niedziela, 11 stycznia 2015

JongKey-Look At Me rozdział 43




           Odwróciłem się do tyłu, aby sprawdzić czy Jonghyun nadal za mną biegł, po czym musiałem stwierdzić, że faktycznie mnie gonił. Aish! Co ten szalony Dinozaur sobie wyobrażał? Tak stresować ludzi... No nic. Pozostało mi więc podjąć kolejną próbę zgubienia go. Gwałtownie skręciłem tuż przy jakimś małym sklepie spożywczym w lewo, a następnie stanąłem jak wryty. O cholera. Tego dnia mój pech mógłby dostać Oscara za tak pomysłowe utrudnienie mi życia. Dwa słowa. Ślepa uliczka.
     -Key!-usłyszałem za swoimi plecami, co sprawiło, że nagle oblał mnie zimny pot, a ja powoli odkręciłem się w stronę chłopaka.
     -Ya.-wydukałem, po czym dużymi krokami zacząłem się cofać do tyłu-Nie podchodź!-powiedziałem, jednak on nie miał zamiaru mnie posłuchać, gdyż w miarę jak ja się oddalałem on cały czas podchodził coraz bliżej.
     -Kibum.
     -Powiedziałem, żebyś nie podchodził!-krzyknąłem tak głośno jak tylko mogłem, a następnie ku mojemu przerażeniu zetknąłem się plecami z zimną ścianą wysokiego zniszczonego budynku. Było tylko coraz gorzej i gorzej. Zdenerwowany przełknąłem głośno ślinę, kiedy mój przyjaciel znalazł się tuż przy mnie. Tak nieswojo nie czułem się już od... Nigdy! Jeszcze nigdy nie czułem się tak AWKWARD! Próbowałem zachowywać się najbardziej naturalnie jak tylko się dało, a pomóc miało mi w tym wpatrywanie się w jeden wyznaczony punkt, którym był wielki bilbord z dziewczynami z Girls' Generation, ale to nie działało tak dobrze jak powinno. Kiedy w końcu uznałem, że nie zniosę dłużej jego natarczywego spojrzenia postanowiłem go sprytnie wyminąć i uciec. Plan niby idealny, ale tak się niestety złożyło, że miał bardzo mały, ale zarazem istotny defekt. Nie wziąłem pod uwagę znakomitego refleksu Jjonga, który natychmiast zagrodził mi drogę poprzez umiejscowienie swoich dłoni po obu stronach mojej głowy. Wtedy w końcu zebrałem się na odwagę i spojrzałem mu prosto w oczy, czego jednak po chwili pożałowałem, gdyż niemal natychmiast zrobiło mi się niedobrze.
     -O co chodzi?-zapytał łagodnym tonem mimo, iż widziałem, że był  zdenerwowany.
     -O nic.-odparłem.
     -Ja wiem o co chodzi.-stwierdził.
     -Co?-wytrzeszczyłem oczy. Czyli to będzie ta rozmowa, podczas której posypie się w moim kierunku cała masa obelg? No cóż, ten dzień i tak by kiedyś nastał. Ale dlaczego to musiało być tak wcześnie?
      -W takim razie o co chodzi?
      -O to.-powiedział, a następnie wpił się w moje wargi na kilka sekund.
