piątek, 30 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 12, 13

Na pewno rzuciło wam się w oczy, że połączyłam 2 rozdziały ;) 
Otóż obiecałam wam, że otrzymacie wynagrodzenie za moją niesystematyczność i długo nad tym myślałam. W końcu wpadłam na taki pomysł^^
Dodatkowo kilka dni temu minęła miesięcznica tego bloga ♥
Co prawda poinformowałam was, że post pojawi się w sobotę, ale skoro jest już gotowy to nie widzę żadnego problemu, aby wstawić go odrobinę wcześniej ^-^
Miłego czytania i jeśli się podobało dajcie znać w komentarzach :3




          Wszedłem do pokoju hotelowego, do którego skierowała mnie recepcjonistka nie mogąca zdjąć oczu z Jonghyuna, po czym rozejrzałem się po nim zaciekawiony. Musiałem przyznać, że w 100% zasługiwał na te 5 gwiazdek, które dostał. Był naprawdę ogromny! Starałem się objąć swoim zasięgiem wzroku jak największą część pomieszczenia, co łatwe wcale nie było. Wnętrze urządzone w antycznym stylu, który zresztą uwielbiałem perfekcyjnie komponowało się z nowoczesnym ośrodkiem miejskim widniejącym tuż za oknem. Najważniejszą rzeczą w każdym pokoju hotelowym jest oczywiście łóżko, które postanowiłem od razu przetestować.
Cofnąłem się kilka kroków do tyłu, aby zrobić rozbieg, po czym rzuciłem się na nie śmiejąc przy tym jak wariat. Było takie wygodne i miękkie... Stanąłem niezgrabnie na nogi nadal nie schodząc z posłania, a następnie wybiłem się w górę w wysokim podskoku. Miałem niestety czasami momenty, w których zachowywałem się jak dziecko. Ale czy to nie oznaczało, że byłem forever young? W każdym razie tak to sobie tłumaczyłem, chociaż może trochę błędnie.
     -Witaj współlokatorze.-z łazienki wyszedł Taemin, na którego twarzy malował się wredny uśmiech.
     -Kto?-przestałem skakać.
     -Mieszkamy razem!-krzyknął z udawaną radością, po czym rzucił we mnie poduszką, którą ściągnął ze swojego łóżka.
     -Że my?-zdziwiłem się-Dlaczego nie mieszkasz z Żabą?
     -Minho.-poprawił mnie-Wolałem z tobą!
     -Ze mną?-spojrzałem na niego podejrzliwie.
     -Oczywiście!
     -Och...-trochę mnie zatkało.-W porządku więc.
Nie cieszyłem się zbytnio, że wsadzili mnie do jednego pokoju z Taeminem, ale z drugiej strony to nawet dobrze
się stało. Nieważne, że za bardzo go nie lubiłem, chociaż właściwiej brzmi nie trawiłem, ale jednak mogło trafić mi się gorzej. A mianowicie chodziło mi o Jonghyuna. Doskonale wiedziałem, że lubił pokazywać swoje idealnie wyrzeźbione ciało przez chodzenie bez koszulki, co z resztą zawsze praktykował w pokojach hotelowych. Dlatego właśnie zwykle chciałem trafiać do pokoju z Onew. Tym razem chyba jednak uznał, że nie wytrzyma już więcej moich porad modowych i urodowych. Ale ja przecież tylko chciałem mu pomóc! Żeby świetnie wyglądał i oczarowywał wszystkie dziewczyny! No ale jak zawsze moje dobre serce nie otrzymywało żadnej wdzięczności. A wracając do tematu Jjonga, to straszna męczarnia, a nawet tortura, kiedy twój wymarzony półnagi facet jest z tobą w jednym pomieszczeniu, a ty nie możesz go nawet dotknąć! Dlatego właśnie wolałem nie widzieć. Jest takie powiedzenie "Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" i sprawdzało się perfekcyjnie. Dużo lepiej jest nie wiedzieć co się traci!
     -Chłopcy!-niespodziewanie otworzyły się drzwi, zza których wyjrzał nasz menadżer-Za 10 minut bądźcie w pokoju Onew.
     -Dobrze-odpowiedzieliśmy zgodnie.
     -Key.-zwrócił się jeszcze do mnie zanim wyszedł-W porządku?
     -Tak. Nic mi nie jest.-uspokoiłem go.
     -To ulga.-powiedział cicho, po czym zamknął za sobą drzwi.
     -A no właśnie, gdzie byłeś?-zaciekawił się maknae.
     -Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.-rzuciłem tonem divy, po czym opadłem na wygodne łóżko.
     -Daj spokój, jestem już na drugim.-odparł siadając obok mojej osoby.
     -Naprawdę cię to interesuje?-zdziwiłem się podnosząc na łokciach.
     -Jak nie chcesz to nie mów.-burknął, a następnie podniósł się do pionu-Menadżer nas wzywał. Powinniśmy iść.
          Taemin otworzył drzwi do apartamentu Jinkiego, po czym wkroczył do środka, a ja poszedłem w jego ślady. Pomieszczenie było odrobinę mniejsze od naszego, ale to pewnie dlatego, że było przeznaczone tylko dla jednej osoby. Następne co zwróciło moją uwagę zaraz po wielkości pokoju to Jjong. A mówiąc odrobinę precyzyjniej jego umięśniona klatka piersiowa, która była zupełnie odsłonięta i na której widok moje ślinianki zaczęły produkować zdecydowanie za dużo śliny. No super! Ja starałem się unikać tego widoku jak ognia, a on sam się przede mną pokazywał. Był zbyt idealny! Uświadomiłem sobie, że nie wypada mi tak na niego patrzeć, więc natychmiastowo zmusiłem się do oderwania od niego wzroku, poprzez dyskretne uszczypnięcie skóry na ręku w czasie udawanego drapania się. W mojej głowie szalały słowa "Co robić? Co robić?" Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić! Ani moje ciało ani uczucia nie chciały mnie słuchać. Nienawidziłem, kiedy coś miało nade mną kontrolę, a zwłaszcza jeśli były to uczucia. To ja powinienem rządzić nimi, a nie one mną! Usiadłem na łóżku tuż obok  naszego menadżera i zarazem na przeciwko Jonghyuna, Minho i maknae, którzy stali na baczność, po czym zacisnąłem pięści na kołdrze. Spuściłem wzrok w dół i ani mi się śniło chociażby spojrzeć na jego mięśnie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że wtedy potwornie trudno byłoby mi sobą sterować, a te głupie uczucia objęłyby nade mną władzę dyktatorską. Nie mogłem przecież do tego dopuścić, dlatego siedziałem cicho skulony jak mysz pod miotłą, co dodając na marginesie było strasznie męczące, gdyż nie byłem typem osoby nieśmiałej i małomównej. Wręcz przeciwnie! Uwielbiałem poznawać nowych ludzi i świetnie się bawić, a do tego miałem zawsze tyle do powiedzenia.
     -Skoro jesteście już wszyscy to pozwólcie, że coś powiem.-zaczął menadżer-Otóż występ dobiegł końca, a my mamy jeszcze trochę czasu, więc daję wam jeden dzień wolnego.
     -Naprawdę?-ucieszył się Minho.
     -Cały jutrzejszy dzień.-potwierdził.
     -To świetnie!-krzyknął Jjong-Możemy zwiedzić Tokio!
     -Tylko bez żadnych afer.-uśmiechnął się nasz agent-Jonghyun, Key.
Automatycznie podniosłem głowę słysząc swoje imię, żeby spojrzeć na menadżera, który puścił do mnie oczko, na co cała moja twarz poczerwieniała. Natychmiast ponownie spuściłem wzrok i postanowiłem udawać, że nic nie słyszałem. Nie zdążyłem spojrzeć na reakcję Blinga, ale on chyba również się zawstydził. Szkoda, że nie mogłem tego zobaczyć. Musiał wyglądać wtedy niesamowicie słodko!
     -No... To powiedziałem, co miałem do powiedzenia i idę na basen.-powiedział, po czym wstał z łóżka.
     -Miłego pływania.-pożegnał go Minho.
     -Dzięki.-uśmiechnął się jeszcze, a następnie wyszedł.
     -Umówiłeś się w końcu z tą całą Kyary Pamyu Pamyu?-zapytał znienacka Taemin Jinkiego jakby od niechcenia, ale ja i tak słyszałem w jego głosie nutkę ciekawości.
O co mogło mu chodzić? Od kiedy zaczął interesować się życiem innych? Zwykle obchodziło go tylko jego. Zmienił się? Nie, raczej nie... Knuł coś? To akurat bardziej realny scenariusz. Ale co on miałby niby knuć? I dlaczego? Nie przepadał za nami za bardzo, ale też raczej mu nie przeszkadzaliśmy. Tak przynajmniej myślałem, ale kto wie co takiemu małemu rebeliantowi w głowie siedziało.


♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡




     -Umówiłeś się w końcu z tą całą Kyary Pamyu Pamyu?-zapytał Taemin Jinkiego jakby od niechcenia, ale ja i tak słyszałem w jego głosie nutkę ciekawości.
     -Nie.-odpowiedział zawstydzony.
     -Nie?-powtórzył rozczarowany Minho.
     -Stary, taką okazję przepuściłeś?-Jonghyun poklepał go po plecach.
     -Chwilę.-odrzucił rękę Jjonga-Kto powiedział, że chciałem się z nią umówić? Kto powiedział, że ona mi się w ogóle podoba?
     -A nie?-spytał Minho.
     -Oczywiście, że tak!-wtrąciłem się niespodziewanie nie dając mu żadnej szansy na odpowiedź. Przez to, że Onew gadał takie głupoty mój plan bycia niezauważonym legł w gruzach. Szczerze mówiąc nie myślałem już nad tym co robiłem, musiałem po prostu pomóc zakochanym. No może nie byli jeszcze jak papużki nierozłączki, bo oboje byli zbyt nieśmiali, ale właśnie to zamierzałem zmienić!
     -Skąd możesz to wiedzieć?-oburzył się lider.
     -Bo jesteście dla siebie stworzeni!-odparłem-Już ja się postaram, żeby wasza historia miłosna przypominała dramę!
     -Dramę?-wytrzeszczył oczy-No ty chyba żartujesz!
     -Skąd!-zaprzeczyłem-Jeśli chodzi o miłość, ja nigdy nie żartuję!
     -Nie ekscytuj się tak, Kibum.-poczułem na swoim ramieniu rękę Jonghyuna, przez co przez całe moje ciało przeszła silna fala prądu o strasznie wysokim natężeniu, co sprawiło, że odruchowo się wzdrygnąłem, jednak nadal nie chciałem na niego zerknąć chociażby  kątem oka. To znaczy chcieć, to może  i chciałem, ale nie mogłem sobie na to pozwolić. 
     -Mam już zaplanowaną całą waszą przyszłość!-naprawdę mnie chyba poniosło, ale przecież to dla ich szczęścia, więc zamierzałem zrobić wszystko co w mojej mocy.
     -Key...-zaczął zawstydzony Onew, kiedy reszta chłopaków pekała już ze śmiechu.
     -Musisz zdobyć jej numer!-urwałem mu.
     -Już zdobyłem.
     -Co?-zdziwiłem się, ale i ucieszyłem zarazem-Dlaczego się nie pochwaliłeś!?
     -Bo ledwo dajesz mi dojść do słowa.-odpowiedział.
     -Przestań tyle gadać!-oburzyłem się-Natychmiast dzwoń!
No teraz to naprawdę się podekscytowałem. Wszystko szło idealnie jak po maśle, to chyba jakiś znak! Oni musieli być razem!
     -Że teraz?-Jinki spytał niepewnie.
     -No teraz, teraz! A kiedy?-pospieszyłem go.
Sięgnąłem do kieszeni jego dresu i wyjąłem z niej smartfona. Nie był w najlepszym stanie, gdyż przez problemy Onew z koordynacją uległ paru wypadkom. Powinien był kupić sobie nowy telefon, a nie używać tej kupy złomu, ale to kolejna kwestia, w której nie chciał mnie słuchać.
     -Co robisz?-zdziwił się.
Przystawiłem mu otwartą dłoń do twarzy, przekazując w ten sposób, aby chwilę zaczekał, po czym wszedłem w kontakty i zacząłem szukać w nich jpopowej wokalistki. Nie miał zapisanych wielu numerów, gdyż po pierwsze nie był zbyt popularny, a po drugie był zbyt zapracowany, więc poszukiwania zakończyły się owocnie w ekstremalnie krótkim czasie. Wybrałem opcję "zadzwoń", po czym podałem mu telefon, na którego ekran spojrzał przerażony.
     -Moshi moshi*Słucham*.-rozbrzmiało nagle na głośniku.
     -Ohayou*Cześć*.-niepewnie wydukał Dubu-SHINee's Onew desu ga*Mówi Onew z SHINee*.
     -Onew-san!-natychmiast się ożywiła słysząc jego imię, chociaż to właściwie bardziej pseudonim-Genki desu ka?*Jak się masz?*
     -Genki desu*W porządku*.
     -Zaproś ją gdzieś w końcu!-przypomniałem mu cel tej rozmowy telefonicznej na głos, gdyż i tak wiedziałem, że dziewczyna nie zrozumie ani słowa po koreańsku.
     -Watashi to deeto  shimasenka?*Zechciałabyś się ze mną umówić?*-zapytał pospiesznie, po czym zacisnął zęby oczekując najgorszej odpowiedzi.
     -Deeto*Randka*?-coś mi się wydawało, że chyba, a raczej na pewno się tego nie spodziewała-Hai*Tak*.-dodała po chwili namysłu.
     -Yokatta desu ne*To świetnie*-ucieszył się-Sayounara*Do zobaczenia*-rzucił, po czym rozłączył się drżącą dłonią.
     -Jinki, ty idioto!-warknąłem-Nie podałeś ani miejsca, ani czasu!
     -Za bardzo się zdenerwowałem! Jak tylko ochłonę napiszę do niej SMS-a.
     -I nie przeprosiłeś nawet za dzwonienie o trzeciej nad ranem!-dodałem.
     -Chciałem, ale zapomniałem jak to jest po japońsku!
     -Oj, Jinki, Jinki...-westchnąłem-Beze mnie to ty sobie nie poradzisz-uznałem-Dobra, chłopaki. Idziemy do pokoi! Jutro jego ważny dzień! Musi się porządnie wyspać, żeby mógł ją oczarować.-zarządziłem.
     -Racja, chodźmy.-poparł mnie Minho.
Wyszliśmy z pokoju lidera, a następnie skierowaliśmy się do naszych własnych. Sprawa z randką Onew zupełnie odciągnęła moją uwagę od półnagiego Jonghyuna, z czego strasznie się cieszyłem, bo gdybym zrobił coś nieprzyzwoitego musiałbym się nieźle tłumaczyć.
          Wszedłem do pokoju i pierwszy zająłem łazienkę korzystając z tego, że Taemin postanowił zostać chwilę w pokoju Minho. Wziąłem zimny prysznic, po czym założyłem na siebie swoją ulubioną fioletową pidżamę i nałożyłem na twarz sheet mask jakiejś popularnej japońskiej firmy kosmetycznej, a następnie wróciłem do pokoju, gdzie był już Taemin.
     -No nareszcie-odezwał się-Ile można siedzieć w łazience?
Taemin wszedł do toalety, a ja wyszedłem na balkon, z którego rozciągała się panorama miasta. Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy było na jednym z najwyższych pięter, więc widok naprawdę zapierał dech w piersi. Ciemne niebo oświetlały miliony gwiazd oraz mnóstwo świateł budynków i innych miejsc. Odetchnąłem głęboko zamykając oczy. Czułem się w tym momencie jak pan całego świata.
     -Nie śpisz jeszcze?-usłyszałem nagle głos Jonghyuna, jednak wiedziałem, że to tylko moja wyobraźnia, która działała na pełnych obrotach, więc postanowiłem nie otwierać oczu, a co za tym szło nie pozbawiać się tej miłej, beztroskiej chwili, w której wszystkie myśli opuściły moją głowę.

poniedziałek, 26 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 11



           -Key! Kibum!-z głębokiego snu wyrwały mnie głośne krzyki, które jak mi się wydawało dochodziły z całkiem niedaleka.
Uniosłem się na jednym łokciu, a następnie drugą ręką przetarłem zaspane jeszcze oczy. Potrzebowałem chwili na zupełne obudzenie się i przetworzenie informacji. Nigdy zaraz po przebudzeniu nie potrafiłem trzeźwo myśleć. Rozejrzałem się dookoła i jedyne co mogłem dostrzec to ciemność. W pomieszczeniu, w którym w jakiś dziwny sposób się znalazłem nie było nawet jednego okna, przez co światło nie miało jak wpadać do środka. Wzdrygnąłem się nagle czując falę chłodu, która napłynęła do mnie prawdopodobnie z klimatyzacji.
     -Kibum!-usłyszałem ponownie.
Automatycznie odwróciłem głowę w stronę drzwi słysząc swoje imię. To mi się nie przyśniło? Myślałem, że to tylko jakiś koszmar i że obudzę się w jedwabnej pościeli na dużym łóżku w pięciogwiazdkowym hotelu, znajdującym się w samym centrum Tokio. Słysząc dalsze nawoływania wstałem pospiesznie i przystawiłem ucho do drzwi. To był Jonghyun. Poznałem jego głos od razu. Szukał mnie. Widocznie w końcu zauważył moje zniknięcie. Trzeba przyznać, że refleks ma strasznie słaby, a zapłon nieźle opóźniony. No ale lepiej później niż wcale. Przynajmniej przyszedł.
     -Jestem tutaj!-krzyknąłem ze wszystkich swoich sił, które jeszcze mi pozostały tak, aby mógł mnie dobrze usłyszeć i zacząłem walić przy tym pięściami w drzwi.-Tutaj!-powtórzyłem ciszej czując, że moje gardło nie było w najlepszym stanie.
Nie byłem  do końca przekonany, ale miałem wrażenie, że odchodzi coraz dalej, przez co zacząłem walić w drzwi jeszcze mocniej, tak jakbym chciał się przez nie przebić, co z resztą wcale nie byłoby złe. Nie martwiłem się o to, że komuś mogą przeszkadzać moje wybryki, ponieważ schowek na szczotki, w którym utknąłem był dosyć daleko od przebieralni gwiazd występujących na dzisiejszym koncercie. Specjalnie wybrałem takie odległe miejsce, ale to nie był chyba najlepszy pomysł. W pewnym momencie usłyszałem otwieranie zamka w drzwiach, do których przyległem całym sobą, a następnie mocne szturchnięcie nimi sprawiło, że nie mogąc złapać równowagi upadłem na ziemię. Pech chciał, że wylądowałem na swojej ręce, przez co zaczęła mnie potwornie boleć.
     -Kibum!-krzyknął Jjong od razu do mnie podbiegając, a już po chwili próbował wziąć mnie na ręce zupełnie tak samo jak tamtej nocy, kiedy byliśmy w klubie.
     -Przestań.-odepchnąłem go delikatnie, gdyż nie miałem za dużo siły.-Nie chcę kolejnego skandalu.
     -Dasz radę sam dojść?-zapytał przejęty.
     -Nie przesadzasz? Nic mi nie jest. Spędziłem tu tylko z godzinę.-wyrecytowałem na jednym wydechu.
     -Godzinę? Nie było cię aż 6! Wszyscy się strasznie martwili! Co ty tu w ogóle robisz?
     -No jak to? Leżę sobie.-rzuciłem niewinnym żarcikiem, gdyż chciałem chociaż trochę rozładować napięcie, ale raczej niezbyt mi wyszło, bo Jonghyun nadal był poważny.
     -Kibum! To nie czas na żarty!-oburzył się.-Chodź.-owinął moje ramię wokół swojej szyi, a następnie złapał mnie w talii i pomógł mi wstać.
          -Gdzie idziemy?-zapytałem w drodze do samochodu na podziemnym parkingu, gdyż cisza panująca między nami zaczęła mnie przytłaczać.
No świetnie. Znowu narobiłem problemów. Mogłem poinformować ich, że wychodzę, aby oszczędzić im zamartwiania się. Chwila... Oni się martwili? Dobrze wtedy usłyszałem? Ale przecież nawet nie zwrócili na mnie uwagi! A dyskretnie to ja na pewno nie wyszedłem. Jakim cudem mogli najpierw mnie olać, a potem się o mnie martwić? Czy to ma w ogóle jakiś sens? Szczerze mówiąc nie potrafiłem tego zrozumieć. To za dużo jak na moją małą głowę.
     -Menadżer zostawił mi swój samochód, żebyśmy mogli dojechać do hotelu.-odpowiedział.
          Otworzył przede mną drzwi czarnego Lamborghini od strony pasażera z przodu, a następnie zamknął je za mną, kiedy w końcu zdołałem wgramolić się na siedzenie. Obszedł samochod, aby już po chwili wsiąść za kierownicę. Odkręcił się w moją stronę i zaczął mierzyć mnie wzrokiem, co sprawiło, że natychmiastowo się zarumieniłem i odwróciłem głowę w bok udając, że nagle zainteresował mnie podziemny parking oglądany przez szybę. Kiedy uznałem, że na pewno przestał już badać moją osobę swoim wzrokiem postanowiłem na niego spojrzeć, aby się co do tego upewnić. Odwróciłem głowę w kierunku Jonghyuna, po czym natknąłem się na jego brązowe oczy, w których za każdym razem rozpływałem się jak lody na patyku w upalny dzień. Jego twarz była zaledwie kilkanaście milimetrów od mojej, przez co moje serce biło mocno jak oszalałe. Jego idealne pełne usta były niebezpiecznie blisko, a ja z wielkim trudem powstrzymywałem się od złożenia na nich pocałunku. Czy on tego chciał? O to mu chodziło? Ale dlaczego właśnie teraz? Kocha mnie? A może chce się tylko zabawić moim kosztem? Nie, nie zrobiłby mi tego... Przeróżne myśli zaczęły rozbiegiwać mi się w głowie, goniąc jedna drugą, w celu rozszyfrowania jego umysłu, ale niestety byłem zbyt oszołomiony, aby trzeźwo myśleć. Jedyne co mogłem w danej chwili zrobić to patrzenie się tępo w jego tęczówki i czekanie na dalszy ciąg wydarzeń. Nie chciałem nawet mrugać, aby nie tracić czasu, w którym mogłem bezkarnie obejrzeć całą jego twarz swoim zamglonym wzrokiem. Był piękny. Nigdy w całym swoim życiu nie widziałem żadnego przystojniejszego od Jjonga mężczyzny.
 W pewnym momencie sięgnął ręką za moją głowę i pociągnął za pas bezpieczeństwa, który po chwili mi zapiął, a następnie cofnął się, aby powrócić na fotel kierowcy. Już? To tyle? Chciał po prostu zapiąć mój pas? Ułożył dłonie na kierownicy, po czym wcisnął gaz uśmiechając się do siebie. Zastanawiałem się co to mogło oznaczać. Jego uśmiech przypominał ten Mona Lisy, który widziałem w Luwrze rok temu. Był zagadkowy. No i właściwie chyba tylko to je łączyło. Zadowolenie? Satysfakcja? Czy odczuwał to, bo sprawił, że się zarumieniłem? A może chodziło o coś innego? Aish! Tak ciężko go rozgryźć! Zabawne, że ja mam z tym takie problemy, a on potrafi po prostu przejrzeć mnie na wylot.

