąć mnie do łóżka, głuptasie.-zachichotał.
     -Po prostu bądź delikatny.-zamknąłem oczy-Proszę.
     -Obiecuję ci, że cię nie skrzywdzę.-powiedział, po czym położył się na mnie tak, że mogłem czuć na sobie jego idealne mięśnie. Wodził powoli ustami po moich obojczykach od czasu do czasu pomagając sobie językiem, a następnie zaczął schodzić coraz niżej poświęcając obu sutkom tyle samo uwagi. Ssał je oraz delikatnie lizał sprawiając, że z moich ust wydobywało się coraz więcej jęków rozkoszy. Rozpiął szybko mój rozporek oraz zwinnie ściągnął dżinsowe rurki, mimo iż były naprawdę wąskie, po czym zahaczył palcami o bokserki, które w równie ekspresowym tempie wylądowały po drugiej stronie pokoju. Świadomość, że jestem nagi uderzyła we mnie nagle z ogromną siłą powodując, że ukryłem w dłoniach swoją twarz, która była już czerwona pod wpływem intymnej atmosfery. Jedyne co w tym momencie podnosiło mnie na duchu to fakt, że w pokoju panował półmrok-Błagam, nie wstydź się mnie.-wyszeptał mi do ucha Jonghyun, a następnie zdjął powoli moje ręce z rumianych policzków-Jesteś piękny i nawet nie masz pojęcia jak bardzo muszę się powstrzymywać, aby to się za szybko nie skończyło.-powiedział, a ja widząc z jaką miłością w oczach na mnie patrzył poczułem jak wszelkie moje wątpliwości się ulatniają.
Westchnąłem ciężko, kiedy smukłe palce chłopaka bez żadnego ostrzeżenia zacisnęły się na mojej męskości, a już po chwili Jjong zaczął posuwać swoją dłonią w górę i w dół, sprawiając, że wiłem się pod nim jęcząc z rozkoszy, którą właśnie mi dawał. Nie trwało to długo, gdyż wkrótce biała substancja z mojego penisa wystrzeliła prosto na brzuch bruneta, a ja poczułem jak przez moje ciało przechodzi ogromna fala gorąca i przyjemności jakiej jeszcze nigdy nie czułem. Tak, zgadza się. To nie był nasz wspólny pierwszy raz jako para. To był w ogóle mój pierwszy raz i on doskonale o tym wiedział. Wolałbym, aby pierwszy stosunek Jjonga również był ze mną, ale co mogłem poradzić.
Zdjąłem powoli jego fabrycznie podarte spodnie oraz bokserki, które będąc na nim strasznie mi przeszkadzały, po czym również chciałem sprawić mu przyjemność taką jaką on mi, lecz ku mojemu zdziwieniu stanowczo mnie powstrzymał.
     -Nie dzisiaj. To twój wieczór.-pocałował mnie w czoło, a następnie zmienił obiekt swojego zainteresowania na usta, do których środka wtargnął nie czekając nawet na zaproszenie. W pewnym momencie poczułem jak na okolice mojego odbytu napiera członek Jonghyuna-Jesteś pewien, że tego chcesz?-zapytał widząc moją przerażoną minę, na co ja lekko pokiwałem głową-Powiedz mi, kiedy będziesz chciał, żebym przestał.-powiedział, po czym zaczął powoli wchodzić do mojego wnętrza. Kiedy zanurzył się już cały z moich oczu poleciały łzy, które kiedy zobaczył chciał natychmiast przestać, ale mu nie pozwoliłem. Ból był straszny, ale nie chciałem krzyczeć, aby jeszcze bardziej nie martwić Jjonga. Przecież to normalne, że pierwszy raz zawsze boli, a nawet dziwne byłoby gdyby nie bolał.
