poniedziałek, 2 maja 2016

JongKey-Look At Me rozdział 60 [END]

Kto się nie spodziewał ręka w górę! :')
Wybaczcie, że przez cały czas blokuję wam dostęp do bloga, ale dzięki temu jest mi trochę łatwiej myśleć i nie czuję presji :)
Niesamowite, że pierwszy rozdział wyszedł w kwietniu 2014 roku... To już 2 lata i kilka i dni od rozpoczęcia LAM!
Naprawdę dziękuję wszystkim, którzy czytali moje wypociny od samego początku i tym, którzy dołączyli w trakcie. Dziękuję wam wszystkim za komentarze, komplementy i konstruktywną krytykę. <3
Co z dodatkami do opowiadania pytacie? Kiedyś się jakieś pojawią :D
Aktywna na tym blogu nie jestem na pewno, więc w przyszłości też nawet nie zauważycie pustki tutaj :')
Nie mówiąc już o samym ostatnim rozdziale, mam nadzieję, że całe opowiadanie wam się podobało i że będziecie jeszcze do niego wracać :)
Mam nadzieję, że ktoś tu zajrzy ;-;
W każdym razie zostawiajcie swoje opinie o całości w komentarzach! :* <3






Podniosłem się z łóżka w szampańskim nastroju, po czym wyjrzałem przez okno. Nadal pusto. Od mojej rozmowy telefonicznej z Jonghyunem minęło około pięć minut. Jak to możliwe, że jeszcze go nie było? Tak, doskonale wiedziałem, że nie teleportuje się do mojego domu w kilka sekund, ale po prostu nie mogłem się już doczekać naszego spotkania. Usiadłem z powrotem na pościeli, po czym podparłem brodę na otwartych dłoniach. W sumie to nie było do końca tak, że nie widzieliśmy się od bardzo dawna. Minęły tak naprawdę zaledwie kilka dni, jednak mi i tak czas dłużył się niemiłosiernie sprawiając, że dni te były jak wieczność.
Chwyciłem mój smartfon, po czym otworzyłem grę SMTOWN Superstar w celu zabicia czasu. Tak się złożyło, że łatwy poziom miałem już dawno za sobą, a że ten, który był pośredni nie szedł mi ani trochę, już po kilku chwilach zaprzestałem tej czynności, gdyż jedynie dodatkowo szargała moje nerwy. W tym wypadku nie miałem do roboty nic innego jak tylko po raz kolejny w ciągu tego tygodnia położyć się na łóżku i patrzeć w sufit dopóki nie zasnę. Ale ja przecież nie chciałem zasypiać! Chciałem być w pełni gotowy na powitanie mojego księcia, dla którego sam pokonałem smoka! To może nie do końca powinno tak być i może nie do końca pokonałem tego smoka, który oficjalnie zwał się moim ojcem, ale jakiś zarys historii był.

      -Nasza historia miłosna.-wyszeptałem wniebowzięty słysząc swoje własne słowa, po czym zawstydzony przyłożyłem dłonie do rumianych już zapewne policzków. Nie mogąc znieść tego łaskotania w brzuchu i całego nagłego przypływu szczęścia zacząłem turlać się po łóżku od jednej krawędzi do drugiej jak przedszkolak. Nie wiedziałem już co ze sobą zrobić, a miałem świadomość tego, że Jjong nie przyjedzie tak szybko jakbym tego chciał. Pewnie musiał wziąć jeszcze prysznic, bo zwykle o tej porze lubił chodzić na siłownię. Pewnie będzie jeszcze stał w korku i Bóg jeden wiedział co jeszcze. Znudzony wstałem z łóżka i pobiegłem do łazienki przypominając sobie, że nie miałem na sobie makijażu. Bo po co, skoro i tak nikt oprócz rodziców miał mnie tego dnia nie oglądać. Włosy też prawdopodobnie nie były w najlepszym stanie,


Wpadłem do niewielkiego pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi i od razu stanąłem przed lustrem. Najwyższa pora na uaktywnienie swoich uśpionych mocy. Odkręciłem kran i zmoczyłem twarz zimną wodą, a następnie umyłem ją specjalnym żelem. Po wytarciu ręcznikiem przetarłem wacikiem nasączonym tonikiem ogórkowym, po czym wklepałem grubą warstwę kremu nawilżającego. Chwyciłem pierwszy lepszy pędzel leżący na szafce i zabrałem się do nakładania kremu BB w najjaśniejszym odcieniu. Kredką do oczu mamy przejechałem po górnej linii wodnej. Miałem zamiar wyglądać jak naturalna piękność, a Jonghyun miał nie zauważyć żadnego makijażu. Chociaż w sumie on i tak był typowym facetem, który nawet z lupą nie wyczaiłby tapety. Ale może to i lepiej.

Uczesałem jasne włosy i ułożyłem grzywkę nie będąc nawet świadomym, że szczerzyłem się do lustra jak Onew do kurczaków. Innymi słowy jak seryjny zboczeniec. Po powrocie do swojego pokoju otworzyłem szafę i przejrzałem ciuchy, które spakowała mi moja mama. Swoją drogą musiała je chyba pakować z zamknietymi oczami. Nie żebym miał w garderobie jakieś wtopy modowe, ale rodzicielka wybrała same proste rzeczy, które jak wiadomo w każdej szafie znaleźć się musiały. Zero dodatków, zero jakiejkolwiek biżuterii. No cóż, musiałem działać z tym co miałem. Ja, Kim Kibum znany również jako Fashion King miałem za zadanie dokonać niemożliwego. Wyjąłem z mebla obcisłe czarne rurki z dziurami na kolanach, po czym założyłem je na swój zgrabny tyłek. Teraz została mi do ubrania jeszcze tylko góra. Najrozsądniej byłoby chyba wybrać biały T-shirt bez żadnego nadruku, ale to byłoby zbyt zwykłe. Czarny T-shirt? Jeszcze gorzej, wyglądałbym jak śmierć. Może ta biel nie była jednak taka zła. Lepiej zaprezentuję się mojemu chłopakowi, kiedy wrócę do Seulu. Wdziałem koszulkę, po czym swoim okiem sokoła dostrzegłem na dnie szafy dżinsową kurtkę.

      -Perfect.-pisnąłem natychmiast się do niej dokopując. Stanąłem przed lustrem, aby ocenić swój strój. Co tu mówić, wykonałem kawał dobrej roboty.

      -Kibum!-usłyszałem nagle głos mojej mamy dochodzący z parteru-Zgadnij kto przyszedł!

Nadal patrząc w swoje odbicie wytrzeszczyłem oczy tak, że niemal wypadły mi z orbit. Już? Jonghyun już tu był? Ale od naszej rozmowy minęło dopiero około pół godziny! Zgodnie z moimi kalkulacjami nie powinien wsiąść jeszcze nawet do samochodu! Zacisnąłem dłonie w piąstki czując, że zaczynały trząść się ze zdenerwowania. Dlaczego się denerwowałem? Nie miałem pojęcia, ale zaczęło skręcać mnie w żołądku. Złapałem kilka głebokich oddechów, po czym uświadamiając sobie sytuację opuściłem swój pokój niczym tornado i zbiegłem ze schodów omal nie łamiąc sobie obu nóg.