On... on właśnie mnie pocałował. Dlaczego to zrobił? Czy on jednak pamiętał ten incydent z klubu? Powiedział, że o to mi chodziło. I miał rację! Ale jeśli pamiętał to dlaczego udawał, że nie pamięta? To dla mnie za dużo. Zdecydowanie za dużo emocji. Chciałem się cieszyć i mocno go przytulić, ale z drugiej strony byłem zbyt skołowany. Miałem w głowie mnóstwo rozsypanych myśli, które za nic w świecie nie chciały się poskładać w jedną całość, która miałaby sens. Przytłoczony całą zaistniałą sytuacją powoli osunąłem się po murze w dół.
      -Ty... pamiętasz?-wydukałem z niedowierzaniem.
      -Bummie...-zwrócił się do mnie ciepło zniżając się do mojego poziomu, a ja nie mogąc nic z siebie wydusić niepewnie na niego spojrzałem-Ja też cię kocham.-powiedział, po czym pogładził mnie delikatnie po policzku, a mi nagle zrobiło się słabo.
      -Jak to?-w moim gardle utknęła ogromna gula, przez którą trudno było mi coś z siebie wyrzucić-Od kiedy?
      -Od dawna.-westchnął nie spuszczając ze mnie wzroku.
      -Dlaczego mi nie powiedziałeś?-zapytałem-Kochałem cię przez ten cały czas!-krzyknąłem.
      -Wiem.-odparł marszcząc brwi.
      -Wiesz?-wytrzeszczyłem oczy-Skąd?
      -Nie jesteś aż tak dobrym aktorem jak ci się wydaje.-zaśmiał się cicho.
      -Ya! Jestem genialnym aktorem!-oburzyłem się, ale po chwili przypomniałem sobie powagę sytuacji-Skoro wiedziałeś... to dlaczego udawałeś, że było inaczej?
      -Nie chciałem cię ranić.-wyznał.
      -Ranić mnie?-zaśmiałem się gorzko-Nie domyśliłeś się, że przez cały ten czas to właśnie robiłeś?-wyrzuciłem z siebie, a z moich oczu zaczęły wypływać niekontrolowane przeze mnie łzy, które Jonghyun pojedynczo wycierał kciukiem.
      -Przepraszam. Ale ja naprawdę... Po prostu strasznie trudno uwierzyć mi w to, że... no wiesz... jestem odmiennej orientacji. Nadal to do mnie nie dociera.-podrapał się po karku-Dlatego przez cały czas umawiałem się z coraz to innymi dziewczynami. Miałem nadzieję, że któraś w końcu zastąpi mi ciebie.
     -Więc dlaczego teraz zdecydowałeś się mi to wszystko powiedzieć?-zaciekawiłem się.
     -Bo ja już dłużej tak nie mogę.-uznał-Żadna nie jest tobą.
     -Byłeś zazdrosny o Woohyuna?-zapytałem prostu z mostu bez żadnego przemyślenia przypominając sobie jego wściekły ton, kiedy wracaliśmy do Seulu.
     -Jak cholera.-stwierdził, co sprawiło, że natychmiast szeroko się uśmiechnąłem.
     -Jjongie...-zacząłem.
     -Hm?
     -Kocham cię.-powiedziałem, po czym zakryłem twarz dłońmi czując, że policzki zaczynają mnie piec. O rajuśku! To było moje pierwsze w życiu wyznanie miłości!
     -Jesteś taki uroczy.-zaśmiał się zdejmując moje ręce z twarzy ukazując w ten sposób duże rumieńce.
     -Przestań.-zawstydzony walnąłem go delikatnie w ramię.
     -Key-yomi!-zażartował, co wywołało u mnie śmiech-Wstań.-poprosił w pewnym momencie, a ja mimo zdziwienia wykonałem polecenie. O co mogło mu tak nagle chodzić?-Bummie...-popatrzył mi w oczy, po czym uklęknął przede mną na jednym kolanie.-Czy zechcesz być moim chłopakiem?-zapytał.

