piątek, 10 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 54




Leżałem na niewielkim łóżku w swoim starym pokoju nie spuszczając wzroku z sufitu już od kilku godzin. Jak się czułem? W sumie sam nie miałem do końca pewności. Powinienem być wściekły, smutny i zawiedziony w tym samym czasie, a tymczasem nie czułem nic. Miałem wrażenie, jakby ktoś wyssał ze mnie całą duszę, pozostawiając po tym jedynie pustkę, która miała wypełnić mnie całego. Ale jak pustka mogła sprawić, abym poczuł się pełen negatywnych emocji? Nie mogła nic zrobić, zupełnie tak samo jak ja. Z moich oczu przestały już lecieć łzy, ponieważ prawdopodobnie pozbyłem się ich co do jednej, a w mojej głowie panował  wielki bałagan. Mimo iż patrzyłem wciąż w jeden punkt nadal nie mogłem się na niczym skupić. Ta rozłąka z Jjongiem jest jednym z najgorszych przeżyć w moim życiu. Nawet okres, w którym myślałem, że zupełnie nie odwzajemniał moich uczuć nie mógł równać się z obecną sytuacją. Dlaczego? Ponieważ wtedy wszystko zależało ode mnie. Mogłem wyznać Jonghyunowi swoje uczucia, kiedy tylko miałem na to ochotę. Inna sprawa to, że zbyt bardzo bałem się odrzucenia, poniżenia i straty najbliższej mi osoby. Teraz jednak wiedziałem, że on również mnie kocha. Byłem z tego powodu naprawdę szczęśliwy i czułem, że mogę przenosić góry chociażby samą siłą umysłu. To bolało najbardziej. Wiedziałem doskonale jak blisko jest moje szczęście oraz wiedziałem nawet jak po nie sięgnąć, jednak ktoś za wszelką cenę próbował pokrzyżować moje plany. Nic już nie zależało ode mnie i to było w tym wszystkim najgorsze. Czułem się jak marionetka, którą ktoś wciąż manipuluje dla własnych korzyści. Oczywiste jest, że mój ojciec zachowywał się w ten sposób, ponieważ jego największym marzeniem było zobaczenie mnie w czarnym garniturze na ślubnym kobiercu u boku jakiejś koreańskiej piękności, a potem rozpieszczanie gromadki swoich wnucząt. Nie mogłem go za to winić i nawet nie zamierzałem, ale dlaczego musiał spełniać swoje marzenia moim kosztem? Nie liczyło się to, czego ja chciałem? Przecież nie musiałem się żenić, aby być ojcem. Razem z Jonghyunem moglibyśmy zaadoptować jedno dziecko lub dwójkę. W tych czasach coraz więcej par homoseksualnych się tego podejmowało, więc my też moglibyśmy spróbować. Oczywiście jeszcze nie teraz, ale kiedy będziemy już w odpowiednim wieku nic nie będzie stało na przeszkodzie.
"To ostatni raz, kiedy go widzisz" rozbrzmiało nagle w mojej głowie, a ja gwałtownie zacisnąłem powieki, jakby miało mnie to ochronić przed wszelkim złem i utratą szczęścia. Jedyne czego byłem w stu procentach pewien to to, że mój ojciec nigdy nie skrzywdziłby Jonghyuna. Nie był takim człowiekiem, który byłby do tego zdolny i dobrze o tym wiedziałem, przez co w chociaż jednej kwestii postanowiłem mu zaufać. Jednak... Czy to prawda, że już więcej się nie spotkamy? Przecież to niemożliwe! Jesteśmy w jednym zespole, którego popularność nadal bije rekordy, mimo że zadebiutowaliśmy już dawno temu. Mąż mojej mamy nie ma takiej mocy, która sprawiłaby, że SHINee mogłoby się rozpaść. A nawet jeśli by ją miał, i tak by mu się to nie udało. Lee Sooman nigdy na to nie pozwoli. Zarabiamy dla niego naprawdę spore sumy pieniędzy, więc rozpad grupy zupełnie by mu się nie opłacał. Dodatkowo mamy również ogromny fandom, w którym co trzecia osoba oddałaby za nas swoje własne życie. No cóż, chyba nie tak łatwo zniszczyć k-popowy boysband, jakby mogło się wydawać.
     -I nie wracaj tu.-usłyszałem nagle zdenerwowany głos mojego ojca, który z trzaskiem zamknął drzwi frontowe. Czyżby... Jonghyun? Przyjechał tu za mną? Wstałem gwałtownie z łóżka, a następnie rzuciłem się pędem w stronę okna, które wcale nie było daleko od mojego posłania, gdyż błękitne ściany pomieszczenia były postawione blisko siebie powodując, że powierzchnia pokoju nie była zbyt duża. Widok jednak miałem na szczęście dobry, ponieważ wychodził na ulicę przed domem, a nie ogród po drugiej stronie budynku, dzięki czemu mogłem zobaczyć na drodze czerwone Porsche chłopaka, przy którym akurat stał. Na początku mnie nie zauważył, ale już po chwili patrzyliśmy sobie w oczy z dość dużej odległości, mając na uwadze, że mój pokój mieścił się na pierwszym piętrze jednorodzinnego domu. Pomachałem mu delikatnie, na co od razu się uśmiechnął. Jego widok naprawdę bolał. Chciałem wybiec z budynku i rzucić mu się w ramiona lub po prostu wyskoczyć przez okno, ale wiedziałem, że żadna z tych opcji nie była możliwa. Oparłem się plecami o miejsce na ścianie tuż obok okna, po czym zjechałem po niej powoli w dół.
     -Kibum.-drzwi pomieszczenia nagle uchyliły się, a do środka weszła mama-Zrobiłam ci kanapki.
     -Nie jestem głodny.-skłamałem. Prawda była taka, że nie włożyłem niczego do ust przez cały dzień, a zbliżała się już powoli pora kolacji. Byłem strasznie głodny, ale zupełnie nie byłem w nastroju na spożywanie pokarmu. Z drugiej strony nie chciałem również niczego, co pochodziło od moich rodziców. Skoro tak bardzo mnie skrzywdzili, jak mogą jeszcze oczekiwać, że cokolwiek od nich przyjmę?
     -Proszę cię, musisz coś jeść.-położyła talerz na stojącym przy wejściu biurku z ciemnego drewna, przy którym kiedyś odrabiałem lekcje, po czym niepewnie do mnie podeszła.
     -Nie mam ochoty.-odpowiedziałem chowając twarz w kolanach, które objąłem swoimi rękami.
     -Kochanie.-położyła dłoń na moim ramieniu, jednak ja natychmiast ją zrzuciłem-Proszę cię, Kibum. Nie zachowuj się w ten sposób.
     -Więc może poinstruujesz mnie jak powinienem się zachowywać?-spojrzałem na nią lodowatymi oczami.
     -Przecież robimy to dla twojego dobra!-wyjaśniła.
     -To nie jest moje dobro, tylko wasze.-odparłem-Robicie to w szczególności dla siebie i w ogóle nie myślicie o moich uczuciach.
     -Chcemy, żebyś był szczęśliwy. Żebyś się ożenił i miał dzieci.
     -A co jeśli mogę być szczęśliwy tylko przy Jonghyunie?-zapytałem ciekaw jej reakcji.
     -Jesteś tego pewien?-odpowiedziała pytaniem na moje pytanie.
     -Mamo, ja naprawdę nie jestem hetero, ani biseksualny. Interesują mnie tylko chłopcy.-wytłumaczyłem.
     -Nigdy nie pokochasz dziewczyny?
     -Ani innego chłopaka. Chcę tylko Jonghyuna.-położyłem policzek na kolanach wbijając wzrok w ścianę, która znajdowała się po przeciwnej stronie niż kobieta.
     -Przemyśl to jeszcze.-poprosiła, po czym skierowała się w stronę drzwi.
     -Nie mam o czym mysleć.-odpowiedziałem-Nie mogę przecież zmienić swojego serca.