      -Cześć, Bummie.-Jonghyun przywitał mnie swoim śnieżnobiałym uśmiechem nadal stojąc w progu drzwi wejściowych. Bez żadnego słowa złapałem go za rękę i ku zdziwieniu mamy i mojego chłopaka szybko zaciągnąłem go do swojego pokoju na piętrze. Nie wiedziałem nawet kiedy obudził się we mnie taki zwierzęcy instynkt, ale wepchnąłem go do pomieszczenia i zamknąłem drzwi na klucz.

      -Nie znałem cię od tej strony.-Jjong uśmiechnął się, gdy przyparłem go do szafy. Nie tracąc czasu przylgnąłem do niego całym swoim ciałem i złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Chłopak nie mogąc utrzymać rąk przy sobie jedną dłonią powędrował do moich pośladków, a drugą wplótł w moje włosy pogłębiając tym samym pocałunek. Nasze języki poruszały się tak zachłannie jakbyśmy żyli w celibacie przez co najmniej rok. Jonghyun jednym zgrabnym ruchem obrócił nas tak, że teraz to ja opierałem się o szafę, a on naciskał na mnie swoim umięśnionym ciałem. Złapał za moje uda, a następnie owinął moje nogi wokół swoich bioder dociskając przy tym swoją męskość do mojej. Pod wpływem nagłej przyjemności jęknąłem cicho w jego usta. Wsunąłem dłonie pod jego białą koszulę i zacząłem gładzić nią jego mięśnie brzucha, które tak uwielbiałem. Jonghyun nie pozostając mi dłużny trzymał jedną rękę na tyle mojej szyi, aby nasze usta były tak blisko siebie jak tylko się dało. Drugą zaś ambitnie ugniatał moje pośladki. Mimo iż miałem go tak blisko nadal było mi mało. Chciałem go bliżej, bardziej, mocniej. Z jego brzucha zjechałem pospiesznie dłonią do rozporka, który w mgnieniu oka otworzyłem.

      -Przestań, Key.-chłopak wyszeptał z trudem łapiąc oddech, kiedy zacisnąłem palce na jego męskości-Nie tutaj.

      -Tęskniłem za tobą.-zrobiłem smutną minkę i po raz kolejny nacisnąłem na jego przyjaciela, który z sekundy na sekundę robił się coraz twardszy. Jjong oparł swoje czoło o moje zamykając zmysłowo oczy. Prosił mnie, abym przestał, ale jego reakcja na moje działanie zdecydowanie zaprzeczała jego słowom. Postanowiłem więc nie przestawać i zanim mój chłopak zdążył zareagować uwolniłem jego penisa z uwięzi wyjmując go ze spodni starszego.

      -Kibum, powiedziałem ci...-zaczął, ale urwał czując jak moje palce przesuwają się po całej jego długości.

      -Naprawdę chcesz, żebym przestał?-uniosłem wyzywająco jeden kącik ust-Przecież widzę, że ci się podoba.-przyspieszyłem ruchy mojej ręki jężdżąc nią w górę i w dół, sprawiając, że chłopak wstrzymał oddech.

      -Wiesz, że nie chcę.-polizał mnie po szyi kierując się w stronę ucha-Najchętniej kochałbym się z tobą tu i teraz.-wyszeptał, a przez jego wyznanie zrobiło mi się gorąco.

      -Więc co stoi na przeszkodzie?-odchyliłem głowę w bok, aby miał lepszy dostęp do mojej szyi.

      -Twoi rodzice są na dole, a przecież nie łatwo było ich do nas przekonać.-przygryzł moją małżowinę uszną.

      -Przecież się już przekonali.-objąłem jego twarz swoimi dłońmi zmuszając go przy tym, by na mnie spojrzał, po czym złożyłem na jego wargach motyli pocałunek.

      -Zawsze mogą zmienić zdanie.-tym razem to on cmoknął moje usta.

      -Nie przesadzaj.-przewróciłem oczami-Nakryli nas w łóżku.-przypomniałem mu, na co się zaśmiał.

      -Nie ryzykujmy.-chłopak pogładził mnie po policzku i odgarnął moją grzywkę, która zakrywała mi lekko oczy.

      -Chłopcy!-dobiegło nas wołanie mojej mamy z dołu-Kolacja gotowa!

Zdenerwowany komunikatem rodzicielki zeskoczyłem z Jonghyuna i zrobiłem nadąsaną minę. Chwyciłem jego członka i niechętnie schowałem go z powrotem do jego bokserek, a następnie zapiąłem rozporek.

      -Obiecuję, że jak wrócimy do domu nie będziesz w stanie usiąść przez cały tydzień.-uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w czubek nosa.

      -Pamiętaj, że obiecałeś!

      -Myślę o tobie dwadzieścia cztery godziny na dobę, niemożliwe żebym zapomniał.-powiedział, a ja mimo woli się zarumieniłem. Naprawdę aż tak dużo o mnie myślał?-Chodż, twoja mama nas wołała.-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.

      -Kocham cię.-wyznałem zanim niższy zdążył przejść przez próg. Na moje słowa automatycznie się odwrócił i ukazał wszystkie swoje zęby w uśmiechu.

      -Ja też cię kocham, Bummie.-powiedział i przytulił mnie tak delikatnie jakbym był z porcelany.




      -Siadajcie!-moja mama usadziła nas przy sucie zastawionym stole obok siebie, a sama usiadła na przeciwko mnie.

      -Mamo.-zwróciłem się do kobiety-Mogłabyś usiąść na przeciwko Jonghyuna? Wolałbym nie kusić losu.

      -Jeśli tak wolisz.-zaśmiała się, w czym zawtórował jej chłopak. Przesiadła się na miejsce obok i zawołała swojego męża-Kochanie, kolacja!

      -Co tata robi?-zapytałem.

      -Ma trochę pracy i jak zwykle nie może się oderwać.-moja rodzicielka machnęła ręką-Pójdę po niego.

      -Denerwujesz się?-zapytałem starszego, kiedy moja mama zniknęła z naszego pola widzenia.

      -Jeszcze jak.-pokiwał głową.

      -Spokojnie.-pogładziłem go po ramieniu-Jeśli nie wyjdzie ze swojego pokoju z siekierą to znaczy, że wszystko w porządku.-zażartowałem, żeby trochę Jonghyuna rozluźnić, ale kurdupel nawet nie drgnął wargą.

      -A co jeśli wyjdzie z siekierą?

      -Dobre pytanie.-udałem, że chwilę się nad tym zastanawiam, po czym wybuchnąłem śmiechem. Tym razem chłopak mi zawtórował.

      -Dobry wieczór.-natychmiast wstał i się ukłonił widząc mojego ojca w progu.

      -Witaj, Jonghyunie.

      -Siadaj, kochanie.-poleciła mu jego żona, a sama usiadła na swoim wcześniejszym miejscu-Częstujcie się.-zwróciła się do nas.

Atmosfera była trochę niekomfortowa, ale nie przeszkodziło mi to we wpakowaniu sobie do buzi wielkiej łyżki ryżu. Spojrzałem na Jjonga, który niepewnie nabierał ryż pałeczkami za wszelką cenę unikając spojrzenia mojego ojca.

      -Too...-zaczął mężczyzna-Od kiedy jesteście razem?

      -Od niedawna.-powiedziałem z pełną buzią.

      -I już spaliście w jednym łóżku?-zapytał patrząc wprost na mojego chłopaka, który jak na zawołanie złapał z nim kontakt wzrokowy.

      -Jakoś tak wyszło.-uśmiechnął się zawstydzony. Zaśmiałem się w duchu widząc jego zachowanie. Wiedziałem, że było mu ciężko i się stresował, ale pierwszy raz w życiu widziałem tę stronę Jonghyuna i musiałem przyznać, że była niezmiernie urocza.