czwartek, 8 stycznia 2015

JongKey-Look At Me rozdział 42

 
 

     -Home, sweet home!-krzyknąłem sentymentalnie przekraczając próg mojego mieszkania. Nie było mnie raptem weekend, a zdążyłem już całkowicie uschnąć z tęsknoty. Może nie tylko z tęsknoty, bo do mojego "odwodnienia" doprowadził jeszcze jeden bardzo ważny, jak nie najważniejszy czynnik. Z jednej strony nie chciałem o tym myśleć, ale z drugiej za nic w świecie nie mogłem całej tej sprawy wyrzucić z głowy. Moja radość z powrotu do domu całkowicie wyparowała, a zastąpiła ją ulga, że w końcu mogłem się rozpłakać tak, żeby nikt nie widział moich łez. Może i byłem zawsze duszą towarzystwa, która lgnie do ludzi, ale przecież każdy potrzebuje czasami chwili dla siebie. I to był właśnie czas, kiedy ja również chciałem pobyć sam. Problem leżał jednak w moim niesamowicie napiętym grafiku i faktem było, że na żaden krótki urlop nie mogłem sobie pozwolić. Lee Sooman by mnie chyba zabił, gdybym poprosił o przerwę. Woohyun pewnie też, bo to by znaczyło przesunięcie debiutu Toheart. No więc nici z czasu dla siebie. I tak szczerze mówiąc trochę się obawiałem, że szef będzie zły za tą wycieczkę do Incheon. Dziwne w ogóle, że nikogo po mnie nie przysłał. Bo to głównie ja "zawagarowałem", gdyż reszta miała wolne. Miałem też nadzieję, że Nam nie będzie miał przechlapane, bo pojechał nad morze na moją prośbę. No cóż, czułem, że będę musiał wziąć odpowiedzialność za nas dwóch.
Wyszedłem z łazienki po umyciu się i odprawieniu wieczornej toalety, po czym skierowałem się do kuchni po szklankę wody. Miałem ogromną ochotę na kakao, ale zważając na to, że byłem już w domu musiałem znowu wrócić na dietę. Chcesz być piękny musisz cierpieć. Albo ewentualnie zrobić sobie operację plastyczną. W moim wypadku jednak to drugie odpadało, ponieważ dążyłem do tego, aby być naturalnie idealnym. Jedynie poprzez wysiłek. Nie chcąc się chwalić, ani nic moje wysiłki się zdecydowanie opłacały.

     -MyBum!-usłyszałem donośny krzyk, kiedy tylko otworzyłem drzwi do budynku SM Entertainment. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy podniosłem wzrok zauważyłem, że Woohyun biegnie w moją stronę przez całą długość korytarza z rozłożonymi ramionami, aby już po chwili mnie przytulić.
     -Co robisz?-próbowałem się wyswobodzić z jego objęcia rozglądająć się przy tym na boki, aby sprawdzić czy aby na pewno nikt nas nie widział. W sumie nie miałem nawet pojęcia dlaczego.
     -Przyjaciele tak robią.-wyszczerzył się.
     -W porządku.-stwierdziłem, po czym odwzajemniłem uścisk i poklepałem go dłonią po plecach, na co on tylko przysunął mnie bliżej swojego torsu. Poczułem się trochę dziwnie, ale pewnie nie potrzebnie. Miał rację, bliskie sobie osoby tak robią. Ja z Jjongiem również. Chociaż czy mogłem powiedzieć, że ja i Nam byliśmy ze sobą blisko? W sumie nie znałem go zbyt długo, a na początku naszej znajomości nie zrobił zbyt dobrego wrażenia, ale z drugiej strony jako jedyny znał mój największy sekret. To chyba najmocniejszy argument, prawda?
