wtorek, 30 grudnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 39

SURPRISE!^^ Kolejny rozdział 2 stycznia :*




     -Już okej?-zapytał cicho Woohyun nadal trzymając mnie w swoich ramionach, na co lekko pokiwałem głową odsuwając się od jego torsu.
     -Tak. Pójdziemy na plażę?-poprosiłem z nadzieją. Chciałem szybko stamtąd wyjść, gdyż wiedziałem, że niedługo powinien wrócić Jonghyun, a po raz pierwszy w życiu naprawdę nie miałem ochoty go spotkać.
     -Co tylko zechcesz.-odpowiedział z szerokim uśmiechem, który po chwili odwzajemniłem.
     -Zaczekaj chwilę.-powiedziałem-Muszę się ogarnąć.

     -Mogę ci zaufać?-zapytałem zakopując przy tym swoje stopy pod grubą warstwą piasku. Od dziecka lubiłem tak robić. To mnie niesamowicie uspokajało i pozwalało zebrać wszystkie myśli w kupę. Dziwne, prawda? Sam nigdy nie wiedziałem, dlaczego taka prosta czynność tak magicznie na mnie działała.
     -Oczywiście.
     -Ja...-zatrzymałem się na chwilę, ale postanowiłem jednak dokończyć-Kocham Jonghyuna.-wydusiłem, po czym zerknąłem na niego, aby zobaczyć jego reakcję. Ku mojemu zdziwieniu jednak ani jeden mięsień na tej przystojnej twarzy nie drgnął. Tylko dlaczego? Nie wydawało mu się to dziwne? Albo nawet chore jak pomyślałoby pewnie wielu ludzi. A może niedosłyszał? Tak, to musiało być w takim wypadku to. Nie miałem jednak pojęcia czy to dla mnie lepiej, czy gorzej. Nam był pierwszą osobą, jaka kiedykolwiek dowiedziała się o moim małym sekrecie i szczerze mówiąc poczułem w tym momencie ogromną ulgę. Jakby kamień spadł mi z i tak obolałego serca, albo jakby ktoś zdjął mi wielki ciężar z ramion.
     -Przecież wiem.-odparł, czym sprawił, że jeszcze bardziej się zdziwiłem.
     -Jak to? Od kiedy?-wydukałem.
     -Od kiedy pierwszy raz was razem zobaczyłem. Pamiętasz tamtą ciemną uliczkę za M2 Club?-czy on był samobójcą? Po co wspominał o tamtym incydencie?
     -Wolałbym nie pamiętać.-stwierdziłem.
     -Racja, ja też.-uśmiechnął się delikatnie i zarazem przepraszająco-Ale chciałem powiedzieć, że to tam zauważyłem po raz pierwszy w jaki sposób na siebie patrzycie. On też coś do ciebie czuje.
     -Mylisz się.-uznałem sucho-Jest hetero. Nie mógłby.
     -Ale...-zaczął.
     -Nie, Woohyun.-przerwałem mu, po czym obaj zajęliśmy się rysowaniem palcem różnych figur na piasku.
     -Key.-przerwał po dłuższej chwili ciszę.
     -Hm?
     -A co gdybym powiedział ci teraz, że cię lubię?-zapytał wbijając w moją osobę swoje przenikające spojrzenie.
     -Ja również zacząłem cię lubić.-uśmiechnąłem się do niego-Wiem już, że nie jesteś taki jak myślałem. Tak naprawdę jesteś miły, troskliwy i pomocny. A wiesz jak cię nazywałem, kiedy okazało się, że stworzymy nowy zespół?
     -Jak?-zaciekawił się.
     -Pierwszy Idiota Korei Południowej.-wyznałem, po czym wybuchnąłem dzikim śmiechem na widok jego miny. Od razu zauważyłem, że czegoś takiego się nie spodziewał.
     -Ya.-powiedział tylko, a następnie złapał się dramatycznie za serce-To boli.