       -Kochanie.-mama szturchnęła lekko swojego męża-Młodzież jest w tych czasach inna.

      -No tak.-pokiwał głową.

      -Mam coś do powiedzenia.-ogłosił nagle mój chłopak sprawiając, że wszystkie oczy włącznie z moimi zwróciły się ku niemu.

      -Słuchamy.-zainteresował się tata.

      -Korzystając z okazji...-zaczął-Chciałbym poprosić państwa o rękę Kibuma.

Słysząc jego słowa automatycznie otworzyłem buzię, przez co herbata, którą właśnie piłem wyciekła mi z ust.

      -Jjong...-spojrzałem na niego nie wierząc w to, co przed chwilą powiedział. Na pewno dobrze usłyszałem? Mówił o mojej ręce? Czyli przez to był wcześniej taki zdenerwowany!

      -To legalne?-zapytała moja mama.

      -Moglibyśmy wziąć ślub za granicą.-uśmiechnął się nieśmiale.

      -Zgadzam się!-krzyknąłem wzruszony tuląc się do niego.

      -Wiem, Bummie.-odzajemnił uścisk-Pytałem twoich rodziców.

      -To chyba na razie dla mnie za dużo.-mężczyzna odłożył swoje pałeczki na stół.

      -Czy to trochę nie za szybko?-zapytała kobieta.

      -Bardzo kocham państwa syna.-wyznał chłopak chwytając mnie za rękę i splatając razem palce naszych dłoni, a ja poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele.

      -Wiemy.-uśmiechnęła się moja mama-Ale poczekajcie jeszcze trochę. Nadal jesteście młodzi, ślub wam nie ucieknie.

      -Rozumiem.-Jonghyun pokiwał głową i odwzajemnił uśmiech-W przyszłości jeszcze o to zapytam.

      -Ja się zgodzę na pewno!-zapewniłem go.

      -Wiem.-zachichotał i pogłaskał mnie po głowie.
 

środa, 20 stycznia 2016

JongKey-Look At Me rozdział 59

Obiecany rozdział :) Jeszcze raz przepraszam i proponuję, żebyście przeczytali kilka poprzednich rozdziałów jeszcze raz, bo pewnie tak jak ja już niczego nie pamiętacie :')






      -Kochanie.-w drzwiach zupełnie niespodziewanie pojawił się mężczyzna zwracając się do swojej żony-Daj mi porozmawiać z Kibumem.

      -Ee...-mama wyglądała na nieźle zdziwioną-W porządku.-powiedziała, po czym skierowała się powolnym krokiem w stronę wyjścia z mojego pokoju-Na pewno powinnam wyjść?-zawahała się w ostatniej chwili.
      -Poradzę sobie, mamo.-uśmiechnąłem się do niej dając do zrozumienia, że może wyjść.

      -No dobrze.-kiwnęła delikatnie głową, mimo iż doskonale wiedziałem, że moja odpowiedź ani trochę jej nie uspokoiła-Więc zostawię was.-uśmiechnęła się niepewnie, po czym zniknęła za progiem mojego pokoju.

Szczerze mówiąc odrobinę się denerwowałem. Odrobinę? Miałem wrażenie, że zaraz umrę z niepewności. Co ten mężczyzna, który zwał się moim ojcem chciał mi powiedzieć? Chciał udzielić mi i Jonghyunowi swojego błogosławieństwa? A może chciał moje nadzieje na związek z ukochanym mężczyzną pogrzebać żywcem? Mało tego. Może to czego chciał to mojego ukochanego mężczyznę pogrzebać żywcem?!

      -Słucham?-zdecydowałem się odezwać jako pierwszy, gdyż ciekawość zaczynała mnie już wyżerać od środka.

      -Powiedz mi, Kibum.-mężczyzna usiadł na obrotowym fotelu znajdującym się tuż przy biurku splatając ze sobą palce swoich dłoni. Doskonale wiedziałem, że starał się na mnie nie patrzeć mimo, iż siedziałem na swoim łóżku dosłownie na przeciwko niego-Nie myślałeś nigdy o założeniu rodziny?-zapytał.

      -Chcę być z Jonghyunem.-odpowiedziałem świadomy tego, że postawione przed chwilą pytanie dotyczyło czegoś zupełnie innego.

      -Nie myślałeś o ślubie? O dzieciach?-zmarszczył brwi-Naprawdę o tym nie myślałeś?-w końcu zebrał się na odwagę, aby na mnie spojrzeć.

      -Oczywiście, że miałem tego rodzaju myśli.-kiwnąłem głową.

      -Ale?

      -Nie potrafię działać wbrew sobie, a nawet nie powinienem. Nie jestem w stanie pokochać żadnej dziewczyny i szczerze wątpię, aby w przyszłości uległo to zmianie.-wzruszyłem ramionami-Jeśli to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć...

      -To jeszcze nie wszystko.-przerwał mi.

      -Więc?-wbiłem w niego swój wzrok, mimo iż wiedziałem, że nie miał mi do powiedzenia nic, co chciałem usłyszeć-Co jeszcze?

      -Jeśli...-zaczął, ale wyglądało na to, że słowa, które miał zaraz wypowiedzieć zupełnie ugrzęzły w jego gardle.

      -Jeśli?

      -Jeśli naprawdę, aż tak go kochasz, to...

      -Tato.-w jednej chwili zupełnie znieruchomiałem.

      -To daję wam moje błogosławieństwo.-powiedział biorąc głęboki oddech.

Moje serce nagle stanęło. Chciałem coś powiedzieć. Chciałem rzucić mu się na szyję, podziękować mu za to, co właśnie usłyszałem z jego ust, ale nie mogłem się ruszyć. Byłem w zbyt dużym szoku. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że pięćdziesięciolatek naprawdę zgodzi się na mój związek z Jonghynem i zaakceptuje osobę, którą jestem. Ale tak właśnie się stało. Nie chciałem, żeby ta piękna chwila miała swój koniec, chciałem w niej trwać wiecznie. Bez żadnych zbędnych słów. Po prostu ze świadomością tego, co zostało już wypowiedziane. Tego, co zdecydowanie było najważniejsze.

      -Dziękuję.-wyszeptałem cicho patrząc na swoje dłonie i czując jak samotna łza spływa po moim policzku wkrótce przekształcając się w mokrą plamkę na rękawie mojej białej bluzy. Za nią nieświadomie podążyły kolejne-Dziękuję.-powtórzyłem, po czym rozpłakałem się już na dobre.

      -Kibum.-odezwał się mój ojciec-Chcę, żebyś wiedział, że zawsze pragnąłem twojego szczęścia.-uśmiechnął się delikatnie-Nawet jeśli robiłem to w samolubny sposób, próbując rozdzielić cię z Jonghyunem. Wszystko robiłem wyłącznie dla ciebie.

      -Wiem, tato.-pokiwałem głową-Dziękuję.

Co prawda wiele wycierpiałem, przez to, że jedynie chciał dla mnie jak najlepiej, ale jak to mówią najważniejsze były intencje. Nie wszystko zawsze idzie po czyjejś myśli, dlatego rozmowa i poznanie uczuć drugiej osoby było bardzo istotne.

      -Zadzwoń do tego młodego mężczyzny i powiedz mu, żeby przyjechał.-mąż mojej matki podniósł się powoli z fotela i ruszył w kierunku wyjścia z mojego pokoju.