piątek, 23 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 10



     
     -Znam ją?-wyjąkałem.
     -Tak. To Taeyeon.
     -Taeyeon?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Mhm.
     -Ta z Girls' Generation?-postanowiłem się upewnić, na co pokiwał głową.
Nie wiedziałem, co więcej mogłem powiedzieć. A nawet jeśli bym wiedział, to wielka gula w gardle i zawiązany na słupeł język uniemożliwiłyby mi wydukanie chociaż jednego słowa. Chciałem udawać, że mnie to nie poruszyło, że to nie moja sprawa. Próbowałem ze wszystkich sił, ale nie wiedziałem czy moja gra aktorska była przekonująca. Co prawda zawsze uważałem, że mam w tym kierunku talent, ale strasznie trudno jest udawać szczęśliwego człowieka bez żadnych zmartwień, kiedy tak naprawdę krwawi ci serce. Aż tak dobrym aktorem chyba nie byłem, ale dawałem z siebie wszystko, żeby wyszło w miarę realnie.
          Nie chciałem się zdradzić, więc uznałem, że lepiej będzie jeśli wyjdę na zewnątrz. Wstałem szybko z kanapy i skierowałem się do drzwi nie informując nikogo, że wychodzę. Pociągnąłem za klamkę, po czym wyśliznąłem się na korytarz. Zdaje się, że nikt nawet nie zwrócił na mnie swojej uwagi. Taemin był zbyt zajęty piciem mleka albo raczej delektowaniem się nim, a Minho wpatrywał się w niego jak w obrazek. Musiałem przyznać, że strasznie im zazdrościłem ich uczucia. Byli razem bardzo szczęśliwi. Widać to było na pierwszy rzut oka z odległości kilku kilometrów. Trudno powiedzieć, że Taemin był przy nim lepszy i milszy, ale na pewno był dużo szczęśliwszy niż wcześniej. Nie wiedziałem za dużo o jego przeszłości, bo nie chciał o tym z nikim rozmawiać, ale chyba nie była za przyjemna. Tylko jego chłopak o wszystkim wiedział, ale nigdy się nie wygadał, niezależnie od tego ile na niego naciskaliśmy. Też zawsze chciałem być w takim związku, ale od kiedy pamiętam czekałem tylko na Jonghyuna. Zawsze się łudziłem, że w końcu spojrzy na mnie jak na kogoś więcej niż tylko przyjaciela, ale jak to mówią ludzie nadzieja matką głupich.
          Siedziałem tuż obok Jjonga, ale on też nawet nie zauważył, że wyszedłem. Był zbyt zajęty wstukiwaniem na klawiaturze tekstu wiadomości do Taeyeon na Kakao Talk. Skąd wiedziałem, że akurat do niej? Nie zauważył nie tylko tego, że wyszedłem, ale również tego, że zanim to zrobiłem zajrzałem mu w ekran. Zawsze jak pisał z jakąś swoją dziewczyną to zapominał o Bożym świecie. Nawet gdyby ktoś przywiązał go do BMW, a potem przeciągnął po wszystkich ulicach Seulu, on i tak nie zwróciłby na to uwagi. Jak widać w pełni poświęcał się wszystkim laskom.
          Oparłem się o ścianę na korytarzu i zamknąłem oczy. Jedyne czego w tym momencie potrzebowałem to spokój. Święty spokój. Chciałem mieć chwilę tylko dla siebie. Sam ze sobą. Musiałem uporządkować burzę w swoim mózgu i zwolnić odrobinę mocno walące serce.
     -A ty co tutaj tak sam?-otworzyłem oczy, żeby natknąć się wzrokiem na Onew, który był tak zadowolony jakby zjadł cały kubełek kurczaków.
     -Tak sobie.-rzuciłem od niechcenia. Nie miałem ochoty wdawać się w danym momencie w interakcje z innymi.-Idę się przejść.-dodałem, po czym ruszyłem niespodziewanie sprintem przed siebie. Chyba się tego nie spodziewał, ale głowy nie dałbym sobie uciąć. W sumie znał nas już po tych 5 latach od debiutu całkiem dobrze i zdążył raczej przywyknąć do naszych odwałów oraz innych dziwnych zachowań.
     -Przejść czy przebiec?-usłyszałem jeszcze za sobą, ale nie odpowiedziałem, gdyż uznałem to za pytanie retoryczne.
Dobiegłem do jakiegoś małego pomieszczenia, którego drzwi były uchylone. Był to schowek na szczotki i różne inne rzeczy, których nie znałem nawet nazw. Wydawało mi się, że to chyba dobre miejsce na pobycie sam na sam ze sobą. No bo kto niby miałby wchodzić do schowka na szczotki? Oprócz sprzątaczek oczywiście.
          Zajrzałem niepewnie do środka, ale było zbyt ciemno, żebym mógł cokolwiek zobaczyć, więc postanowiłem przekroczyć próg i poszukać jakiegoś włącznika światła.  Tak szczerze mówiąc bałem się ciemności od dziecka i nigdy jakoś nie mogłem tego lęku przezwyciężyć. Słyszałem kiedyś, że po 7 roku życia dzieci przestają bać się ciemności, ale ja miałem już 23 i nadal nie mogłem się od tego strachu uwolnić. Moi rodzice chcieli zapisać mnie nawet na wizytę do psychologa, ale zapewniałem ich, że sam się z tym zmierzę. No i chyba nareszcie miałem dobrą okazję. Zrobiłem kilka kroków na przód kierując się bardziej w głąb pokoju, kiedy nagle usłyszałem, że ktoś z hukiem zamknął za mną drzwi, a następnie kilkakrotnie przekręcił w zamku klucz. Pomyślałem, że to mogła być sprzątaczka, która była pewna, że nikogo nie ma w środku, więc zamknęła pomieszczenie. Bez zastanowienia rzuciłem się na drzwi waląc w nie jak szalony albo nawet opętany, aby ktokolwiek je zamknął natychmiast otworzył. Planowałem na początku zostać tam nie więcej niż pół godziny, ale po tym incydencie moje plany musiały ulec chyba drobnej zmianie. Nie miałem pojęcia co powinienem robić, a jedyne co przyszło mi do głowy to walenie z całej siły w drzwi pięściami. Po około 15 minutach jednak dałem sobie z tym spokój, gdyż nikt raczej nie miał zamiaru uratować mnie z opresji. Nie miałem nawet ochoty na szukanie włącznika światła, więc po prostu usiadłem pod ścianą tuż obok wejścia. Gardło potwornie mnie bolało i tak właściwie to chyba je sobie zdarłem od głośnego wzywania pomocy poprzez krzyk. Wciągnąłem łapczywie powietrze ustami, a następnie oparłem głowę o ścianę, która była za mną. Patrzyłem przez chwilę na sufit próbując uspokoić oddech, a potem postanowiłem się rozejrzeć. Moje oczy przyzwyczaiły się już do mroku, więc widziałem więcej niż wcześniej. Szczerze mówiąc ciemność nawet nie była aż taka zła, nawet całkiem przyjemna. Gdybym nie był zamknięty pewnie mógłbym dużo lepiej wczuć się w ten tajemniczy nastrój, ale niestety nie miałem na to czasu. Musiałem działać! Podniosłem się szybko na równe nogi i ruszyłem w stronę dużego metalowego regału, na którym były poukładane różne liny, druty, folie i tym podobne rzeczy. Chwyciłem zwój zardzewiałego drutu i odgiąłem go tak, aby móc spróbować pogrzebać nim w zamku w drzwiach. Niestety bez skutku. Z drugiej strony siedział klucz. Może to nie był przypadek? Może ktoś specjalnie mnie tam zamknął? Nie, to bez sensu. Kto miałby to zrobić? Albo po co? Nie miałem przecież żadnych wrogów, a przynajmniej nic mi na ten temat nie było wiadomo. Ale to nie było najważniejsze. Musiałem jak najszybciej się stamtąd wydostać. Miałem nadzieję, że któryś z kolegów z zespołu mnie znajdzie, albo chociaż ktoś inny, ale niestety nikomu nie powiedziałem, gdzie idę, ani że w ogóle gdzieś idę. A oni nawet nie zauważyli. Pozostawało mi więc chyba tylko czekać na jakiś cud. Zdemotywowany usiadłem na tym samym miejscu, z którego wcześniej wstałem i położyłem drut na podłodze obok siebie. Byłem strasznie zmęczony i chciało mi się spać, a że i tak nie wiedziałem jak się stamtąd wydostać uznałem, że powinienem uciąć sobie krótką drzemkę. Położyłem się na podłożu i zwinąłem w kłębek, gdyż zauważyłem, że klimatyzacja działała zbyt intensywnie i było całkiem zimno, a następnie odpłynąłem.