     -Nie myślałeś chyba, że nazywałem cię Pierwszym Ciachem Korei Południowej?-zażartowałem.
     -Ta zniewaga krwi wymaga.-stwierdził, na co ja od razu poderwałem się ze swojego miejsca i zacząłem biec wzdłuż linii morza śmiejąc się przy tym jak dziecko i krzycząc, że nigdy mnie nie złapie. Musieliśmy wyglądać strasznie zabawnie ganiając się i wrzeszcząc w niebogłosy po całej plaży. Mało osób wcale nie było, a rzekłbym nawet, że więcej ich matka nie miała, tak więc oczy wszystkich, no może nie wszystkich, ale większości były skierowane głównie na nas. Nikt by chyba nie pomyślał, że dwaj idole mogą się w ten sposób zachowywać na codzień. Ale cóż, idol też człowiek.
     -Przestań!-krzyknąłem, kiedy w końcu mnie złapał i powalił zaczynając łaskotać-Powiedziałem, żebyś przestał!-powtórzyłem, ale on ani myślał mnie słuchać. Nie mogłem przecież pozostać bierny, więc postanowiłem odwdzięczyć mu się tym samym.
     -Hej!-zdziwił się, gdy to ja nagle i zupełnie dla niego niespodziewanie znalazłem się na górze i zacząłem sprawiać, że ze śmiechu nie mógł oddychać.
     -Dziękuję.-powiedziałem ni stąd ni zowąd zaprzestając karania go.
     -Za co?
     -Za to, że tak łatwo i szybko poprawiłeś mi humor.-uśmiechnąłem się-Bądźmy przyjaciółmi.-dodałem po chwili namysłu.
     -Naprawdę tego chcesz?-rozbłysły mu oczy.
     -Tak.-pokiwałem głową-A ty?
     -Jeszcze pytasz?-wyszczerzył się, co mnie rozbawiło-Ostatnio nawet spędziłem całą noc na wymyślaniu fajnych ksywek na wypadek, gdybyś jednak się do mnie przekonał!
     -I co wymyśliłeś?-zaciekawiłem się.
     -MyBum i MyHyun.-powiedział dumnie-Co ty na to?
     -Hmm-zastanowiłem się przez chwilę-Wiesz, że nie są złe? Podobają mi się.-pokazałem mu kciuk w górę.
     -Serio?-ucieszył się-MyBum.-dodał po sekundzie.
     -Serio, MyHyun.-odpowiedziałem.
     -Czy nie jesteśmy uroczy?-zapytał przesłodzonym głosem.
     -Wystarczy tej sielanki.-zdecydowałem-Ludzie dziwnie się patrzą.-zauważyłem, po czym wstałem ze swojego nowego przyjaciela i wyciągnąłem w jego kierunku rękę, aby pomóc mu wstać. Niesamowite. Zanim przyjechał czułem się potwornie i jedyne, na co miałem ochotę to wypłakać się w hotelową poduszkę, a teraz nie mogłem przestać się śmiać. To było bardzo miłe, ale wiedziałem, że niestety będzie trwało tylko do momentu, w którym zobaczę twarz Jonghyuna.