     -Zaraz będzie dobrze.-uśmiechnąłem się lekko, po czym poczułem jego wargi na swoich. Był bardzo delikatny i za wszelką cenę próbował odwrócić moją uwagę od nieprzyjemnego uczucia-Możesz zacząć.-szepnąłem, kiedy wydawało mi się, że już się przyzwyczaiłem do jego długości oraz grubości. Brunet nie kazał sobie dwa razy powtarzać i chwilę później wykonywał już wolne pchnięcia, co chwilę wchodząc do mojego wnętrza i z niego wychodząc. Po pewnym czasie zacząłem odczuwać przyjemność, na której opisanie nie potrafiłem nawet znaleźć odpowiednich słów. Było to coś o wiele lepszego od tego, co chłopak zafundował mi wcześniej swoją dłonią. Moje ciche jęki i urywane oddechy widocznie zachęciły go do szybszej i jeszcze głębszej penetracji, która sprawiła, że mocniej wypychałem w jego stronę swoje biodra, gdyż jedyne o czym mogłem teraz myśleć to to, że chciałem jeszcze więcej i więcej.
     -Nie powstrzymuj się, krzycz moje imię.-westchnął mi do ucha przygryzając płatek.
     -Jonghyun...-jęknąłem.
     -Głośniej.
     -Jonghyun!-krzyknąłem tak głośno na ile tylko było mnie stać zupełnie nie przyjmując się sąsiadami, kiedy chłopak znacznie przyspieszył, a mnie zalała kolejna tego wieczoru fala orgazmu. Jjong doszedł tuż po mnie, po czym zupełnie bez siły opadł na moją klatkę piersiową i schował swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi składając w tym miejscu drobne pocałunki-Jj... ong-wychrypiałem.
     -Nic nie mów, Bummie.-powiedział czułym głosem, a następnie wyszedł ze mnie kładąc się obok i wtulając mnie w swoje nadal płonące od gorąca ciało-Idź spać, jesteś zmęczony.
     -Zostaniesz ze mną?-zapytałem z nadzieją.
     -Oczywiście, skarbie.-uśmiechnął się i pocałował czubek mojej głowy.

     -Kibum, dziecko! Co ty wyprawiasz?!-obudził mnie nagle znajomy głos, po czym niepewnie otworzyłem oczy widząc obok mnie anielską twarz Jonghyuna, który jeszcze spał. Ale chwila. Ten głos należał do...
     -Mama?-wytrzeszczyłem gwałtownie oczy, po czym jak oparzony odskoczyłem natychmiast jak najdalej od mojego chłopaka, powodując tym bolesny upadek na podłogę.

JongKey-Look At Me rozdział 51

Wybaczcie, wczoraj się jednak nie udało ;-;
A co do rozdziału, nie do końca +18, ale odrobinkę... ;) w następnym będzie więcej ekhm >.<




     -No to...-Jonghyun przeszedł przez próg mojego mieszkania rozglądając się zaciekawiony dookoła zupełnie jakby był moim gościem po raz pierwszy, co oczywiście daleko mijało się z prawdą, gdyż bywał w tym apartamencie naprawdę często-Gdzie są te znaczki?-utkwił we mnie swój przewiercający aż do szpiku kości wzrok.
     -Jakie znaczki?-zdziwiłem się, po czym również wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi frontowe.
     -Twoja jakże obszerna kolekcja, o której opowiadałeś mi przez całą drogę.-wyjaśnił, a ja automatycznie zamieniłem się w słup soli, który zupełnie nie mógł poruszyć żadną częścią ciała, nawet jeśli bardzo by tego chciał.
     -Ach! Te znaczki!-zaśmiałem się nerwowo-Gdzieś tu powinny być!-powinny, powinny. Ale ich nie ma i nigdy nie było! Tylko co zrobić, żeby o nich zapomniał? Czy nagła zmiana tematu będzie dobrym rozwiązaniem? Chyba tak. Tylko, co powiedzieć. Musiałem znaleźć coś takiego, co wciągnie go tak, że nie będzie chciał rozmawiać o niczym innym. Hmm... Może zapytam kiedy SHINee planuje comeback? Nie, to nie wypali. Wątpiłem, żeby chciał przez cały czas wałkować w kółko sprawy związane z pracą. A z resztą pewnie nawet Onew nie wie nic o nowym albumie, więc skąd ta wiedza miałaby się znaleźć u Blinga. O śpiew też nie będę pytać, bo nawet nie ma o co, więc może motocykle? Problem jednak w tym, że ja się zupełnie nie znam na tej całej motoryzacji. W sumie mógłby mi opowiedzieć, ale prawdopodobnie umarłbym wtedy z nudów, więc lepiej nie ryzykować stratą mojego żywota. Jego byłe dziewczyny? Niby byłoby o czym opowiadać, ale w tym wypadku umarłbym nie z nudów, a z zazdrości. Czy naprawdę nie było niczego, o czym moglibyśmy pogadać i przy okazji zatracić się w tym? Coś takiego przecież musiało istnieć!-Chcesz wody?-wyrzuciłem w końcu z siebie najlepsze, co przyszło mi do głowy. Serio, Kibum? Serio?