wtorek, 20 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 9

Hej! ♥ Dziękuję tym którzy komentują regularnie  i nieregularnie i tym, którzy nie komentują, ale czytają ♡♡ To bardzo miłe i jestem naprawdę wdzięczna ^-^
--------------------------------------------------------------------------


          Po skończonym występie udaliśmy się razem z Kyary Pamyu Pamyu za kulisy, a następnie za swój cel obraliśmy dojście do garderoby, co sprawiło nam niewielkie kłopoty. Pomieszczenie przeznaczone dla wokalistki było trochę dalej, więc zaproponowałem, żeby Onew ją odprowadził. Czy mój wybór, który padł akurat na niego był przypadkowy? Otóż nie! Wydawało mi się, że ona naprawdę mu się podobała. Widziałem jak na nią patrzył tymi maślanymi oczami, które wszystko zdradzały. Oczywiste jest, że mając takie dobre serce musiałem mu pomóc. Sam na 100% by sobie nie poradził. Co prawda z daleka ktoś niewtajemniczony w wiek dziewczyny mógłby pomyśleć, że to pedofilia, ale według mnie wyglądali uroczo. Ona, niczym mała dziewczynka i on, wiecznie nieskoordynowany, potykający się o własne nogi. No trzeba przyznać, że to całkiem dziwne połączenie, ale może dzięki temu mogliby się uzupełniać i stworzyć parę idealną. Och, uwielbiałem romanse... Lubiłem też bawić się w swatkę. To sprawiało, że skupiałem się na innych i nie musiałem rozmyślać godzinami o swoich problemach. Nie miałem chłopaka, więc żyłem życiem miłosnym reszty ludzi. To chyba normalne zachowanie kogoś kto jest forever alone. Gdybym mógł, zeswatałbym wszystkich w SM, a potem wziąłbym się za parowanie w pozostałych wytwórniach, a następnie poumawiał ze sobą ludzi w całej Korei. Nawet Północnej! Jak widać to takie hobby. Jednak nie wszyscy dawali sobie pomóc. Nie za bardzo rozumiałem dlaczego. Przecież to dla ich dobra! Ech... Ludzie są tacy uparci...
     -Myślicie, że się z nią umówi?-uśmiechnął się Minho spoglądając na plecy Jinkiego i j-popowej piosenkarki, którzy byli już na tyle daleko, żeby go nie usłyszeć. On chyba też widział to samo co ja.
     -Mam nadzieję.-odpowiedziałem-Po coś mu przecież tą szansę stworzyłem.-dodałem naciskając ręką na klamkę naszej przebieralni.
Pokój nie był wcale duży, ale pewnie właśnie dzięki temu sprawiał wrażenie przytulnego. Na ścianie na przeciwko nas wisiało ogromne lustro, a pod nim na blacie znajdowały się porozwalane różne kosmetyki, używane na nas przez makijażystki przed koncertem. Pff... Nawet nie raczyły posprzątać swojego miejsca pracy. Nie byłem pedantem, ale nie lubiłem też syfu. Na szczęście pozostała część pomieszczenia była w miarę czysta. Na reszcie ścian za to wisiały plakaty z naszymi osobami, a pod nimi umiejscowione były 2 duże białe kanapy, stojące na przeciwko siebie.
     -Ja tam myślę, że spieprzy.-uznał Taemin kierując się w stronę przekąsek, a następnie chwycił mleko smakowe i usiadł na jednej z kanap wbijając w nie słomkę.
     -Minnie, to truskawkowe.-zauważył Minho siadając obok niego.
     -Co?
     -To mleko jest truskawkowe.-powtórzył.
Maknae spojrzał na opakowanie, po czym zmarszczył brwi.
     -Mówiłem im przecież, że chcę bananowe.-syknął.
     -Spokojnie, kotek. Mam ze sobą jedno bananowe. Tak na wszelki wypadek.-wyszczerzył się i wstał, żeby już po chwili znaleźć się przy swoim plecaku, który leżał w kącie. Wyjął z niego kartonik, a potem podał go swojemu chłopakowi.
     -Życie mi ratujesz.-Taemin przyjął łapczywie prezent, co wzbudziło mój chichot.
Zabawne. Jeśli miało się w ręku jego przysmak to był uroczy jak malutka owieczka. Łatwo było też nim w takich chwilach manipulować, z czego oczywiście umiejętnie korzystałem, kiedy tylko natrafiała się okazja.
     -Z czego się śmiejesz?-warknął w moją stronę wyjmując słomkę z buzi, na co tylko podniosłem ręce w geście obronnym, po czym sam po chwili znalazłem się przy stoliku z przekąskami. Ostatnio, przez te kilka dni przed występem, który właśnie zaliczyliśmy byłem na diecie i mogłem jeść tylko warzywa, więc nie miałem ochoty już nawet na nie patrzeć. Chwyciłem nachosy, a do nich guakamolę, po czym usiadłem na drugiej kanapie tuż obok Jjonga. Od razu otworzyłem paczkę i po zamoczeniu chipsa w dipie jak najszybciej wsadziłem go sobie do ust. Odruchowo zamknąłem oczy, aby czerpać jeszcze więcej przyjemności z tego zakazanego przysmaku.
     -Chcesz?-zapytałem Jonghyuna przystawiając mu na oślep paczkę do twarzy.
     -Nie, dzięki.-nagle poczułem na swoim nosie sos, co sprawiło, że od razu otworzyłem oczy.
Dinozaur chichotał jak szalony, a ja postanowiłem dać mu naganę wzrokową.
     -Oj, nie denerwuj się.-zrobił minę szczeniaka, co sprawiło, że od razu zmiękłem-Wyglądasz teraz słodko.
Szlag! Zarumieniłem się! Nie zauważył? A może zauważył! Co robić, co robić... Och, trudno jest być Kim Kibumem!
     -Weź...-próbowałem odtrącić jego rękę, która chciała dorysować mi jeszcze kocie wąsy guakamolą.
Po chwili zajął się surfowaniem po internecie na swoim smartfonie, więc ja w końcu mogłem wrócić do obżerania się i tym samym niszczenia efektów diety.
          -Co z tobą i Sunny?-zapytałem, kiedy byłem już najedzony, czym przerwałem ciszę.
     -Zerwałem z nią.-rzucił jakby nigdy nic.
     -Co? Kiedy?-zdziwiłem się, ale w środku byłem niezmiernie szczęśliwy. Chociaż nie wiedziałem dlaczego. I tak zaraz będzie miał następną. To przecież normalne, że spotykał się z dziewczyną przez nie więcej niż 4 dni, a potem zrywał z nią, aby móc obściskiwać się z kolejną czasami nawet na oczach poprzedniej. Nie było mi ich żal, bo same przecież wiedziały w co się pakowały. Jjong miał już "reputację". Wszyscy wiedzieli jaki jest. Dziewczyny też, ale żadna się jakoś tym nie przejmowała. Widocznie nie były wystarczająco silne, aby go odrzucić. Zdarzało się, że nawet starały się bronić przed jego urokiem i wyglądem, ale zawsze ich mury obronne burzyły się, a one mu ulegały. Chociaż szczerze mówiąc częściej zdarzało się, że to one za nim biegały. Zupełnie jak sasaengi za Taeminem. W sumie nie wiedziałem nawet czy chciał wszystkie po prostu zaliczyć, czy po prostu miał takie dobre serce, że chciał każdą uszczęśliwić chociaż na chwilę.
     -Tego dnia, kiedy Sulli pokazała nam zdjęcie.-powiedział nadal patrząc w ekran telefonu-Ale mam już nową dziewczynę.
No i znowu. Widziałem, że tak będzie. Czułem się tak samo jak wtedy, gdy przedstawiał mi Sunny albo Hyunę albo Minah z Girl's Day. Fatalnie. Nie, jeszcze gorzej niż fatalnie. Czy byłem skazany na przechodzenie przez to przez całe życie? No cóż... Wiele ludzi mówi, że miłość to ból. Od razu i bez żadnego zawahania mogłem to potwierdzić.
     -Znam ją?-wyjąkałem.
     -Tak. To Taeyeon.
     -Taeyeon?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Mhm.
     -Ta z Girls' Generation?-postanowiłem się upewnić, na co pokiwał głową.
Taeyeon była moją najlepszą przyjaciółką. Co prawda nie aż tak bliską, aby wiedzieć o tym, że zakochałem się w Jonghyunie, ale jednak była! Ostatnio przez napięte grafiki nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu, ale to ani trochę nie zmieniało faktu, że była dla mnie prawie jak siostra! Jednak nie mogłem jej przecież winić. Najgorsze, że nie mogłem winić nikogo. On nie był moją własnością, nie miałem do niego żadnego prawa. A z resztą ona nic nie wiedziała i w dodatku została złapana w jego sidła.

niedziela, 18 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 8

Witajcie!^^ Wiem, że w tym rozdziale nic się aż takiego ciekawego nie dzieje, ale w dalszych  częściach wszystko się rozwinie ^v^ Bądźcie cierpliwi ;)
No i jeszcze ten Japoński... Nie znam Japońskiego (dużo bliżej mi do Koreańskiego), więc nie wiem czy wszystko tam jest do końca dobrze, ale starałam się ♡
No i kolejny rozdział we wtorek~
------------------------------------------------------------------------