Jedną chwilę. Dlaczego chciał, żebym zaprosił Jonghyuna do naszego domu? Coś było nie tak... Czy to możliwe, że chciał go skrzywdzić? Co jeśli od razu po tym jak Jjong wejdzie do domu omami go w jakiś sposób i zamknie w piwnicy, a potem będzie torturował dopóki się go nie pozbędzie?! Przecież nie mogłem na to pozwolić! Ale z drugiej strony przed chwilą powiedział, że daje nam swoje błogosławieństwo. Czy on próbował mnie jedynie zmylić? Co się w ogóle działo?!

      -Żeby przyjechał?-uśmiechnąłem się, próbując nie pokazywać żadnej oznaki niepokoju. Nie chciałem, żeby wiedział, że czegoś się domyślałem-Tutaj? Dlaczego miałby tutaj przyjechać?

      -Żeby zjeść z nami obiad.-mężczyzna wzruszył ramionami-W końcu to chłopak naszego syna.-instynktownie zwróciłem uwagę na to z jakim trudem wyszło z jego ust słowo "chłopak". Faktycznie musiało być mu ciężko.

      -Zadzwonię do niego.-pokiwałem energicznie głową szczerząc się jak głupi do sera, na co mój tata jedynie odwzajemnił uśmiech i opuścił pomieszczenie zostawiając mnie w środku samego.

Nie czekając ani chwili dłużej chwyciłem telefon w drżącą z podekscytowania dłoń po czym wybrałem numer Jjonga.

      -Bummie?-usłyszałem w słuchawce jego anielski głos, który niemal natychmiast sprawił, że ugięły się pode mną nogi, zmuszając mnie do spoczęcia na łóżku. Tak dawno go nie słyszałem. Tak bardzo za nim tęskniłem.

      -Cześć, kurduplu.-zaśmiałem się. Miałem nadzieję, że jeśli rozpocznę w ten sposób naszą rozmowę, to zdołam powstrzymać się od płaczu, jednak nie byłem chyba aż tak silny i stabilny emocjonalnie jak myślałem. Nim się obejrzałem byłem zalany łzami i nie mogłem z siebie wydusić nic innego jak tylko głośny zupełnie niezrozumiały szloch.

-Bummie... Płaczesz?-zapytał-Co się dzieje?

-Przyjedź do mnie.-wybełkotałem.

-Twój ojciec nie pozwoli nam się spotkać.

-Zaakceptował nas, Jjongie!-wybuchnąłem jeszcze większym płaczem tak, jakbym był najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a przecież byłem tak szczęśliwy jak nigdy.

-Naprawdę?-usłyszałem jego zdziwienie i z łatwością wyobraziłem sobie jego minę.

-Tak.-pokiwałem głową, mimo iż tego nie widział-Przyjedź szybko.

-Czekaj na mnie, niedługo będę.-powiedział, po czym szybko się rozłączył.

wtorek, 4 sierpnia 2015

JongKey-Look At Me rozdział 58

Rany, strasznie was przepraszam! Problem z internetem, nie miałam jak wstawić ;-;
Dziękuję wam za komentarze, mimo iż je wyprosiłam >.< no nie ważne, najbardziej pobudziła mnie do pisania Wajlet, ale to nie znaczy, że reszta komentarzy nie podziałała, bo owszem podziałała! Jeszcze raz bardzo dziękuję! Kolejna wiadomość jest taka, że wszystko przemyślałam i po 60 rozdziale porzucam bloga, a "Cold Man" przywracam do wersji roboczych. Planuję jednak dodać kilka dodatków do "Look At Me" za 2 może 3 miesiące. Będę za wami tęsknić, ale prowadzenie bloga jest dla mnie po prostu zbyt uciążliwe :(   


"Nie ma mowy", "Nie zgadzam się", "Zostaje w domu". Zdania z rozmowy rodziców na parterze, które były tak głośne, że słyszałem je nawet w swoim pokoju zupełnie nie zapowiadały happy endu, mimo iż zdążyłem już kilka minut wcześniej zapewnić o nim Jjonga. Nie zamierzałem jednak tracić nadziei i postanowiłem zaufać mamie. Była absolutnie pewna tego, że potrafi przekonać ojca, a przynajmniej tak mi się wydawało. W końcu oddała mi nawet mój telefon i powiedziała, że wkrótce wrócę do Seulu. To musiało przecież coś znaczyć! Naprawdę dobrze jest mieć kogoś po swojej stronie. W sumie kiedy tak leżałem przez dłuższy czas na łóżku nie spuszczając wzroku z sufitu, w pewnym momencie zaczęły mnie nachodzić pewne myśli, a mianowicie chyba zacząłem żałować, że jestem gejem. To było dziwne i zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu. Jednak dlaczego miałem żałować? Przecież to nie był mój wybór! Nigdy nie dostałem w tej sprawie wolnej woli. Po prostu taki się urodziłem. To zupełnie jak z płcią. Albo rodzisz się dziewczynką, albo chłopcem. Albo hetero, albo homoseksualistą. Czasami mogła się zdarzyć również mieszanka, ale zupełnie nie o to mi chodziło.
     -I jak?-zapytałem kobietę, która pół godziny później stanęła w drzwiach mojego pokoju.
     -Spokojnie, jeszcze zmięknie.-usiadła obok mnie na łóżku, po czym delikatnie się zaśmiała.
     -Dlaczego się śmiejesz?-zapytałem zdziwiony. Przecież w sytuacji, w której się znaleźliśmy nie było nic zabawnego! Zupełnie nie miałem pojęcia, dlaczego moja mama była taka zrelaksowana i niczym się nie przejmowała. Ja przez cały czas rwałem sobie włosy z głowy! No może nie tak dosłownie, tylko w przenośni. Musiałem przecież zachować swój dobry wygląd dla Jjonga.
     -Twój ojciec im jest starszy tym bardziej uparty i głupi.-stwierdziła, na co i ja lekko się uśmiechnąłem.
     -Jaki był, kiedy się poznaliście?-zapytałem ciekawy.
     -Hmm...-zamyśliła się przez krótką chwilę-Taki jak Jonghyun.
     -To znaczy?-spojrzałem na pięćdziesięciolatkę.
     -Był gentlemanem. Jednak potrafił czasami być bad boyem, jak to mówi wasze pokolenie.-zachichotała-Więc uważaj.-wyciągnęła palec wskazujący w moją stronę-Jonghyun może być w przyszłości taki sam jak ojciec.-puściła do mnie oczko.
     -Co?-wytrzeszczyłem oczy-Mamo! Nawet tak nie żartuj!-jęknąłem.
     -Dobrze, dobrze.-machnęła ręką-Ale dlaczego akurat on?
     -Hm?-nie zrozumiałem pytania.
     -Dlaczego akurat Jonghyun?-powtórzyła.
     -Nie wiem.-wzruszyłem ramionami.
     -Gdyby nie odwzajemniał twoich uczuć, to zniszczyłoby długoletnią przyjaźń.
     -Dlatego nic mu nie mówiłem.-zaśmiałem się na wspomnienie, gdy Bling przypadkowo dowiedział się o mojej miłości do niego.
     -Więc jak to wszystko się w ten sposób potoczyło?-mama spojrzała na mnie zaciekawiona.
     -Usłyszał moją rozmowę z Woohyunem.-wyznałem-Kiedy w końcu jakimś cudem mnie złapał powiedział mi, że czuje do mnie to samo.
     -Jak to złapał?-zdziwiona zmarszczyła brwi-Uciekałeś przed nim?-wytrzeszczyła oczy, po czym wybuchnęła śmiechem.
     -Przez połowę Seulu.-również zacząłem się śmiać.
     -Oj, Kibum.-wytarła łzę, która pojawiła jej się ze śmiechu w kąciku oka.
     -Nie miałem innego wyjścia!-wytłumaczyłem szybko.
     -A w ogóle to kto to ten Wonhyun?-zapytała po chwili.
     -Woohyun.-poprawiłem ją-Mój najlepszy przyjaciel.
     -Czy to ten chłopak, z którym teraz śpiewasz w duecie?
     -Tak.-pokiwałem głową.
     -Właśnie miałam cię o niego zapytać!-krzyknęła podekscytowana, mimo iż nie była już nastolatką-Wszystkie osiedlowe ajummy mnie o niego wypytywały.
     -O Woohyuna?-zdziwiłem się.
     -Mógłbyś załatwić kilka autografów, skoro to twój przyjaciel?
     -Mogę go tu nawet przywieźć.-uśmiechnąłem się.
     -Wow. Mój syn jest naprawdę super!-powiedziała, a następnie mocno mnie do siebie przytuliła.
     -No przecież.-odgarnąłem niewidoczne włosy z ramienia.
     -I jaki skromny!-zaśmiała się.
     -Oczywiście! Skromność to moja największa zaleta!
     -Kochanie.-w drzwiach zupełnie niespodziewanie pojawił się mężczyzna zwracając się do swojej żony-Daj mi porozmawiać z Kibumem.
     -Ee...-mama wyglądała na nieźle zdziwioną-W porządku.-powiedziała, po czym skierowała się powolnym krokiem w stronę wyjścia z mojego pokoju-Na pewno powinnam wyjść?-zawahała się w ostatniej chwili.
     -Poradzę sobie, mamo.-uśmiechnąłem się do niej dając do zrozumienia, że może wyjść.