wtorek, 23 grudnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 38

Wybaczcie mi za moją nieobecność :( napisałam niby więcej, ale nie miałam jak wstawić. Znowu problemy z internetem i siedzę właśnie w McDonald's -,- dlatego kolejny rozdział 2 stycznia, bo wiem, że wtedy do mnie wróci. Ostatnio wzięłam się porządnie za przerabianie 2 rozdziału Cold Mana i mam nawet 3! :D dodatkowo zaczęłam pisać nowe 3 częściowe opowiadanie i jestem w połowie 1 rozdziału ;) kiedyś się pojawi! A na razie życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! Nie pijcie za dużo! :*





          Wytarłem wierzchem dłoni słone ślady pozostawione na policzkach przez łzy, a następnie podniosłem się do góry i skierowałem z powrotem w stronę hotelu, w którym obecnie mieszkałem. Już wystarczy. Postanowiłem przestać starać się o względy Jonghyuna. Zawsze łudziłem się, że osiągnę swój cel i miałem głęboko w sobie nadzieję. Nawet jeśli czasami nie było jej za wiele, i tak wystarczała mi do normalnego funkcjonowania. Ale to bez sensu. Powoli traciłem siłę i zaczynałem czuć się wypalony. Z resztą on i tak pewnie aż do końca nie odwzajemniłby moich uczuć. Lepiej więc przestać teraz, kiedy jeszcze mogłem to zrobić. Potem bolałoby jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Czyli właśnie oficjalnie... Dałem sobie spokój z Jjongiem. Czy to naprawdę przeszło mi przez gardło? Zdaje się, że chyba tak. Tyle lat... Kochałem go tak długo. Nie do wiary, że w końcu przyszedł czas, aby to zakończyć. Nie miałem jednak pewności co do jednego. Czy dam sobie radę? Moja decyzja miała wpłynąć również na naszą przyjaźń. Nie miałem pojęcia czy na zawsze, czy tylko na jakiś czas. Wiedziałem tylko, że na razie jakakolwiek bliska relacja była wykluczona. Dla mojego dobra, o którym powinienem w końcu pomyśleć zamiast się ranić. Chciałem się komuś wygadać, wyznać wszystko co we mnie od dawna zalegało, każdy sekret. Problem jednak w tym, że nie było nikogo takiego. Jedyną osobą, której wszystko mówiłem była ta, z którą nie mogłem teraz ani w najbliższym czasie porozmawiać. W sumie... mógłby się znaleźć ktoś, kto byłby chętny odkryć ze mną wspólny język, ale nie byłem przekonany czy był to dobry pomysł. Przecież tak naprawdę wcale go nie znałem i dopiero ostatnio zdecydowałem się dać mu szansę. I od razu mu się zwierzyć? No cóż, jest takie powiedzenie: "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Raz kozie śmierć. Sięgnąłem do kieszeni różowych spodni od pidżamy i wyjąłem z niej swój   telefon, a następnie wyszukałem w kontaktach numeru do osoby, która była w tym momencie moją ostatnią deską ratunku.
     -Woohyun?-odezwałem się niepewnie, kiedy usłyszałem, że odebrał połączenie.
     -Key! Kiedy zapisałem ci swój numer, naprawdę nie sądziłem, że zadzwonisz.-zdziwił się, ale wyczułem, że również ucieszył.
     -Ja też.-uśmiechnąłem się lekko-Mogłbyś do mnie przyjechać?-zapytałem po chwili zastanowienia, czy na pewno wiem co robię.
     -Jasne. Coś się stało?
     -Po prostu przyjedź.-poprosiłem.
     -Gdzie jesteś?
     -Incheon.
     -Incheon? Co ty robisz w Incheon?
     -Wyślę ci adres smsem.-powiedziałem, po czym rozłączyłem się i napisałem wiadomość. Miałem nadzieję, że przyjedzie. Nadzieja matką głupich? Się okaże. Ale nawet jeśli, to będzie tu dopiero za jakąś godzinę. Nie mogłem przecież wrócić teraz do budynku w tym stanie i narażać się na konieczność wyjaśnienia Kimowi mojego zachowania. Wiedziałem doskonale, że go nie rozumiał, bo o niczym nie wiedział, ale jak już wspomniałem pora pomyśleć o sobie i swoim szczęściu.