          Po dwugodzinnym locie w końcu wysiedliśmy z samolotu na lotnisku Narita, gdzie przywitały nas tłumy japońskich fanek, które prawdopodobnie czekały tam już od dobrych kilku godzin, jak to zwykle robią, a następnie skierowaliśmy się do budynku EMI Music Japan. Omówiliśmy tam szczegóły występu oraz dowiedzieliśmy się, że w planach mamy występ z tutejszą popularną piosenkarką, która za cel postawiła sobie szerzenie kawaii wszędzie, gdzie tylko było to możliwe. Mowa oczywiście o Kyary Pamyu Pamyu. Szczerze mówiąc słyszałem tylko jedną jej piosenkę, a mianowicie "PONPONPON". Była jej największym hitem, więc puszczali ją we wszystkich stacjach radiowych na okrągło dzień i noc. Dziwne byłoby, gdyby nie obiła mi się o uszy. Muszę przyznać, że po przesłuchaniu jej jakieś tysiąc razy nawet mi się spodobała, ale przewodniczącym fanclubu tej wokalistki raczej bym nie został. Mimo wszystko byłem zafascynowany jej stylem ubierania się. Może nie był zbyt codzienny, ale przecież o to właśnie chodziło! Żeby się wyróżniać! A to zawsze najbardziej lubiłem. Wiele razy zdarzało mi się zakładać na siebie jakieś totalnie wystrzelone w kosmos ciuchy  (oczywiście starałem się wyglądać dobrze, żeby ludzie nie wytykali mnie palcami, a wzorowali się na moim unikalnym stylu), aby przyciągnąć uwagę innych, co doskonale mi się udawało.
          Po trwającej całkiem niedługo rozmowie z organizatorami koncertu, na którym występować mieliśmy nie tylko my, ale i inni artyści zarówno z Korei jak i z Japonii udaliśmy się na arenę, gdzie nasz występ przewidziany był na za 4 godziny. Jako że SHINee to jeden z tych popularniejszych i lepszych zespołów dostaliśmy zaszczyt wystąpienia na samym końcu tuż przed SNSD, które miały zamknąć całe show. Weszliśmy do środka i rozejrzeliśmy się po ogromnym pomieszczeniu. Byliśmy tam już kilka razy od czasu naszego debiutu w Japonii, ale za każdym razem hala ta robiła na nas piorunujące wrażenie. Na scenie swoją próbę miały właśnie Girls' Generation, które ćwiczyły układ choreograficzny do piosenki "I Got A Boy". Lubiłem ten kawałek, więc nieświadomie zacząłem kiwać głową w rytmie muzyki, kiedy przystanęliśmy, aby zobaczyć jak się przygotowują. Nie wiem dlaczego, ale automatycznie wyszukałem pomiędzy dziewczynami Sunny, która chyba już nas namierzyła. Kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy, zauważyłem, że nadal była zła. I niestety swoją złość kierowała w moim kierunku. W sumie nawet nie wiem czemu się tak tym przejmowałem. To była tylko jedna z wielu dziewczyn Jonghyuna, ale jakimś cudem wydawała się być całkiem inna od reszty. Nie dziwiłem się, że za mną nie przepadała, bo faktycznie zasłużyłem sobie. Byłem przecież zakochany w tym samym chłopaku co ona. A z resztą gdyby mój chłopak niósł na rękach jakąś dziewczynę, też nie pałałbym do niej entuzjazmem. No cóż... Widocznie nie było nam dane zaprzyjaźnić się.
          Zaraz po SNSD na scenę weszły Weather Girls, czyli jakiś j-popowy girlband, o którym nigdy w całym swoim życiu nie słyszałem. Nie był chyba zbytnio popularny albo dopiero zadebiutował, bo występ tych dziewczyn przewidziany był na sam początek. SHINee miało ćwiczyć zaraz po nich, więc popędziliśmy szybko do przebieralni, aby zmienić ubrania na sportowe, po czym po skończonej próbie naszych poprzedniczek zajęliśmy scenę i zaczęliśmy tańczyć do "Everybody". Z tamtego miejsca cała hala wydawała się być nawet większa, co jak zwykle trochę mnie przerażało. Dobrze jednak, że się denerwowałem, bo jak denerwuję się wcześniej to potem cały stres ze mnie ulatuje i pozostaje sama ekscytacja oraz chęć dobrej zabawy, a w czasie koncertu czuję szczęście i wszystkie inne pozytywne emocje, których części nie potrafię nawet nazwać. Nasz menadżer zarządził, że będziemy śpiewać z playbacku ze względu na nasz skomplikowany męczący taniec, gdyż nie chcieliśmy wydawać dziwnych jęków na scenie, więc było łatwiej. Jedyne co mieliśmy zrobić to wyjść przed publiczność, zatańczyć ruszając przy tym ustami, ukłonić się, a następnie ulotnić. Playback nie za bardzo mi pasował, gdyż zawsze chciałem być PRAWDZIWYM artystą, ale nie miałem nic do gadania. Prawie zapomniałem, że mieliśmy jeszcze wystąpić z Kyary Pamyu Pamyu. Dowiedzieliśmy się o tym w miarę późno, ale na szczęście zostało ustalone, że po prostu zaśpiewa z nami naszą piosenkę "Lucifer" w wersji japońskiej, którą oczywiście dobrze znaliśmy, więc żadnego problemu nie było. Kiedy skończyliśmy ćwiczyć nasz układ taneczny na scenę weszła pewna niska osóbka, którą jak trafnie zgadłem była  sama Kyary Pamyu Pamyu we własnej osobie. Miała już chyba ponad 20 lat, a tak naprawdę wyglądała na co najwyżej 12. Niesamowite! Na początku w ogóle nie byłem pewien czy to ona, gdyż wyglądała całkiem normalnie. Zwykle jak patrzy się na jej stroje to można dostać oczopląsu. Nie wiadomo na czym skupić wzrok, bo ubiera się w różne niepasujące do siebie ciuchy naraz, a do tego dobiera całe mnóstwo dodatków. A jednak tym razem wyglądała jak zwykła dziewczynka, która została wyciągnięta prosto z przedszkola.
     -Konbanwa*Dobry wieczór*.-przywitała nas swoim przesłodkim godnym małej dziewczynki głosikiem kłaniając się nisko-Watashi wa Kyary Pamyu Pamyu desu. Hajimemashite*Jestem Kyary Pamyu Pamyu. Miło mi poznać*.-wyciągnęła obie ręce w ramach szacunku, aby uścisnąć po kolei nasze dłonie.
     -Konbanwa.-odpowiedzieliśmy chórem.
     -SHINee desu*Jesteśmy SHINee*.-dodał Onew. Nie był zbyt dobry w japońskim, ale jakoś sobie radził.-Yoroshiku onegai shimasu*Ciebie również miło poznać*.-wydukał.

środa, 14 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 7

   Jeszcze raz przepraszam za to opóźnienie :(
-------------------------------------------------------------------------



  -Dzięki temu zdjęciu do fanclubu SHINee w kilka godzin dołączyło 1000 osób. Fanki uwielbiają paringi w boysbandach. 2min był ostatnio jednym z najpopularniejszych, a teraz prawdziwą furrorę robi JongKey.
     -JongKey?-zapytał niepewnie Bling.
     -To połączenie waszych imion. Jonghyun i Key. JongKey. Sprytne, prawda?
     -Ja wiem co to znaczy.-odparł Jjong-Ale... Mamy udawać parę?
     -Tak.
     -Tylko po to, żeby nastolatki piszczały z radości?-zmarszczył brwi.
     -Jeśli się nie mylę, to zadowalanie fanów jest częścią waszej pracy.
Siedziałem jak wryty i już po raz kolejny w ciągu tej pełnej niepotrzebnych wrażeń godziny nie wiedziałem co miałem robić. Marzyłem tylko o tym, żeby jak najszybciej zniknąć. Wypowiedziałem  w myślach nawet kilka zaklęć, które zapamiętałem  z Harry'ego Pottera, ale niestety żadne nie zadziałało. Nadal siedziałem w biurze szefa bawiąc się swoimi palcami jakby były bardziej interesujące niż to, co działo się tuż przy mnie. W sumie nie zdziwiłem się widząc reakcję Jonghyuna, ale z drugiej strony zrobiło mi się trochę przykro. Teoretycznie miałem wysoką samoocenę, ale on bez jakiegokolwiek wysiłku potrafił sprawić, że jak na zawołanie spadała do poziomu zerowego. Byłem aż taki okropny? Dlaczego nie chciał nawet udawać? Rozumiałem, że był hetero i wolał dziewczyny, ale przecież to miała być tylko gra! Głupia, nic dla niego nie znacząca gra! Aż tak go obrzydzałem? Serce zakłuło mnie mocno jakby ktoś wbił w nie całą masę pinezek, a do moich oczu zaczęły napływać łzy, które jednak skutecznie udawało mi się powstrzymywać.
          Wyszliśmy z biura Lee Soomana i usiedliśmy na czarnej skórzanej sofie, która stała pod ścianą na drugim końcu korytarza. Milczeliśmy przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. W końcu niecodzienne chyba zdarzało się, że przyjaciele znający się od piaskownicy dostawali nakaz bycia parą. Poprawka, udawania pary.
     -Przepraszam.-postanowiłem pierwszy przerwać ciszę.
     -Za co mnie przepraszasz?-uśmiechnął się łagodnie.
     -To moja wina... Gdybym nie wszedł w tamtą uliczkę...
     -Przestań!-przytulił mnie nagle do siebie, przez co moje serce stanęło.-Skąd niby miałeś wiedzieć?
Zamarłem z nienaturalnie wytrzeszczonymi oczami na wzór głównej bohaterki z dramy, która zostaje zaskoczona nagłym pocałunkiem. Czy on mnie właśnie trzymał w swoich ramionach? Z własnej nieprzymuszonej woli? Chyba tak... Mimo iż czułem na sobie jego ciepło, trudno mi było w to uwierzyć. Nie mogłem ani mrugnąć, ani złapać oddechu, ani wykonać jakiejkolwiek innej czynności. Tylko dlaczego on to zrobił? Może nie brzydził się mnie aż tak jak myślałem. Głupio to zabrzmi, ale naprawdę wtedy pomyślałem, że mógł mnie lubić chociaż troszeczkę. Odrobinę. Ale to prawdopodobnie, w 95% była tylko moja chora wybujała wyobraźnia, więc szybko wybiłem to sobie z głowy.
     -Już próbujesz podtrzymać paring?-zawstydzony postanowiłem rzucić żartem dla rozluźnienia atmosfery, który chyba widocznie go rozbawił, ponieważ zaśmiał się cicho.
     -Wracajmy na próbę.-odsunął się ode mnie, po czym wstał z sofy.-Skarbie.-zachichotał i wyciągnął rękę w moją stronę, aby pomóc mi wstać.
     -Jjong!-zarumieniłem się, ale chwyciłem jego dłoń, na co pociągnął mnie w górę.