poniedziałek, 20 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 57

Więc. Na początku wybaczcie za dzień opóźnienia :/ 
Kolejna sprawa... Naprawdę nie chcę na was nic wymuszać, ale proszę was o komentowanie. Zostały tylko 3 rozdziały do napisania, a ja naprawdę ani nie mam specjalnej ochoty na pisanie, ani motywacji, nic. Kiedyś wasze komentarze nie były mi aż tak potrzebne (mimo iż bardzo się z nich cieszyłam), ponieważ miałam dużo weny i byłam pełna zapału. Teraz jednak potrzebuję waszego wsparcia, bo naprawdę nie zostało już wiele, a ja potrzebuję mocnego kopa. Z góry dziękuję! :*
Przepraszam również za długość, ale tak jak powiedziałam musicie mi odrobinę pomóc...




     -Napisz do Jonghyuna i powiedz mu, że niedługo wrócisz.-uśmiechnęła się delikatnie.
     -Co z tatą?
     -Nie martw się, spróbuję go przekonać. Mimo iż sama nie jestem do końca przekonana. Jedyne na czym mi zależy to po prostu twoje szczęście.-pogłaskała mnie po głowie, a ja automatycznie mocno ją przytuliłem-Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. Jak mogłeś nie jeść przez trzy dni?
     -Jestem strasznie głodny.-przyznałem.
     -Zaczekaj chwilę, już idę.-poderwała się szybko do góry i skierowała ku drzwiom, za którymi po chwili zniknęła. Spojrzałem na mój telefon uśmiechając się jak Onew do kurczaków, a następnie podjąłem próbę włączenia go. Niestety po całym tym czasie z dala ode mnie był już zupełnie rozładowany. Czy miałem ładowarkę? Nie ja pakowałem swoją walizkę, a osoba, która to robiła skupiła się jedynie na najważniejszych rzeczach, więc odpowiedź brzmiała "nie". No super. Byłem jak jaskiniowiec przed wynalezieniem ognia. Posiadałem zwierzynę, ale nie miałem niczego, dzięki czemu mógłbym ją przyrządzić, więc i tak byłem skazany na głodowanie. Jednak ja to ja, a jaskiniowiec prawdopodobnie zjadłby mięso na surowo. Mi nie wypadało. I przecież nie będę jadł własnego telefonu! Mimo iż nie o to w tym wszystkim chodziło.
     -Jedzenie!-mój nos nagle zaczął wyczuwać zbliżający się i tym samym narastający zapach Bulgogi-Mięso!-wstałem gwałtownie, po czym zacząłem niebezpiecznie wolnym krokiem zbliżać się do wejścia do mojego pokoju. W tym momencie chyba naprawdę nie tylko przypominałem jaskiniowca, a po prostu nim byłem.
     -Kibum, usiądź.-poleciła mi mama, a ja bez żadnych zbędnych oporów, które mogłyby jedynie opóźnić skosztowanie dania opadłem na ciemne obrotowe krzesło stojące przy biurku, na którym kobieta postawiła miskę-Smacznego.-pogłaskała mnie po głowie, a ja zacząłem połykać kawałki wołowiny w całości, nie zawracając sobie głowy takimi duperelami jak gryzienie-Spokojnie, nie zabiorę ci.-zaśmiała się.
     -Po prostu jest pyszne!-ukazałem jej moją rozanieloną twarz.
     -Jedz ile tylko dasz radę.-powiedziała-Kontaktowałeś się już z Jonghyunem?-zapytała po chwili.
     -Telefon jest rozładowany.-jakimś cudem udało mi się wypowiedzieć z buzią pełną ryżu.
     -W sumie nie wzięłam twojej ładowarki.-zamyśliła się na chwilę-Ale możliwe, że mój telefon ma takie samo wejście jak twój.
     -To ty masz smartfona?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Oczywiście.-wzruszyła ramionami-Inaczej nie mogłabym grać w SM SUPERSTAR.
     -Mamo, kocham cię.-pokręciłem głową w niedowierzaniu i radości zarazem.

Podłączyłem ładowarkę do kontaktu tak szybko jak tylko się dało, po czym położyłem się na łóżku klepiąc się po brzuchu. Jak dobrze jest być najedzonym do syta. Tego właśnie było mi trzeba. Włączyłem telefon i od razu otworzyłem aplikację Kakao Talk. Nie musiałem szukać Jonghyuna zbyt długo, więc od razu do niego napisałem. Nie chodzi rzecz jasna o to, że mam mało znajomych na tym messengerze, co to to nie. Po prostu Jonghyun i Woohyun jako jedyni są w kategorii "ulubione", żebym zawsze mógł szybko znaleźć ich profile.