9 komentarzy:

  1. JEZU JEZU JEZU JEZU JEZU JEZU

    PO OSTATNIM ROZDZIALE CZUJĘ SIĘ USPOKOJONA

    JEGO MAMA WYDAJE SIĘ POWOLI GODZIĆ W PRAWDĄ

    GEEZ ROBISZ TO SPECJALNIE

    ALE PIĘKNY ROZDZIAŁ, CUDNIE OPISANE UCZUCIA ToT TAKI TALENT TO SKARB...

    wycisnęłaś ze mnie wszystkie feelsy. jestem cholernie ciekawa jak to się skończy ;_; dlatego czekam niecierpliwie na 55 *^*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A jego ojciec tego pewnie nie zaakceptuje... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Może jednak jest szansa na zrozumienie że strony rodziców?? Pozdrawiam :*** K.S.E

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy dodasz new? ;;;; czekam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro^^ tylko muszę się wziąć za pisanie, bo jeszcze nie zaczęłam >.<

      Usuń
    2. 15:30 już ~ xD nie chcę pogadaniać, ale no xDD

      Ems~

      Usuń
    3. Przepraszam, ale dzisiaj będzie trochę później :/
      Za 2-3 godzinki Góra 4!.

      Usuń
    4. Yyyy ToT

      Ems

      Usuń
  5. Czytając to teraz.... To boli...

    OdpowiedzUsuń