          Spojrzałem na ekran swojego smartfona, aby zorientować się która jest godzina, po czym stwierdziłem, że w końcu mogłem udać się do hotelu. Nie miałem jednak pojęcia, gdzie się aktualnie znajdowałem, gdyż błądziłem przez długi czas po zupełnie nieznanych mi ulicach równie obcego miasta. Miałem ogromnego farta, że mój Samsung jeszcze się doszczętnie nie rozładował, mimo iż był już na granicy wytrzymałości, więc mogłem użyć GPSa, który szybko doprowadził mnie w odpowiednie miejsce, od którego jak się okazało nie byłem wcale strasznie daleko. Wszedłem ostrożnie do środka i wspiąłem się po schodach powoli kierując do swojego pokoju jakbym właśnie szedł na ścięcie. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że drzwi były delikatnie uchylone, jednak poczułem ulgę, kiedy zastałem w środku Nama przedstawiającego się Minho, Taeminowi i Onew.
     -Gdzie byłeś tyle czasu?-oczy lidera rozbłysły na mój widok. Był teraz dużo poważniejszy, niż przed moim wyjściem. Martwili się o mnie?-Jonghyun odchodził od zmysłów, z resztą tak samo jak my.-na dźwięk imienia bruneta nagle niekontrolowanie się wzdrygnąłem.
     -Nie widzę go tutaj.-wydukałem.
     -Poszedł cię szukać.-powiedział Minho-Zadzwonię do niego i powiem, że wróciłeś.-postanowił, a następnie poszedł do kuchni.
     -W porządku?-dotarł do mnie suchy, jednak nie tak jak zazwyczaj głos maknae. No tego to bym się nie spodziewał. On też się mną przejął?
     -Tak.-wydusiłem nadal będąc w szoku z powodu tej nagłej zmiany.
     -To dobrze.-uznał, po czym skierował się do pomieszczenia, w którym zniknął wcześniej jego chłopak.
     -Nie strasz nas tak więcej.-Onew pogroził mi palcem jak małemu dziecku i również się ulotnił zostawiając mnie samego z Woohyunem.
     -Dzięki, że przyjechałeś.-rzuciłem nieco zażenowany całą sytuacją.
     -Co się dzieje?-zapytał smutno, na co tylko wzruszyłem ramionami wplepiając wzrok w podłogę-Nie chcesz mi powiedzieć?
     -Nie wiem.-szepnąłem.
     -Powiesz, kiedy będziesz gotowy.-uśmiechnął się ciepło, a mi od razu zrobiło się odrobinę lepiej-To naprawdę musi być coś, skoro nasz seulski Fashion King poszedł do miasta w środku dnia w samej pidżamie.-stwierdził, a następnie podszedł do mnie i lekko przytulił. Jeszcze kilka dni temu zaprotestowałbym natychmiastowo, ale nie dzisiaj. Desperacko potrzebowałem czyjejś bliskości i nic nie mogłem na to poradzić. Po raz kolejny poczułem, że mięknę, a do moich oczu zaczęły powoli napływać łzy, które w końcu pociekły po policzkach.-Nie płacz, Key.-pogłaskał mnie po plecach-Nie chcę patrzeć jak płaczesz.-powiedział mocniej mnie do siebie przyciągając.
     -Kiedy nie mogę przestać.-wydusiłem zanosząc się jeszcze większym szlochem.

wtorek, 2 grudnia 2014

JongKey-Look At Me rozdział 37



           Zgłebokiego snu wyrwało mnie nagle  delikatne łaskotanie w okolicy nozdrzy. Nie wiedząc co się dzieje i co to za uczucie natychmiast otworzyłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu kilka centymetrów nade mną widniała roześmiana twarz lidera, a w jego dłoni obecne było małe białe piórko, którym drażnił mój nos. Jego kasztanowe włosy były w totalnym nieładzie, jakby przeżył jakiś huragan, a oczy zamieniły się w dwa półksiężyce jak zawsze, gdy się szczerzył. Dla rozjaśnienia zaistniałej sytuacji powiem tylko, że nie, nie był już pijany. Pacjent ten od wielu lat cierpi na rzadką chorobę "syndrom  Onew", której głównym objawem jest bycie idiotą lub zachowywanie się jak taki i potykanie o własne nogi. U pana Lee niestety pojawiło się to wszystko.