     -MyBumiee...-przeciągnął ostatnią literę w uroczy sposób.
     -Słucham?-Pamiętasz jak powiedziałem ci na plaży, że cię lubię?-zapytał.
     -Pamiętam.-przytaknąłem.
     -Miałem wtedy na myśli, że lubię cię w inny sposób.
     -To znaczy?-zdziwiłem się.
     -No wiesz... Jak mężczyznę, a nie przyjaciela.
     -Ya.-gwałtownie się od niego odsunąłem, po czym nerwowo zaśmiałem-Co ty wygadujesz, kiedy dopiero wszedłem?
     -To było moje wyznanie.-zasmucił się.
     -Ty... Na serio?-głośno przełknąłem ślinę zaczynając pojmować powagę sytuacji.
     -Tak.-pokiwał głową.
     -Woohyun...-zacząłem.
     -MyHyun.-poprawił mnie.
     -My... Hyun.-wypowiedziałem z wielkim trudem. Ta ksywka była teraz zupełnie nie na miejscu i sprawiła, że momentalnie zrobiło mi się strasznie głupio. Nigdy bym się nie spodziewał, że Nam może mnie lubić. Co to za nonsens? A jeśli to prawda? Dałem mu zbyt dużo nadziei? Inaczej, czy ja w ogóle kiedykolwiek dałem mu jakąś nadzieję? Chociaż... Z własnego długoletniego doświadczenia doskonale wiedziałem, że do zakochania wystarczy sama obecność drugiej osoby-Ja...Bardzo mi przykro, ale nie mogę odwzajemnić twoich uczuć.-wydukałem.
     -Nie odpowiadaj mi teraz.-zasłonił moje usta swoją ręką-Proszę, nie teraz.-jęknął błagalnie.
     -Przepraszam.-zdjąłem powoli jego dłoń z mojej twarzy, a następnie zacisnąłem ją w swoich.
     -Nie możesz tego przemyśleć?-poprosił z nadzieją.
     -Wiesz, że kocham Jonghyuna.-odparłem.
     -Wiem. To ja przepraszam.-spuścił głowę-Chodźmy ćwiczyć układ.-uśmiechnął się lekko, po czym skierował w stronę sali, gdzie zwykle tańczyliśmy.
     -MyHyun...-złapałem go za nadgarstek-Między nami w porządku?
     -Jasne.-poczochrał mi włosy. Chciałem zaprotestować, gdyż właśnie niszczył coś pięknego, ale nie miałem do tego serca.
     -Key.-usłyszałem nagle znajomy głos, który bez problemu potrafiłem dopasować do odpowiedniej osoby. Odwróciłem się do tyłu, po czym zamarłem w bezruchu widząc stojącego w drzwiach Blinga. Czy on? Czy on wszystko słyszał? To tylko zły sen, Kibum, to tylko zły sen. Nie martw się. W porządku, nie denerwuj się i uspokój oddech. Wszystko będzie dobrze. Co miało być niby dobrze? Nic nie było dobrze! Wszystko było źle! On właśnie się dowiedział! Nie mogąc już więcej wytrzymać jego wzroku natychmiast rzuciłem się do ucieczki w głąb budynku, aby znaleźć drugie wyjście, dzięki któremu mógłbym opuścić tę klatkę, w której traciłem powoli zdrowy rozsądek. Kiedy w końcu znalazłem się na zewnątrz biegłem tak szybko, że moje nogi samoistnie zaczęły zwalniać z wycieńczenia. Nie miałem pojęcia ile czasu już uciekałem, ale zdawałem sobie sprawę, że znalazłem się w zupełnie mi nieznanej części Seulu. Im dalej, tym lepiej.
     -Kibum!-usłyszałem za sobą, co sprawiło, że automatycznie spojrzałem na chłopaka, który mnie gonił. O cholera. Jjong? Jeszcze tego mi brakowało! Najgorsze jednak było to, że wcale nie był tak daleko za mną. Niewiele myśląc od razu przyspieszyłem nie zważając na słabe kończyny. Jeszcze trochę. Niedługo go zgubisz, Key. Wytrzymaj! Dasz radę!