     -Poproszę.-odpowiedział, a ja już po chwili wracałem ostrożnie z kuchni ze szklanką wypełnioną przezroczystą cieczą aż po brzegi. Szedłem bardzo powoli, gdyż nie miałem zamiaru wylać jej na podłogę. To byłaby ogromna strata. Planowałem być trochę niezdarny w innym, o wiele bardziej odpowiednim momencie. Dobra, teraz albo nigdy. Stanąłem nad Jjongiem, który zdążył już wygodnie rozsiąść się na czarnym skórzanym fotelu, po czym przechyliłem lekko szklankę tak, żeby połowa jej zawartości wylała się na krocze chłopaka, który ze zdziwienia aż podskoczył.
     -O matko! Jongie!-pisnąłem-Przepraszam! Naprawdę nie chciałem! W porządku? Zaczekaj sekundę, wujek Kibum się tobą zajmie, dziecko.-powiedziałem, a następnie pognałem w kierunku korytarza, aby wyciągnąć z papierowego pudełka garść chusteczek. Wróciłem nawet zanim jedna sekunda minęła, po czym zacząłem wycierać jego spodnie okrężnymi ruchami. Nie powiem, był w niezłym szoku, ale w sumie ani trochę mu się nie dziwiłem. Sam, jeśli miałem być szczery czułem się nieco dziwnie. Trochę jak... pedofil? W sumie wcześniej nazwałem go dzieckiem. Jaki za mnie wyrodny wujek! No nic, nie pora teraz na zabawę w zbrodnię i karę, tylko na zaciągnięcie Dinozaura do łóżka.
     -Ya. Bummie.-próbował wstrzymać oddech-Co robisz?
     -Spokojnie, zaraz nie będzie żadnej plamy.-powiedziałem, po czym zacząłem dociskać chusteczki jeszcze mocniej do jego krocza. Doskonale widziałem, że to zaczynało na niego działać, jednak on chyba nie chciał się do tego przyznać, dlatego zatrzymał moją dłoń i szybkim ruchem odsunął ją od strefy, której akurat pożądałem.
     -W porządku, samo wyschnie.-uśmiechnął się delikatnie zawstydzony. Co za uroczy widok!
     -To może przyniosę ci kolejną szklankę wody?-zaproponowałem-Musisz być strasznie spragniony, a przeze mnie nawet się nie napiłeś.
     -Nie trzeba. Naprawdę.-pomachał dłonią-Pokaż mi kolekcję i będę się zbierał.
     -Już? Tak szybko?-zdziwiłem się-Jesteś zły za to, że cię oblałem? Przecież przeprosiłem! To naprawdę nie było celowo!-jęknąłem.
     -Nie, nie jestem zły. Wiem, że nie chciałeś. Miałem cię po prostu tylko odprowadzić do domu.-wytłumaczył mi.
     -To nie chcesz jeszcze chwili zostać?-zrobiłem minę zbitego szczeniaczka.
     -Nie wiem czy powinienem...
     -To pająk!-krzyknąłem wskazując na pustą powierzchnię na podłodze nagle i zupełnie dla niego niespodziewanie tak, że prawdopodobnie słyszeli mnie sąsiedzi na najniższym piętrze, po czym wskoczyłem na kolana Jjonga przylegając do niego całym ciałem. Dosłownie całym. Dobrze zadbałem o to, aby w żadnym miejscu nie dzieliły nas żadne centymetry, milimetry ani inne głupoty. Objąłem szczelnie jego biodra swoimi nogami, a ręce zarzuciłem mu na szyję zbliżając się do niego jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe.