~5 dni później~

Otworzyłem drzwi szafy i bez zastanowienia zgarnąłem tak dużo ciuchów ile tylko zdołałem, po czym rzuciłem je na łóżko. Przejrzałem wszystkie tworząc przy okazji rozmaite zestawy na poszczególne dni wyjazdu i ułożyłem je równiutko w kostkę, a następnie spakowałem do ogromnej srebrnej walizki. Zajęły tyle miejsca, że z trudem upchałem do bagażu jeszcze przedmioty potrzebne do codziennego użytku. Nasz samolot do Japonii miał wylecieć z lotniska Incheon dopiero za 7 godzin, więc krzątałem się po mieszkaniu bez żadnego pośpiechu. Zjadłem powoli śniadanie, a potem postanowiłem ogarnąć swój wygląd. Kiedy już przypominałem bożyszcze nastolatek, wyszedłem z łazienki i usiadłem na rogu łóżka. Rozejrzałem się po sypialni szukając czegoś co mogłoby mnie zająć na kilka godzin, gdyż poczułem nagłe uderzenie nudy. Nie miałem nic do roboty, a zostało mi jeszcze około 6 godzin, więc uznałem, że powinienem uciąć sobie drzemkę, zwłaszcza, że ostatnio nie spałem za dużo, co niestety negatywnie wpływało na moją cerę.
          Obudziłem się o 14:00, więc miałem jeszcze godzinę do odlotu samolotu. Pomyślałem jednak, że wypadało przyjść wcześniej, bo głupio byłoby gdybym nie zdążył. Wstałem więc i poprawiłem włosy, po czym byłem gotowy do drogi. Chwyciłem walizkę i wyszedłem z domu ubrany w bluzę z motywami etnicznymi i zwykłe, ale stylowe granatowe jeansowe rurki, a następnie ruszyłem na lotnisko, gdzie byli już Onew i nasz menadżer.
     -Key?-zdziwił się Jinki-Co ty tu robisz tak wcześnie?
     -Faktycznie. Nigdy nie pojawiasz się na czas, a co dopiero przed.-dodał jego towarzysz.
     -Trzeba zmieniać złe nawyki, prawda?-odparłem.
     -Czyli postanowiłeś się samoudoskonalić?-zaśmiał się lider.
     -A żebyś wiedział! Chcesz się założyć, że przez miesiąc nigdzie się nie spóźnię?
     -Jestem najstarszy. Nie wypada mi zakładać się o takie głupoty.
     -Jak wygrasz kupię ci kubełek kurczaków.-rzuciłem.
     -Wchodzę!-krzyknął bez zawahania-A jak przegram?
     -Wytrzymasz tydzień bez kurczaków i kupisz mi pasek od Chanel.
     -Co? Zgadzam się na drugie, ale w życiu nie zrezygnuję z kurczaków na tak długo!
     -No dobra. Trzy dni.-postanowiłem pójść na kompromis.
     -Niech będzie.-powiedział niepewnie.

sobota, 10 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 6

Hej ;* Uprzedzam, że nie wiem czy uda mi się wstawić 7 rozdział we wtorek, gdyż mam trochę do poprawiania w szkole T-T 
Mam nadzieję, że mi się uda, ale jeśli nie to z góry przepraszam. W każdym razie na pewno pojawi się do czwartku ^ㅂ^
-----------------------------------------------------------------------------



          Kiedy skończyliśmy jeść lunch, wyszliśmy całym zespołem ze stołówki i skierowaliśmy się do sali prób. Mieliśmy jeszcze wolny czas przez pół godziny, dlatego ani trochę się nam nie spieszyło. Wlekliśmy się powoli korytarzem żartując i śmiejąc się tak głośno, że słychać nas pewnie było w całym budynku, dopóki na drodze nie stanęła nam Sulli z f(x).
     -Key oppa! Jonghyun oppa!-podbiegła do nas szybko z szerokim uśmiechem na twarzy-Jesteście parą?-zapytała bezpośrednio i bez żadnych skrupułów przybierając minę podekscytowanej nastolatki uwielbiającej yaoi.
Szczerze mówiąc zaskoczyła mnie tym pytaniem, które mogło się w sumie znaleźć na liście rzeczy, których najmniej się tego dnia spodziewałem. Zaczerwieniłem się i spojrzałem po twarzach reszty członków, gdyż sam nie byłem w stanie niczego powiedzieć. Nie wiedziałem skąd coś takiego przyszło jej do głowy. Przecież ja i Jonghyun od zawsze byliśmy przyjaciółmi i tak to właśnie wyglądało. Na przyjaźń. Strasznie chciałem, żeby było inaczej, ale on niestety ani razu nie dał mi nadziei. Czy ona wiedziała więcej niż inni? Albo lepiej... Czy ona wiedziała więcej niż sami zainteresowani? Serce zaczęło mi mocniej bić ze zdenerwowania, a moje myśli poplątały się szukając rozwiązania dla tej niezręcznej sytuacji. Już otworzyłem usta, aby powiedzieć jej, że jest śmieszna i zapytać skąd niby wzięła takie kilometrowo mijające się z prawdą plotki, ale wyprzedził mnie głośny wybuch śmiechu Jjonga. Spojrzałem na niego zdezorientowany. Czy to go bawiło?
     -Sulli, nie jesteśmy gejami.-z trudem opanował śmiech-A z resztą mam dziewczynę.
Słysząc to uśmiech zszedł z jej twarzy, ale chyba postanowiła się nie poddawać. Sięgnęła do tylnej kieszeni swoich jeansów i wyciągnęła smartfona w fioletowej obudowie. Wykonała kilka ruchów palcem na ekranie, po czym przystawiła nam telefon do twarzy. Patrzyłem na zdjęcie zszokowany nawet nie mogąc mrugnąć, zupełnie jakbym był w transie. Na fotografii widniał Jjong niosący mnie na rękach jak pannę młodą, po tym jak rozprawił się z chłopakiem, który mnie zaatakował, a pod spodem był podpis: "Jonghyun i Key z SHINee. Nowa para show-biznesu?" Staliśmy jak dwa kołki, podczas gdy wcześniej zdziwiona reszta zespołu śmiała się do rozpuku ledwo łapiąc powietrze, a Sulli uśmiechała się zadowolona, że udowodniła swoją rację. No pięknie! Wiedziałem, że tak będzie, ale ten baran mnie nie słuchał! Teraz zdjęcie krążyło po internecie i każdy mógł je zobaczyć! Mi to w sumie aż tak nie przeszkadzało, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że dla Jjonga to niezbyt dobrze. Mówił inaczej, ale przecież nie każdy zawsze mówi dokładnie to samo, co myśli.
     -To nie tak...-zacząłem.
     -Oppa!-przed nami nagle pojawiła się Sunny, która wyglądała na naprawdę wściekłą.
     -To nie tak!-powtórzyłem tym razem kierując słowa do dziewczyny Jonghyuna.
     -A niby jak?-zapytała posyłając mi spojrzenie, którym z pewnością mogłaby zabić.
     -No... Nie tak...-szepnąłem, nie wiedząc jak wyjść cało z tej sytuacji.
     -Porozmawiajmy na osobności.-Jjong chwycił ją za nadgarstek i ruszył przed siebie zostawiając mnie samego z szaloną yaoistką i śmiejącymi się za moimi plecami idiotami.

          Stanąłem przed drzwiami gabinetu Lee Soomana-szefa wytwórni. Byłem ciekawy, czego ode mnie chciał, ale z drugiej strony jakoś mi się nie spieszyło z wejściem do jego biura. Niby nie był taki straszny za jakiego mieli go ludzie, ale jednak zawsze byłem przy nim zdenerwowany i bałem się, że palnę coś nie tak, przez co będę miał z nim na pieńku, a tego nie chciałem, bo facet był naprawdę wpływowy w tej branży.
     -Ciebie też wezwał?-usłyszałem za swoimi plecami, a kiedy się odwróciłem zobaczyłem Dinozaura.
     -Domyślasz się o co może chodzić?-zapytałem.
     -Raczej o zdjęcie.-odpowiedział w ogóle się tym nie przejmując.
Kurczę! Jak mogłem na to nie wpaść? Oczywiście, że chodziło o zdjęcie! O co innego mogłoby chodzić? Odetchnąłem głęboko i pociągnąłem za klamkę.
     -Dzień dobry, szefie.-powiedzieliśmy w tym samym czasie wchodząc do środka. 
Wnętrze było naprawdę ładne. Czerwone ściany idealnie kontrastowały z białą podłogą i sufitem, a na jednej z nich znajdowało się wielkie okno zajmujące prawie calą jej powierzchnię. Wyglądało ono świetnie pod względem architektonicznym i w dodatku doskonale oświetlało całe pomieszczenie. Przy nim stała szafka z jasnego drewna oraz duże biurko do kompletu, na którym walały się różnokolorowe karteczki samoprzylepne z zapiskami.
Podeszliśmy bliżej i usiedliśmy na krzesłach przed szefem.
     -Co to jest?-odwrócił monitor komputera w naszą stronę tak, żebyśmy mogli zobaczyć zdjęcie, które wcześniej pokazała nam Sulli.
Na jego twarzy nie malowały się żadne emocje. Jak zwykle obojętność. To zawsze zbijało mnie z tropu. Nie miałem do końca pewności co do tego, że jest wściekły, ale zadowolony też chyba nie był. Nie bardzo wiedzieliśmy co powinniśmy mu odpowiedzieć, więc postanowiliśmy przemilczeć to pytanie ze spuszczonymi głowami. Z tego co pamiętałem to mieliśmy nie włóczyć się nigdzie po nocach i nie marnować czasu przeznaczonego na spanie, gdyż powinniśmy mieć dużo energii, aby dobrze wypaść na występie w Japonii, ale złamaliśmy zakaz i on doskonale wiedział, że tak było. 
     -Nie zamierzacie odpowiedzieć?-zapytał, ale my nadal siedzieliśmy sztywno udając skruchę-No cóż...-westchnął-Zdaje się, że teraz będziecie musieli odgrywać urocze przedstawienia dla publiczności.
     -Słucham?-chyba nie do końca zrozumiałem.
     -Dzięki temu zdjęciu do fanclubu SHINee w kilka godzin dołączyło 1000 osób. Fanki uwielbiają paringi w boysbandach. 2min był ostatnio jednym z najpopularniejszych, a teraz prawdziwą furrorę robi JongKey.
     -JongKey?-zapytał niepewnie Bling.