     "Hej, Jjongie~^^"
     "Bummie? Skąd masz telefon? O.o"
     "Mama mi go przed chwilą oddała."
     "To znaczy... że nie ma nic przeciwko naszemu związkowi?"
     "Zaakceptowała nas :) Teraz rozmawia z ojcem i trochę się szczerze mówiąc obawiam :/"
     "Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku"
     "Mama powiedziała, że będę mógł wrócić do Seulu :D"
     "Naprawdę? Kiedy??"
     "Niedługo!"
     "To świetnie!*-* Nie mogę się już doczekać. Tęsknię :("
     "Zaczekaj jeszcze trochę. Ja też strasznie tęsknię!"

czwartek, 16 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 56

Ehh... Powiem prosto z mostu. Średnio podoba mi się ten rozdział. Mam wrażenie, że to jeden wielki bałagan, a wena znowu zaczyna mnie powoli opuszczać O.o





     -Już w porządku, Bummie.-odwzajemnił uścisk i zaczął gładzić mnie czule po plecach-Jedyne o czym musisz pamiętać to to, że cię kocham i zawsze będę. Nikt nas nie rozdzieli. Obiecuję.
     -Ja też cię kocham, Jjong.-powiedziałem, po czym wtuliłem się w niego jeszcze mocniej, a on złożył motyli pocałunek na moich ustach. Zdziwiło mnie to jaki był delikatny, gdyż zwykle całujemy się z większą ilością emocji, że się tak wyrażę. Nie przeszkadzało mi to jednak, ponieważ lubiłem od czasu do czasu zmienić trochę repertuar i skosztować czegoś nowego-Muszę już iść.-oderwałem się od niego niechętnie po pewnym czasie.
     -Tak szybko?-jęknął zawiedziony-Dopiero przyszedłeś.
     -Mój ojciec powiedział, że jak zaraz nie wrócę to po mnie przyjdzie.-uśmiechnąłem się blado, mimo iż tak naprawdę nie widziałem w tym żadnej groteski.
     -Spotkamy się jeszcze?-spojrzał na mnie niczym mały smutny szczeniaczek.
     -Oczywiście, że tak.-pogładziłem jego policzek wierzchem swojej dłoni. Nie miałem pojęcia, czy będziemy mogli normalnie lub w ukryciu się widywać, ale "NIE" po prostu nie przeszłoby mi przez gardło. Mało tego, słowo to nie miało nawet żadnej szansy, aby dostać się do mojej głowy. Całym sercem miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze i skończy się happy end'em. Pięćdziesięciolatek co prawda powiedział, że już nigdy więcej nie zobaczę Jonghyuna, ale przecież stałem właśnie wtulony w jego ciepłe ciało i patrzyłem w jego głębokie brązowe oczy. Chyba jednak niemożliwe może stać się możliwe.
Po występie w programie Hello Counselor, tata od razu przywiózł mnie z powrotem do domu w Daegu. Nie byłem tym faktem zbytnio zachwycony, ale przecież i tak doskonale wiedziałem, że tak właśnie miało być. Wszedłem po schodach na górę kierując się do mojego pokoju, po czym od razu rzuciłem się na łóżko z braku siły do zrobienia czegokolwiek. Nie powiem, czułem się o wiele lepiej po spotkaniu z Jonghyunem. Nie było to jeszcze do końca to, czego chciałem, ale na razie musiało wystarczyć. Miałem przeczucie, że szybko niestety nie wrócę do Seulu na stałę. Za mój brak energii odpowiedzialny był akurat głód, który nasilił się jeszcze bardziej. Niby mogłem zjeść coś w garderobie, ale jakoś nie miałem na to czasu. Stylistki i makijażystki nie odstępowały mnie nawet na krok próbując zdziałać cuda w bardzo krótkim czasie. A z resztą może to i lepiej, jeśli trochę pogłoduję. Przecież od razu nie umrę, a za to mogę uzyskać wiele korzyści. Jeśli zasłabnę i będę musiał pobyć trochę w szpitalu, może rodzice w końcu zrozumieją jak strasznie jest mi źle. Plan był wcale nie lepszy od wymyślonego przez ucznia szkoły podstawowej, który próbuje się rozchorować, aby nie iść do szkoły, ale cóż. Trzeba przyznać, że pomysł jest dobry i szanse na sukces również wysokie.

~2 dni później~

Leżałem na łóżku przypatrując się małej plamce na suficie już od kilku godzin i powoli zaczynałem mieć deja-vu. Co robiłem w ciągu tych dwóch dni? W sumie nie za dużo. Leżałem, wychodziłem czasami do łazienki, znowu leżałem. Również od przyjazdu do domu nie tknąłem żadnego jedzenia, mimo iż mama chciała nawet próbować karmić mnie na siłę. Głowa bolała mnie już niemiłosiernie, ale nie miałem zamiaru się poddawać. Jakim cudem w ogóle jeszcze nie zasłabłem ani nie zemdlałem? Może to wina tego, że wciąż tylko leżałem? No bo jak miałem upaść? Z tej pozycji nie było przecież sposobu! Podniosłem się gwałtownie do góry, po czym poczułem nagłe pulsowanie w skroniach. Przyjemne uczucie to to nie było, ale jak na razie najprzyjemniejsze, co mnie spotkało. Wstałem powoli z łóżka mając wrażenie, że cały świat wokół mnie wiruje. Zupełnie jakbym kręcił się na karuzeli w wesołym miasteczku, nawet miałem ochotę zwymiotować. Jedyną przeszkodą ku temu był jednak fakt, iż od trzech dni nie miałem niczego w ustach. Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi natychmiast odwróciłem się w ich stronę powodując zachwianie słabej równowagi oraz głośny upadek na podłogę, który sprawił, że kobieta bez wahania wparowała do pomieszczenia.
     -Kibum, dziecko drogie!-krzyknęła przerażona, po czym od razu do mnie podbiegła-W porządku?-zaczęła desperacko błądzić dłońmi po mojej bladej twarzy-W ten sposób wylądujesz w szpitalu! Opamiętaj się!
     -W porządku.-odepchnąłem jej ręce, próbując się podnieść. Niestety nie miałem jednak na to wystarczająco dużo siły, więc ewentualnie byłem zmuszony do przyjęcia jej pomocy.
     -Dlaczego ty to robisz?-jęknęła płaczliwie usadzając mnie na łóżku i siadając obok mnie.
     -Bo dlaczego by nie?-wzruszyłem ramionami-Nie mam ostatnio wielu powodów do życia.
     -Dziecko, nie mów takich rzeczy!-potrząsnęła moim ramieniem.
     -Kiedy to prawda!-krzyknąłem czując jak po policzku ścieka mi łza-Ja go kocham. Wiesz jak to jest mieć świadomość, że możesz już nigdy nie zobaczyć najbliższej ci osoby? To boli! Tak bardzo boli...-jęknąłem, po czym rozpłakałem się już na dobre-Jak możecie być tak samolubni i pozbawiać mnie szczęścia?-spuściłem głowę, słysząc jej westchnienie.
     -Masz rację.-ujęła moją dłoń w swoje-Jestem okropną matką. Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie wyrządzić mojemu dziecku taką krzywdę.
     -Mamo...-szepnąłem, gdyż widok płaczącej kobiety zupełnie mnie rozmiękczył.
     -Weź to.-wyjęła z kieszeni swojej kremowej sukienki mój telefon.
     -Oddajesz mi telefon?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Napisz do Jonghyuna i powiedz mu, że niedługo wrócisz.-uśmiechnęła się delikatnie.
     -Co z tatą?
     -Nie martw się, spróbuję go przekonać. Mimo iż sama nie jestem do końca przekonana. Jedyne na czym mi zależy to po prostu twoje szczęście.-pogłaskała mnie po głowie, a ja automatycznie mocno ją przytuliłem-Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. Jak mogłeś nie jeść przez trzy dni?