     -Key.-westchnął wprost do mojego ucha, a ja poczułem jak jego powoli twardniejąca męskość zaczyna drażnić moją.
     -Hm?
     -Co ty chcesz tak naprawdę zrobić?-delikatnie przygryzł płatek mojego narządu słuchu.
     -Co masz na myśli?-zapytałem.
     -Nie masz żadnych znaczków.-stwierdził.
     -Owszem, nie mam.-przyznałem mu rację.
     -Więc?
     -Jeszcze się nie domyśliłeś?-powoli przesunąłem językiem po jego szyi delektując się smakiem opalonego ciała i słuchając westchnień, które dochodziły z jego ust.
     -Wolałbym, żebyś sam mi to powiedział.-uznał, a ja nieoczekiwanie i nieco agresywnie złączyłem ze sobą nasze wargi w namiętnym pocałunku. Nie próbowałem nawet walczyć o dominację, ponieważ i tak z góry wiadomo było kto wygra i w sumie nawet mi to nie przeszkadzało. Lubiłem, gdy miał nade mną władzę i robił ze mną co tylko chciał-Powiedz to.-przerwał nagle pocałunek.
     -Chcę cię tu i teraz, na tym fotelu.-sapnąłem patrząc mu głęboko w oczy i ocierając się o jego krocze. 

piątek, 3 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 50

    No i rozdział 50^^ Rany, naprawdę zbliżamy się powoli do końca. Z jednej strony się cieszę, bo ciągnę to opowiadanie jak nie wiem, ale z drugiej strony jest mi strasznie przykro. Kocham to opowiadanie ;-; No ale cóż, zostało mi jeszcze ''Cold Man' hahah Nie, nie jest mi do śmiechu. Zaniedbałam je i naprawdę żałuję, że zaczęłam je nie kończąc wcześniej "LAM". Niestety co się stało to się nieodstanie. Wkrótce wezmę się za nie porządnie i mam nadzieję, że pokochacie je wtedy tak samo jak to*-*
Kolejna sprawa jest taka, że od kilku miesięcy jestem A.R.M.Y, a Bangtan jest moim życiem. Pora się chyba również przyznać, że nigdy nie byłam Shawolem ;-; mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza i zastanawiam się czy komuś przeszkadzałyby również opowiadania z BTS. Wiem, że w sumie mogę robić, co chcę, ale wasza opinia jest dla mnie ważna, ponieważ piszę to dla was^^ w każdym razie, żadnego opowiadania przed skończeniem 2mina nie będzie :) 
I jeszcze jedno! Rozdział już maksymalnie krótki, ale wybaczcie mi to! To tak na pobudzenie weny ;)
[EDIT] Jeśli się uda, kolejny part jeszcze dzisiaj :)





     -Jjong.-pociągnąłem chłopaka dyskretnie za rękaw. Staliśmy właśnie przed klubem na końcu gromadki utworzonej z dwóch zespołów, jakimi były SHINee oraz Infinite-Szczerze mówiąc jestem trochę śpiący.-uśmiechnąłem się delikatnie za wszelką cenę próbując nie pokazać mu mojej przebiegłości-Odprowadzisz mnie do domu?
     -Naprawdę jesteś śpiący?-spojrzał na mnie podejrzliwie-Przed chwilą byłeś jeszcze pełen życia.
     -Baterie mi się wyczerpały. Jestem jak smartfon. Szybko się ładuję, ale też szybko rozładowuję.-wytłumaczyłem mu, co spotkało się z jego śmiechem.
     -Oj, Key. Coś mi się wydaje, że kręcisz...-pomachał głową nadal widocznie rozbawiony.
     -Sądzisz, że symuluję?-oburzyłem się. Czy on był jakimś guru? Skąd wiedział, że wcale nie byłem śpiący, tylko chciałem go zaciągnąć do mojego mieszkania? Coś było nie tak... Może nie byłem aż tak dobrym aktorem jak zawsze mi się wydawało? Nie, bzdura. Byłem znakomity! Dziwne, że jeszcze nie obsadzili mnie w głównej roli w jakiejś wysokobudżetowej dramie, której szanse na sukces są tak wysokie jak obcasy w butach Hyuny. No ale cóż, ten Dinozaur był chyba jeszcze bardziej przebiegły ode mnie. Rozgryzł mnie i zaczął atakować, więc ja rzecz jasna nie mogłem pozostać bierny i również musiałem się bronić, gdyż nie miał żadnego prawa tak mną pomiatać.