środa, 7 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 5

          
          Wszedłem zdyszany do budynku wytwórni i udałem się do szatni, gdzie zmieniłem strój na ten, w którym będzie mi wygodnie tańczyć, po czym ruszyłem w kierunku sali prób. W środku byli już wszyscy członkowie, pochłonięci leniwym rozciąganiem się i nauczyciel tańca piszący zawzięcie na swoim smartfonie SMS-y w kącie.
     -Diva znowu się spóźniła.-warknął Taemin w moją stronę, na co jedynie prychnąłem.
Doprawdy, ten dzieciak był nie do wytrzymania! Wszystkiego i wszystkich się czepiał! Maknae powinno być słodkie i urocze oraz przez cały czas stosować na swoich hyungach aegyo, a ten zbuntowany małolat z przydługimi rudymi włosami wszędzie rozprzestrzeniał swoją mroczną aurę! Nie mieściło mi się w głowie jak chłopak o tak delikatnej dziewczęcej urodzie mógł być tak wredny i chamski. Wiele razy zastanawiałem się jak Minho udawało się z nim wytrzymać w związku, zwłaszcza, że mi trudno przychodziło to będąc z nim po prostu w jednym zespole. Choi był przecież kulturalny, grzeczny i dobrze obyty z zasadami savoir vivre'u. Nie wspominając o reszcie jego zalet i tak od razu można było stwierdzić, że to ideał zarówno pod względem wnętrza jak i zewnętrza. Miał ciemną, chociaż jaśniejszą od Jonghyuna karnację, ciemne nie za krótkie, nie za długie włosy oraz duże czekoladowe oczy i był najwyższy z nas wszystkich. Wyglądał też trochę jak żaba, dlatego tak go nazywaliśmy, ale podobieństwo do tego płaza wcale nie zaważało na jego atrakcyjności. Naprawdę nie miałem pojęcia co taki dobry chłopak robił z Taeminem. To chyba jednak miłość, prawda?
     -Daj spokój, Minnie. Odpuść mu.-uspokoił go jego chłopak, przez co ten posłał mu mrożące krew w żyłach spojrzenie.
     -Przepraszam za spóźnienie.-pokłoniłem się nauczycielowi i zająłem swoje miejsce.
     -Dobra, w takim razie możemy zaczynać.-powiedział trener, po czym włączył muzykę, żebyśmy mogli prawidłowo przeprowadzić rozgrzewkę. Brzuch strasznie mnie bolał, ale za wszelką cenę starałem się zachować pokerową twarz, co łatwe w najmniejszym stopniu nie było. Kiedy wystarczająco się rozciągneliśmy, z głośników rozbrzmiało "Everybody", a my zaczęliśmy wykonywać skomplikowany, przez co efektowny układ choreograficzny. Starałem się nie myśleć o bólu i skupić na tańcu, co musiałem wytrzymać aż do przerwy na lunch. 
          -Na razie wystarczy.-powiedział w końcu nauczyciel, co sprawiło, że od razu odetchnąłem z ulgą-Idźcie coś zjeść, żeby mieć siłę na dalsze ćwiczenie.
     -Tak jest!-odpowiedzieliśmy zgodnie chórem.
     -Pan również powinien zjeść.-dodał Minho z szerokim uśmiechem.
     -Na pewno tak zrobię.-odwzajemnił uśmiech, po czym wyszedł z sali.
Usiadłem pod ścianą i odruchowo złapałem się za brzuch ciężko oddychając. Szybko jednak zdjąłem rękę z obolałej części ciała, gdyż zdałem sobie sprawę z tego, że ktoś może odkryć mój sekret. Odkręciłem butelkę wody, którą wyjąłem ze zgrzewki leżącej tuż przy mnie i wypiłem całe 250 ml ciurkiem. Onew podekscytowany wizją zjedzenia kurczaka wyleciał z sali jak na skrzydłach, śpiewając o nim piosenkę, a za nim wyszli Taemin i Minho trzymając się za ręce. Jonghyun natomiast podszedł do mnie i usiadł obok.
     -Bardzo boli?-zapytał.
     -Tylko trochę.-skłamałem.
     -Jesteś pewien, że dasz radę ćwiczyć?
     -Jeśli spróbowałbym nie, to miałbym do czynienia z Taeminem.-zaśmiałem się.
     -No pewnie tak.-odwzajemnił mój śmiech-Idziemy na stołówkę?
     -Chodźmy, jestem głodny.-odpowiedziałem, po czym wstałem niezgrabnie z podłogi i ruszyłem w stronę drzwi nawet się na niego nie oglądając.
     -Zaczekaj!-również się podniósł i mnie dogonił.
          Weszliśmy do jadalni i odebraliśmy swoje porcje sałatek od kucharek, a potem przysiedliśmy się do stolika pozostałych członków SHINee. Minho bezskutecznie próbował karmić Taemina, który ignorował go, zajmując się samodzielnym jedzeniem. Onew natomiast powtarzał w kółko "kurczak, kurczak, kurczak, kurczak..." pochłaniając go tak szybko, jakby bał się, że ktoś postawił sobie za cel zabranie mu jego ulubionego przysmaku.
     -Zwolnij trochę, Jinki.-zaśmiałem się.
     -Ale to jest takie pyszne...-westchnął na chwilę przerywając jedzenie, aby już po chwili zacząć pałaszować danie dwa razy łapczywiej niż wcześniej, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.
Przez krótką chwilę wszyscy zajęli się jedzeniem. Nawet Minho, który w końcu zrozumiał, że jego chłopak nie jest zainteresowany jedzeniem mu z ręki, przez co dał sobie spokój.
     -Fajnie, że znowu lecimy do Tokio.-Jonghyun przerwał niespodziewanie ciszę.-Mam nadzieję, że dadzą nam trochę wolnego czasu. Podczas nagrywania "One Fine Day" zwiedziłem kawałek miasta, ale chciałbym zrobić to jeszcze raz z wami.-uśmiechnął się słodko.
     -Ja tam wolę zwiedzić pokój hotelowy.-rzucił maknae.
     -Według mnie może być naprawdę miło.-powiedział Minho-Tokio to piękne miasto. Zwykle oglądałem je tylko zza szyby samochodu, więc teraz dla odmiany chciałbym poczuć się w nim jak turysta.
     -Zgadzam się. Będzie super.-przytaknąłem-Co myślisz Dubu?
     -O czym?-spojrzał na mnie zdezorientowany, pakując do ust kolejny kawałek mięsa.
     -Chcemy zwiedzić Tokio.-wyprzedził mnie Jjong-Piszesz się?
     -Czemu nie.-wzruszył ramionami.
     -Minnie?-Minho zatrzepotał rzęsami w kierunku swojego chłopaka.
     -Ehh...-westchnął najmłodszy.
     -Dla mnie...-pomachał pięścią przy policzku w geście "bbuing bbuing".
     -No dobra.-poddał się Taemin.

niedziela, 4 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 4

No i jest 4 rozdział ;) Szczerze mówiąc miałam mały zastój, ale jakoś sobie poradziłam i go napisałam^^ 
Proszę, nie zrażajcie się krótkimi rozdziałami!  Długość wcale nie świadczy o jakości, chociaż to już oceńcie sami :* Miłego czytania ♡
----------------------------------------------------------------------------------