poniedziałek, 13 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 55

Dzisiaj trochę później, wybaczcie :*



     -Ubieraj się, Kibum. - mój ojciec wparował do pokoju zanim mama zdążyła go w ogóle opuścić.
     -Wychodzimy gdzieś?-podniosłem zdziwiony opartą na kolanach głowę do góry.
     -Tak.-odparł krótko.
     -A może raczyłbyś powiedzieć mi gdzie?-przewróciłem oczami zirytowany jego bezpodstawną tajemniczością. Nie mógł powiedzieć od razu? Miałem dopytywać się wszystkiego z osobna?-Nie mam ochoty nigdzie iść.-oznajmiłem. Nie wystarczyło mu, że przywiózł mnie do Daegu wbrew mojej woli? Widocznie chyba nie, gdyż teraz wydawało mu się, że będę wykonywał wszystkie jego prośby i polecenia. Problem jednak tkwił w tym, że on mnie nigdy nie prosił. Zawsze tylko mi rozkazywał i oczekiwał posłuszeństwa jak od psa. A z resztą nie byłem specjalnie przekonany co do tej wycieczki. To wydawało mi się co najmniej dziwne. No bo gdzie moglibyśmy iść lub jechać? Pierwsza opcja to taka, że rodzice zamierzają zamknąć mnie w jakimś zakładzie, który magicznie wyleczy moją "chorobę", a druga to po prostu jakieś egzorcyzmy w lokalnej parafii. Nic innego nie przychodziło mi do głowy, ale byłem niemal pewien, że którąś z tych opcji mieli zamiar mnie obdarzyć.
     -Zapomniałeś, że jesteś idolem? Twój menadżer do mnie dzwonił. Masz dzisiaj występ w jakimś programie na BBS.-wyjaśnił.
     -KBS.-poprawiłem nazwę kanału telewizyjnego. No proszę, tego się nie spodziewałem. Kto by pomyślał, że tak szybko wrócę do Seulu? Obawiałem się jednak, iż niestety nie będę mógł tam zostać. A co jeszcze gorsze na pewno nie będzie żadnej okazji na spotkanie Jonghyuna.
     -Wszystkie brzmią tak samo.-podsumował-Lepiej się pospiesz. Masz tam być za cztery godziny, a sam dojazd zajmie trzy.
     -Pojadę z wami.-powiedziała kobieta, która przez cały czas stała przy drzwiach.
     -Nie ma takiej potrzeby.-zwrócił się do niej pięćdziesięciolatek łagodnym głosem. Całe szczęście, że przynajmniej jej nie traktował jakby była zwykłym śmieciem, gdyż tego na pewno nigdy bym mu nie wybaczył. Mama zawsze była dla mnie dobra i dawała mi dużo wsparcia. Wiedziałem, że tym razem również tak będzie. Musiała po prostu tylko trochę ochłonąć i powoli przyzwyczaić się do faktu, że jej jedyny syn kocha mężczyznę.
     -Zejdę za pół godziny.-powiedziałem, próbując dać im do zrozumienia, żeby zostawili mnie samego. Chyba zrozumieli mój przekaz,  gdyż już po chwili wyszli z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałem czy tyle czasu wystarczy mi na ogarnięcie się, gdyż prawdopodobnie wyglądałem jak zombie. Nadal również miałem na sobie jedynie bokserki, w których przyjechałem do mojego rodzinnego domu. Starając się za wiele nie myśleć wyrzuciłem na łóżko całą zawartość walizki, która stała tuż przy moim łóżku, po czym zacząłem przebierać w ubraniach. Za dużego wyboru nie miałem, ponieważ moja rodzicielka spakowała mi jedynie najmniej rzucające się w oczy ubrania, więc postanowiłem założyć czarne obcisłe rurki oraz czarny T-shirt z napisem "Super Junior". Tak, kiedyś byłem fanem. Musiałem jednak spiąć się i przestać piszczeć za każdym razem, kiedy widziałem Donghae. Debiut jednak do czegoś mnie zobowiązywał. A miałem przez to na myśli dbanie o swój imidż. Również teraz nie powinienem pozwolić, aby na moim wizerunku powstała jakaś plama. Dlatego właśnie musiałem jak najszybciej zrobić coś z tymi czerwonymi oczami i zapuchniętą twarzą. O mój zwykły ubiór się nie martwiłem, ponieważ wiedziałem, że stylistka Toheart na pewno się mną zajmie, gdy dotrę w końcu na miejsce.

     -W końcu jesteś, MyBum.-Woohyun przytulił mnie na powitanie, kiedy tylko przekroczyłem próg naszej garderoby-Dzień dobry.-przywitał się z moim ojcem, który wszedł do pomieszczenia tuż za mną. Nasze powitanie chyba niezbyt mu się spodobało, jednak najwidoczniej postanowił nie zwracać na to uwagi i kiwnął w odpowiedzi głową. Tak się zabawnie złożyło, że wszędzie za mną chodził i nie miał zamiaru spuścić mnie z oczu nawet na chwilę. Rany, naprawdę mi nie ufał. W sumie to nawet mu się nie dziwiłem-Jonghyun opowiedział mi sytuację.-szepnął mi do ucha chłopak, kiedy mężczyzna skupił się na stoliku z przekąskami.
     -Masakra, no nie?-przeczesałem dłonią aksamitne blond włosy.
     -No trochę.-przyznał.
     -Kiedy się z nim widziałeś?-zapytałem cicho tak, aby nie zwrócić na siebie uwagi mojego czujnego ojca.
     -Przed chwilą.
     -Jest tu?-wytrzeszczyłem oczy.
     -Czeka na ciebie w łazience.-uśmiechnął się jednoznacznie, a ja od razu walnąłem go w ramię.
     -Jak to w łazience?-zdziwiłem się.
     -Poprosił mnie, żebym ci powiedział.-wzruszył ramionami.
     -To dlaczego dopiero teraz mi mówisz?-nakrzyczałem na niego szeptem-Tato!-zwróciłem się do pięćdziesięciolatka-Muszę iść do toalety.
     -Pójdę z tobą.-stwierdził.
     -I może wejdziesz ze mną do jednej kabiny?
     -Na pewno nie idziesz spotkać się z Jonghyunem?-zmarszczył brwi.
     -A co on miałby tu robić?-przewróciłem oczami niczym zawodowy aktor.
     -Nie siedź tam za długo, bo po ciebie pójdę.-ostrzegł mnie, po czym podekscytowany wyszedłem z garderoby kierując się do pomieszczenia, w którym czekał na mnie mój chłopak. Próbowałem chociaż odrobinę hamować swoje emocje, ale kiedy poczułem, że nie mogłem już dłużej wytrzymać zacząłem biec, aby skrócić czas oczekiwania. Po kilku sekundach wpadłem do łazienki niczym burza, zderzając przy tym z Blingiem i mocno go obejmując.
     -Już w porządku, Bummie.-odwzajemnił uścisk i zaczął gładzić mnie czule po plecach-Jedyne o czym musisz pamiętać to to, że cię kocham i zawsze będę. Nikt nas nie rozdzieli. Obiecuję.
     -Ja też cię kocham, Jjong.-powiedziałem, po czym wtuliłem się w niego jeszcze mocniej.