     -Ya. Co ty robisz?-zapytałem niewzruszony.
     -Budzę cię, Bummie.-stwierdził.
     -Od kiedy jesteśmy na ty?-zażartowałem.
     -Jestem twoim hyungiem.-zmarszczył brwi, co sprawiło, że delikatnie się zaśmiałem.
     -Która godzina?
     -Coś koło 12.-poinformował mnie, na co spojrzałem w okno, aby się co do tego upewnić. Faktycznie, słońce świeciło wysoko na niebie, a jego promienie wdzierały się do mojego i Jjonga pokoju. Właśnie! Jonghyun! Gdzie jest do jasnej ciasnej Jonghyun? Ktoś widział? Ktoś słyszał? Ktoś wie? Odwróciłem gwałtownie głowę w bok, aby zauważyć, że wcale nie ma go obok mnie na naszym wspólnym dużym łóżku. Rozejrzałem się pospiesznie po pokoju, po czym niemal natychmiast poderwałem do góry.
     -Chwila...-zastanowiłem się i spojrzałem podejrzliwie na Jinkiego-A ty co tutaj robisz?
     -No przecież już mówiłem.-zrobił minę zbitego psa.
     -Weź się nie wygłupiaj.-pouczyłem go, a następnie uderzyłem poduszką, na której spałem, aby odzyskał swój rozum. Nie miałem teraz czasu, aby zajmować się dorosłym dzieckiem.-Gdzie Jonghyun?-nagle rozbłysły mi oczy na myśl o chłopaku, a ja sam rozejrzałem się dookoła.
     -Robi śniadanie w kuchni.
     -Śniadanie? O tej porze?-pokręciłem głową z dezaprobatą.
     -Prawda? Zareagowałem tak samo! Jakbyśmy nie mogli po prostu od razu zamówić kurczaka!-nakręcił się.
Nie zwracając uwagi i nie odpowiadając nic na jego wylane żale natychmiast wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem jak poparzony do pomieszczenia, w którym przygotowuje się posiłki.
     -Jongie! Jongie!-pisnąłem widząc chłopaka, który stał przy blacie przygotowując kanapki, a następnie podbiegłem do niego uwieszając mu się na szyi i delikatnie całując w policzek. Co prawda byłem trochę zawstydzony przez wczorajszą sytuację, ale jednak postanowiłem przełamać wszystkie swoje bariery i po prostu cieszyć się obecnością swojego... ekhm... Jak mówi się na chłopaka, z którym się namiętnie całowało, ale jednak nie jest się razem? Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia! Prawie chłopak? Tak, niech będzie. Wolałbym co prawda bez "prawie", ale to jednak i tak lepiej niż "na pewno nie" lub "nigdy". Chociaż teraz to już teoretycznie byliśmy u progu umawiania się! No bo to przecież niemożliwe, żeby zapomiał co się wydarzyło! Może i był pijany, ale nie zapomniałby czegoś takiego. Na sto procent! Człowiek pod wpływem alkoholu zawsze jest szczery! No chyba, że zapytasz go o to czy pił. Wtedy w większości wypadków zaprzeczy. Nigdy nie rozumiałem tego wyjątku, ale nieważne. Nie o to przecież w tej chwili chodziło. Miałem na myśli, że to on zaczął się do mnie kleić pierwszy! Ha! Nie ja, ale on! Czy to nie było szczere wyznanie jego uczuć pod wpływem nagłego przypływu odwagi? To oczywiste! Kim Jonghyun był we mnie zakochany na zabój!
     -Jak się spało?-uśmiechnął się szeroko obejmując mnie i... klepiąc po ramieniu? Co u licha! Dlaczego to robił? Przecież to był powszechnie znany gest używany w stosunku do przyjaciół! Swoją drugą połówkę zwykle delikatnie się gładzi opuszkami palców, a nie klepie jak ziomala jakiegoś czy coś!