          
          Jonghyun okrył mnie swoją kurtką, gdyż trząsłem się z zimna i wziął na ręce na wzór pana młodego, który przenosi swoją nowopoślubioną żonę przez próg sypialni, co sprawiło, że zupełnie skamieniałem. Patrzyłem się nieobecnym wzrokiem na jego twarz, która była zaledwie kilka centymetrów od mojej, a moje serce biło mocno jak szalone, zupełnie jakby chciało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Kiedy jednak on, odwrócił głowę w moją stronę tak, że nasze oczy się spotkały, zdecydowałem się opamiętać.
     -Postaw mnie.-powiedziałem stanowczo-Mogę iść przecież sam.
     -Jesteś ranny! Oczywiście, że nie możesz iść sam!
     -Nogi mam całe!
     -Nie marudź!-przerwał mi.
     -Ludzie się dziwnie patrzą.-rozejrzałem się dookoła, spoglądając na przechodniów zatłoczonego Gangnam.
     -Niech patrzą.-uśmiechnął się.
     -Jestem pewien, że jutro wszystkie media będą o tym huczeć.
     -Przejmujesz się tym co mówią inni?
     -A ty nie? Przecież nie chodzi mi o mnie, tylko o ciebie!
     -O moją reputację się nie martw. A z resztą to chyba nic dziwnego, że noszę divę na rękach.-zaśmiał się, w czym mu zawtórowałem.
     -A co z Sunny?-odezwałem się po chwili ciszy.
     -Co z nią?
     -Nie powinieneś być teraz ze swoją dziewczyną?
     -Gdybym z nią został, wylądowałbyś na ostrym dyżurze!
     -Gdzie ona jest?
     -Zamówiłem jej taksówkę.
     -Da sobie radę sama?
     -Poprosiłem kierowcę, żeby jej pomógł.
     -A co jak ją wywiezie do lasu i zgwałci?
     -Masz wyobraźnię, Kibum.-uśmiechnął się.
     -Skąd wiedziałeś, że tam byłem?-po raz kolejny postanowiłem przerwać ciszę, która nagle zapadła.
     -Przechodziłem tamtędy i zobaczyłem, że ktoś się nad tobą znęca.
     -Więc to tak...-mruknąłem do siebie nareszcie dowiadując się tego, co mnie najbardziej interesowało-Jak to jest, że nie masz nawet jednego zadrapania po tej bójce?-zwróciłem się tym razem do niego.
     -Bójce?-zaśmiał się-Tylko ja tam byłem w miarę aktywny. To nie była prawdziwa bójka. Masz jeszcze jakieś pytania?-dodał po chwili z uśmiechem, na co pokręciłem przecząco głową. 
          Obudził mnie alarm ustawiony na godzinę 07:00. Z racji, że poszedłem do łóżka o 05:00 nad ranem, nie wyspałem się ani trochę. Powinienem codziennie spać 8 godzin, bo piękna i nieskazitelna twarz sama się przecież nie zrobi, a tu 2 godziny! Jakaś masakra!
          Nie mogłem nawet poruszyć ręką, żeby wyłączyć budzik, a myśl, że za chwilę musiałem wstać po prostu mnie dobijała. Zakląłem pod nosem, po czym podniosłem się ociężale z nadal zamkniętymi oczami. Wyszukałem dłonią na oślep telefon, który leżał na ciemnobrązowej drewnianej szafce przy łóżku i wyłączyłem drażniący moje uszy dźwięk. Otworzyłem oczy, po czym wygrzebałem się z pościeli i skierowałem do łazienki. Po powrocie z klubu byłem tak zmęczony, że nie zdążyłem się nawet przebrać, bo od razu zasnąłem. Dziwne, że w ogóle udało mi się dowlec do łóżka.
          Zdjąłem koszulkę i wrzuciłem ją do kosza z brudną odzieżą, który stał tuż przy drzwiach w toalecie. Zerknąłem przelotnie w lustro zajmujące prawie połowę powierzchni ściany i omal nie zemdlałem. To był koszmar! Moja twarz wyglądała jak u zombie, a włosy sterczały każdy w inną stronę. Na domiar złego na moim brzuchu widniała wielka sina plama. No najlepiej nie było... Delikatnie, opuszkami palców przejechałem po uszkodzonej części ciała, po czym skrzywiłem się z bólu. Za kilka dni SHINee miało wystąpić z piosenką "Everybody" na scenie w Japonii, a żeby dobrze się przygotować nasz menadżer kazał nam ćwiczyć po kilkanaście godzin dziennie. Ledwie dawałem sobie radę z tymi morderczymi próbami wcześniej, a jak niby miałem tańczyć, kiedy nie mogłem nawet lekko musnąć ręką swojego brzucha, nie czując przy tym bólu? Nie wiedziałem co robić. Bałem się reakcji menadżera, ponieważ cały czas powtarzał jaki ten występ jest ważny. Nie chciałem zawieść ani jego, ani pozostałych członków zespołu, a w szczególności nie chciałem rozczarować naszych fanów. No cóż, pozostawało mi więc tylko jedno. O niczym mu nie mówić i starać się nie wykrzywiać twarzy w grymasie podczas tańca.
          Wziąłem zimny prysznic, po czym założyłem na siebie czarno-białe rurki w szachownicę oraz metalicznie błyszczącą srebrną bluzę XL i zabrałem się za porządkowanie szopy na mojej głowie. Wyprostowałem kosmyki prostownicą i nałożyłem na nie nową odżywkę, co wystarczyło, żeby znowu prezentowały się perfekcyjnie. Usatysfakcjonowany swoim wyglądem poszedłem do kuchni zaparzyć sobie kawę na rozbudzenie i zjeść śniadanie. Kiedy pochłonąłem już stos kanapek, spojrzałem na zegarek, po czym po raz kolejny tego dnia zakląłem. No świetnie, znowu byłem spóźniony! Chwyciłem w pośpiechu swój czarny plecak od Chanel, który kupił mi na ostatnie urodziny Jonghyun i wpakowałem do niego strój sportowy, żeby już po chwili wybiec z domu, kierując się w stronę SM.

piątek, 2 maja 2014

JongKey-Look At Me rozdział 3

W sumie nie mam do powiedzenia nic ciekawego, więc po prostu miłego czytania ^-^
------------------------------------------------------------------------------------

          Ubrania przykleiły się do mojego ciała pod wpływem potu, a ja z trudem koordynując swoją postawę doczłapałem do baru i usiadłem kilka miejsc dalej niż wcześniej. Nie widziałem nigdzie moich towarzyszy i szczerze wątpiłem w odnalezienie ich w tym ogromnym klubie, więc postanowiłem, że po chwili odpoczynku udam się do domu. Nie byłem przekonany do samotnego wracania, gdyż kręciło mi się w głowie, a nogi próbowały mnie zaprowadzić w kilka miejsc naraz, plącząc się przy tym niemiłosiernie, ale nie miałem wyjścia. Byłem skazany tylko na siebie i swoje nieposłuszne stopy.
          Wstałem i lekko kołysząc się zacząłem iść w stronę drzwi. Przechodząc obok kanap, na których siedziały całujące się pary, nagle przystanąłem. Spojrzałem na jedną z nich, po czym zamarłem. To byli... Jjong i Sunny. Poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Nie mogąc dłużej wytrzymać tego widoku rzuciłem się pędem w stronę wyjścia i po chwili biegu znalazłem w wąskiej ciemnej uliczce, do której normalnie nie wszedłbym nawet dla zakładu o 300 000 won. Osunąłem się w dół po ścianie starego zniszczonego budynku i wylądowałem na ziemi. Teraz, kiedy byłem już sam, mogłem w końcu się rozpłakać jak małe dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki. Przecież doskonale wiedziałem, że Jonghyun jest hetero, a mało tego codziennie można było zobaczyć go z jakąś dziewczyną, ale mimo wszystko to za każdym razem bolało. Serce kłuło mnie na samą myśl o jego związkach. Rzadko o tym zapominałem, a jeśli już, to wracało to potem do mnie jak bumerang i to w dodatku ze zdwojoną siłą. Miałem świadomość, że czegokolwiek bym nie zrobił, to i tak nic nie sprawi, że on poczuje to samo co ja. Pozostawało mi tylko płakanie w kącie za każdym razem, kiedy całował się z jakąś dziewczyną. Robił to dosyć regularnie, więc często chodziłem z zapuchniętymi oczami, tłumacząc wszystkim z osobna, że to tylko zmęczenie. Nie wiedziałem ile czasu dam radę jeszcze to znosić, ale chyba byłem masochistą, bo chciałem ciągnąć to jak najdłużej. Nie mogłem mu przecież wyznać swoich uczuć. Co gdyby odrzucił moje serce? A na pewno by to zrobił! Wtedy to byłby koniec przyjaźni, a ja nie przeżyłbym tego. To, że chciałem więcej nie oznaczało wcale, że nie doceniałem tego co miałem. Co to, to nie! Byłem zdolny utrzymać swój sekret przez tak długi czas tylko dlatego, że miałem to szczęście być blisko niego. Inaczej już dawno załamałbym się.
          Moje rozmyślania przerwał pijany chłopak, który wszedł właśnie w uliczkę, śpiewając, ku mojemu niezadowoleniu, piosenkę EXO "Wolf", wyjąc przy tym głośno, jakby naprawdę był wilkiem. Na oko był w moim wieku lub trochę starszy, ale jak już to niewiele. Ominął mnie dalej drąc się w niebogłosy, jednak kiedy był już metr ode mnie, niespodziewanie się zatrzymał. Odwrócił się niepewnie, po czym zaczął przewiercać moją osobę wzrokiem.
     -No proszę...-odezwał się, a na jego twarz wypłynął zawadiacki uśmiech-Znowu się spotykamy.
"Słodki jesteś. Masz ochotę się zabawić?" nagle rozbrzmiało w mojej głowie, przypominając mi kim jest nieznajomy, który mnie zaczepił, a moje ciało zadrżało. Chciałem cofnąć się do tyłu, ale kiedy podjąłem taką próbę, chłodna ściana zahamowała mój ruch.
     -Znamy się? Musiałeś mnie z kimś pomylić.
Miałem nadzieję, że jeśli będę udawał, że go nie poznałem, to da mi spokój i sobie pójdzie, ale moja wypowiedź spotkała się tylko z jego wybuchem śmiechu.
     -Spójrz na to.-wskazał sine miejsce pod okiem, które dopiero zauważyłem-Masz naprawdę silny cios.
Podszedł do mnie na niebezpiecznie bliską odległość, przez co dostałem gęsiej skórki. Złapał mnie za koszulkę i postawił do pionu, przygwożdżając do muru.
     -Jak się pewnie domyślasz, zamierzam ci się teraz odwdzięczyć.-szepnął mi do ucha, przez co się wzdrygnąłem.
     -Co masz na myśli?-zapytałem, głośno przełykając ślinę, ale nie uzskałem żadnej odpowiedzi.
Chłopak cofnął się kilka centymetrów do tyłu i wymierzył mi pięścią cios w brzuch. Jęknąłem z bólu, po czym upadłem na chodnik, kuląc się i trzymając za bolącą część ciała.
     -Masz nauczkę, że mnie się nie odmawia.-zniżył się do mojego poziomu kucając.
Wstał gwałtownie chcąc zadać mi cios nogą, co sprawiło, że odruchowo zamknąłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu, nie poczułem jednak żadnego dodatkowego bólu, co skłoniło mnie do ich otwarcia. To co zobaczyłem wprawiło mnie w stan totalnego osłupienia tak, że nie mogłem nawet mrugnąć. Jonghyun, mimo iż był niższy od mojego oprawcy, skutecznie go obezwładnił, przytrzymując z tyłu jego ręce i przy okazji podcinając mu nogi własnymi tak, że wylądował na ziemi zupełnie tak jak ja. Jjong puścił go i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.
     -Boże, Kibum! W porządku?
     -Nie bardzo.-odpowiedziałem, na co lekko mnie objął i pomógł mi wstać.
     -Jedziemy do szpitala.-oświadczył.
     -Nie jadę do żadnego szpitala!-wyprostowałem się, co zaskutkowało falą bólu, która przepłynęła przez całe moje ciało.
     -Key, musisz...
     -Nie chcę!-przerwałem mu tonem divy, która od czasu do czasu się we mnie odzywała.
     -Chyba jeszcze nie skończyliśmy-odezwał się chłopak, który właśnie wstał z chodnika.
Bling spojrzał na niego z gniewem w oczach, po czym oparł mnie o ścianę tak delikatnie, jakbym był z porcelany i w każdym momencie mógł stłuc się na milion kawałków.
     -Zaczekaj, to zajmie chwilę.-nakazał mi, na co kiwnąłem niepewnie głową, po czym zwrócił się do osiłka-Więc skończmy to teraz.
Jonghyun pewnie podszedł do przeciwnika i walnął go mocno w twarz, zostawiając ślad pod drugim okiem. To jednak nie wystarczyło mu do poczucia pełnej satysfakcji, więc wymierzył mu jeszcze kilka ciosów w brzuch. Kiedy ten na powrót leżał na ziemi wijąc się w spazmach bólu, Jjong kopnął go, upewniając się, że nie będzie domagał się dogrywki.
     -Skończyliśmy, prawda?-zapytał pochylając się nad nim z kpiącym uśmieszkiem.