piątek, 10 lipca 2015

JongKey-Look At Me rozdział 54




Leżałem na niewielkim łóżku w swoim starym pokoju nie spuszczając wzroku z sufitu już od kilku godzin. Jak się czułem? W sumie sam nie miałem do końca pewności. Powinienem być wściekły, smutny i zawiedziony w tym samym czasie, a tymczasem nie czułem nic. Miałem wrażenie, jakby ktoś wyssał ze mnie całą duszę, pozostawiając po tym jedynie pustkę, która miała wypełnić mnie całego. Ale jak pustka mogła sprawić, abym poczuł się pełen negatywnych emocji? Nie mogła nic zrobić, zupełnie tak samo jak ja. Z moich oczu przestały już lecieć łzy, ponieważ prawdopodobnie pozbyłem się ich co do jednej, a w mojej głowie panował  wielki bałagan. Mimo iż patrzyłem wciąż w jeden punkt nadal nie mogłem się na niczym skupić. Ta rozłąka z Jjongiem jest jednym z najgorszych przeżyć w moim życiu. Nawet okres, w którym myślałem, że zupełnie nie odwzajemniał moich uczuć nie mógł równać się z obecną sytuacją. Dlaczego? Ponieważ wtedy wszystko zależało ode mnie. Mogłem wyznać Jonghyunowi swoje uczucia, kiedy tylko miałem na to ochotę. Inna sprawa to, że zbyt bardzo bałem się odrzucenia, poniżenia i straty najbliższej mi osoby. Teraz jednak wiedziałem, że on również mnie kocha. Byłem z tego powodu naprawdę szczęśliwy i czułem, że mogę przenosić góry chociażby samą siłą umysłu. To bolało najbardziej. Wiedziałem doskonale jak blisko jest moje szczęście oraz wiedziałem nawet jak po nie sięgnąć, jednak ktoś za wszelką cenę próbował pokrzyżować moje plany. Nic już nie zależało ode mnie i to było w tym wszystkim najgorsze. Czułem się jak marionetka, którą ktoś wciąż manipuluje dla własnych korzyści. Oczywiste jest, że mój ojciec zachowywał się w ten sposób, ponieważ jego największym marzeniem było zobaczenie mnie w czarnym garniturze na ślubnym kobiercu u boku jakiejś koreańskiej piękności, a potem rozpieszczanie gromadki swoich wnucząt. Nie mogłem go za to winić i nawet nie zamierzałem, ale dlaczego musiał spełniać swoje marzenia moim kosztem? Nie liczyło się to, czego ja chciałem? Przecież nie musiałem się żenić, aby być ojcem. Razem z Jonghyunem moglibyśmy zaadoptować jedno dziecko lub dwójkę. W tych czasach coraz więcej par homoseksualnych się tego podejmowało, więc my też moglibyśmy spróbować. Oczywiście jeszcze nie teraz, ale kiedy będziemy już w odpowiednim wieku nic nie będzie stało na przeszkodzie.
"To ostatni raz, kiedy go widzisz" rozbrzmiało nagle w mojej głowie, a ja gwałtownie zacisnąłem powieki, jakby miało mnie to ochronić przed wszelkim złem i utratą szczęścia. Jedyne czego byłem w stu procentach pewien to to, że mój ojciec nigdy nie skrzywdziłby Jonghyuna. Nie był takim człowiekiem, który byłby do tego zdolny i dobrze o tym wiedziałem, przez co w chociaż jednej kwestii postanowiłem mu zaufać. Jednak... Czy to prawda, że już więcej się nie spotkamy? Przecież to niemożliwe! Jesteśmy w jednym zespole, którego popularność nadal bije rekordy, mimo że zadebiutowaliśmy już dawno temu. Mąż mojej mamy nie ma takiej mocy, która sprawiłaby, że SHINee mogłoby się rozpaść. A nawet jeśli by ją miał, i tak by mu się to nie udało. Lee Sooman nigdy na to nie pozwoli. Zarabiamy dla niego naprawdę spore sumy pieniędzy, więc rozpad grupy zupełnie by mu się nie opłacał. Dodatkowo mamy również ogromny fandom, w którym co trzecia osoba oddałaby za nas swoje własne życie. No cóż, chyba nie tak łatwo zniszczyć k-popowy boysband, jakby mogło się wydawać.
     -I nie wracaj tu.-usłyszałem nagle zdenerwowany głos mojego ojca, który z trzaskiem zamknął drzwi frontowe. Czyżby... Jonghyun? Przyjechał tu za mną? Wstałem gwałtownie z łóżka, a następnie rzuciłem się pędem w stronę okna, które wcale nie było daleko od mojego posłania, gdyż błękitne ściany pomieszczenia były postawione blisko siebie powodując, że powierzchnia pokoju nie była zbyt duża. Widok jednak miałem na szczęście dobry, ponieważ wychodził na ulicę przed domem, a nie ogród po drugiej stronie budynku, dzięki czemu mogłem zobaczyć na drodze czerwone Porsche chłopaka, przy którym akurat stał. Na początku mnie nie zauważył, ale już po chwili patrzyliśmy sobie w oczy z dość dużej odległości, mając na uwadze, że mój pokój mieścił się na pierwszym piętrze jednorodzinnego domu. Pomachałem mu delikatnie, na co od razu się uśmiechnął. Jego widok naprawdę bolał. Chciałem wybiec z budynku i rzucić mu się w ramiona lub po prostu wyskoczyć przez okno, ale wiedziałem, że żadna z tych opcji nie była możliwa. Oparłem się plecami o miejsce na ścianie tuż obok okna, po czym zjechałem po niej powoli w dół.
     -Kibum.-drzwi pomieszczenia nagle uchyliły się, a do środka weszła mama-Zrobiłam ci kanapki.
     -Nie jestem głodny.-skłamałem. Prawda była taka, że nie włożyłem niczego do ust przez cały dzień, a zbliżała się już powoli pora kolacji. Byłem strasznie głodny, ale zupełnie nie byłem w nastroju na spożywanie pokarmu. Z drugiej strony nie chciałem również niczego, co pochodziło od moich rodziców. Skoro tak bardzo mnie skrzywdzili, jak mogą jeszcze oczekiwać, że cokolwiek od nich przyjmę?
     -Proszę cię, musisz coś jeść.-położyła talerz na stojącym przy wejściu biurku z ciemnego drewna, przy którym kiedyś odrabiałem lekcje, po czym niepewnie do mnie podeszła.
     -Nie mam ochoty.-odpowiedziałem chowając twarz w kolanach, które objąłem swoimi rękami.
     -Kochanie.-położyła dłoń na moim ramieniu, jednak ja natychmiast ją zrzuciłem-Proszę cię, Kibum. Nie zachowuj się w ten sposób.
     -Więc może poinstruujesz mnie jak powinienem się zachowywać?-spojrzałem na nią lodowatymi oczami.
     -Przecież robimy to dla twojego dobra!-wyjaśniła.
     -To nie jest moje dobro, tylko wasze.-odparłem-Robicie to w szczególności dla siebie i w ogóle nie myślicie o moich uczuciach.
     -Chcemy, żebyś był szczęśliwy. Żebyś się ożenił i miał dzieci.
     -A co jeśli mogę być szczęśliwy tylko przy Jonghyunie?-zapytałem ciekaw jej reakcji.
     -Jesteś tego pewien?-odpowiedziała pytaniem na moje pytanie.
     -Mamo, ja naprawdę nie jestem hetero, ani biseksualny. Interesują mnie tylko chłopcy.-wytłumaczyłem.
     -Nigdy nie pokochasz dziewczyny?
     -Ani innego chłopaka. Chcę tylko Jonghyuna.-położyłem policzek na kolanach wbijając wzrok w ścianę, która znajdowała się po przeciwnej stronie niż kobieta.
     -Przemyśl to jeszcze.-poprosiła, po czym skierowała się w stronę drzwi.
     -Nie mam o czym mysleć.-odpowiedziałem-Nie mogę przecież zmienić swojego serca.