     -Dobrze.-postanowiłem jednak tym razem przymnknąc oko na tę niedogodność. Ale, żeby wszystko było jasne, pierwszy i ostatni raz!-Zwłaszcza po tym co się wczoraj działo.-wypowiadając te słowa mocno się zarumieniłem. To była chyba najbardziej krępująca chwila w całym moim życiu! Strasznie trudno patrzeć mu w oczy, kiedy zaszliśmy tak daleko!
     -A co się działo?-zapytał zdziwiony.
     -Słucham?-wydawało mi się, że źle usłyszałem.
     -Wydaje mi się, że za dużo wypiłem, bo zupełnie nic nie pamiętam.-podrapał się po karku, a ja od razu od niego odskoczyłem.
Co? Are you fucking kidding me? Jak to nic nie pamiętał? Jakim cudem ja się pytam?! To mi się tylko śniło, tak? Jeden z tych świadomych snów, czy jak im tam. Przecież... On tego naprawdę nie powiedział. Nie mógł! Nie po tym wszystkim... Myślałem, że jestem już tak blisko celu, że prawie sięgnąłem po nagrodę. I to nie taką pocieszenia, ale główną! A co się okazało? To tylko złudzenie. Jak przyjemny widok fatamorgany na środku ogromnej pustyni. Nagle poczułem, że coś we mnie pękło. Było o wiele gorzej niż kiedyś. Bolało tak jak jeszcze nigdy. Bo jak mogłem teraz wrócić do punktu wyjścia, skoro skosztowałem już nawet jego warg? Niewykonalne! To było niewykonalne! Do moich oczu zaczęły napływać łzy, a ja nie chcąc aby starszy je zobaczył od razu rzuciłem się pędem w stronę drzwi. Wybiegłem z hotelu w samej pidżamie, po czym skierowałem się do pobliskiego parku. Zmęczony biegiem zatrzymałem się przy jednej z ławek i opadłem na nią bezsilnie. To był jeden z tych momentów, w których nie obchodziło mnie nawet w co byłem ubrany i co inni o tym myślą. Właśnie straciłem coś bardzo ważnego. Nie wiedziałem w sumie na kogo byłem bardziej wściekły. Na Jonghyuna czy na siebie? On nic nie pamiętał, bo pił jak jakiś Polak, ale ja przez swoją zachłanność i chciwość cały czas nalewałem mu więcej. Ale... Dlaczego nie pamiętał? Mógł być wściekły, nawyzywać mnie i obrażać wszystkimi możliwymi obelgami! Wszystko tylko nie zapomnieć...

Po tym jak Kibum wybiegł z kuchni osunąłem się po szafce w dół lądując na podłodze. Przepraszam, Bummie. Naprawdę przepraszam. Nigdy nie chciałem cię tak ranić i nadal tego nie chcę, ale nie mam żadnego wyboru. Wiem, że mnie kochasz. Ja również przez te wszystkie lata czułem to samo. Trwanie u twego boku jedynie jako przyjaciel potwornie bolało. Chciałem czegoś więcej, a dodatkowa myśl o tym, że ty pragniesz tego samego niczego nie ułatwiała. Dlaczego to musi być tak skomplikowane? Skłamałem. Pamiętam każdy szczegół wczorajszej nocy w klubie. Nie wypiłem ani łyka alkoholu. Wszystko co mi nalewałeś, przelewałem do kieliszka Onew. To było takie urocze jak starałeś się doprowadzić mnie do korzystnego dla ciebie stanu, jednak nie mogłem ci na to pozwolić. Nawet jeśli chciałem. Wybacz mi ten pocałunek. To była chwila słabości, którą postanowiłem przypisać alkoholowi i wyjść z tego później bez żadnych konsekwencji. Niedojrzałe, prawda? Ale tak strasznie trudno jest być, albo chociaż udawać dojrzałego, kiedy twoje serce krwawi...