poniedziałek, 5 stycznia 2015

JongKey-Look At Me rozdział 41

Hello!^v^ Tak jak obiecałam rozdział wychodzi w poniedziałek! Teraz czekajcie spokojnie do czwartku :*
 
  

     -A dla mnie znajdzie się miejsce?-Woohyun zajrzał do Porche, na którego tyle siedziałem już z Minho i Taeminem.
     -Musi się znaleźć! Nie będziesz przecież biegł za samochodem!-zażartował Onew.
     -Minnie może usiąść na moich kolanach.-wyszczerzył się Żabol, a chłopak, o którym właśnie wspomniał bez żadnych zbędnych komentarzy od razu się na niego wdrapał.
     -No widzisz? Miejsce jest!-ucieszył się lider-Key, przesuń się na środek.-zlecił mi, co od razu uczyniłem nawet się nie odzywając.
     -Super.-uśmiechnął się Nam, po czym usadowił tuż obok mnie zatrzaskując za sobą drzwi-To jak się bawiliście w Incheon?-zapytał, kiedy Jonghyun uruchomił silnik i ruszył w drogę powrotną do domu.
     -Jadłem kurczaka.-pochwalił się starszy, który odkąd wsiadł do auta nie mógł zamknąć buzi ani na chwilę.
     -Ja rozmawiałem z Davidem Guettą.-zabrał głos płazopodobny.
     -Całowałem się z Minho.-rzucił Minho.
     -Minnie...-zawstydził się najwyższy, co wywołało u wszystkich śmiech.
     -A ja i MyBum...-zaczął mój nowy przyjaciel.
     -MyBum?-zdziwił się Jjong, którego ton głosu zupełnie mnie rozmiękczył. Czułem się jakbym nagle stał się gąbką, z której ktoś akurat mocno i brutalnie wyciskał wodę.
     -Poszliśmy na plażę.-dokończył z wielkim uśmiechem na twarzy.
     -Widzieliśmy.-powiedział Taemin.
     -Jak to?-spojrzałem na niego zainteresowany.
     -W internecie jest filmik.-wyprzedził jego odpowiedź Jinki.
     -MyHyun...-zwróciłem się nadal zszokowany do siedzącego obok mnie chłopaka, a po chwili widząc jego usatysfakcjonowaną minę zorientowałem się co właśnie palnąłem. Jak ja tak mogłem! Rozumiem, kiedy byliśmy sami, ale przy wszystkich? A co najważniejsze przy Jonghyunie! Chyba oszalałem! O mamusiu, ale wtopa!-To znaczy Woohyun.-poprawiłem się spoglądając kątem oka na moją pierwszą miłość, która również mi się przyglądała. Żeby tylko nie złapać z nim kontaktu wzrokowego natychmiast przestałem patrzeć w jego kierunku i skupiłem wzrok na Namie.
     -Wolałem to pierwsze.-Woo zrobił minę smutnego pieska, na co lekko walnąłem go łokciem.
     -Od kiedy jesteście przyjaciółmi?-zaciekawił się lekko poddenerwowany Dinozaur.
     -Od dzisiaj.-odpowiedział mu, na co tamten jedynie prychnął.
     -Nie denerwuj się tak, Jjong. Jeszcze wypadek spowodujesz.-pouczył go Onew.
     -Dokładnie!-przyznał mu rację Minho-Ja przecież muszę żyć dla mojego skarba.-stwierdził robiąc maślane oczy do Tae, który mocno się do niego przytulił.
     -Ale jesteście słodcy.-mój nowy przyjaciel rozczulił się zupełnie tak samo jak Sulli widząc mnie i Blinga.
     -Lubię cię.-uznał maknae-MyHyun.-dodał po chwili wybuchając śmiechem. No proszę, kto by pomyślał? Wiedziałem przecież doskonale, że wszyscy go uwielbiali, ale Taemin? Ten Lee Taemin, z którym byłem w zespole od tak długiego czasu? Niewiarygodne! Nam to jednak naprawdę nie byle kto.
     -Tylko MyBum może mnie nazywać MyHyun!-oburzył się w żartach-Prawda, MyBum?-objął mnie ramieniem, a ja z wytrzeszczonymi oczami nie wiedzieć czemu od razu spojrzałem w lusterko znajdujące się pomiędzy kierowcą a pasażerem, gdzie napotkałem  czujne spojrzenie Dinozaura. Nagle coś ścisnęło mnie w żołądku, a ja natychmiast obciągnąłem daszek czapki w dół jakby to miało mi pomóc.
     -Y-ya.-wydusiłem próbując wyswobodzić się z uścisku.
     -Wy również jesteście strasznie uroczy.-stwierdził Żabol, a mi nagle utknęła w gardle ogromna gula.
     -Nie jesteśmy razem.-zaprzeczyłem odzyskując mowę.
     -Jeszcze.-dopowiedział Nam-Pracuję nad tym.-zażartował (a przynajmniej miałem taką nadzieję).
     -Zróbmy postój.-rzucił Jonghyun, po czym z piskiem opon wjechał na teren stacji benzynowej.
     -Postój?-zdziwił się Choi-Do Seulu jedzie się tylko godzinę.
     -Siku!-krzyknął najstarszy, po czym wybiegł z samochodu niczym huragan.
     -Pójdziemy coś zjeść?-zapytał mnie Woo.
     -Chodźmy.-pokiwałem głową, a następnie wysiadłem z Porsche tuż za przyjacielem. Resztkami silnej woli powstrzymywałem się, aby się nie odwrócić. Niestety jednak nie miałem tyle samozaparcia i już po chwili spojrzałem przez ramię, aby ocenić, gdzie znajdował się Jonghyun. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że szedł tuż za nami. Jedyne na co miałem ochotę to zwymiotować. A na dodatek Nam miał zamiar wcisnąć we mnie górę jedzenia. Po prostu wspaniale. Ta wycieczka nie mogła być już chyba gorsza. A miało być tak fajnie. Pojechałem nad morze z samym Jjongiem w celu uwiedzenia go i wrócenia do domu jako para. Nic oprócz pocałunku nie poszło po mojej myśli. Nie dość, że reszta zespołu się do nas przyłączyła to jeszcze powoli traciłem swojego najlepszego przyjaciela, co bolało mnie najbardziej. Niby byłem na niego wściekły i miałem do niego żal, ale z drugiej strony tak strasznie chciałem się do niego przytulić. Miałem w głowie wielki mętlik i straciłem poczucie tego co jest dobre, a co złe. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Woo pomógł mi w dużym stopniu, za co byłem mu niezmiernie wdzięczny, ale jednak było coś, czego nie mógł dla mnie zrobić. Nie mógł sprawić, abym pozbył się swoich uczuć. Nikt nie mógłby na to zaradzić. Czyli moim przeznaczeniem miała być nieszczęśliwa miłość aż po grób? Na to wyglądało.