     -Może jest jakiś powód, dla którego chciałbyś, abym poszedł z tobą?-udał zamyślenie-Jest prawda?-spojrzał na mnie zagadkowycm wzrokiem. Dziwne. Dlaczego nie mogłem nic wyczytać z jego oczu? Co on? Mona Lisa? Mona Jjong? Musiałem przyznać, że zaczynałem się czuć odrobinę nieswojo. Ale to chyba normalne, kiedy próbujesz zdobyć coś na czym ci zależy, a jakiś przystojny kurdupel, w którym jesteś bezgranicznie zakochany ni stąd ni zowąd bez żadnego wysiłku przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę. O nie, Kim Jonghyunie. Tak być nie będzie. Jedną chwilę, czy to zdanie ma w ogóle jakikolwiek sens? Chyba nie miało żadnego, ale gdzieś je kiedyś usłyszałem i już na stałe utknęło w mojej głowie. Jednak nie to było teraz najważniejsze. Problem leżał w tym, że ten idiota właśnie sobie ze mną pogrywał, a ja nie mogłem tak łatwo mu się poddać. To zupełnie nie było w moim stylu. Miałem zamiar walczyć aż do ostatniej kropli krwi i oczywiste jest to, iż musiałem zachować przy tym swój własny honor.
     -Oczywiście, że jest.-przyznałem mu rację, po czym zauważyłem satysfakcję dosłownie z niego tryskającą-Chcę koniecznie pokazać ci moją kolekcję znaczków pocztowych.-wypaliłem, a jego uśmiech automatycznie zgasł. 1:1, baranie.
     -Od kiedy ty zbierasz znaczki?-zdziwił się.
     -Omo! To ty nie wiedziałeś?-zapytałem, na co pokręcił przecząco głową-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-puściłem do niego oczko, a następnie obserwowałem jak traci swoją stabilną pozycję i zaczyna wątpić w swoje wcześniejsze podejrzenia.
     -Myślałem, że wiem wszystko.-podrapał się po karku nadal zdezorientowany.
     -Jongie, błagam.-westchnąłem-Osoby takiej jak ja nigdy nie da się w całości pojąć.-postanowiłem odrobinę go pocieszyć. Niech wie chłopak, że to nie jego wina-No nieważne. Odprowadzisz mnie, czy mam wracać sam w tę ciemną noc?-zmieniłem nagle temat.
     -Nie, oczywiście, że pójdę z tobą.-pokiwał głową-Jinki.-zwrócił się do naszego lidera, który słysząc swoje imię natychmiast odwrócił się do tyłu, aby dowiedzieć się o co chodzi-Kibum jest zmęczony, więc my już pójdziemy.-poinformował go.
     -Już?-Sunggyu wyprzedził odpowiedź Onew.
     -O co chodzi?-zapytał maknae Infinite.
     -Ktoś już wraca do domu?-zdziwił się Hoya.
     -Key.-odpowiedział im czerwonowłosy lider.
     -Ale oblewamy nasz wspólny sukces!-jęknął Woohyun-MyBum, jak możesz iść teraz do domu?
     -Przepraszam, naprawdę nie mam już na nic siły.-wytłumaczyłem się-Może następnym razem.
     -W porządku.-odezwał się Minho-Skoro jesteś zmęczony, faktycznie powinieneś iść.
     -Dokładnie.-wtrącił się Dongwoo-Wasz grafik będzie teraz pękał w szwach, więc odpoczywaj póki możesz.
     -Dzięki, chłopaki.-uśmiechnąłem się, po czym złapałem Jonghyuna pod rękę i machając im skierowałem się w stronę swojego apartamentu. To naprawdę miło z ich strony, że pozwolili mi się trochę zrelaksować, ale ja nie miałem na to czasu. Tej nocy naprawdę będę musiał się ciężko napracować. If you know what I mean, of course.