piątek, 2 stycznia 2015

JongKey-Look At Me rozdział 40

I oto kolejny rozdział ^-^
Miłego czytania!~



     -Mogłbyś wejść przede mną i trochę mnie zasłonić?-poprosiłem Nama zatrzymując się na korytarzu przed drzwiami naszego pokoju hotelowego.
     -Magiczne słowo.
     -Proszę...-zrobiłem słodkie oczka.
     -Inne magiczne słowo!-zażądał.
     -MyHyun.-pozwoliłem, aby całe moje wewnętrzne aegyo wypłynęło na powierzchnię i ukazało się w pełnej krasie.
     -O wiele lepiej.-uznał z szerokim uśmiechem.
     -W takim razie idź!-pospieszyłem go, a następnie otworzyłem ostrożnie drzwi i wepchnąłem go do środka, chowając się przy tym za jego plecami. Byłem odrobinę wyższy od niego, dlatego musiałem delikatnie zgiąć kolana, aby przypadkiem moja boska, zadbana czupryna nie wystawała ponad jego. Głupio byłoby gdyby ten, którego imienia nie chciałem nawet wspominać mnie zauważył. Chociaż z drugiej strony jak tu nie zauważyć tak cudownej i urodziwej osoby jak ja? Czy to było w ogóle możliwe? Omo! Chyba naoglądałem się za dużo dramy "You Who Came From the Stars". Miałem wrażenie, że zacząłem się trochę zachowywać jak Cheon Song Yi, która oczywiście już od pierwszego odcinka stała się moją idolką. Widział ktoś kiedyś taką divę? Ja na pewno nie. Była idealna od stóp aż do samej głowy! Ale czy wzorując się na niej ja również powinienem umówić się z własnym menadżerem? Jeśli miałem być szczery to niezbyt podobała mi się ta opcja. Ani agent SHINee, ani Toheart nie potrząsnął w ten sposób moim sercem, które z resztą i tak należało już tylko i wyłącznie do Jonghyuna. To znaczy tfu! Nie to miałem na myśli! Chodziło mi o to, że... Oj, nieważne. I tak bym nie wybrnął. Zgoda, nadal go kochałem. Bo jak niby miałbym pozbyć się uczucia, którym go darzyłem przez tyle czasu w jedynie kilka godzin? To było niewykonalne. Po prostu niemożliwe.
     -Key!-usłyszałem nagle głos Dinozaura, który od razu podbiegł do naszej dwójki-W porządku?-zapytał próbując zajrzeć Woohyunowi przez ramię, ale ja postanowiłem się nie odzywać-Key!-powtórzył.
     -Jaki Key?-udał głupiego mój nowy przyjaciel.
     -A ilu jeszcze znasz?-zmarszczył brwi Jjong.
     -Ach! Ten Key!-krzyknął nagle Nam-Nie mam pojęcia, gdzie on jest.-wzruszył ramionami.
     -Ale ja go widzę.-uznał Bling-Za twoimi plecami.-dodał.
     -Wydaje ci się.-nieświadomie postanowiłem wejść do akcji, za co prawie od razu skarciłem się w myślach. No takim idiotą, żeby się nie skapnąć, że faktycznie tam przebywałem to jednak niestety nie był. Co robić? Co robić? Myśl, Kibum! Zepsułeś cały plan, który dokładnie obmyśliłeś podczas powrotu do hotelu, więc teraz powinieneś ruszyć głową! Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a ściślej mówiąc po jego kawałku, który miałem w zasięgu wzroku i wtedy zobaczyłem to! A mianowicie wyłącznik światła. Na dworze i tak było już ciemno, więc gdybym sprawił, że będzie tak również w środku bez żadnego problemu mógłbym się przemknąć do sypialni i mieć na chwilę spokój. To chyba nie był zły pomysł, a przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz albo nigdy. Wyłącznik nie był wcale daleko, więc błyskawicznie sięgnąłem do niego dłonią i natychmiast go nacisnąłem. Tak jak przewidziałem w salonie zapanował nagle zmrok.-Ciemno! Ciemno!-wydarłem się oznajmiając im coś, co pewnie i tak zdążyli już sami zauważyć, a następnie puściłem się pędem do pokoju, który był moim celem-Udało się.-westchnąłem sam do siebie zaraz po tym jak zamknąłem drzwi na klucz. No dobra. Wszystko wypaliło, ale co teraz? Nie mogłem przecież spędzić reszty swojego życia w hotelowych czterech ścianach! Co by na to powiedział Lee Sooman? Wyciągnąłby mnie pewnie stąd własnymi gołymi rękami! A wracając do mojego problemu, jak na złość mieliśmy tego wieczora wrócić do Seulu. Spojrzałem na cztery plecaki stojące tuż przy łóżku i zorientowałem się, że członkowie zespołu już zdążyli spakować swoje rzeczy. No cóż, ja chyba też powinienem.
     -Kibum!-usłyszałem nagle walenie do drzwi, co niemal przyprawiło mnie o zawał serca. Pięknie. Najpierw zapomniał, a teraz jeszcze z zimną krwią próbował mnie zabić. Nic sobie z niego nie robiąc zacząłem powoli zbierać swoje przynależności i wkładać do dizajnerskiego plecaka. Nie było ich za dużo, a wynikało to z tego, iż sama w sobie wycieczka była strasznie krótka, ale przedmioty potrzebne do codziennego użytku wypadało zabrać ze sobą.
Pukanie po jakimś czasie ucichło, a ja powoli skończyłem swoje zajęcie. Ku mojemu rozczarowaniu nie znalazłem jednak niczego, co mogłoby zasłonić mi twarz tak, abym nie musiał patrzeć na Jonghyuna. Dlaczego nie miałem ani jednej kominiarki, albo czegoś w tym stylu? No nic, chyba trzeba będzie trochę pogrzebać w pakunku Onew. Podszedłem do jego plecaka, po czym otworzyłem go i zacząłem przeglądać zawartość. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ulotka z restauracji, w której podają kurczaka. Druga, trzecia, czwarta. I kolejna i kolejna. A tego lokalu to nawet nie znałem. Dobra, nieważne. Przy dalszych poszukiwaniach znalazłem nie tylko kilka par świeżych (Bogu dzięki) bokserek z podobizną Pororo, co osobiście wydało mi się dziwne, ale również czarną czapkę z daszkiem, która mogła mi się przydać. Bez wahania założyłem ją sobie na głowę, a następnie podszedłem do lusterka, aby zobaczyć jak się w niej prezentowałem. Na szczęście rzucała na połowę mojej twarzy cień, więc trudno było dostrzec moje oczy. Aby dodatkowo zwiększyć efekt pociągnąłem daszek jeszcze trochę w dół. Perfekcyjnie. W takim stanie w końcu mogłem pokazać się Jjongowi. Nie dość, że on nie będzie widział mojej twarzy to ja również nie będę widział jego! No. Więc pora otworzyć drzwi. Pamiętaj, Key. Bądź luźny! Pokaż im swój American SWAG!
     -Joł, ziomale! Wassap! Joł. Jedziemy do tego Seulszczaka? Joł.-STOP. STOP. STOP. Czerwone światło. Przestań! Za dużo luzu!
     -Ee... Czy to moja czapka?-zapytał najwyraźniej zdezorientowany moją wypowiedzią Jinki.
     -Nie wydaje mi się.-odpowiedziałem, lecz chyba zabrakło temu zdaniu odrobiny pewności.